Artykuły i wywiady
wybrane z tych, które ukazały się w „Czwartym Wymiarze”, „Uzdrawiaczu” i innych czasopismach.
Historia praktyk LECZNICZYCH cz. I
Przyglądając się historii rozwoju medycyny, nie sposób nie zauważyć, że każda cywilizacja przywiązywała wagę do pojęcia energii życiowej. Uważano, że jest tą ukrytą siłą leżącą u podstaw równowagi we wszechświecie, która przejawia się również w ciele i umyśle, decyduje o zdrowiu lub chorobie, a nawet życiu lub śmierci.
Tradycja uzdrawiania i inne naturalne formy leczenia, do których nawiązuje również współczesna bioenergoterapia, sięgają czasów starożytnych. Te archaiczne formy leczenia wiążą się w naturalny sposób z określonym wizerunkiem człowieka i właściwym mu sposobem widzenia świata.
Starożytne kultury i praktyki lecznicze
Można zaryzykować twierdzenie, że kultura i leczenie w owych zamierzchłych czasach wzajemnie na siebie oddziaływały. Ponieważ rozwój kultury jest procesem otwartym, to teoria i praktyki medyczne również nie osiągają ostatecznej formy. Można postawić tezę, że leczenie, będąc pewnego rodzaju zjawiskiem społecznym w ramach tych starożytnych kultur, stanowiło proces wspólnej ewolucji chorego i lekarza oraz ewolucji cierpienia i leczenia.
Choroba, ból, cierpienie
Cierpienie było dla praczłowieka czymś naturalnym, czymś, wobec czego pozostawał prawie bezsilny. Jednak i w tych warunkach dzięki samoświadomości potrafił leczyć różne schorzenia, np. złamania. Leczenie, podobnie jak dzisiaj, zakłada współdziałanie drugiej osoby, wynikające z jej skłonności do niesienia pomocy cierpiącym (empatii). Można powiedzieć, że dzięki tej umiejętności człowiek z czasem uwolnił się od przekonania o nieuchronności cierpienia. Nauczył się odróżniać cierpienia, których nie można pokonać, i inne dolegliwości, na które można wywierać pozytywny wpływ. Co więcej, taki prehistoryczny „lekarz” musiał najpierw rozpoznać charakter danego schorzenia, czyli postawić tzw. diagnozę, by w zależności od niej otoczyć empatyczną opieką nieuleczalnie chorych, a wspomagać tych, którzy mieli szansę na wyzdrowienie.
Lekarze-magowie
Dopóki w tamtych czasach szukano przyczyn chorób w zjawiskach nadnaturalnych, leczenie polegało głównie na przywróceniu równowagi między cierpiącym, jego otoczeniem a sferą zjawisk nadprzyrodzonych, na przykład ingerencją złych duchów w życie człowieka. Owi lekarze-magowie posiadali uprzywilejowany dostęp do świata duchów oraz specyficzne umiejętności (dar) mobilizowania sił dobra przeciwko złu (np. aplikowanie choremu „dobrych” ziół). Z czasem oprócz magii w medycynie zaczęto wykorzystywać wiedzę o procesach organicznych, rozróżniając trzy podstawowe typy środków leczniczych:
Wiedza tajemna i magia
Ludzie od dawna przejawiali tendencję do akceptowania zjawisk cudownych, nadprzyrodzonych jako naturalnego porządku rzeczy. Od zarania dziejów człowiek podświadomie czuł, że żyje w wielowymiarowym świecie pełnym tajemniczych energii, nadnaturalnych mocy i magii i nie ma się czemu dziwić, że starożytni pragnęli przenikać w owe inne sfery istnienia, w obszary świadomości leżące poza przeciętnymi możliwościami poznawczymi. Taka jest natura ludzka. Podsumowując, można powiedzieć, że istotą zabiegów magicznych oraz pierwotnych form leczenia było założenie, że na człowieka i jego psychikę można skutecznie oddziaływać poprzez rytuał i symbole, których sens był przeważnie wieloznaczny.
Indie – początki okultyzmu, magii i medycyny
Na ogół uważa się, że prapoczątków magii można doszukiwać się w Indiach, w kręgu kultury wedyjskiej sięgającej drugiego tysiąclecia p.n.e. Nieocenionym źródłem wiedzy o tym okresie historycznym są święte księgi, Wedy – ogromny zbiór pochodzących z różnych epok tekstów o bardzo zróżnicowanym charakterze i treści, przez długie wieki przekazywanych w tradycji ustnej.
W przeważającej mierze zbiór ten dotyczy wiedzy sakralnej oraz różnego rodzaju rytuałów. Całość obejmuje cztery księgi. Są to: Rygweda – wiedza hymnów, Samaweda – wiedza śpiewu, Jadźurweda – wiedza formuł ofiarnych i Atharwaweda, czyli wiedza zaklęć.
Atharwaweda, czwarty zbiór, dotyczy nie tylko zaklęć magicznych, ale jest również nieocenionym źródłem wiedzy o świecie duchów przyrody, duchów, upiorów, które człowiek posiadający wiedzę tajemną i znający magię może sobie podporządkować, a ich zgubne działania unieszkodliwić. Starożytni wierzyli, że rytuały magiczne zapewnią im powodzenie i bezpieczeństwo w życiu, zagwarantują też zdrowie i sukcesy w uprawianym zawodzie.
W księdze tej mamy opisy zaklęć magicznych mających moc ochronną przed klątwami, urokami i demonicznymi istotami. Historycy, etnologowie i religioznawcy zgodnie przyznają, że wiedza zawarta w Wedach jest cennym zabytkiem i zarazem źródłem możliwości naukowych dociekań. Profesjonaliści uważają, że jest też pewnego rodzaju kompendium zawierającym informacje na temat praktyk magicznych stosowanych w starożytnych Indiach.
W późniejszych czasach, pomiędzy X a VII wiekiem p.n.e., powstała tradycyjna medycyna wedyjska, czyli ajurweda. Uważa się, że jest ona medycyną żywą i ciągle aktualną. Ta powszechnie stosowana w Indiach koncepcja leczenia obejmuje swoim działaniem ludzi, sztukę pielęgnacji roślin i zwierząt oraz środowisko naturalne, w jakim żyje człowiek.
Medycy wedyjscy potrafili też odczytywać losy ludzkie, rozpoznawać temperament chorego oraz przygotowywać nie tylko lekarstwa, ale i magiczne mikstury. W Indiach również obecnie stosuje się ajurwedę nawet w specjalistycznych szpitalach. Stanowi ona do dziś oficjalny przedmiot na studiach medycznych.
W starożytnym Egipcie, podobnie jak w Indiach, nauka i religia były ściśle ze sobą powiązane. Wiarę i wiedzę przekazywano lekarzom-magom w „domach życia” będących czymś w rodzaju świątyń-uniwersytetów. O wielkich osiągnięciach nauki i wiedzy ukrywanych przez egipskich kapłanów i całkowicie niedostępnych dla profanów wspomina w 455 roku przed narodzeniem Chrystusa, po powrocie z Egiptu, młodziutki jeszcze Hipokrates.
Niektórzy twierdzą, że Hipokrates, ten wielki wtajemniczony uważany za twórcę nowoczesnej medycyny europejskiej, tak naprawdę mógł zostać obarczony przez kapłanów i lekarzy-magów zadaniem przeniesienia do cywilizacji zachodniej światła i mądrości, by nie zaginęły.
Trzeba też pamiętać, że starożytna medycyna Dalekiego Wschodu, oprócz rytuałów magicznych, wykorzystywała w terapii wiedzę o procesach organicznych.
Jerzy Strączyński. „Czwarty Wymiar” 4. 2021
Historia praktyk LECZNICZYCH cz. II
We wszystkich prehistorycznych kulturach panowała powszechna wiara w istnienie duchów przyrody (drzew, skał, gór, jezior, wody, ziemi, powietrza itp.). Wierzono też w istnienie duchów istot ludzkich oraz zwierząt i wręcz odczuwano, że siły przyrody i duchy natury mają rzeczywisty wpływ na życie, zdrowie i los człowieka.
Dlatego też powszechnie dbano i zabiegano o jak najlepsze i harmonijne związki z niewidzialnym światem duchów natury. Z czasem powstało wiele różnych obrzędów oraz tajemnych sposobów komunikacji z tym wielowymiarowym, niematerialnym światem. To wszystko sprawiło, że wyodrębniła się kasta kapłanów, szamanów, magów, uzdrowicieli… Ich praktyki były znane i powszechnie stosowane nie tylko na Wschodzie, ale również na innych kontynentach.
Szamani uzdrowiciele
W tradycji szamańskiej istniała wyjątkowa grupa ludzi obdarzonych specyficznymi umiejętnościami, których nazywano szamanami uzdrowicielami. I tak na przykład tybetańscy szamani do dzisiaj wierzą, że przyczyną wielu chorób jest nierównowaga energii, jaką tworzą ludzie pomiędzy sobą a światem zewnętrznym, wręcz całym istnieniem, szczególnie wtedy, kiedy drażnią duchy natury. Za duchy natury uważają też duchy pięciu żywiołów (przestrzeni, powietrza, ognia, wody i ziemi), czterech pór roku, a także duchy nieba, chmur, słońca i księżyca, gwiazd itp.
Szamani uważają, że po to, by skutecznie leczyć np. ludzi, ziemię i przestrzeń, należy nawiązać odpowiedni kontakt z tymi duchami.
Ponieważ zwykli ludzie nie mogą owych duchów zobaczyć ani tym bardziej nawiązać z nimi kontaktu, szamani czynią to w ich imieniu i poprzez odpowiedni rytuał starają się przywrócić równowagę i ustanowić z nimi ponownie harmonijny związek.
Duchy natury i negatywne energie
Na Dalekim Wschodzie, w Tybecie, w obu Amerykach oraz kulturze starosłowiańskiej panowało przekonanie, że we wszechświecie istnieją różne rodzaje i klasy niematerialnych istot. Nie mają one ciała fizycznego, niemniej niektóre z nich są bardzo potężne i groźne. Wierzono, że prowokowane przez nieodpowiednie działania ludzi niszczących świat przyrody, który jest ich środowiskiem naturalnym, potrafią wywołać wiele negatywnych zjawisk. Istoty te po prostu złoszczą się i w odwecie wysyłają do nas złe energie mogące być źródłem wielu problemów, a nawet chorób.
Tradycja szamańska
Tradycja szamańska w wielu kulturach starożytnych odgrywała istotną rolę. Można powiedzieć, że w szamanizmie w naturalny sposób łączą się medycyna, magia i mistycyzm, który na ogół niewiele miał wspólnego z religią. Szamanami nazywano również niektórych medyków posługujących się technikami transu i ekstazy.
Na rytualny kostium szamana składał się między innymi bęben z dzwoneczkami, grzechotka, a także obrazki bóstw. Były to narzędzia i przedmioty magiczne, które w równym stopniu, co ekstatyczny taniec, ułatwiały szamanowi podróż w krainę duchów. Owa podróż była niezbędna, ponieważ dzięki niej mógł się on dowiedzieć, jaka jest przyczyna choroby klienta, i jak można ją wyleczyć. Tego typu rytuały odbywają się i współcześnie.
Sama „terapia” stanowi pewien rodzaj magicznego egzorcyzmu. Na ludziach Zachodu sprawia on szokujące wrażenie, tym bardziej że często jest skuteczny.
W dawnych kulturach szaman nie tylko zajmował się magią czy leczeniem. Kierował także losem swojego plemienia, często wskazując właściwe miejsca zbiorów, kierunek polowań, korzystne związki i sojusze. Magia i praktyki szamańskie polegały między innymi na stosowaniu szczególnego rodzaju energii i siły umysłu. Ten bardzo skomplikowany system wiedzy, rytuałów i technik pracy związany był bezpośrednio z siłami przyrody, czyli energiami pięciu elementów (ziemia, woda, ogień i przestrzeń) oraz światem zmarłych i duchów przyrody.
Doktryna pięciu elementów
Na Wschodzie uważa się, że cały wszechświat, a więc również i człowiek, jest zbudowany z pięciu elementów (ziemia, woda, ogień, powietrze, przestrzeń). Pozostają one we wzajemnej zależności i podlegają zasadom współdziałania. Wedle tych koncepcji żywioły są elementami wszechświata, w którym żyjemy, i całego makrokosmosu. Generalnie omawia się ich rolę w kontekście naszej planety, Ziemi, oraz ich relacji z wszechświatem, jak również ciałem ludzkim.
Właściwości elementów
Aby zrozumieć, jak działają i jaki wpływ na człowieka i świat przyrody mają poszczególne elementy, trzeba przyjrzeć się im nieco bliżej.
W tradycji wschodniej uważa się, że każdy żywioł zawiera w sobie pozostałe żywioły. Wszystkie one oddziałują na siebie wzajemnie, tworząc pewne struktury i konfiguracje. Struktury takie mogą się wspierać, uzupełniać i współdziałać, ale także działać przeciwko sobie.
Tego typu zależności występują nie tylko we wszechświecie, przyrodzie, ale również w ciele człowieka, w jego systemie energetycznym, emocjach i uczuciach oraz umyśle. Zależności te wykorzystano w tradycyjnej medycynie dalekiego Wschodu, a także w medycynie energetycznej i bioterapii.
Trzeba pamiętać, że harmonia żywiołów nie jest czymś trwałym. Jest to układ dynamiczny, podlegający ciągłym zmianom w zależności od warunków i okoliczności im towarzyszących. Jednak zdecydowanie należy dążyć do ich harmonizowania i równowagi.
Żywioły a zdrowie człowieka
Zdrowie człowieka jest uwarunkowane zarówno właściwą cyrkulacją prany, jak i równowagą energetyczną ww. pięciu elementów w ciele. Zaburzenia występują wtedy, gdy jakiegoś elementu brakuje lub któregoś jest za dużo; kiedy zachwiane są proporcje. Na zrozumieniu funkcji pięciu żywiołów opiera się filozofia tybetańska, psychologia, astrologia i medycyna.
Żywioły te mają uzdrawiające właściwości, a ich unikalne energie-wibracje, zawierające wzór zdrowia, przywracają równowagę energetyczną nie tylko w całym ekosystemie, ale również – krążąc w kanałach energetycznych, czakrach i aurze – w zaburzonych miejscach ciała człowieka. Harmonizują nasze ciało jako całość na planie fizycznym, energetycznym, emocjonalno-mentalnym i duchowym.
Te wzorcowe wibracje harmonizują również energie w świecie przyrody i kosmosie, przywracając równowagę ekologiczną.
Według koncepcji filozoficzno-medycznych Wschodu jedność organizmu ludzkiego z przyrodą i kosmosem oraz postrzeganie świata w kategoriach energii jest czymś naturalnym i niebudzącym żadnych wątpliwości.
Relacje energetyczne pomiędzy elementami (żywiołami) a organami wewnętrznymi ciała ludzkiego w tradycji tybetańskiej
Element | Organ zależny | Kolor |
ziemia | śledziona | żółty |
woda | nerki | niebieski |
ogień | wątroba | czerwony |
powietrze | płuca | zielony |
przestrzeń | serce i umysł | biały |
Właśnie do tych archaicznych tradycji nawiązywała również medycyna antycznej Grecji. Mniej więcej od VII wieku p.n.e., począwszy od Talesa i Demokryta, filozofowie pod wpływem rozwoju przyrodoznawstwa zaczęli przezwyciężać naiwny empiryzm wcześniejszych epok i formułować pojęciowe podstawy medycyny w oparciu o empiryczne badania ludzkiego organizmu. Wpływy czynników nadnaturalnych odsunięto na dalszy plan, jednak nigdy nie został on całkowicie zlekceważony.
Jerzy Strączyński. „Czwarty Wymiar” 5. 2021
MEDYCYNA NATURALNA – nowy paradygmat
Medycyna naturalna oraz tzw. holistyczne podejście do życia i zdrowia człowieka towarzyszą nam od setek lat. Otwierają też nowe drogi do różnych metod terapii i innych działań komplementarnych uzupełniających nowoczesne metody medycyny alopatycznej.
Medycynę naturalną określa się też jako niekonwencjonalną, jednak wielu terapeutów uważa, że jest ona medycyną natury. Ona właśnie zajmuje się między innymi wykorzystaniem nie w pełni jeszcze poznanych i wyjaśnionych leczniczych właściwości przyrody w oddziaływaniu na fizyczny organizm i psychikę człowieka.
Fenomen bioenergoterapii i uzdrawiania
Unikatowe zdolności wykorzystywane w uzdrawianiu i bioenergoterapii wynikają między innymi z tego, że człowiek, oprócz znanych i opisanych w podręcznikach naukowej psychologii pięciu zmysłów podstawowych, ma również możliwość wyczuwania subtelnych wibracji i odbierania informacji o szerszym spektrum, tak jakby posiadał dodatkowy zmysł. W bioenergoterapii i medycynie energetycznej te umiejętności określa się jako właściwości psychobiodetekcyjne i psychobioemisyjne organizmu.
Odbiór informacji „pozazmysłowych”– diagnoza energetyczna
Zastanówmy się, co tak naprawdę wyczuwa lub odbiera bioenergoterapeuta za pomocą swych niefizycznych zmysłów? Najogólniej można powiedzieć – różnorodne wibracje lub, jak mówią radiesteci – promieniowanie.
Bioenergoterapeuci i uzdrowiciele pracujący głównie w systemie energetycznym człowieka, zwanym „biopolem”, przeważnie dłońmi lub opuszkami palców wyczuwają albo „widzą” wibracje dysharmoniczne, czyli obszary będące poza równowagą energetyczną. Doświadczony uzdrowiciel lub bioenergoterapeuta umie nie tylko odebrać owe wibracje, ale także różnicować je. Potrafi również określić, czy wibracje danego organu, zespołu tkanek lub obszaru ciała są prawidłowe, czy też nie. Zwykle wystarczająca jest podstawowa wiedza z zakresu anatomii i fizjologii, aby określić na przykład, jakie narządy, układy funkcjonalne lub obszary ciała nie działają prawidłowo. W tym rozumieniu za główną przyczynę wielu chorób lub dolegliwości, nawet tych emocjonalno-psychicznych, uznaje się zaburzenia w przepływie energii witalnej lub jej nadmierny ubytek.
Jednak w profesjonalnym podejściu proces dekodowania odebranych drogą nadzmysłową informacji jest procesem dość trudnym, typowo mentalnym. Aby mu sprostać, potrzebna jest odpowiednia wiedza, uporządkowana zwykle w jakieś modele, by proces myślenia przełożyć na właściwe pojęcia i słowa.
Bioterapia klasyczna – diagnoza i terapia
W bioterapii klasycznej uważa się, że w przypadku spadku poziomu energii witalnej (osłabienie energetyczne, ubytki, bloki, zastoje itp.) obniża się też poziom wibracji całego organizmu (komórek, tkanek, narządów). Co dzieje się wtedy?
Przeważnie człowiek czuje się osłabiony i staje się bardziej podatny na różne infekcje, choroby lub wyczerpanie psychiczne. Kiedy tak się dzieje, proces terapii energetycznej sprowadza się często do transferu energii witalnej z wyższych poziomów wibracji do potrzebującego miejsca lub całego organizmu. Jest to działanie stosunkowo proste, stosowane głównie w bioterapii klasycznej, i bardzo pomocne w pobudzeniu zdolności samoobronnych i naprawczych, w które wyposażony jest przecież każdy organizm. Kiedy z kolei poziom wibracji podnosi się, nasze siły witalne wzrastają, utrzymując ciało w dobrym zdrowiu i samopoczuciu.
Tak więc sama terapia energetyczna często bywa działaniem bardzo prostym i zarazem skutecznym. Czasami wystarczy kilka odpowiednich ruchów rąk, pociągnięć energetycznych wzdłuż ciała klienta bez jego dotykania, aby pobudzić system odpornościowy i uruchomić cały łańcuch pozytywnych zmian w organizmie i psychice chorego. Inna forma terapii energetycznej, to oddziaływanie poprzez nakładanie rąk lub przybliżenie ich w określone miejsce z odpowiednią koncentracją i intencją (bioterapia klasyczna).
Medycyna energetyczna i nowoczesna bioenergoterapia
W medycynie energetycznej i nowoczesnej bioenergoterapii potrzebne są wyższe kwalifikacje zawodowe polegające na precyzyjnym transferze energii o określonym charakterze, z zastosowaniem wizualizacji. Polega ona m.in. na tym, że bioenergoterapeuta lub uzdrowiciel wytwarza w swoim umyśle energetyczny obraz pożądanego stanu rzeczy (fantom) i transferuje go w określone miejsce w ciele fizycznym lub eterycznym klienta. W tym dość skomplikowanym procesie bioenergoterapeuci dodatkowo wykorzystują swoją energię psychiki oraz wizualizację mentalną. Tego typu działania są zazwyczaj stosowane w tzw. chirurgii fantomowej, falowej i kwantowej. W tych zaawansowanych technikach sama energia, jej siła, nie ma już decydującego znaczenia.
Traktuje się ją raczej jako falę nośną, przenoszącą określonego typu wyobrażenia mentalne, fantomy-obrazy, energie uzdrawiające, mające dodatkowo wykonać określoną pracę.
Profesjonalizacja zawodu
Profesjonalnie działający bioenergoterapeuta, „badając” człowieka, czyli wodząc dłonią po aurze i odbierając wibrację poszczególnych narządów, może stwierdzić, że w systemie energetycznym wszystko jest w porządku, nic nie zakłóca przepływu energii, jest on zharmonizowany jako całość.
Jeżeli jednak stwierdzi, że są odchylenia od prawidłowej, wzorcowej wibracji, może uznać, że wystąpiło znaczące osłabienie energetyki lub jej rozregulowanie, czyli niepokojące zaburzenie.
Ta prosta diagnoza energetyczna jest bardzo ważna. Dzięki niej można określić prawidłowy sposób terapii energetycznej. I tak niedobór uzupełnić, z nadmiaru oczyścić, udrożnić przepływ energii i na końcu zharmonizować ją. Celem tak prowadzonej terapii energetycznej jest przywrócenie wibracji wzorcowej (zdrowej) i homeostazy energetycznej jako całości.
Trafnie zauważono, że najpierw pojawiają się zaburzenia w energetycznym systemie człowieka, czyli tzw. biopolu, a dopiero później stają się uchwytne ich symptomy chorobowe. Jest to tak zwana przedkliniczna faza rozwoju choroby, z którą bioenergoterapeuci często doskonale sobie radzą, blokując jej rozwój.
Niektóre badania wskazują, że istnieje również możliwość oddziaływania na organizmy żywe samej informacji i komunikowania się poprzez tzw. kontakt bioinformacyjny.
Działanie na odległość
Jeszcze bardziej intrygujący, co potwierdza praktyka, jest fakt, że tego typu działania są równie skuteczne, kiedy oddziałujemy na klienta bezpośrednio, jak i wtedy, kiedy jest on oddalony od nas o setki, a nawet tysiące kilometrów. Dzieje się tak, ponieważ skoncentrowana energia podąża za myślą oraz uwagą i nie zna ograniczeń czasowych ani przestrzennych.
Tę zasadę wykorzystuje się w radiestezji, diagnozie i terapii energetycznej oraz, jak wspomniałem, w działaniach na odległość. Ja sam już od wielu lat z powodzeniem stosuję różne metody działania na odległość, a niektórych nauczam na prowadzonych przeze mnie kursach bioenergoterapii praktycznej.
Tak przeważnie określa swoje działanie i myślenie (by pomóc sobie lub innym ludziom) większość bioenergoterapeutów i uzdrowicieli pracujących z tzw. inteligentnymi energiami.
Nowe paradygmaty
Niestety, tego typu rozumowanie, jakie towarzyszy pracy bioenergoterapeutów i uzdrowicieli, ciężko jest zaakceptować wielu osobom z wykształceniem akademickim, lekarzom czy psychologom. I nie ma się co dziwić, że większość szanujących się ludzi nauki uzna te wyjaśnienia za brednie, gdyż nie mieszczą się one w ramach obowiązującego paradygmatu naukowego. Jednak widać już pozytywne zmiany, wzrasta zainteresowanie tradycyjnymi formami leczenia i zauważa się chęć powrotu do wielu dawnych metod leczniczych. To nowe i nowoczesne zarazem spojrzenie jest ważne, pozwala bowiem lepiej zrozumieć, czym są wszechświat i człowiek, zdrowie i choroba w układzie typu: człowiek – przyroda – społeczeństwo.
Na zakończenie chciałbym podkreślić, że wszystkie metody medyczne, jak i niemedyczne związane z podejściem holistycznym, nie zwalniają nas z obowiązku właściwego dbania o zdrowie i dbania na jego rzecz.
Jerzy Strączyński. „Czwarty Wymiar” 2. 2021
CZYM JEST ŻYCIE – BŁĄD REDUKCJONIZMU
Jeszcze do niedawna większość uzdrawiaczy, bioenergoterapeutów oraz ludzi zajmujących się metodami naturalnymi często uważana była za dziwaków, oszustów, a nawet czarowników. Na szczęście świat się zamienia i ludzka świadomość także.
Dziś jesteśmy świadkami zmian tradycyjnego sposobu myślenia w nauce i środowisku medycznym. Wielu lekarzy zaakceptowało alternatywne systemy uzdrawiania jako metody wspomagające medycynę naukową.
Tajemnicza energia i jej moc sprawcza
Niektórzy uważają, że jedną z najważniejszych zagadek wszech czasów była i jest tajemnicza energia uzdrawiająca, która dysponuje mocą sprawczą warunkującą samo życie, a może i jego istotę. Jest ona też twórczą siłą odpowiedzialną za niezwykły porządek istniejący we wszechświecie, w każdej żywej istocie, a nawet w każdej cząstce materii.
Od wielu stuleci próbowano wyjaśnić ten niezwykły fenomen, zrozumieć, czym jest życie. Jednak nawet dzisiaj, w oparciu o współczesną naukę brak jest na to pytanie satysfakcjonującej odpowiedzi. Mimo wielu prób zrozumienie istoty życia wciąż nam umyka. W starożytności próbowano wyjaśnić to zagadnienie oraz mechanizmy rządzące wszechświatem w odniesieniu do jego duchowej natury jako podstawowej siły sprawczej.
Z kolei w XVII wieku za sprawą rewolucji światopoglądowej przyjęto koncepcje mechanistyczną traktowaną jako pewnik, że wszechświat oraz cała przyroda działają zgodnie z niezmiennymi prawami. Zgodnie z tymi założeniami człowiek znający te prawa wszystko może przewidzieć. W ten prosty sposób wyeliminowano Stwórcę jako siłę sprawczą. Ten nowy kierunek zyskał nazwę materializmu. Uważano, że każdy obiekt jest swoistego rodzaju mechanizmem, który można rozłożyć na części składowe i przeanalizować zasady jego działania.
Dziewiętnastowieczny materializm, najbardziej konsekwentna i niereformowalna forma myślenia przyrodoznawczego, sprawił, że w centrum zainteresowania świata medycznego znalazło się ciało ludzkie, jego organy i funkcje. Psyche i soma zostały na trwałe rozdzielone (dopiero od niedawna spostrzeżono, że wiele chorób i dolegliwości ma podłoże psychosomatyczne). Zgodnie z tą ideą, obowiązującą we współczesnej nauce do dzisiaj, wypracowano w nauce tzw. biochemiczny model życia, który życie związał wyłącznie z procesami zachodzącymi w ciele biologicznym człowieka. Ograniczono się wyłącznie do badań zjawisk, które mogą być mierzone, ważone i kwantyfikowane, a samego człowieka sprowadzono do złożonej fizyko-chemicznej maszyny oddzielonej od własnej świadomości.
Nowe spojrzenie – błąd redukcjonizmu
Już od pewnego czasu, szczególnie na Zachodzie, zarysowuje się pewien teoretyczny spór, również w świecie nauki, pomiędzy tradycyjną wizją świata opartą na paradygmacie mechanistycznym (kartezjańsko-newtonowskim) a nowym paradygmatem zwanym holistycznym lub systemowym. Warto zauważyć, że wielu ludzi nauki opowiada się za tym drugim. Wielu naukowców uważa, że popełniono w ten sposób poważny błąd, tak zwany błąd redukcjonizmu, myląc jeden z przejawów życia z jego istotą. Twierdzą też, że tak zwany naukowy obraz świata i opis rzeczywistości z nim związanej jest niekompletny i wymaga rozszerzenia, które obejmowałoby badania związane z tak zwaną materią żywą. Co więcej, podejrzewają również, że to właśnie samo życie we wszystkich swoich przejawach i relacjach kształtuje świat oraz materię, a nie odwrotnie. Zastanawiające, dlaczego tak długo nauka i medycyna są uzależnione od XVII-wiecznego, materialistycznego światopoglądu.
Warto też zauważyć, że nie tylko w systemach filozoficzno-medycznych Wschodu, ale i w nauce zachodniej poszukiwano istoty życia w sferze niematerialnej i tzw. zjawiskach energetycznych.
Pola życia i pola świadomości
Idąc tym tropem, warto przypomnieć, że już w latach 40. XX wieku dwaj wybitni uczeni z Uniwersytetu w Yale: Harold Saxton Burr i Filmer Stuart Cuckow Northrop opublikowali nowatorską jak na te czasy koncepcję, zwaną elektrodynamiczną teorią życia.
Przedstawili poważne dowody na to, że wszelkie żywe formy istnienia są organizowane i podtrzymywane przez subtelne i niewidoczne pola elektrodynamiczne o charakterze elektromagnetycznym.
Ponieważ pola te są wykorzystywane przez naturę dla budowy, rozwoju, regeneracji i podtrzymywania przy życiu, czyli organizacji życia na wielu poziomach, nazwali je polami życia.
Niektórzy twierdzą, że być może w ten sposób został odkryty nowy, wyższy porządek organizacji życia, zwany „energetycznym”, który steruje wszystkimi jego procesami.
Obaj uczeni uważali również, że owo pole życia spełnia również inną bardzo ważną funkcję, jest pomostem między psychiką i ciałem. Co więcej, pola te łączą również wszystkie żywe organizmy z siłami i energiami kosmosu. Potwierdza to chociażby podatność żywych istot na różne rytmy kosmiczne i inne energie, np. typu elektromagnetycznego.
Można przyjąć założenie, że według tych koncepcji człowiek jest inteligentnym systemem otwartym, który wymienia energię i informację z otoczeniem oraz z wyższymi polami energetycznymi, zwanymi też często polami świadomości. Ten nowy sposób myślenia rozpatruje świat i człowieka jako złożony system energetyczno-informatyczny, a najbardziej odpowiednim językiem tak rozumianej rzeczywistości wydaje się język fizyki, a nie biochemii.
Energetyczna koncepcja życia
Te nowatorskie koncepcje są od dawna znane i wykorzystywane na przykład w medycynie energetycznej, bioenergoterapii, radiestezji i uzdrawianiu. Określa się je jako energetyczną koncepcję życia, która w oparciu o pewne założenia dalekowschodnich systemów filozoficzno-medycznych oraz praw rządzących wszechświatem i mających wpływ na życie i zdrowie człowieka wypracowała pewien model postępowania w relacji klient – terapeuta. Relacje te mają charakter czysto energetyczny, który uwzględnia istnienie i postrzeganie człowieka w kategoriach energii, czego oczywiście nie uznaje medycyna akademicka.
Nowatorskie zmiany w nauce
Dwudziesty wiek w nauce, a szczególnie w fizyce, przyniósł ogromne nowatorskie zmiany. Teoria względności Alberta Einsteina i fizyka atomowa, której wszystkie prawa wyrażane są w kategoriach prawdopodobieństwa, zakwestionowały główne koncepcje kartezjańsko-newtonowskiego, mechanistycznego obrazu świata.
Teoria kwantów z kolei ujawnia podstawową jedność wszechświata. Ukazuje niezbicie, że nie można świata rozłożyć na pojedyncze niezależne części. Świat ten jawi się nam raczej jako sieć relacji i współzależności pomiędzy różnymi częściami całości, a najbardziej interesujące jest to, że relacje te zawsze w sposób zasadniczy obejmują obserwatora. Oznacza to, że tak zwany klasyczny ideał obiektywnego opisu przyrody i świata przestał być wyznacznikiem naukowej poprawności.
Odkrycia fizyki współczesnej
Odkrycia fizyki współczesnej, jak pisze fizyk i filozof Fritjof Capra w książce „Tao fizyki”: „wymusiły głębokie zmiany takich pojęć, jak przestrzeń, czas, materia, przedmiot, przyczyna i skutek, a ponieważ te pojęcia są tak zasadnicze dla sposobu, w jaki postrzegamy świat, nic w tym dziwnego, że fizycy, którzy byli zmuszeni do ich zmiany, byli zaszokowani. Z tych zmian wyłonił się nowy, radykalnie odmienny obraz świata, który dzięki dalszym badaniom naukowym jest w stałym procesie formułowania”. Wielu współczesnych uczonych i myślicieli, jak np. wspomniany Capra i fizycy David Bohm i Alain Aspect, biolog Rupert Sheldrake, współtwórca psychologii transpersonalnej Stanislav Grof, neurofizjolog Karl Pribram doszło do przekonania, że obecny paradygmat wyczerpał swoje możliwości poznawcze. Nie można też pominąć koncepcji nie tak dawno zmarłego ks. prof. Włodzimierza Sedlaka, twórcy bioelektroniki i koncepcji, że życie jest światłem. Stworzył on też pojęcie tzw. szwu życia. Zgodnie z tym założeniem życie ma dwie strony:
– jawną – w postaci procesów biochemicznych,
– ukrytą – w postaci pól elektromagnetycznych sterujących owymi procesami biochemicznymi.
Te nowatorskie teorie już od wielu lat stanowią podstawę myślenia i działania wielu bioenergoterapeutów i uzdrowicieli.
Sztuka leczenia
Jednak pomimo niezaprzeczalnych osiągnięć współczesnej medycyny procesy terapeutyczne dla osoby chorej stają się coraz bardziej niejasne, a często zupełnie niezrozumiałe, co w konsekwencji budzi nieufność. Wydaje się, że sztuka leczenia balansuje między postępem a sprawdzonymi elementami wiedzy czy też innowacją a tradycją. Tym można między innymi wytłumaczyć fakt, że wielu ludzi akceptuje działalność uzdrowicieli praktykujących medycynę naturalną. Z kolei lekarzom, którzy mają świadomość komplementarnego charakteru różnych działań terapeutycznych, udaje się na ogół godzić podejście holistyczne z nowoczesnymi metodami medycyny naukowej.
Jerzy Strączyński. „Czwarty Wymiar” 3. 2021
Bioterapia wczoraj i dziś (cz. II)
Medycyna energetyczna, bioenergoterapia czy tzw. uzdrawianie funkcjonują na polskim rynku usług już od dłuższego czasu. Wielu ludzi zastanawia się, czym one są i jakie jest ich miejsce np. we współczesnej medycynie. br>
Nie ulega wątpliwości, że weszły już one do obiegu społecznego jako jedne z metod terapii i choć kontrowersyjne i przez naukę ignorowane, są jednak nad wyraz skuteczne.
Drugą ważną zaletą jest ich innowacyjność wynikająca z faktu, że prezentują one zupełnie inny model człowieka i inną filozofię życia i świata niż ta, do której jesteśmy przyzwyczajeni.
Energetyczna koncepcja życia
To, co najbardziej różni pogląd środowiska bioenergoterapeutów i uzdrowicieli od tzw. naukowego światopoglądu, to nie biochemiczna, lecz energetyczna koncepcja życia, ze wszelkimi jej konsekwencjami. Niestety, ten odmienny sposób myślenia oraz trochę inne podejście do zdrowia i choroby często spotykają się z nieufnością ze strony medycyny akademickiej. A warto pamiętać, że koncepcja poszukiwania istoty życia nie w zjawiskach materialnych, a bardziej energetycznych, również w nauce zachodniej ma swoją tradycję i liczne grono zwolenników.
Bywa, że nowość, odmienność początkowo spotyka się z odrzuceniem, a nawet potępieniem części środowiska naukowego i Kościoła. Ludzie profesjonalnie zajmujący się medycyną naturalną, bioenergoterapią i radiestezją mają świadomość, że sposób wykonywania usług w tym zakresie może być dla niektórych niezrozumiały i budzić obawy lub opór pewnej grupy środowisk medycznych i naukowych. Ale tak naprawdę brak jest realnych podstaw do konfliktu. Mamy tu raczej do czynienia z brakiem informacji i zrozumienia istoty sprawy, wynikających jak zwykle z niewiedzy.
Zdolności paranormalne
To, co wyróżnia bioenergoterapeutów spośród przedstawicieli innych zawodów, to posiadanie bardzo specyficznych predyspozycji, czyli tak zwanych zdolności paranormalnych oraz umiejętności kontrolowanego operowania energiami witalnymi. Spróbujmy więc przyjrzeć się bliżej owym na ogół dobrze już znanym zdolnościom.
Uważa się, że te zdolności są dwojakiego rodzaju. Są to:
•paranormalny odbiór informacji o zaburzeniach energii człowieka, będący podstawą wielopoziomowej diagnozy energetycznej, czyli dostęp do informacji niedostępnych „normalnymi” kanałami informacyjnymi i metodami uznanymi przez naukę i medycynę.
•umiejętność odpowiedzialnego i właściwego posługiwania się subtelnymi energiami życiowymi, czyli terapia energetyczna..
W tym miejscu chciałbym wszystkim zajmującym się bioenergoterapią profesjonalnie przypomnieć, że wszelkie nasze celowe działania muszą być poprzedzone trafną diagnozą, a efekt zabiegu czy terapii energetycznej powinien być kontrolowany i sprawdzany poprzez tzw. diagnozy częściowe, kontrolno-korygujące/strong>, do czego znowu potrzebne są pewne umiejętności diagnostyczne.
Środowisko uzdrowicieli i bioenergoterapeutów od dawna uważa, że ich usługi mają charakter niemedyczny i niewkraczający w kompetencje zastrzeżone dla lekarzy. Dotyczą one działań w tzw. sferze niematerialnej człowieka i zmierzają głównie do przywrócenia równowagi energetycznej organizmu.
Poprzez tego typu działania bioenergoterapeuta pośrednio wpływa na regulację fizjologii i pobudza do działania naturalne obronne siły organizmu, czyli układ odpornościowy. Zabieg bioterapeutyczny wspomaga prawidłowe funkcjonowanie wszystkich organów i układów fizjologicznych, a także korzystnie wpływa na umysł i psychikę człowieka.
W Polsce już od dłuższego czasu bioenergoterapia i radiestezja stały się bardzo popularne. Obie te dziedziny doczekały się nie tylko społecznego uznania, ale wyodrębniono je jako zawody rzemieślnicze.
Wielu ludzi w Polsce profesjonalnie zajmuje się medycyną naturalną, energetyczną, zwaną też wibracyjną, bioenergoterapią i uzdrawianiem. Przyjmują oni za podstawę wyjaśniającą swoje działanie praktyczne energetyczną koncepcję życia i człowieka. Jest to pewien model myślenia charakterystyczny zarówno dla starej medycyny, jak i medycyny energetycznej i bioenergoterapii. Koncepcja ta co prawda nie spełnia wymogów obowiązującej ogólnej metodologii nauk, ale jest nader logiczna i spójna wewnętrznie. Opiera się jednak na innym niż naukowy obrazie świata – ppostrzega świat w kategoriach energii.
Matryca energetyczna
Człowiek, jak już wielokrotnie pisałem, według pewnych założeń medycyny naturalnej, energetycznej i bioenergoterapii (energetyczny model życia i człowieka) jest nie tylko strong>indywidualnym polem życia, ale posiada również wszystkie (dostępne mu) składniki całego Pola Życia.
W myśl tych założeń uważa się, że ciało fizyczne, zbudowane z gęstej materii, otoczone jest subtelną, niewidoczną dla oka warstwą energii, którą nazwano ciałem eterycznym lub matrycą energetyczną. To pierwsza warstwa tzw. biopola przenikająca cały organizm człowieka. Ciało eteryczne dokładnie odwzorowuje jego kształt oraz wszystkie wewnętrzne organy, tkanki, a nawet pojedyncze komórki ludzkiego ciała. Tworzy także wewnętrznie spójny system energetyczny w postaci pól i podpól energetyczno-informacyjnych. Pozostałe warstwy biopola to tzw. ciała subtelne, czyli ciało emocjonalne, zwane też astralnym, mentalne i przyczynowe.
Zaburzenia pola energii człowieka – choroba
Uważa się, że pośród ciał subtelnych matryca energetyczna jest najważniejsza. To właśnie ona ożywia ciało i w myśl założeń medycyny naturalnej, energetycznej i bioenergoterapii steruje wszystkimi procesami biochemicznymi.
Stąd prosty wniosek: zanim choro-ba zamanifestuje się w ciele fizycznym, najpierw muszą powstać zaburzenia w polu energetycznym człowieka (tzw. przedkliniczna faza rozwoju choroby). Usunięcie tych zaburzeń na ogół oznacza wyzdrowienie organizmu. Można więc postawić tezę, że przyczyny wielu chorób tkwią między innymi w zmienionym (zaburzonym) ciele eterycznym.
Na ogół uważa się, że działanie na planie fizycznym i energetycznym (eterycznym) jest znacznie łatwiejsze niż porządkowanie energii na wyższych poziomach wibracji, czyli tzw. ciele emocjonalnym, mentalnym czy przyczynowym.
Praca na tych wyższych poziomach energetycznych wymaga odpowiednich, specyficznych umiejętności, wiedzy i doświadczenia. Często określane są one jako wyższe umiejętności paranormalne, takie jak jasnoczucie złożone, widzenie energetyczne, jasnowidzenie proste czy jasnowidzenie.
Co więcej, profesjonalnie działający bioenergoterapeuci i uzdrowiciele mają też świadomość, że zaburzenie energii nie jest jednoprzyczynowe, lecz na ogół wieloprzyczynowe. Jakie są przyczyny owych zaburzeń – zastanawia się wielu ludzi? Uważa się, że najczęstsze powody zaburzeń energetycznego systemu człowieka to:
• bloki energetyczne zakłócające swobodny przepływ energii w kanałach energetycznych spowodowane między innymi urazami, toksynami, stanami zapalnymi, napięciami emocjonalnymi, psychicznymi i stresem;
• negatywne wpływy energii zewnętrznych (promieniowanie cieków wodnych, smog elektromagnetyczny, linie wysokiego napięcia i inne rodzaje promieniowania);
• odwrócenie przepływu energii w meridianach;
• zablokowanie funkcji potrójnego ogrzewacza (przepełnienie);
• odwrócenie polaryzacji czakr;
• nadmiar lub niedobór energii;
• obniżenie poziomu wibracji energii życiowej;
• brak harmonizacji całego systemu energetycznego lub poszczególnych jego poziomów;
• działanie bytów astralnych;
• utrata połączenia z energiami życiowymi związanymi z naturą, np. z siłami życiowymi pięciu elementów.
Z tego zestawienia widać wyraźnie, że zarówno diagnoza, jak i terapia energetyczna w wykonaniu profesjonalnym jest działaniem złożonym i dość trudnym. Jednak wprawny bioenergoterapeuta lub uzdrowiciel, zgodnie ze swoją wiedzą i uprzednio poczynioną diagnozą energetyczną, może przekazywanej energii nadać również określony charakter oczyszczający, regenerujący, wzmacniający lub przywracający prawidłowe funkcje zaburzonym strukturom energetycznym oraz fizycznym organom lub częściom ciała. Takie właśnie podejście odróżnia profesjonalną bioenergoterapię od amatorskiej.
Jerzy Strączyński. „Czwarty Wymiar” 1. 2021
Na Wschodzie, szczególnie w Indiach, idea reinkarnacji nierozerwalnie łączy się z pojęciem karmy. Hindusi nie mają wątpliwości, że każdy człowiek podlega nieustannemu cyklowi narodzin i śmierci, aż do wyczerpania przyczyn karmicznych, które ten proces podtrzymują.
To oczywiste, że wraz z ideą reinkarnacji łączy się nierozdzielnie prawo karmy, czyli prawo przyczyny i skutku. Zakłada ono, że każde nasze działanie początkuje dalszy ciąg przyczyn i skutków prowadzących do nowych rezultatów, które powstają wyłącznie za sprawą obecności pewnych przyczyn i odpowiednich warunków (okoliczności).
Konieczność karmiczna
W tradycji buddyjskiej mówi się też o tzw. „konieczności karmicznej” lub o tzw. zmuszającej pranie (energii) karmicznej. Wedle tej koncepcji to głównie ona, nie tylko w znaczący sposób warunkuje nasze życie, ale dodatkowo kształtuje naszą świadomość, umysł oraz nawykowy sposób działania i myślenia.
Na ogół uważa się, że głównym miejscem jej przebywania i krążenia są dwa boczne kanały energetyczne. Kiedy więc nasza świadomość, umysł oraz emocje są pod wpływem energii krążącej w dwóch bocznych kanałach, wtedy nasze działania i świadomość znajdują się pod przemożnym wpływem energii karmicznej. Działania takie są podyktowane bardziej tzw. koniecznością karmiczną, niż własnym, świadomym wyborem.
Warto też pamiętać, że rezultatów naszego działania można doświadczyć nie tylko w obecnym życiu, ale i następnym lub kolejnych żywotach. Dlaczego tak się dzieje?.
Buddyści uważają, że efektem każdego działania jest nie tylko natychmiastowy skutek, ale tworzy się również określony potencjał odciśnięty w tak zwanym „kontinuum świadomości”, którego późniejszy, zarówno pozytywny, jak i negatywny, a czasami wręcz bolesny rezultat bezwarunkowo dokonuje się. I tak bez końca, uwikłana ludzka istota przebywa w cyklu uwarunkowanej karmicznie egzystencji.
Karma – to nie przeznaczenie
Jednak nawet tak pojmowane prawo przyczyny i skutku, czyli karma, nie oznacza, że nasze życie, życie każdego człowieka, zostało z góry ustalone. Tak nie jest. Karma uświadamia nam, że większość sytuacji i okoliczności naszego obecnego życia mogą być rezultatem naszych wcześniejszych działań, na które wpływ mogła mieć również np. karma rodzinna, grupowa, światowa.
Należy pamiętać, że człowiek ma też wolną wolę i rozum. Działając rozumnie i z rozwagą, może również pracować z własną karmą, oczyszczać ją.
Na Wschodzie jest wiele praktyk, które uczą, jak to robić, jak żyć i postępować, by siła karmy nie determinowała już tak bezwzględnie każdego momentu naszego życia. Ważną rzeczą jest to, że prawo przyczyny i skutku, czyli karma, uświadamia nam, że wszystkie sytuacje i okoliczności naszego obecnego życia mogą być rezultatem naszych wcześniejszych działań.
Tak więc zasada karmiczna bezwzględnie przypomina, że trzeba być uważnym i roztropnym, ponieważ każda myśl, słowo lub czyn i ich konsekwencje powrócą do nas w formie naszego własnego doświadczenia.
Negatywne emocje a siły karmiczne
W buddyzmie tybetańskim panuje pogląd, że wszystkie nasze doświadczenia życiowe np. myśli, uczucia, nastroje, emocje, wyobrażenia mentalne, nawyki oraz sposób ich przeżywania, kształtowane są również przez zgromadzone w umyśle ślady karmiczne i podstawę energetyczną, która je kształtuje.
Być może to, w jaki sposób przeżywamy nasze życie jak i relacje z rodziną czy otoczeniem, zależne są również od siły śladów karmicznych i reakcji emocjonalnych jakie one wywołały. Tak więc to ukryte działanie karmy zbyt często kształtuje i koloryzuje naszą świadomość jak i określone reakcje emocjonalne.
Podczas takiego wzajemnego oddziaływania, które zachodzi pomiędzy umysłem, energią a określoną treścią doświadczenia, prana karmiczna kształtuje naszą świadomość, a umysł buduje pewien ciąg wyobrażeń i związanych z nimi działań zgodnie z karmicznymi uwarunkowaniami.
Kiedy uważniej przyjrzymy się naszemu codziennemu życiu, zauważymy, że być może zbyt często doświadczamy niepokoju, lęku i stresujących sytuacji, które z kolei wpływają negatywnie na nasz system nerwowy i psychiczny. Takie sytuacje wywołują niepotrzebne i szkodliwe napięcia emocjonalne, które z kolei zakłócają pracę umysłu ,a nawet prawidłowe funkcjonowanie fizycznego ciała.
Na ogół nie zdajemy sobie sprawy z tego, że sposób w jaki doświadczamy wewnętrznych emocji, jest zazwyczaj rezultatem sposobu krążenia energii (prany). Tak więc to między innymi od niej zależy, czy umysł będzie spokojny, subtelny i zrównoważony, czy też przeciwnie, niespokojny, chaotyczny i zaciemniony.
Jeżeli więc doświadczamy negatywnych emocji i odczuwamy dyskomfort psychiczny, prawdopodobnie jest to efekt działania bardzo silnych mentalnych lub karmicznych wzorców myślenia. Określa się je jako tzw. energetyczne programy, które determinują nasze zachowanie i postępowanie.
Dlaczego tak się dzieje?.
Ponieważ mamy naturalną tendencje do wracania umysłem do swoich życiowych historii i problemów z nimi związanych.
Ta mimowolna tendencja pobudza i uruchamia nasze negatywne wzorce myślenia oraz energię im towarzyszącą.
Na Wschodzie uważa się, że negatywne emocje mogą być doświadczane w dwojaki sposób:
– jako zakłócenia energii
– jako obrazy (wyobrażenia) mentalne np. w wizerunkach bliskich nam osób albo miejsc gdzie przeżyliśmy traumatyczne doświadczenie.
W takich szczególnych obrazach (wyobrażeniach) mentalnych mogą przejawiać się (o czym często nie zdajemy sobie sprawy) także siły karmiczne. Może też zdarzyć się, że nasza energia utrzymuje takie ”obrazy” również w ciele fizycznym.
fizycznym. Już od dawna zaobserwowałem, że niektóre osoby spontanicznie doświadczają pojawienia się owych obrazów i emocji z nimi związanych np. podczas terapii energetycznej lub masażu. Dzieje się tak dlatego, ponieważ w trakcie terapii energetycznej (bioenergoterapii) kanały energetyczne, którymi przepływa energia zaczynają się otwierać, dzięki czemu część obrazów mentalnych oraz zakłóceń energetycznych zostaje uwolniona wraz z praną.
Podobnie dzieje się w trakcie niektórych, bardziej rozbudowanych ćwiczeń jogicznych i oddechowych (praktyka tsa lung, dziewięć oddechów oczyszczających itp.) lub praktyk medytacyjnych ukierunkowanych na pracę z ciałem, umysłem i energią. Regularne ich stosowanie przynosi efekty głębsze i długotrwałe.
A jak na to zagadnienie patrzy współczesna nauka?
Emocje a współczesna nauka
Otóż naukowcy odkryli istnienie tzw. molekuł emocjonalnych. Udowodniono również istnienie na powierzchni każdej komórki ciała, molekularnych receptorów reagujących na takie substancje informacyjne jak hormony, peptydy czy neurotransmitery.
Wysunięto więc wniosek, że to głównie molekuły emocjonalne przyczyniają się do zmian naszych nastrojów, emocji a nawet myśli. Dzięki owym badaniom stwierdzono również, że kiedy nie działa żaden czynnik stresujący lub inny pobudzający emocje, a jedynie przypominamy sobie przeszłe przykre lub traumatyczne przeżycia, aktywizowana jest automatycznie część układu limbicznego w mózgu, wywołując często silne pobudzenie emocjonalne.
A co gorsze, wiele takich negatywnych emocji przeżywa każdy z nas, ale tylko na poziomie fizjologicznym, nie będąc ich w żaden sposób świadomym.
Wobec takich emocjonalnych reakcji jesteśmy na ogół bezradni gdyż nie osiągają one poziomu świadomości.
W medycynie energetycznej jak i nowoczesnej bioenergoterapii już od pewnego czasu wprowadza się, przeważnie nieznane w naszym kręgu kulturowym nowatorskie technik i metody do praktyki terapeutycznej. Pokazują one jak koncentrując się i działając w określony sposób na system energetyczny człowieka, można nie tylko „leczyć” choroby, ale też zmieniać negatywne wzorce emocjonalne, sposoby myślenia, zachowania czy działania, które ograniczają rozwój człowieka – na pozytywne.
Jerzy Strączyński. „Czwarty Wymiar” 1. 2020
W mojej trzydziestoletniej praktyce terapeutycznej zauważyłem ciekawą prawidłowość. Otóż ludzie mają naturalną tendencję wracania umysłem do swoich życiowych historii oraz problemów z nimi związanych. W istocie jest to tendencja niezdrowa, tak dla ciała jak i umysłu, ponieważ uruchamia między innymi nasze negatywne wzorce myślenia. Warto zaobserwować jak wiele naszych myśli, z którymi niepotrzebnie się identyfikujemy, są jak chwasty, które zakłócają spokój, naturalną czystość i przejrzystość umysłu.
Kiedy z kolei łączymy się ze swoimi emocjami, wtedy może niepotrzebnie pojawić się np. gniewne zachowanie, kłótliwość, poczucie nieszczęścia, płacz a nawet rozpacz. Na ogół myślimy wtedy błędnie, że powodem tych negatywnych emocji są zewnętrzne okoliczności lub inni ludzie. Sytuacja uwiodła nas do tego stopnia, że nie zdajemy sobie sprawy, że sytuacja ta ma głównie związek z naszym umysłem lub ciałem.
Stąd prosty wniosek, nadmierne myślenie jest niezdrowe, wyczerpuje energię i siłę życiową. Jeżeli więc zaprzestaniemy nadmiernie obciążać umysł myśleniem, wtedy życie będzie spokojniejsze i miało na pewno lepszą jakość.
Żyjemy w swoich głowach
Zastanawiające jest to, że na ogół żyjemy w swoim zamkniętym świecie. Co nie znaczy, że nie jesteśmy świadomi swoich myśli i wyobrażeń mentalnych. Jednak zbyt często snujemy opowieści dotyczące własnego życia i reagujemy na nie uczuciami, emocjami i różnymi doznaniami, przyjemnymi lub też nie. Może też być inaczej, doświadczamy najpierw pewnych emocji i uczuć, a dopiero później, na ich podstawie rozmyślamy, snujemy opowieści, zastanawiając się jak je wyjaśnić lub w jaki sposób wyrazić swój niepokój lub lęk. Można powiedzieć, że przeważnie identyfikujemy się z tymi myślami, opowieściami o swoich problemach, kłopotach, niepowodzeniach i lękach.
A co gorsze, z czasem stajemy się nimi i tkwimy w nich przez całe życie. W ten sposób, tworzymy dodatkowo, bardzo niebezpieczne karmiczne wzorce swojego istnienia, zapisane potrójnie, czyli w ciele, energii i umyśle. To bardzo zły i niebezpieczny zwyczaj, którego powinniśmy pozbyć się jak najszybciej.
Pomoże nam w tym przytomność umysłu, czyli bycie świadomym tego co się wokół nas dzieje, i kim tak naprawdę jesteśmy. Chodzi o to, by nie utożsamiać się tylko ze swoimi myślami, emocjami problemami, kłopotami, które przeważnie związane są z naszym ego, a nie naszą prawdziwą naturą.
Nauczyć się myśleć pozytywnie
Proces naprawy własnego organizmu często wymaga silnych i zdecydowanych postaw. W pierwszej kolejności powinniśmy odprężyć ciało, emocje doprowadzić do równowagi oraz nauczyć się myśleć pozytywnie. Dopiero wtedy będziemy mięli możliwość pozbycia się psychicznych i fizycznych ograniczeń, a podstawą tego procesu jest odprężenie i równowaga przepływającej swobodnie przez ciało i umysł energii. Kiedy mówimy o ciele, na ogół mamy na myśli organizm złożony z komórek, tkanek, organów czy układów anatomiczno-fizjologicznych. Nawet podświadomie uświadamiamy sobie jednak istnienie pewnych sił, które utrzymują go w całości.
No subtelnym poziomie siły te, zwane też siłą lub energią życiową. Kiedy jesteśmy np. zrelaksowani, pozytywna energia rośnie w nas, a jej pozytywne właściwości rozprzestrzeniają się na zewnątrz.
Trzy podstawowe poziomy istnienia
Na Wschodzie uważa się, że energie te związane są z trzema zasadniczymi elementami każdej jednostki, są to:
Ciało – fizyczna jednostka –, przez które przepływa energia
Oddech – jest on czymś więcej niż powszechne jego rozumienie, ma między innymi zdolność poruszania się, jest też płynącą energią
Umysł – energia subtelnego ciała, czyli tzw. ciało mentalne
Trzeba jednak pamiętać, że te trzy elementy są nierozdzielne. Żaden nie istnieje bez dwóch pozostałych, jednak każdy z osobna ma swoiste cechy i właściwości. One to tworzą podstawową strukturę fizycznego ciała i naszego bytu, a w tym tajemniczym zespoleniu to – co nazywamy życiem.
Ich przyrównanie do ciała, oddechu i umysły jest tylko symboliczne; naprawdę jednak są czymś znacznie więcej, co na ogół te pojęcia oznaczają. Co prawda subtelną energię życiową płynącą przez nasze fizyczne ciało i otaczające je niefizyczne ciała subtelne nie można zobaczyć, jednak, mimo tego, zawsze są obecne i tworzą specyficzną atmosferę wokół nas.
Z kolei oddech, który ma również subtelne i niesubtelne właściwości energetyczne, jest mostem łączącym ciało i umysł. Na subtelnym poziomie związany jest z przepływem pewnych energii, a jego właściwości zmieniają się zależnie od naszych emocji.
Ważne jest to, że te trzy energie związane z ciałem, oddechem i umysłem są sprzężone z trzema głównymi energetycznymi ośrodkami (czakrami):
ciało z czakrą poniżej pępka
oddech z czakrą gardła
umysł z ośrodkiem głowy (czakry trzeciego oka i korony).
To właśnie umysł, przeważnie z powodu wewnętrznych dialogów, niepotrzebnych emocji i gonitwą myśli jest najbardziej zmęczony i spięty.
Każdy z tych wyżej wymienionych ośrodków, jak i pozostałe czakry główne spełniają różne funkcje i działają na wielu poziomach. Mogą emitować pozytywną energię, są także zdolne wywołać coś przeciwnego np. zmęczenie, frustrację, otępienie czy inne negatywne stany umysłu lub zakłócić przepływ witalnej energii a nawet fizyczną chorobę.
Wiedza z tego zakresu jest podstawą wszelkich porządkujących działań w zakresie medycyny energetycznej jaki i nowoczesnej bioenergoterapii. Zagadnienia te już od dawna są omawiane na prowadzonych przeze mnie kursach bioenergoterapii.
Żyć w zdrowiu i harmonii
Warto uświadomić też sobie, ze pomiędzy ciałem a umysłem zachodzi ciągła interakcja. W zasadzie wszystko co do niego dociera pochodzi od zmysłów. I chociaż wiele odczuć od nich pochodzi i doświadczane są fizycznie, interpretowane są jednak na poziomie psychicznym czy umysłowym. Aby żyć w zdrowiu, należy zawsze dążyć do równowagi i harmonii ciała, oddechu i umysłu i traktować je jako zintegrowany system. Kiedy brak jest tej harmonii a umysł dręczy potok niekontrolowanych myśli i mentalnych obrazów, nie mamy szansy na odpoczynek i regenerację organizmu. Tracimy bezpowrotnie energię, wzrasta psychiczny zamęt. Często trudno to zauważyć, bo wielkość jej ubytku zależy od siły bodźca. Jednak gdy strata energii jest zbyt wielka, tracimy psychiczną równowagę, co może mieć również niekorzystny wpływ na zdrowie fizyczne.
By temu zapobiec warto nauczyć się odprężać i relaksować oraz myśleć pozytywnie. W takim stanie energia będzie nie tylko swobodnie przepływać, ale będzie też miała możliwość naturalnej regeneracji. Biologicznie cały organizm ludzki jest w zasadzie samowystarczalny i wszystko czego potrzebujemy tkwi w nas samych. Otwórzmy się więc na pozytywną, uzdrawiającą energie i sprawdźmy to.
Ćwiczenie:
Usiądź wygodnie na krześle lub fotelu. Weź kilka głębszych oddechów i rozluźnij mięśnie głowy, ramion, klatki piersiowej, brzuch oraz nogi, pozwól, by całe Twoje ciało powoli odprężyło się. Następnie uspokój oddech, by stał się spokojny i równomierny. Możesz delikatnie podążać za oddechem wzdłuż ramion i nóg. Być może już po chwili poczujesz ciepły przepływ energii witalnej, która rozlewa się po całym Twoim ciele. Na początku może wydawać Ci się, że energia ta jest dziełem Twojej wyobraźni, ale im wcześniej się do niej przyzwyczaisz i zaakceptujesz, tym łatwiej będzie Ci pokierować nią.
Teraz skup się na tych miejscach ciała, które są napięte lub zablokowane i stopniowo staraj się przy pomocy tej ożywczej energii, rozluźnić je. Kiedy to uczynisz, spocznij w odczuciu subtelnego ciepła i głębokiego spokoju.
Jerzy Strączyński. „Czwarty Wymiar” 10. i 11. 2019
Na Wschodzie uważa się, że życie jest nieustającym procesem wymiany energii pomiędzy człowiekiem, naturą i kosmosem. Nie miano więc wątpliwości, że dobry kontakt z przyrodą oraz siłami natury, czyli żywiołami (ziemia, woda, ogień, powietrze i przestrzeń) jest niewyczerpalnym źródłem energii życiowej, którą organizm w sposób naturalny pobiera z wielu poziomów fizycznych i niefizycznych, jak również tych subtelnych, duchowych. W medycynie tybetańskiej przyjmuje się, że z siłami (energiami) pięciu elementów występujących w przyrodzie koresponduje pięć podstawowych typów witalnej energii – czyli prany krążącej w ciele człowieka.
Zgodnie z doktryną pięciu elementów żywioły i ich energie mają również właściwości uzdrawiające. Ich unikalne energie-wibracje, zawierające wzór zdrowia, przywracają równowagę energetyczną nie tylko w całym ekosystemie, ale również w zaburzonych miejscach ciała człowieka, krążąc w kanałach energetycznych, czakrach i aurze.
Zdrowie i choroba
Według tych dalekowschodnich założeń zdrowie człowieka jest uwarunkowane zarówno właściwą cyrkulacją prany, jak i równowagą energetyczną pięciu elementów w ciele. Zaburzenia występują wtedy, gdy jakiegoś elementu brakuje lub któregoś jest za dużo lub kiedy zachwiane są proporcje.
Najogólniej można powiedzieć, że w medycynie naturalnej i energetycznej oraz bioenergoterapii za podstawową przyczynę wszelkich chorób uznaje się zakłócenia w przepływie energii witalnej, a szczególnie w obniżeniu jej poziomu w organizmie jako całości. Znacząca utrata tej energii może spowodować poważne konsekwencje dla zdrowia, czyli przekształcenie energii ożywionej w nieożywioną, czyli martwą.
Uważa się, że kiedy poziom energii życiowej (witalnej) obniża się, automatycznie wpływa to na obniżenie wibracji ciała fizycznego jako całości, czyli jego poszczególnych komórek, tkanek oraz pozostałych narządów.
Gdy z kolei poziom wibracji podnosi się, następuje proces odwrotny, wzmacnia się system odpornościowy, psychiczny, przyspiesza metabolizm wraca zdrowie.
Pozytywne wibracje, jak i te destrukcyjne czy chorobowe, mają odzwierciedlenie w aurze człowieka.
Na przykład w niekorzystnych sytuacjach barwy witalnej energii stają się mętne, a nawet szare, zanieczyszczone obcymi odcieniami, często blade, czasami zgniłozielone lub matowe. Kiedy tak się dzieje, czujemy się zmęczeni, niezdolni do większego wysiłku, psychicznie i emocjonalnie rozstrojeni. Takie sytuacje mocno osłabiają i zaburzają głównie czakrę podstawy, która jest jednym z najważniejszych dla człowieka ośrodków, gdzie koncentruje się energia witalna. Wtedy najczęściej powracają stare dolegliwości, ponieważ czakra podstawy jest mocno osłabiona.
Z kolei można wyraźnie zaobserwować, że za sprawą harmonijnych i życzliwych stosunków panujących w danej społeczności, w pracy czy układach rodzinnych, następuje znaczący wzrost energii witalnej uwidaczniający się w obszarze aury astralnej.
Zatem to energia witalna utrzymuje głównie ciało w zdrowiu i dobrym samopoczuciu, a wszelkie choroby i inne dolegliwości są na ogół spowodowane jej wyczerpaniem.
Czym jest leczenie?
Leczenie w głównej mierze sprowadza się do zwiększenia dopływu energii witalnej w taki sposób, jak robią to np. doświadczeni bioenergoterapeuci, dostarczając ją do potrzebujących miejsc lub całego organizmu. Jednak zwiększenie dopływu energii witalnej z wyższych poziomów energetycznych nie odbywa się w sposób automatyczny. Pozytywny efekt tego typu terapii energetycznej odbywa się poprzez świadomą i silną intencję uzdrowiciela lub bioenergoterapeuty. Chodzi o to, by nadać energii określony charakter i właściwości lecznicze, a to może zrobić tylko dobrze wyszkolony terapeuta. Wielu bioenergoterapeutów nastawionych wyłącznie, jak to dawniej bywało, na „dawanie energii”, może przeenergetyzować i bardziej zaszkodzić, niż pomóc. W tym zawodzie odpowiednie przeszkolenie i profesjonalne działanie jest nieodzowne.
Oddziaływanie bioenergoterapeutyczne to również bardzo skuteczna pomoc w uruchomieniu zdolności samoobronnych lub samonaprawczych, które przecież posiada każdy organizm. Taki oczyszczająco-wzmacniający energetyczny zabieg np. raz na parę miesięcy, jest doskonałym narzędziem w profilaktyce prozdrowotnej.
Zasada jedności organizmu i środowiska
Innym bardzo ważnym założeniem wyżej wspomnianych dalekowschodnich systemów filozoficzno-medycznych jest zasada jedności organizmu. Uważa się, że ludzki organizm nie jest prostą sumą jego części, lecz wielopoziomową całością, której poszczególne elementy (ciało, energia, umysł, świadomość) powiązane są wzajemnie i współpracują ze sobą dzięki istnieniu, między innymi, wspólnych energetycznych systemów regulacji (kanały energetyczne, czakry, ciała subtelne), a prawidłowa i niezakłócona praca tych systemów jest warunkiem zachowania dobrego zdrowia, a także rozwoju życia.
Równie ważnym założeniem jest zasada jedności organizmu i środowiska, w jakim żyje człowiek. Ta jedność organizmu ze światem przyrody i żywiołami oraz wymiana energii utrzymywane są poprzez system energetyczny człowieka oraz inne fizyczne systemy regulacji. Podkreśla się, że poważny wpływ na zdrowie mają też odżywianie, tryb życia, praca, dobry sen, pory roku i warunki klimatyczne, a nawet zewnętrzne rytmy kosmiczne i związane z nimi biorytmy. Dzieje się tak dlatego, ponieważ natura związana jest z makrokosmosem, człowiek zaś mikrokosmosem, a prawa te są dla nich identyczne. Zasady te już od dłuższego czasu propagowane są w świecie zachodnim, ruchach ekologicznych i nowoczesnej medycynie.
Jedność organizmu ludzkiego z przyrodą i kosmosem oraz postrzeganie świata, człowieka i życia w kategoriach energii, staje się powoli czymś naturalnym i niebudzącym tak wielu wątpliwości, nawet wśród pewnej grupy naukowców i lekarzy.
W uzdrawianiu jednym z ważniejszych zagadnień jest rola odpowiedzialności. Kto jest odpowiedzialny za zdrowie? Jaka jest rola uzdrowiciela czy bioenergoterapeuty, a jaka samego chorego?
Ogólnie przyjęło się, że uzdrowiciel stwierdza zaburzenie energetyczne np. związane z chorobą (wielopoziomowa diagnoza energetyczna) i stara się oczyścić zaburzone energetycznie miejsca. Następnie, w razie potrzeby, wzmocnić je energetycznie oraz przywrócić równowagę energetyczną w ciele fizycznym i ciałach subtelnych. I w zasadzie do tego sprowadza się rola uzdrowiciela.
Dalszy ciąg zależy bardzo często od samego chorego, ponieważ to jego system immunologiczny musi zwalczyć chorobę. Tak więc współdziałanie z uzdrowicielem lub bioterapeutą jest bardzo wskazane. W wielu przypadkach nie mogą oni nic zdziałać, jeżeli zainteresowany sam nie weźmie odpowiedzialności za dobry stan swojego zdrowia.
Jerzy Strączyński. „Czwarty Wymiar” 8/2019
Żyjemy w bardzo ciekawych czasach, czasach spotkania dwóch wielkich kultur, czy też cywilizacji – Wschodu i Zachodu. Powoli następuje przedefiniowanie podstawowych pojęć w myśleniu ludzi wychowanych w kulturze Zachodu, w jej racjonalistyczno-mechanistycznym paradygmacie naukowym dotyczącym rozumienie tego, czym jest życie, zdrowie, choroba itp. Ten uproszczony kartezjańsko-newtonowski system myślenia wypracował tzw. redukcjonistyczną definicję życia, życia utożsamianego z istnieniem procesów biochemicznych. Niektórzy naukowcy twierdzą, że być może mylnie uznano jeden z wielu możliwych przejawów życia (biochemiczny model życia), za samą istotę życia.
Energetyczna koncepcja życia
Zupełnie inaczej podchodzą do tego zagadnienia systemy filozoficzno-medyczne Wschodu , takie jak Tradycyjna Medycyna Chińska, Ayurveda, czy Medycyna Tybetańska. Otóż według nich procesy biochemiczne i wszystkie inne dotyczące tak ciała, jak i psychiki człowieka są sterowane i podtrzymywane przez różnego rodzaju subtelne energie nieznane dotychczas nauce zachodniej i nieuznawane przez nią. W odróżnieniu od biochemicznej koncepcji życia przyjętej w kulturze i nauce Zachodu, koncepcję wschodnią można nazwać , (chociaż termin ten nie jest zbyt precyzyjny brakuje w naszej nauce pewnych pojęć, terminów) – energetyczną koncepcją życia i człowieka.
W ezoteryce czy też tzw. polskiej szkole bioterapii system energetyczny człowieka obejmuje trzy podsystemy energetyczne:
Niewidoczne dla oka biopole, które przenika i otacza ciało fizyczne człowiek (ciało eteryczne, emocjonalne, mentalne, przyczynowe, duchowe)
Centra energetyczne zwane czakrami
Kanały energetyczne zwane meridianami
Cechą charakterystyczną tego dość rozbudowanego systemu jest przyjęcie szerszego modelu teoretycznego, zwanego energetycznym. Ważnym jego założeniem jest to, że świat i życie w jego najróżniejszych przejawach, relacjach i związkach postrzega się w kategoriach energii.
Według powyższych założeń pojęcie „energia” jest rozumiane znacznie szerzej, niż definiuje je nauka. Zgodnie z nimi naukowo definiowane energie uważane są za energie o niższym poziomie wibracji.
Matryca energetyczna
Obecnie, coraz powszechniej używanym, szczególnie w medycynie i psychologii energetycznej oraz bioenergoterapii i uzdrawianiu staje się pojęcie – matryca energetyczna (vibrational matrix), będąca synonimem całego systemu energetycznego człowieka.
Można śmiało powiedzieć, że podmiotem działania owych dziedzin jest, ów nieuznawany jeszcze przez naukę Zachodu, system energetyczny człowieka. A dalej doprowadzenie go do wielopoziomowej, wewnętrznej harmonii, ponieważ, jak wielokrotnie pisałem, tylko uporządkowany system energetyczny nie tylko gwarantuje dobre zdrowie fizyczne i psychiczne, ale też prawidłowy rozwój, a wszystkimi tymi procesami sterują określone wzorce energetyczne.
Terapia energetyczna
Obie te koncepcje różnią się tym, że medycyna akademicka np. za pomocą farmakoterapii próbuje usunąć różne objawy chorobowe fizyczne lub psychiczne, z kolei chirurg działa bezpośrednio na ciało, a psycholog zajmuje się umysłem.
Natomiast w medycynie energetycznej i bioenergoterapii, terapeuta działa bezpośrednio na niewidzialny, a zdaniem materialistów nieistniejący, system energetyczny, zwany też matrycą wibracyjną. Rezultaty tego typu działania są często podobne, a nieraz i lepsze.
Najogólniej można powiedzieć, że tego typu energię traktuje się jako podstawową siłę ożywiającą, poruszającą i pobudzającą wszystko, co dzieje się w organizmie człowieka. Energia ta zwana też energią życiową lub siłą życiową określa np. zarówno stan zdrowia, bycie szczęśliwym i kreatywnym, ale i rozwój własnego potencjału.
Czym jest choroba?
Aby nasze ciało i umysł nie chorowały i cieszyły się dobrym zdrowiem, cały ten niezwykle skomplikowany system energetyczny musi działać prawidłowo i być zharmonizowany jako całość. Idąc dalej tym tokiem rozumowania, za główną przyczynę wszelkich chorób i innych dolegliwości uznaje się zaburzenia w przepływie energii witalnej, a zwłaszcza obniżenie jej poziomu (wibracji). Ubytek tej życiodajnej energii może powodować przekształcenie materii ożywionej w nieożywioną (martwą). Stąd prosty wniosek, to energia witalna utrzymuje ciało i umysł w dobrym zdrowiu i harmonii.
Dlatego też w medycynie energetycznej (wibracyjnej) i bioenergoterapii:
Podstawowym obszarem działania terapeuty jest system energetyczny człowieka, zwany też matrycą wibracyjną.
Celem owych, często dość skomplikowanych działań, jest przywrócenie porządku w tym systemie oraz przywrócenie rezonansu z otaczającymi polami wibracyjnymi przyrody. Uważa się, że jedynie uporządkowany i zrównoważony system energetyczny gwarantuje nie tylko dobre zdrowie fizyczne i psychiczne oraz prawidłowy rozwój, ale także ułatwia bycie bardziej szczęśliwym, zadowolonym i kreatywnym.
Tzw. środkiem „leczniczym”, jest transfer określonych dawek energii witalnej i zawartej w niej odpowiedniej informacji do potrzebujących miejsc lub całego organizmu. Transfer ten może przybierać różne formy: np. oddziaływanie poprzez przybliżanie lub nakładanie przykładanie dłoni do miejsc zaburzonych czy potrzebujących wsparcia energetycznego z właściwą intencją i koncentracją, jak ma to miejsce w bioterapii klasycznej czy starej sztuce uzdrawiania.
W medycynie energetycznej, nowoczesnej bioenergoterapii, uzdrawianiu kwantowym czy chirurgii fantomowej techniki i metody oddziaływania energią są zdecydowanie bardziej skomplikowane. Wymagają pogłębionej wiedzy i specjalistycznych umiejętności opartych na rozwoju własnym, jak i odpowiednim przeszkoleniu.
Wyższe poziomy wibracji
Zgodnie z tymi założeniami w ezoteryce europejskiej, psychotronice i bioenergoterapii już od dawna przyjmuje się tezę, że istnieją energie o znacznie wyższym poziomie wibracji, na którym przejawiają się one jako energia życiowa (vis vitalis) lub siła życiowa mająca również właściwości uzdrawiające. Na tym poziomie ma już ona moc sprawczą i tworzy inteligentne pola energetyczne, czyli pola świadomości. Wedle tych koncepcji to właśnie wyższe pola energetyczne tworzą pola niższe, czyli świat fizyczny, fizyczny kosmos oraz wszelkie istoty i istnienia.
Ten energetyczny wymiar całego bytu często określany jest jako powszechne pole energii. Człowiek wedle tej koncepcji to pojedyncze, indywidualne pole życia. Przyjmuje się założenie, że energie te, zarówno znane nauce ,takie jak np. pola elektromagnetyczne, jak i niezbyt jej znane tzw. energie subtelne, tworzą dynamiczną i wciąż rozwijającą się strukturę ciała fizycznego. Dlatego między innymi kiedy na przykład niedomagamy na zdrowiu, to odpowiedzialne za ten stan zaburzenia energetyczne nie tylko winny być zidentyfikowanie, ale również skutecznie wyeliminowane.
Jerzy Strączyński. „Czwarty Wymiar” 9/2019
Już od zarania dziejów ludzie podświadomie czuli, że żyją w przeogromnym i nieodgadnionym świecie, często groźnym i pełnym tajemnic. By poznać i zrozumieć je, rozwijali właściwości paranormalne oraz doskonalili metody postrzegania pozazmysłowego poprzez różnego rodzaju obrzędy, praktyki szamańskie i rytuały magiczne.
Być może, właśnie w ten sposób pragnęli przenikać w inne sfery istnienia, w obszary świadomości leżące poza przeciętnymi możliwościami poznawczymi. Dzięki tym praktykom uzyskiwali między innymi, dostęp do świata duchów, duchów przyrody i innych ważnych informacji niedostępnych dla fizycznych zmysłów. Wspólną cechą ludzi owych czasów było to, że zawsze przejawiali tendencję do akceptowania zjawisk cudownych, nadprzyrodzonych jako naturalnego porządku rzeczy.
Postrzeganie pozazmysłowe
Na ogół uważa się, że postrzeganie pozazmysłowe związane jest z poszerzeniem tzw. okna percepcji, czyli rozwinięciem paranormalnych zdolności poznawczych.
Istnieje wiele definicji i hipotez na ten temat. Jedna z nich określa, że: jest to celowy (choć zdarza się również spontaniczny) akt postrzegania zjawisk, przedmiotów, sekwencji zdarzeń, myśli, emocji i idei leżących poza zasięgiem naszych zmysłów fizycznych lub konceptualnego rozumu, odbieranych na poziomie podświadomości czy też umysłu nieświadomego.
Istotą postrzegania pozazmysłowego jest to, że ma charakter czysto mentalny, a nie fizyczny. Przeważnie dzieje się tak, że osoba postrzegająca pozazmysłowo jest całkowicie oddzielona od obiektów i zdarzeń odległością, czasem lub poziomami świadomości.
Na ogół owe informacje odbierane są za pomocą obrazów lub tak zwanych wizji, ale do tej kategorii możemy również zaliczyć wrażenia czuciowe, tak powszechnie wykorzystywane w pracy bioenergoterapeutów i radiestetów, wróżek i jasnowidzów, oraz dźwięki, zapachy, a nawet smaki.
Jednak większość form i wrażeń nadzmysłowych wiąże się z percepcją oczu, co nie oznacza, że wizje odbierane są za pomocą fizycznych narządów wzroku. Postrzeganie tego typu wrażeń następuje z pominięciem zmysłów fizycznych, przeważnie, na poziomie podświadomym i za pomocą tzw. trzeciego oka.
Skoro zaś „widzenie” ma charakter czysto mentalny, umysł ludzki potrzebował znaleźć jakiś właściwy sposób, by doprowadzić owe informacje do naszej świadomości. Chodzi o to, by potrafił przełożyć informacje odebrane drogą paranormalną na język zrozumiały dla świadomego umysłu i nas samych. Oznacza to konieczność transformacji danych uzyskanych z różnych poziomów świadomości i sfer istnienia do postaci wywołującej u człowieka obdarzonego zdolnościami paranormalnymi zrozumiałe dla niego wrażenia zmysłowe, dynamiczne wizje i obrazy, możliwe do zinterpretowania.
Najprostszym i najskuteczniejszym sposobem jest nadanie im różnych form wrażeń zmysłowych – wzrokowych, słuchowych czy czuciowych, w ezoteryce zwanych jasnowiedzeniem, jasnowidzeniem, jasnosłyszeniem, jasnoczuciem.
Wyobrażenia mentalne i metafory zmysłowe
Umysł wizjonera najczęściej nadaje informacjom uzyskanym drogą nadzmysłową formę wyobrażeń mentalnych lub metafor zmysłowych. Przeważa pogląd, że przybierają one często postać połączonych wizji i informacji. Są one odebrane i ukształtowane przez podświadomość w postaci wzorców, właściwych dla odbioru i postrzegania zmysłami fizycznymi.
Zdarza się, że wizje, obrazy lub metafory zmysłowe, występujące w postrzeganiu pozazmysłowym, które przejawiają się na przykład z wymiaru świata astralnego, często są zniekształcone i niewyraźne. Czasami bywają niezrozumiałe i mogą budzić lęk, a nawet przerażenie. Dzieje się tak dlatego, ponieważ nieobznajmiony z tymi zagadnieniami umysł, staje przed trudnym zadaniem przetwarzania informacji z nieznanych mu astralnych czy innych niematerialnych poziomów rzeczywistości, w których żyją istoty bezcielesne, duchy natury, lokalne bóstwa itp. Pojawiające się z takiej sfery istnienia obrazy, wrażenia czy odczucia, na ogół tylko w przybliżeniu, odzwierciedlają tę odległą i niejasną, a często i groźną rzeczywistość. Dlatego zrozumienie takich przekazów jest bardzo trudne, wymaga gruntownej wiedzy i analitycznej interpretacji, która i tak nie zawsze jest prawidłowa.
Z kolei informacje ze sfery nadzmysłowej przekazywane za pomocą innych doznań zmysłowych takich jak : zapach, smak, dotyk , są jeszcze mniej konkretne i znacznie trudniejsze do właściwej interpretacji.
Informacje z podświadomości
Pamiętajmy też, że podświadomość często stara się przekazać nam jakieś ważne informacje, które nie mogą być wyrażone precyzyjnie w obrazach, symbolach czy dźwiękach lub innych formach zmysłowych. Wtedy umysł próbuje przekazać te informacje w sposób przybliżony. W takiej sytuacji możemy odczuć rozdrażnienie, senność lub lęk, a nawet uczucie zagrożenia bez wyraźnego powodu. Oznaczać to może, że podświadomość usiłuje „nadać” świadomości jakieś ważne informacje, których nie potrafi przekazać za pomocą znanych i zrozumiałych wrażeń wzrokowych, słuchowych czy innych.
Wizje duchowe i objawienia
Od wieków wizje prorocze i właściwości paranormalne dla wielu ludzi były wrotami do podświadomości lub stanowiły kanał łączności pomiędzy bogami a kapłanami. Jednak wizji i objawienia jako szczególnego rodzaju poznania duchowego do zjawisk związanych z postrzeganiem pozazmysłowym, tak, jak się rozumie w ezoteryce, nie można zaliczyć.
Od wieków objawień i wizji doświadczali mistycy i święci mężowie kościołów różnych wyznań i duchowych tradycji. W mistyce chrześcijańskiej panuje pogląd, że wizja i objawienie to jakby bardzo szczególny rodzaj poznania, którego doświadcza się „oczami duszy” lub jak mówią inni, jest to „widzenie w duchu”. Uważa się też, że oba te duchowe poznania odbywają się mocą łaski bożej, a nie jakiegoś rodzaju parapsychicznych zdolności.
Chociaż są one do siebie podobne, jednak wizja to szczególny rodzaj poznania duchowego, które odbiera się mentalnie i przy pomocy tzw. władz duchowych. Głównym narzędziem poznawczym jest tutaj intelekt i wyobraźnia. Niektórzy twierdzą, że jest to szczególnego rodzaju przeżycie psychiczne, natury intelektualnej, które przejawia się w postaci obrazów i słów powstających w umyśle. W taki właśnie sposób powstał sławny obraz „Jezu ufam Tobie” , do którego szczegółowe wskazówki otrzymała w wizji św. Faustyna w 1931, w celi płockiego klasztoru. Nie sposób wyobrazić sobie piękna i intensywności uczuć, jakie towarzyszą wizjom. Ludzie, którzy ich doświadczyli, twierdzą, że jest to doznanie niezwykłe, którego nigdy wcześniej nie przeżywali. Znane są przypadki, że wizja może mieć miejsce w czasie snu.
Z kolei w objawieniu transcendentalna rzeczywistość nie jest odbierana mentalnie, lecz ujawnia się w świecie fizycznym, stworzonym, i jest również postrzegana fizycznymi zmysłami ludzkiego ciała. Oba te poznania dotyczą świata Bożego, w stosunku do nas, ludzi – nadprzyrodzonego.
Objawienie i wizja występują w przeżyciu trojga dzieci z Fatimy. Najpierw na pastwisku, wśród drzew i kamieni, objawiła się im Matka Boska, by następnie ukazać im poprzez wizję straszliwy obraz piekła, którą dzieci przeżyły bardzo głęboko i boleśnie, a w dalszej kolejności poznały następne tzw. tajemnice.
Warto zaznaczyć jednak, że objawienia, wizje czy fenomen duchowej ekstazy są zupełnie czymś innym niż stany ekstatyczne, takie jak np. wyjście ducha poza ciało, praktykowane od czasów starożytnych lub stany zmienionej świadomości, wywoływane poprzez niektóre praktyki okultystyczne czy trans, w jaki wprowadzają się np. szamani. Często też stany ekstatyczne osiągano za pomocą środków halucynogennych, a jak powszechnie wiadomo, stosowanie narkotyków i preparatów halucynogennych wywołuje niebezpieczne stany psychodeliczne, które z duchową praktyką nie mają nic wspólnego.
Jerzy Strączyński. „Czwarty Wymiar” 2/2017
Od dawna uważa się, że najważniejszym zmysłem informacyjnym jest wzrok i świadomość wzrokowa. Umysłowej pracy człowieka prawie zawsze towarzyszą różne myśli, emocje i wyobrażenia mentalne.
Można śmiało postawić tezę, że nawet bezwiednie myślimy obrazami. Dlatego też już od czasów starożytnych wizualne postrzeganie pozazmysłowe uważano za bardzo ważne i szczególnie przydatne w rozwijaniu zdolności parapsychicznych.
Wiele współczesnych technik rozwijających te umiejętności bazuje na tych starożytnych, sprawdzonych metodologiach. Rozwijane na przestrzeni wieków mają swoją długą i ciekawą historię oraz wybitnych przedstawicieli.
Należą do nich tacy znakomici dwudziestowieczni polscy wizjonerzy, jak Stefan Ossowiecki, Agnieszka Pilchowa (zwana Jasnowidzącą z Wisły) czy też ksiądz Czesław Klimuszko.
Obecnie, na świecie istnieje wiele specjalnych placówek zajmujących się parapsychologią i innymi dziedzinami pokrewnymi, badających zjawiska, których odbiór i pojmowanie odbywa się z wyłączeniem fizycznych zmysłów, poprzez nieznane tradycyjnej nauce kanały poznawcze. Poznanie to dlatego nazywamy właśnie nadzmysłowym.
Oczywiście nie wszyscy ludzie mają potrzebne do tego odpowiednie zdolności i predyspozycje, toteż istnieje pogląd, że tego rodzaju poznanie jest nienaukowe, ponieważ nie każdy może eksperymentować. Naukowy racjonalizm i doktrynerstwo to niestety w dalszym ciągu choroby współczesnego świata.
Nic więc dziwnego, że człowiek utożsamia się na ogół ze swoją świadomością i uważa, że jest tylko tym, co o sobie wie, i że istnieje tylko to, co widzi. Jednak nawet ludzie nauki przyznają, że istnieją zjawiska, których natura oraz sposób przejawiania się wykracza poza prawa materii, pojmowanie czasu i przestrzeni, pozostawiając wiele miejsca dla zjawisk mieszczących się w zakresie zainteresowań parapsychologii.
Rozbudźmy wyobraźnię
Podstawową umiejętnością w wizualizacji oraz w kontrolowanym postrzeganiu pozazmysłowym jest tworzenie konkretnych obrazów w wyobraźni. Bardzo wiele osób uważa, że nie ma takich predyspozycji. Wydaje się, że jest to nieuprawnione stwierdzenie. Przecież każdy z nas potrafi wyobrazić i przypomnieć sobie chociażby twarz najbliższej lub innej znanej sobie osoby. Dzięki temu odróżniamy je od innych. To samo dotyczy przeróżnych przedmiotów, miejsc, budowli, które nie tylko potrafimy wskazać, ale też bezbłędnie je nazwać oraz umiejscowić w czasie i przestrzeni.
Wyobrażenia i obrazy mentalne
Obrazy mentalne, które powstają w umyśle, nie istnieją jednak w przestrzeni rzeczywistej, tuż przed naszymi oczami, jak często błędnie myśli wielu ludzi. Mają one charakter czysto umysłowy, powstają i istnieją wyłącznie w naszej wyobraźni, a wyobraźnię ma każdy człowiek, może być ona tylko bardziej lub mniej rozwinięta. By ją pobudzić lub bardziej rozwinąć, szczególnie na Wschodzie, wypracowano wiele skutecznych metod i technik medytacyjnych.
Z mojego doświadczenia i pracy szkoleniowej wynika, że podstawowymi umiejętnościami, nad którymi trzeba koniecznie popracować to:
1. siła skupienia – czyli umiejętność koncentracji i utrzymania jej na jednym obiekcie;
2. siła woli;
3. moc wyobraźni (twórcza kreacja);
4. kontrolowana wrażliwość energetyczna.
Siła skupienia – praktyka koncentracji
Praktyka koncentracji polega na delikatnym oparciu umysłu na jakimś obiekcie lub przedmiocie znajdującym się poza ciałem. Najważniejszą sprawą jest umiejętność skupienia umysłu i utrzymywania owego skupienia wyłącznie na jednej rzeczy, miejscu czy wyobrażeniu. W tradycji duchowej Wschodu uważa się, że najlepiej na czymś, co ucieleśnia prawdę i moc (święty obrazek, sylaba, mantra itp.).
Kiedy koncentrujemy się w ten sposób, umysł powoli wycisza się i uspakaja, zanikają wszelkie wewnętrzne idee i poglądy. Na subtelnym poziomie często pojawia się spontanicznie wyzwalany wgląd w naszą prawdziwą duchową naturę. Wgląd, który pozwala nam odkryć, że jesteś czymś więcej niż ciałem, energią czy umysłem. Można też sobie zadać pytanie – dlaczego praktyka koncentracji jest tak ważna i potrzebna współczesnemu człowiekowi? Otóż dlatego, że zbyt często rozprasza się i traci połączenie z samym sobą, z podstawą swojego istnienia.
Dla większości ludzi umiejętność koncentracji i utrzymywania jej ma pewne granice, których nie potrafią przekroczyć.
Z kolei dla ludzi pracujących z energią (uzdrowiciele, bioterapeuci) siła skupienia pozwala kontrolować przepływ energii w procesie jej przesyłania nawet na bardzo dużą odległość. Wykorzystują tutaj starą maksymę, wedle której umysł dzięki koncentracji prowadzi energię w określone miejsce w ciele człowieka. Poprzez koncentrację i silę skupienia wzrasta ich precyzja działania i skuteczność ,dzięki czemu mogą uzdrawiającą energię wprowadzić w określony organ ciała ludzkiego, jego wybrane tkanki, a nawet wybrane komórki chorobowe.
Siła woli
Z kolei siła woli jest konieczna, by utrzymać stabilną koncentrację dłużej, a także by nie rozpraszać się przedwcześnie, wreszcie – by nadać właściwy charakter przekazywanej energii i określoną moc uzdrawiającą.
Te dwie ważne umiejętność, – koncentracja i siła woli, umożliwiają również utrzymanie kontrolowanej wrażliwości energetycznej, szczególnie w pracy bioterapeuty, na wyższych poziomach energetycznych (chirurgia fantomowa, uzdrawianie kwantowe, falowe itp.) i uzdrawianiu.
Moc wyobraźni
Moc wyobraźni jest bardzo pomocna m.in. w twórczej wizualizacji, wizualizacji aury i innych zjawisk paranormalnych. Dzięki niej uzdrowiciel czy bioterapeuta potrafi stworzyć fantom, czyli wyobrażenie zdrowego organu bez chorobowych komórek lub innych defektów i nadać temu wyobrażeniu tak ważną moc sprawczą. Jeżeli to się uda, często następuje tzw. cudowne uzdrowienie lub chory szybko powraca do zdrowia. Ta kreatywna moc wyobraźni wykorzystywana jest w zabiegach wykonywanych w uzdrawianiu na odległość, w działaniach na poziomie mentalnym, w chirurgii fantomowej, a także w różnego rodzaju transformacjach energetycznych i mentalnych(myślokształty organów), w zabiegach uwalniająco-oczyszczających, praktykach szamańskich oraz afirmacjach.
Kontrolowana wrażliwość energetyczna
W profesjonalnym wykonywaniu zawodu bioenergoterapeuty kontrolowana wrażliwość energetyczna jest umiejętnością niezbędną. Pozwala ona uświadomić sobie różnorodność odczuć i informacji płynących ze sfery nieświadomej, otworzyć się na te odczucia, informacje lub mentalne obrazy, wyobrażenia lub wizje, a także w razie potrzeb w sposób trwały wyłączyć je. To bardzo ważna umiejętność, ponieważ dzięki niej możemy zracjonalizować cel działania, zachować właściwy i bezpieczny dystans oraz panować nad długością sesji.
Zachować ostrożność
Wielu ludzi ciągle interesuje się sprawami wizualizacji, powstających i zanikających wizji, rolą wyobraźni, jaką zajmuje ona w tym procesie. Parapsychologowie i inni poważni badacze tych zjawisk ostrzegają przed wieloma niebezpieczeństwami mogącymi zakłócić zdrową, normalną psychikę człowieka. Trzeba zachować więc szczególną ostrożność, kiedy sami próbujemy doświadczać tych paranormalnych zjawisk za pomocą naszej podświadomości, używając różnych technik, przeważnie nam nieznanych, bez odpowiedniego wstępnego treningu, za nauczyciela mając jedynie książkę.
Jerzy Strączyński. „Czwarty Wymiar” 3/2017
Zdolność kontrolowanego postrzegania pozazmysłowego, wejście w stan receptywny, nawiązywanie kontaktu z podświadomością, można wykształcić głównie poprzez długotrwałą praktykę oraz dzięki zapanowaniu nad umysłem i emocjami.
Kiedy się to osiągnie, najskuteczniejszym sposobem rozwijania właściwości paranormalnych i uzdrowicielskich jest systematyczne ich praktykowanie. Tę znaną i oczywistą prawdę wielokrotnie powtarzam słuchaczom na prowadzonych przeze mnie kursach bioterapii. Podstawę sukcesu w tej dziedzinie stanowi bowiem głównie praktyka.
Najpierw poprzez wykonywanie wielu ćwiczeń staramy się stworzyć kanał łączności pomiędzy świadomością a podświadomością. Następnie możemy uczyć się kontrolowanego uzyskiwania dostępu do informacji pozazmysłowych będących w zasięgu możliwości poznawczych umysłu nieświadomego.
Jest wiele metod i narzędzi ułatwiających wypracowanie odpowiednich zdolności w zakresie wizualizacji. Dużo ludzi zastanawia się od czego zacząć?
Osobiście proponuję zacząć od praktyki koncentracji, a następnie ćwiczyć się w wizualizacji.
Jak twierdzą naukowcy, umysł jest giętki i plastyczny, ulega przemianie, a temu przekształceniu służy np. medytacja lub inne ćwiczenia jogiczne. Na Wschodzie uważa się, że poprzez medytację umysł oczyszcza się i stabilizuje, głównie dzięki skupieniu (koncentracji) i praktyce uważności.
Pędzące myśli
Kiedy rozpoczynamy medytację lub praktykę koncentracji, często możemy zaobserwować pędzące jak nigdy przedtem myśli i wyobrażenia. Znaczy to tylko tyle, że jesteśmy ich bardziej świadomi i nie powinniśmy się tym przejmować. Jeżeli nie będziemy ich analizować, podążać za nimi, to umysł wyciszy się sam, a koncentracja będzie stabilniejsza. Pojawiające się myśli i emocje, jak samoistnie powstały, tak rozpuszczą się w przestrzeni umysłu, jeżeli pozostawimy je w spokoju. Mistrzowie nauczają, że myśli są jak wiatr – przychodzą i odchodzą.
Umysł potrzebuje spokoju, ciszy i równowagi
Pamiętajmy więc, że w medytacji lub praktyce koncentracji, tak jak w życiu, potrzebujemy spokoju, ciszy i równowagi. Jeżeli chodzi o sam umysł, to nie powinien być zbyt napięty lub nadmiernie skoncentrowany, gdyż może to wywołać w nas niepokój albo rozdrażnienie. Jeżeli jesteśmy zbytnio spięci lub pochłonięci problemami, wtedy najczęściej tracimy koncentrację, a w konsekwencji wystąpi wiele trudności i przeszkód w samej praktyce medytacji. Będziemy się raczej zmagać z praktyką, a to nigdy nie przyniesie spodziewanych efektów. Niestety, tak się dzieje w wielu przypadkach. Kiedy z kolei umysł jest zbytnio rozluźniony, możemy odczuć senność lub ulec rozproszeniu. Istnieje pełna zgodność wśród nauczycieli, że jeżeli stworzymy sprzyjające warunki w swoim ciele i otoczeniu– automatycznie pojawi się medytacja.
Praktyka koncentracji
Na Wschodzie uważa się że podstawową cechą tego typu praktyki jest „jednoupunktowienie” umysłu, czyli koncentracja na stałym obiekcie (medytacja z podporą, na przykład świętym obrazkiem, tybetańską sylabą „A”).
Zasada takiej medytacji jest prosta – w pierwszej kolejności jej obiekt podlega oglądowi i umysłowej analizie, następnie umysł praktykującego skupia się na obiekcie w jednopunktowej medytacji stabilizującej i wyciszającej zarazem.
Umysł skupiony na czymś jednym nie podąża za innymi pojawiającymi się myślami czy obiektami, przez co nie ulega rozproszeniu. Kiedy angażujemy się w praktykę koncentracji, staje się coraz sprawniejszy, mniej rozkojarzony, a co najważniejsze, medytujący ma go coraz bardziej pod kontrolą. Dzięki tym ćwiczeniom jesteśmy w stanie skupić całą uwagę i energię na przedmiocie.
Taka stabilność umysłu umożliwia także medytującemu duchowy rozwój oraz przybliża osiągnięcie autentycznego wglądu w ostateczną naturę rzeczywistości.
Jednopunktowe skupienie
Bardzo ważną umiejętnością jest wypracowanie w sobie zdolności jednopunktowego skupienia czyli zwracania uwagi w pewnym, ściśle określonym przez nas kierunku. Koncentrując się intensywnie na przedmiocie materialnym, tworzymy jakby jego duplikat, fantom lub wręcz „astralną replikę.” Ta koncentracja musi być tak silna i zupełna, by uwaga nie uciekała wbrew naszej woli od przedmiotu lub obiektu, na który ją zwróciliśmy. By po prostu nie przeskakiwała na inne przedmioty i wrażenia. Jak podkreślają nauczyciele, w praktyce koncentracji najważniejszą rzeczą jest umiejętność skupienia umysłu i utrzymywania go wyłącznie na jednej rzeczy, miejscu czy wyobrażeniu. W jodze i innych tradycjach ezoterycznych, by ten cel osiągnąć, wypracowano różne metody i techniki.
Ćwiczenie I
Usiądź wygodnie na krześle lub w fotelu i pozwól, by całe Twoje ciało powoli się odprężyło. Oddychaj równo, głęboko i spokojnie, poczekaj, aż oddech wyreguluje się sam. W ten prosty sposób odnalazłeś swój naturalny rytm oddechu, będący w tradycji dalekowschodniej energią i siłą łączącą ciało i umysł. Naturalny sposób oddychania jest niewyczerpanym źródłem życiodajnej energii. Następnie wyobraź sobie, na przykład na czole lub między brwiami, świetlisty punkt, albo umieszczoną na wysokości oczu, w odległości około `1 – 1.5 metra. buddyjską świętą sylabę (np. sylabę A) i utrzymuj to skupienia przez pięć, dziesięć lub piętnaście minut. Kontynuuj ćwiczenie przez kilkanaście dni.
Wbrew pozorom nie jest ono takie łatwe. Musisz jednak tego spróbować, by powściągnąć i ujarzmić rozbiegany umysł. Inna metoda polega na delikatnym skupieniu umysłu na dowolnym przedmiocie znajdującym się poza ciałem. Na początku sesje powinny być krótkie, kilkuminutowe z czasem można je wydłużyć.
Jerzy Strączyński. „Czwarty Wymiar” 4/2017
Na ogół uważa się, że wizualizacja jest już częściowo rozkodowaną informacją, która ma formę i kształt oraz przestrzenny wymiar. Może być odbierana poprzez oczy lub tzw. trzecie oko i m.in. dzięki dwóm bardzo subtelnym kanałom „wizyjnym” (łączącym serce, umysł i oczy). Wizualizacja zjawisk energetycznych, postrzeganie aury wykorzystuje się m.in. w diagnozie i terapii, jaką stosują uzdrowiciele i bioenergoterapeuci. Manifestuje się ona jako wizja-obraz w przestrzeni naszego wyjątkowo subtelnego „umysłu świadomości” lub wyobraźni.
Nie ma wątpliwości, że poprzez systematyczny trening da się wyćwiczyć, a nawet zmienić własny umysł. Jest on giętki i plastyczny, dlatego może ulec przemianie, a temu przekształceniu służą medytacja, praktyka koncentracji lub inne odpowiednie ćwiczenia jogiczne.
Wizualizacja
Wizualizacja jest umiejętnością tworzenia różnorodnych obrazów mentalnych w mózgu (umyśle) na podstawie uprzednio widzianych fizycznych obrazów rzeczywistości postrzeganej przez zmysły człowieka.
Uważa się też, że wizualizacja jest bardzo pomocna w rozwoju świadomości, koncentracji i jasności umysłu. Jak już pisałem w poprzednim numerze, tradycyjne ćwiczenia pozwalające wyćwiczyć te umiejętności rozpoczynają się zwykle od praktyki koncentracji. Może to być skupieniu wzroku i umysłu na symbolicznej literze np. tybetańskiej sylabie „A”, potem na różnych innych symbolach, obrazach, mandalach lub bóstwach. Posiadają one charakterystyczną formę i ornamentykę oraz właściwości. Osobom o bardziej świeckim podejściu proponuję pięciocentymetrowe, wycięte z kartonu, żółte lub turkusowe kółko umieszczone na wysokości oczu w odległości około `1 – 1.5 metra. Ale może to być też inny przedmiot. Pamiętajmy, by przez dłuższy czas ćwiczyć skupienie na tym samym obiekcie.
Ćwiczenie
Usiądź w pozycji medytacyjnej. Rozluźnij ciało i umysł. Pozwól myślom i emocjom, wszystkim wyobrażeniom, przychodzić i odchodzić, bez chwytania i bez lgnięcia do nich. Następnie skoncentruj silnie wzrok na owym kółku i utrzymuj to skupienie przez kilka czy kilkanaście minut. Staraj się być przez cały czas zrelaksowany i w razie potrzeby rozluźniaj mięśnie wokół oczu tak, by wzrok był miękki i uważny zarazem. Ćwicz przez kilkanaście dni, aż zauważysz pewne oznaki powodzenia w praktyce. Na początku ćwiczenia skup się na formie i barwie przedmiotu. Po pewnym czasie obraz, na którym skupiałeś uwagę w naturalny sposób zaistnieje i utrwali się w Twoim umyśle. W pewnym sensie zacznie już żyć w Twojej świadomości. Po paru tygodniach praktyki można zmienić barwę naszego kółka na inną, np. zieloną czy niebieską.
Wyższa świadomość
Ucząc się wizualizacji, nie tylko stajemy się bardziej uważni i czujni, ale rozwijamy też wyższą świadomość. Z czasem być może odkryjemy wielki potencjał naszego umysłu oraz to, że umysł może być naszym najlepszym przyjacielem. Wizualizacja i wyobraźnia są w pewien sposób do siebie podobne. Wyobraźnia jest jak pamięć, czasami określa się ją jako projekcję psychiczną. Poprzez praktykę koncentracji i ćwiczenia związane z wizualizacją uruchamiamy tzw. świadomość wizualizacyjną. Ten rodzaj świadomości pozwala koncentrować energię myślokształtu w różnych częściach ciała, nadawać jej określony np. oczyszczający lub leczniczy charakter. . Umiejętność ta wykorzystywana jest od dawna w bioenergoterapii, uzdrawianiu czy tzw. chirurgii fantomowej. Wykorzystywana na wyższych poziomach świadomości (ciała subtelne) pozwala uwolnić napięcia wywołane przez emocje, stres itp. Wizualizacja jest bardzo pomocna w skierowaniu energii i siły tak, by pozytywnie wpływały na umysł, rozwijając go i wzmacniając. Pamiętajmy jednak, że energia psychiczna uzyskana dzięki wizualizacji jest bardzo potężna, jeśli jednak nie spożytkujemy jej konstruktywnie, może przynieść wiele szkody, wywołać lęk, agresję lub inne negatywne stany umysłu.
Ćwiczenie wyobraźni
Usiądź wygodnie na krześle lub fotelu. Zrelaksuj ciało i umysł, ale nie rozpraszaj się zbytnio.
Wybierz sobie jakiś prosty, znany Ci przedmiot. Może to być jabłko, filiżanka, długopis lub cokolwiek. Weź go do ręki, skoncentruj na nim wzrok i zapamiętaj ów przedmiot najdokładniej, jak potrafisz. Następnie zamknij oczy i odtwórz jego obraz w swojej wyobraźni. Nie będziesz miał z tym żadnych problemów. Każdy człowiek potrafi sobie coś wyobrazić.
Dalej, jak sugeruje wiele autorytetów, obracaj wybranym obiektem(przedmiotem) w myślach i obserwuj go mentalnie z różnych stron. Postaraj się zapamiętać wszystkie jego szczegóły oraz przestrzeń i światło.
Przywołuj ten obraz przez kilka lub kilkanaście dni, a spostrzeżesz, że jego mentalny wymiar staje się coraz wyraźniejszy. Z czasem zmień obiekt na inny, równie prosty.
Następnie spróbuj urozmaicić ćwiczenie i wyobrazić sobie twarze osób, które znasz, ich barwę głosu, mimikę, a następnie ubiór, ruchy ciała itp…
Innym dobrze znanym doskonałym ćwiczeniem rozwijającym postrzeganie pozazmysłowe jest aktywny proces przywoływania wspomnień, przeobrażanie negatywnych w pozytywne, a także budowanie zdrowego i szczęśliwego wizerunku swojej przyszłości.
W tego rodzaju ćwiczeniach staraj się tworzyć wizje kompletne i możliwe do zrealizowania. Z czasem zaangażuj w ich budowę wszystkie pięć zmysłów.
Kiedy osiągniesz w tych ćwiczeniach pewną biegłość, możesz spróbować wykorzystać swoją wyobraźnię, aby udać się w tak zwaną podróż astralną. Pewne techniki postrzegania pozazmysłowego pozwalają wprawnemu wizjonerowi świadomie dotrzeć w odległą przeszłość, a nawet przyszłość.
Kontrola umysłu – zbalansowana równowaga mentalna
Dodatkowo trzeba nauczyć się tak balansować umysłem, by utrzymać równowagę mentalną i pozwolić wizji oraz innym informacjom ze sfery pozazmysłowej, rozwinąć się w sposób naturalny. Ten stan umysłu często określa się zbalansowaną równowagą mentalną. Trudno zdefiniować go precyzyjnie, ponieważ dla każdego praktykującego jest to odczucie indywidualne i subiektywne.
Najogólniej można powiedzieć, że chodzi o to, żeby umysł odbierający wizję lub inne informacje ze sfery pozazmysłowej nie wypierał ich z pola świadomości, ale spokojnie i z uwagą je obserwował, bez prób analizy i oceny.
Nie ma wątpliwości, że należy nie tylko eksperymentować, ale trzeba też koniecznie nauczyć się samoobserwacji oraz umiejętności postrzegania własnych błędów i niedoskonałości.
Z czasem dojdziemy do takiej wprawy, że będziemy doskonale wiedzieć, jakie działania mentalne musimy podjąć, a jakich zaniechać, by określone wizje podtrzymać, a nawet nimi kierować.
Tę umiejętność na podobnych zasadach wykorzystuje się również w magii ceremonialnej, wróżbiarstwie i jasnowidzeniu.
Pamiętajmy też, że nasze stany – fizyczny, emocjonalny i intelektualny mogą mieć znaczący wpływ na przebieg sesji i jej pozytywny rezultat. Kiedy jesteśmy zmęczeni i rozdrażnieni, odczuwamy niepokój, ból lub inne dolegliwości, trudno nam się skoncentrować, wtedy lepiej odłożyć ćwiczenia.
Jerzy Strączyński. „Czwarty Wymiar” 5/2017
W Europie i na świecie można zauważyć coraz większe zainteresowanie naturoterapią, medycyną energetyczną, bioenergoterapią i wszystkim tym, co w sposób naturalny pozytywnie wpływa na nasze zdrowie i samopoczucie.
Coraz lepiej rozumiemy, jakie znaczenie ma oddziaływanie świata przyrody na jakość życia i jego długość. Nie traktujemy środowiska naturalnego już tylko jako źródła surowców i minerałów, lecz widzimy coraz wyraźniej, że kiedy zakłócamy równowagę w przyrodzie, ma to niekorzystny wpływ na zdrowie i psychikę człowieka. Nie ma wątpliwości, że nie jesteśmy samowystarczalni, tylko biologicznie powiązani ze światem przyrody i miejscem, w którym przebywamy. Warto mieć tego świadomość, ale niestety dzieje się inaczej. Wiele osób nie czuje mentalnej relacji ze światem przyrody. Odpowiedzią na to jest medycyna holistyczna.
Charakteryzuje się całościowym podejściem do życia i zdrowia oraz przywiązują wielką wagę do zjawisk energetycznych w biosferze i organizmie człowieka.
Związany z nią ruch propagujący zasady zdrowego życia ciągle się rozwija i staje się jakby nową, bardziej humanistyczną filozofią leczenia. Ponieważ stan zdrowia ciągle się zmienia, dlatego trzeba o nie zadbać i troszczyć się nieustannie.
Wielu ludzi zajmujących się pracą z energią od dawna twierdzi, że w wymiarze pola energii Ziemi relacje energetyczne pomiędzy światem przyrody a społecznością ludzką zostały poważnie naruszone.
Jak wiemy, przyczyn wielu chorób można również szukać w powszechnym skażeniu środowiska naturalnego oraz fatalnym sposobie odżywiania. Zanieczyszczenie wody i powietrza powoduje trwałą degradację gleby.
Innymi ważnymi przyczynami złego stanu zdrowia są: niehigieniczny tryb życia, spożywanie nadmiernych ilości tłuszczów nasyconych, mięsa, cukru, brak wiedzy o zasadach łączenia pokarmów oraz palenie papierosów i nadużywanie alkoholu.
Medycyna bliżej natury
Warto więc się zastanowić, jak zastosować oryginalne, naturalne systemy medyczne, które już od kilku tysięcy lat wykorzystują z powodzeniem prawa przyrody i ekologię jako metody leczenia.
Obecnie, w czasie kiedy wzrasta zagrożenie zaburzenia środowiska naturalnego, w jakim żyje człowiek, rozwój metod zapobiegawczych i ochronnych oraz zbliżenie medycyny do natury wydaje się działaniem społecznie uzasadnionym i zdroworozsądkowym.
Kiedy spojrzymy na ludzkie zdrowie w szerszej perspektywie, jawi się nam ono jako całość złożona z ciała, umysłu i duszy. Takie podejście do spraw zdrowia i leczenia określane jest jako holistyczne. Wszystkie części ciała, jego organy, tkanki i komórki powinny stanowić współpracującą z sobą harmoniczną całość. Równowaga w organizmie zwana jest homeostazą. Taki stan, w którym procesy życiowe mogą przebiegać bez widocznych trudności, określany jest jako zdrowie.
Poziom fizycznego ciała
Na poziomie fizycznym jednym ze sposobów, w jaki organizm ludzki stara się zachować homeostazę, jest utrzymywanie zrównoważonego bilansu kwasowo-zasadowego, na który niebagatelny wpływ mają nasz sposób odżywiania oraz prawidłowe funkcjonowanie układu immunologicznego.
W dalszej kolejności ważne jest, by nasz układ pokarmowy, a szczególnie żołądek i jelito cienkie, spełniały właściwie swoje funkcje w procesie trawienia i przyswajania z pożywienia wszystkich potrzebnych substancji odżywczych. Istotne jest również utrzymywanie w normie wydalania substancji toksycznych.
Poziom energetyczny
Zdrowie i dobre samopoczucie jest również uzależnione od zasobów energii witalnej, poziomu jej wibracji, jaką posiada dana osoba oraz jej prawidłowego (bez przeszkód i bloków) przepływu w systemie energetycznym. W tym układzie bardzo ważną rolę odgrywa psychika człowieka. Wszystkie zewnętrzne okoliczności, zdarzenia sprzyjające powstawaniu uczuć i emocji pozytywnych zwiększają poziom energii witalnej. Sytuacje powodujące stres lub dyskomfort psychiczny działają zdecydowanie odwrotnie i mogą doprowadzić do osłabienia lub wyczerpania energii życiowej oraz do choroby.
Poziom psychiczny
W tradycyjnej medycynie dalekowschodniej znaczącą rolę w procesie leczenia przypisuje się też ludzkiej świadomości, zarówno medyka, lekarza, jak i samego pacjenta. Na tej zasadzie bazują różne metody i techniki uzdrawiania i samoleczenia.
Na poziomie psychicznym powinno się zadbać, by myśli, emocje i uczucia oraz relacje rodzinne i zewnętrzne były zrównoważone i konstruktywne. Wtedy stan taki można określić jako zdrową jedność ciała, umysłu i ducha.
Te nowe kierunki zdobywają we współczesnym świecie coraz więcej zwolenników. Pokazują, jak każdy człowiek może poprawić własne zdrowie i samopoczucie oraz w jaki sposób może być włączony w proces leczniczy o wielopłaszczyznowym charakterze.
Ludzie stosujący podstawowe zasady medycyny naturalnej twierdzą, że czują się zdrowsi mają nie tylko lepsze samopoczucie , ale również lepszy wgląd w siebie, co pomaga im odmienić swoje życie.
Poziom duchowy
Nie jesteśmy ograniczeni do świata materialnego i nie wszystko we wszechświecie można wyjaśnić naukowo. Istnieją rzeczywistości, które przekraczają poznanie zmysłowe, intelektualne czy rozumowe. Rzeczywistość duchowa istnieje, mimo, że ma charakter niematerialny. Wpływa na świat przyrody, na każdą żywą istotę, w tym również zdrowie człowieka.
Dla wielu ludzi wiara jest nieodłączną częścią życia, umożliwia rozwój duchowy, połączenie tego, co transcendentalne z tym, co immanentne. Wiara i modlitwa uzdrawia, tak twierdzą ludzie praktykujący.
To najsubtelniejsze połączenie z najczystszą duchowa naturą, czystą formą energii, ma też wielki potencjał uzdrawiania na wielu poziomach.
Wrodzone mechanizmy obronne
Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że czynniki chorobotwórcze nie zawsze wywołują chorobę. Przeciwdziałają im istniejące w ciele człowieka wrodzone mechanizmy obronne. Powinniśmy jednak pamiętać, że te wrodzone mechanizmy mogą być osłabione i źle funkcjonujące, mogą też być skutecznie wzmacniane. Krytyczne momenty przeważnie nadchodzą wtedy, kiedy jesteśmy osłabieni fizycznie lub psychicznie.
Proces chorobowy można odwrócić
Choroba w systemach orientalnych jest na ogół wyrazem zachwianej wewnętrznej równowagi energetycznej lub zaburzonej równowagi między organizmem a środowiskiem. Może też być pewnego rodzaju ostrzeżeniem, że wybrany przez daną osobę sposób życia lub odżywiania uniemożliwia prawidłowe funkcjonowanie organizmu.
W medycynie naturalnej, energetycznej, bioterapii i samouzdrawianiu przeważa pogląd, że proces chorobowy da się odwrócić lub przerwać w prawie każdym momencie, a powrót do zdrowia może być bardzo szybki. Niemniej choroba to dość skomplikowany proces i równie dobrze może też trwać bardzo długo.
W wielu krajach powstały liczne ośrodki prowadzące badania i propagujące zdrowe zasady medycyny naturalnej i makrobiotyki. Istnieją tysiące sklepów sprzedających zdrową żywność. Jak wykazało wielowiekowe doświadczenie, stosowanie tej praktycznej wiedzy pozwala zachować długowieczność w harmonii z samym sobą, środowiskiem zewnętrznym i naturą. .
Jerzy Strączyński. „Czwarty Wymiar” 8/2016
Z wykształcenia uniwersyteckiego jest historykiem, z zamiłowania historykiem sztuki, a z predyspozycji, wrażliwości i umiejętności uzdrowicielem i nauczycielem. Już we wczesnej młodości fascynowała go ezoteryka i wszelkiego rodzaju zjawiska paranormalne, jednak nigdy nie myślał, że w przyszłości zaowocuje to nauką i praktyką w tym zakresie.
W drugiej połowie lat 80. ubiegłego wieku zainteresował się uzdrawianiem, bioterapią oraz medytacją. To spowodowało przerwanie studiów doktoranckich z historii sztuki.
Przypadkowo był obserwatorem zabiegu bioterapeutycznego, jaki wykonywał Andrzej Lisiak – znany uzdrowiciel i bioterapeuta, zajmujący się również jogą. Obserwacja jego pracy zafascynowała Jerzego Strączyńskiego do tego stopnia, że zaczął zgłębiać tajniki tej dziedziny. Zbierał wszelką dostępną literaturę na ten temat, a po jakimś czasie przez kilka lat często asystował A. Lisiakowi przy zabiegach.
To było nie tylko inspirujące doświadczenie, ale również czas nauki. Od niego – jak wspomina – nauczył się najwięcej, ale z uwagą obserwował też pracę innych bioterapeutów.
– Już wtedy czułem w dłoniach i opuszkach palców energię – opowiada – a nawet wydawało mi się, że czasami widzę również białą, opalizującą mgiełkę wokół ramion i głowy. Jednak nawet wówczas nie myślałem, że ezoteryką i bioterapią będę zajmował się kiedykolwiek zawodowo.
Pierwszy biozabieg
Pierwszy raz wykonał bioza bieg niespodziewanie, niejako z konieczności, na polu namiotowym w Hiszpanii. Jedna z wczasowiczek doznała tak silnego ataku migreny, że nie mogła wstać i chodzić, a do miasta było daleko i żadnego lekarza w pobliżu. Wtedy zrozumiał, że powinien spróbować jej pomóc. Wykonał kilkanaście ruchów wokół jej głowy, by zdjąć nadmiar blokującej energii i o dziwo, natychmiast pomogły. Na polu namiotowym zrobiło się o tym głośno i od tego czasu codziennie przychodzili do niego wczasowicze potrzebujący pomocy.
Po tych nieśmiałych początkach kontynuował naukę, m.in. ukończył kilkumiesięczny kurt bioterapii prowadzony przez Ryszarda R. Ulmana w Zakładzie Doskonalenia zawodowego, a potem rozpoczął praktykę terapeutyczną, aż wreszcie bioterapią zaczął zajmować się zawodowo.
W tym czasie poznał Lecha Emfazego Stafańskiego i wielu ludzi związanych z warszawskim środowiskiem psychotronicznym, m.in. Jerzego Rejmera, Pawła Połoneckiego, Lecha Borca, Ryszarda Tomaszewskiego, Marka Kalwodę, Marka Pilkiewicza.
W 1990 roku został członkiem założycielem Polskiego Stowarzyszenia Bioterapeutów BIOPOL, a potem był jego wieloletnim wiceprezesem.
Współpraca z lekarzami
Swoją bioterapeutyczną pracę zawodową rozpoczął w 1991 roku w zakładzie Doskonalenia Zawodowego w Warszawie, gdzie przez wiele lat przyjmował, także wraz z lekarzami Lechem Rz. I Sławomirem K., którzy wspierali go i jego podopiecznych radą, wiedzą i medycznym doświadczeniem. – Ja uczyłem się od nich, oni z kolei poznawali, czym tak naprawdę jest bioenergoterapia. Na tej współpracy korzystali wszyscy, ale najbardziej chorzy.
To między innymi dzięki pomocy tych lekarzy miał wiele potwierdzonych medycznie przypadków uzdrowień. W tym czasie wielu bioenergoterapeutów współpracowało z lekarzami. Niestety okres tej współpracy trwał tylko przez parę lat. Świat medyczny nie akceptował jej i lekarze musieli się wycofać.
Wszystkich wybitnych bioterapeutów łączyła w tamtym czasie ogromna pasja i niespotykana kreatywność oraz poczucie misji – przypomina Jerzy Strączyński –
Dar uzdrawiania, którym obdarzyła ich natura, przerodził się w powołanie, by ulżyć potrzebującym w cierpieniu i chorobie. Tak naprawdę uzdrawianie było i jest ich misją życiową. Niektórzy z nich nie żyją, ale pamięć o nich zachowała się w sercach ich przyjaciół i wdzięcznych pacjentów.
Podróż do Indii
Od czasu, kiedy zaczął zgłębiać tajniki bioterapii, zrozumiał też, że trzeba solidnie i systematycznie pracować nad sobą, by móc skutecznie działać na wyższych poziomach energetycznych.
Od tego też czasu wiele uwagi poświęcał własnemu rozwojowi, jodze i medytacji. Z inspiracji Andrzeja Lisiaka odbył dwukrotnie podróż do hinduskich Abramów (1989 i 1991).
Ponieważ z wykształcenia jest historykiem, wcześniej zapoznał się z filozofią indyjską i historią religii tego kraju. Miał też pewną wiedzę ogólną na temat buddyzmu i roli, jaką odegrał nie tylko w Indiach, ale również w Tybecie. Zafrapowała go mądrość Wschodu.
Jednak dopiero będąc osobiście w Indiach, fizycznie odczuł, że znalazł się pod bezpośrednim wpływem wielce zróżnicowanej kultury i duchowości. W czasie pobytu w aśramie wyciszył się i nauczył podstaw medytacji. Zwiększyła się przejrzystość i stabilność jego umysłu, a także umiejętność głębokiego skupienia. Był też świadkiem wielu niezwykłych zdarzeń, które wprawiły jego europejski umysł w wielkie zakłopotanie.
– W aśramie, w trakcie wielogodzinnych medytacji, nauczyłem się w znacznym stopniu kontrolować emocje i szkodliwe nawyki – wspomina.
– To tam doświadczyłem samego siebie na głębszym, duchowym poziomie.
Sny
Po powrocie z Indii wszystko potoczyło się bardzo szybko. Pojawiło się wiele przedziwnych snów, które dopiero po latach uzmysłowiły mu, że wskazywały na poważne zmiany w jego życiu. W jednym z nich śnił, że drewniany średniowieczny statek, którym płynął w czasie potężnej burzy, zaczął tonąć, a on utrzymywał się na powierzchni wzburzonego morza, trzymając się kawałka kłody. Czuł, że długo nie utrzyma się na powierzchni i niebawem utonie. Ogromne fale zalewały go, a woda wdzierała się do płuc. Wtedy niespodziewanie poczuł delikatnego, jakby matczynego klapsa, któremu towarzyszył powiew ciepłego wiatru. Ów wiatr nie tylko uspokoił wzburzone morze, ale popchnął go w kierunku lądu i piaszczystej plaży. Był uratowany, a kiedy podniósł głowę, zobaczył w oddali na piasku przepiękny, ogromny i przedziwny za razem starożytny pałac, zupełnie nie w stylu europejskim. Obudził się, ale nie mógł odnaleźć w swojej pamięci podobnej, tak okazałej budowli.
Spotkanie z Dalajlamą
O kilku miesiącach poznał Magurę, czyli Macieja Góralskiego, adiunkta w Muzeum Azji i Pacyfiku. To on zainteresował Jerzego Strączyńskiego buddyzmem tybetańskim, sprawił, że zaczął uczestniczyć w naukach i treningach medytacyjnych prowadzonych przez lamów z różnych buddyjskich tradycji oraz zgłębiać wiedzę buddyjską.
To właśnie dzięki życzliwości Macieja Góralskiego przez tydzień brał udział w obsłudze wizyty Jego Świątobliwości XIV Dalajlamy w Polsce, która miała miejsce w 1993 roku.
– To był moment zwrotny w moim życiu – opowiada bioterapeuta. – Spotkanie z Dalajlamą i kilkudniowe przebywanie w polu energii Jego Świątobliwości, przepełniony wibracjami miłości i współczucia, bezpośrednie przekonanie się, jakie poziomy urzeczywistnienia duchowego są możliwe, utwierdziło mnie w życiowych wyborach. Wtedy też poczułem wyraźnie swój naturalny, bardzo silny związek z naukami buddyjskimi, a także naturalny przekaz doświadczenia, jaki płynie od Mistrza do ucznia.
A kiedy zobaczył pierwszy raz na fotografii zamek w Potali, w którym mieszkali Dalajlamowie, wtedy uzmysłowił sobie, że to ten sam ze snu, tylko posadowiony na wzgórzu, a nie na pisaku.
Rdzenny nauczyciel
Drugą bardzo ważną datą był w jego życiu rok 1996. Wtedy to pierwszy raz na treningu medytacyjnym J. Strączyński spotkał, jak się później okazało, swojego rdzennego nauczyciela, lamę Tenzina Wangyala Rinpocze – mistrza dzogczen z tradycji Bon, najstarszej duchowej tradycji Tybetu. I to spotkanie poprzedził sen, w którym pojawiło się wiele kolorowych, małych flag rozwieszonych na sznurach, takich na jakich rozwiesza się bieliznę.
Dopiero później uświadomił sobie, że symbolizowały one buddyjskie flagi modlitewne.
Tenzin Wangyal Rinpocze założył w Polsce Ligmincha Polska (dawniej Związek Garuda) z siedzibą w Wildze, będący filią znajdującego się w Stanach Zjednoczonych Instytutu Ligmincha, organizacji powstałej w celu kultywowania i praktykowania starej i oryginalnej kultury tybetańskiej oraz duchowej tradycji Bon.
Bioterapeuta jest jego uczniem i praktykuje medytację w tej tradycji.
– Chciałbym jednak wyraźnie zaznaczyć, że nie jestem zamknięty na inną wiedzę czy też inne nauki duchowe, a tradycja chrześcijańska jest mi szczególnie bliska – podkreśla w czasie naszej rozmowy.
Uzdrawianie i nauczanie
Uważa, że każdy człowiek jest twórcą okoliczności swojego życia i sam kreuje większość swoich doświadczeń, dlatego też wiele uwagi poświęca rozwojowi własnemu.
– W mojej pracy zawodowej znajomość dalekowschodnich systemów medycznych jest bardzo pomocna, ponieważ charakteryzują się one holistycznym podejściem do życia i zdrowia oraz przywiązują wielką wagę do zjawisk energetycznych w biosferze i organizmie człowieka – wyjaśnia.
Już od ponad dwudziestu pięciu lat zajmuje się medycyną energetyczną, bioenergoterapią, uzdrawianiem i innymi dziedzinami pokrewnymi.
Od 1992 roku prowadzi wielostopniowe kursy i szkolenia oraz warsztaty doskonalące w zakresie profesjonalnej bioenergoterapii. Na warsztatach kursanci doskonalą swoje umiejętności, poszerzają wiedzę z zakresu medycyny energetycznej, uzdrawiania falowego i kwantowego oraz działań w zakresie tzw. Chirurgii fantomowej.
Przekazuje im głównie wiedzę praktyczną i techniki, które wypracował i sprawdził w swojej praktyce. W czasie wielu lat działalności uzdrowicielskiej eksperymentował z wieloma metodami terapeutycznymi i ma praktyczną ich znajomość. Jak każdy profesjonalnie pracujący bioterapeuta, potrafi też przewidzieć skutki owych działań.
W ostatnich latach zajął się przede wszystkim nauczaniem i pisaniem.
– Chcę przekazać swoją wiedzę młodszym pokoleniom, aby służyła potrzebującym – mówi. – Kilka lat temu zdecydowałem, że zaprzestaję konsultacji indywidualnych i poświęcam się wyłącznie nauczaniu, prowadzeniu kursów i warsztatów dla bioterapeutów zaawansowanych, pisaniem książek i artykułów oraz pracą nad osobistym rozwojem. To plan na dalszy ciąg mojego życia.
Warto wspomnieć, że przez wiele lat Jerzy Strączyński prowadził także zajęcia dydaktyczne z przedmiotu medycyna naturalna dla studentów Wydziału Pedagogicznego, specjalność: edukacja zdrowotna i promocja zdrowia w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Bydgoszczy i Wyższej Szkole Humanistycznej w Pułtusku.
Jest też autorem dwóch książek „Od szamanizmu do bioterapii” oraz „Uzdrawianie. Tradycja i współczesność.” Od lat współpracuje z miesięcznikiem „Czwarty Wymiar”
Klementyna Musurowicz
Czwarty Wymiar 09/2016
Medycyna XXI wieku
Coraz częściej pojawiają się opinie, że medycyna XX wieku była „biochemiczna”, co przyniosło niebywały jej rozwój, ale i szereg problemów nie do rozwiązania nawet przez najbogatsze państwa. Mówi się też jednocześnie, że medycyna XXI wieku prawdopodobnie będzie energetyczną (inaczej „wibracyjną”), opartą na nowym paradygmacie zwanym „holistycznym”, w odróżnieniu od klasycznego podejścia mechanistycznego, obarczonego błędem redukcjonizmu.
Można też coraz częściej zaobserwować, i to nie tylko wśród naukowców, pojawiające się opinie, które w znacznej części kwestionują dotychczasowy, naukowy obraz świata, a zwłaszcza obowiązującą biochemiczną koncepcję życia.
Podejrzewa się, że pomylono jedną z możliwych form, w jakich przejawia się życie (czyli istnienie procesów biochemicznych odróżniających materię ożywioną od nieożywionej), z ukrytą istotą życia, która ma zupełnie inny charakter.
Polski wybitny uczony, twórca bioelektroniki ks. prof. Włodzimierz Sedlak, jedną z książek zatytułował „Życie jest światłem”. Niektórzy twierdzą, że gdyby jego teorie sprawdziły się, mielibyśmy bez wątpienia do czynienia z rewolucją w świadomości zbiorowej, być może większą od kopernikańskiej. Wymusiłoby to konieczność dokonania istotnych zmian między innymi w naukach stosowanych, także i w medycynie.
System energetyczny człowieka – terapia energetyczna
Pierwotną energią człowieka jest tzw. energia rodowa. W taoizmie uważa się, że powstaje ona w momencie poczęcia i jest wynikiem połączenia dwóch aspektów biegunowo połączonej energii męskiej i żeńskiej pochodzących od naszych rodziców. Miejscem kumulacji tej ważnej dla życia i rozwoju energii są nerki. Wydaje się, że właśnie dlatego nerki utrzymują podwójny biegunowy charakter i stanowią podstawę dla dwóch typów lub korzeni jin po matce i jang po ojcu. W medycynie energetycznej (wibracyjnej) i bioenergoterapii jak już wcześniej wielokrotnie pisałem, podstawowym obszarem działania jest system energetyczny człowieka zwany też matrycą wibracyjną.
Celem, jest przywrócenie porządku w tym systemie, ponieważ jedynie uporządkowany i zrównoważony system energetyczny gwarantuje nie tylko dobre zdrowie fizyczne i psychiczne oraz prawidłowy rozwój, ale także ułatwia bycie bardziej szczęśliwym, zadowolonym i kreatywnym.
Według niektórych założeń medycyny i psychologii energetycznej wszystkimi tymi procesami rządzą określone wzorce energetyczne.
Środkiem „leczniczym”, jest transfer określonych dawek energii witalnej i zawartej w niej odpowiedniej informacji.
Biodiagnoza
Takie profesjonalne działanie energetyczne jest zawsze poprzedzone tzw. diagnozą energetyczną (biodiagnoza).
Jej celem nie jest sama choroba, ale znalezienie słabych i mocnych stron tego systemu na trzech podstawowych poziomach: fizycznym, energetycznym i psychiczno-duchowym .
Porządkowanie owych struktur w profesjonalnym działaniu wymaga odpowiedniej wiedzy, umiejętności oraz stosowania określonych procedur czyli pewnego procesu standaryzacji.
Pozytywny efekt w znaczącej mierze zależy również od rozwoju własnego, czyli rozwoju świadomości bioenergoterapeuty czy uzdrowiciela. Oznacza to między innymi podniesienie ich wibracji na wyższy poziom. To z kolei umożliwia połączenie się z wyższymi poziomami energetycznymi i wygenerowanie wyższych pasm wibracyjnych stosowanych w terapii energetycznej.
Pole kwantowe – fala
Pole kwantowe lub fala jest najprostszym wyrażeniem, czy też przejawem najsubtelniejszej energii, i jak w przypadku czystej świadomości reprezentują one porządek doskonały. Uważa się też, że są źródłem wszelkiego typu energii uzdrawiających.
Uzdrawianie kwantowe i falowe, to rzadko spotykana umiejętność korzystania z poziomu określanego jako pole kwantowe lub fala. Można też powiedzieć, że w przeciwieństwie do synchronizacji kwantowej, uzdrawiania kwantowego i falowego, czy za pomocą tzw. Matrycy Krystalicznej, bioenergoterapeuci i inni uzdrowiciele posługujący się metodami energetycznymi, pracują raczej na poziomie określanym jako Względne Pole Życia, niż z czystą świadomością.
Chirurgia fantomowa
Z kolei uzdrawianie za pomocą technik określanych jako chirurgia fantomowa, to praca na wyższych poziomach energetycznych, wymagająca już nie tylko określonej wiedzy, ale również specyficznych wyższych umiejętności związanych z tzw. widzeniem wewnętrznym lub wizualizacją mentalną.
W stosowanych obecnie technikach fantomowych można wyróżnić dwa podstawowe poziomy działania.
Widzenie wewnętrzne
Pierwszy, znacznie wyższy poziom, związany jest z „widzeniem wewnętrznym” , czyli widzeniem za pomocą tzw. trzeciego oka. Uzdrowiciele i bioenergoterapeuci pracujący tą metodą, mają niezwykle rzadką umiejętność lub dar postrzegania materii (fizycznych organów, tkanek, komórek) oraz subtelnych energii (ciała subtelne, czakry, kanały energetyczne), a także zaburzeń energetycznych, jakie występują wewnątrz ciała człowieka lub aurze.
Można powiedzieć, że potrafią przenikać wzrokiem fizyczną materię ciała, oglądać i oceniać od wewnątrz organy i inne struktury ciała fizycznego i energetycznego człowieka pod kątem jego prawidłowego funkcjonowania.
Energetyczny wzorzec choroby
Uzdrowiciel czy bioenergoterapeuta pracujący metodą „chirurgii fantomowej”, najpierw niszczy chorobowy wzorzec (energetyczny fantom choroby), następnie w to oczyszczone miejsce wkłada strukturę zdrową i przywraca w ten sposób właściwe dla danej funkcji wzorce energetyczne.
Istotą tego zabiegu jest to, że rekonstrukcja, czyli budowanie prawidłowego, uzdrowionego obrazu organu (wzorca energetycznego), czy innego obszaru ciała, odbywa się jakby w przestrzeniu subatomowej, i z atomów czystego światła. Można powiedzieć też, że za pomocą fali lub w polu kwantowym, które to pola reprezentują najwyższy porządek i harmonię.
Drugi, niższy poziom, różni się od wyższego tym, że uzdrowiciel nie posiada w dostatecznym stopniu rozwiniętego kanału percepcji wzrokowej, co uniemożliwia mu tzw. widzenie wewnętrzne. Przeważnie, nie ma też dostępu do najwyższych pól związanych z czystą świadomością (pole kwantowe, fala), lub nie potrafi z nich korzystać. Ta niemożność często wynika z braku odpowiednich predyspozycji i umiejętności, jak i niedoskonałości rozwoju własnego.
Główną siłą dokonującą fantomowej rekonstrukcja, jest w tym przypadku siła psychiczna uzdrowiciela i jego wyobraźnia mentalna, czyli tworzenie obrazów mentalnych nie postrzeganej bezpośrednio rzeczywistości .
W obu przypadkach niezbędna jest świadoma intencja oraz umiejętność stabilnej koncentracji, w myśl starej, znanej bioenergoterapeutom zasady, że „energia zawsze podąża za uwagą i koncentracją, a za wyobraźnią forma”.
Jasnowiedzenie
Można też wśród uzdrowicieli i bioenergoterapeutów wyróżnić tych, których umiejętności określa się jako – jasnowidzenie. Ich „widzenie energetyczne” może być znacznie ograniczone, a jednak często wiedzą dokładnie na czym polega istota problemu i jakie są jego przyczyny, oraz co trzeba zrobić lub jaką zastosować technikę, by pomóc danej osobie. Opisanie samego mechanizmu tego typu umiejętności jest trudne. Możemy jedynie przypuszczać, że mamy tu do czynienia z odbiorem informacji z wyższych ciał subtelnych pacjenta lub bezpośrednim odbiorem czystej i bezpośredniej informacji z najwyższego poziomu wibracyjnego, a nawet duchowego.
Oczywistym jest, że pracę z innymi ludźmi, na tych najwyższych poziomach energetycznych lub duchowych, mogą wykonywać tylko ci bioenergoterapeuci lub uzdrowiciele, którzy sami osiągnęli ten poziom rozwoju, dzięki czemu mają rzeczywisty dostęp do informacji z najwyższych poziomów egzystencji.
Nie ma wątpliwości, że pracujący na tych wyższych poziomach energetycznych uzdrowiciele i bioenergoterapeuci powinni odznaczać się wysokim profesjonalizmem, czyli być nie tylko świadomymi tego, co robią, ale mieć również kontrolę nad tymi procesami oraz trafnie przewidzieć końcowy rezultat.
Jerzy Strączyński. „Czwarty Wymiar” 11 (listopad) 2015
Dla prawidłowego zrozumienia istoty uzdrawiania kwantowego, falowego, synchronizacji kwantowej, takie pojęcia jak umysł, zmysły, świadomość i czysta świadomość mają podstawowe znaczenie. Świadomość i czysta świadomość są koncepcjami trudnymi do zdefiniowania.
Świadomość, na pewno nie jest czymś materialnym, dlatego nie można jej sobie wyobrazić. Często przyrównuje się ją do światła, które oświetla rzeczywistość. W medycynie wibracyjnej i bioenergoterapii uważa się, że świadomość ma zawsze dwa aspekty: energetyczny i bezenergetyczny, czyli informacyjny.
Idąc dalej tym tokiem rozumowania można powiedzieć, że świadomość „niższa” różni się od „wyższej” proporcjami tych dwóch składowych, inaczej mówiąc poziomem wibracyjnym.
Najwyższy poziom świadomości, to bezenergetyczne pola informacyjne, określane czasami jako absolut, logos, świadomość uniwersalna, czysta świadomość, energia boska itp.
Zgodnie z tymi założeniami, skoro to „góra zarządza dołem”, to właśnie pola informacyjne tworzą energię, a ona z kolei tworzy materię i świat fizyczny. Człowiek w tym rozumieniu jest indywidualnym polem życia czyli lokalnym zagęszczeniem Pola Energii Uniwersalnej. A skoro tak, to musi też posiadać wszystkie podstawowe właściwości całego Pola Życia.
Czysta Świadomość
Czysta świadomość jest bezenergetyczna, sama nie będąc energią – jest źródłem energii. Jest doskonałością czekającą na możliwość wyrażenia się poprzez tzw. Pole Czystej Świadomości, stan kwantowy czy falę.
Czystą świadomość, w tradycji duchowej Wschodu, przyrównuje się często do bezgranicznego nieba, bez centrum i peryferii, która stanowi podstawę wszystkiego, całego istnienia. To naturalna bezgraniczna całość, w której zawarty jest porządek i harmonia. Tak naprawdę bardzo trudno człowiekowi wyobrazić sobie, a tym bardziej odczuć czystą świadomość. Jeszcze trudniej uświadomić sobie samą przestrzeń istnienia, która jest pierwotnie czysta, nieograniczona, pełna niewyczerpanego potencjału.
Ta nieograniczona przestrzeń nie jest nihilistyczną pustką, w której nie ma życia i nic się nie dzieje. Cały wszechświat pojawia się w tej przestrzeni, rozwija, a na koniec rozpuszcza się w niej.
Podobnie dzieje się z naszym istnieniem, wszystko w naszym ciele się w niej pojawia (przestrzeń ciała ), spoczywa i rozpuszcza, tworząc cykl narodzin, dojrzałości i śmierci.
Jesteśmy zwykle świadomi odczuć, subtelnych doznań i emocji lub nieustannego, wewnętrznego dialogu, który odbywa się w naszej głowie. O wiele trudniej jest nam doznać spokoju w ciele, ciszy w mowie i przestrzeni w umyśle, tej nieograniczonej czystej przestrzeni, czystej świadomości. Kierując w określony sposób uwagę na te trzy sfery, czyli ciało, mowę i umysł, możemy rozproszyć zamęt towarzyszący codzienności życia i odnaleźć wewnętrzny spokój i harmonię.
W stanie czystej świadomości, jak twierdzą mistrzowie medytacji, następuje proces samouzdrawiania i samowyzwolenia. Chwila, w której łączymy się z czystą przestrzenią, czystą świadomością, i dostrzegamy, że jesteśmy czymś więcej niż naszymi myślami, bólem i cierpieniem – jest uzdrawiająca.
Można też powiedzieć, że czysta świadomość jest bezenergetycznym Polem zawierającym potencjał tworzenia wszystkiego, oczekującym by stać się formą, strukturą czy energią. Według tej koncepcji wszystko co posiada formę bierze się z tej bezkształtnej czystej świadomości, z niej bierze się tworzenie.
Według fizyka Davida Bohma wszelkie tworzenie wychodzi z czystej świadomości. Jest ona również źródłem wszelkiej wiedzy i możliwości uzdrawiania. W tym rozumieniu sam proces uzdrawiania sprowadza się do porządkowania energii-wibracji.
Umysł, zmysły i energia
Jak już wcześniej pisałem dla prawidłowego zrozumienia istoty uzdrawiania kwantowego, falowego, synchronizacji kwantowej, takie pojęcia jak umysł, zmysły, świadomość i czysta świadomość mają podstawowe znaczenie.
Czym jest umysł? Umysł nie ma formy, jednak w nim powstają myśli, emocje i uczucia, jest jakby ich zbiornikiem. Jest też energią. To właśnie ruch tej energii tworzy i pobudza myśli, emocje, uczucia. Można więc powiedzieć, że myśli i emocje są pewnymi formami umysłowymi określanymi w ezoterycy jako myślokształty, myśloformy, astroidee itp.
Poprzez zmysły nasz umysł nawiązuje relacje z ludźmi, rzeczami, najogólniej mówiąc ze światem fizycznym. Zmysły dostarczają nam różnych informacji, które z kolei w naszej świadomości wytwarzają określony obraz rzeczywistości. Umysł nadaktywny, przepełniony problemami, lękami i emocjami, zużywa ogromne ilości tak potrzebnej dla życia energii, marnując ją bezpowrotnie, a do tego pakując nas w niepotrzebne kłopoty.
Z myślami wiążą się też dominujące emocje, wibracje uczuciowe i wyobrażenia mentalne. Kiedy myśl lub myśli wyodrębniają się z umysłu, wtedy pojawia się nasze sławne ego i wszystkie problemy oraz kłopoty z nim związane.
Uważa się też, że im dalej myśl i emocje odchodzą od czystej świadomości, tym częściej stają się wibracją dysharmoniczną i szkodliwą (tzw. negatywne myśli i emocje).
Intelekt już sam w sobie jest wartością. Filtruje, wartościuje i porządkuje myśli i uczucia. by wspierać nasze zdrowie i dobre samopoczucie. Umysł posiada też zdolność porządkowania swoich treści. Wierzymy naszym umysłom mimo że, jak pokazuje życie, często jest inaczej.
Poglądy i przekonania są skupiskiem myśli wokół jakiegoś konkretnego tematu lub idei.
Jak już wcześniej pisałem wszelkie tworzenie, według Davida Bohma wychodzi z czystej świadomości. Ona, nie będąc sama energią, jest źródłem porządkowania i energii oraz wiedzy i uzdrawiania. Można też powiedzieć, że tworzenie jest ruchem energii w zorganizowany i uporządkowany sposób.
Porządkując ten proces jakby od góry w dół, można przyjąć następującą kolejność:
1. Czysta świadomość
2. Stan kwantowy
3. Fala (wibracja)
Uzdrawianie kwantowe i falowe
O ile pierwszy poziom jest jeszcze bezenergetycznym i bezkształtnym, czystym potencjałem tworzenia, to już tzw. stan kwantowy a dalej fala, stanowi pewnego rodzaju podstawowy stworzony kształt.
Fala jest nieskończona, rozciąga się bez końca. Tam gdzie te fale nakładają się na siebie, tworzą się cząsteczki subatomowe. W dalszym procesie tworzenia, gdy stają się bardziej zagęszczone czy zbite, stają się atomami.
Owe atomy tworzą molekuły, z których powstają fizyczne formy i zróżnicowany, wielowymiarowy świat materii.
W uzdrawianiu kwantowym, falowym, medycynie energetycznej (wibracyjnej) oraz bioenergoterapii fala, ten podstawowy poziom tworzenia nazywany jest często – siłą życiową, która daje życie wszelkiemu organicznemu istnieniu.
Na ogół uzdrowiciele i bioenergoterapeuci, na wyższych poziomach energetycznych, porządkując energetyczny system człowieka, mają również do czynienia z polem kwantowym lub subtelnymi falami energii, czyli poziomu znajdującego się tuż poniżej czystej świadomości.
Jerzy Strączyński. „Czwarty Wymiar” 10 (październik) 2015
Medycyna naturalna zwana też naturoterapią, to ogromny obszar wiedzy oraz wiele niewyjaśnionych współczesnym językiem zjawisk, wykorzystywanych od tysięcy lat. Natura w swej niezakłóconej postaci sama stwarza najbardziej korzystne warunki dla profilaktyki i różnych metod terapii, trzeba je jednak od nowa poznawać oraz świadomie wspomagać wszelkie pozytywne procesy uruchamiane przez nią samoistnie. Niestety, współczesny człowiek nauczył się, jak na razie, skutecznie te procesy zakłócać, stwarzając zarazem coraz większe problemy w zakresie ekologii i ochrony naturalnego środowiska, w którym żyje. Często medycynę naturalną określa się też jako niekonwencjonalną, jednak stanowi ona de facto medycynę natury, zajmującą się wykorzystaniem nie w pełni jeszcze poznanych i wyjaśnionych możliwości oddziaływania na fizyczny organizm i psychikę człowieka.
Energetyczna koncepcja życia
Już od dłuższego czasu wielu ludzi w Polsce profesjonalnie zajmuje się medycyną naturalną, energetyczną, zwaną też wibracyjną, bioenergoterapią i uzdrawianiem. Przyjmują oni za podstawę wyjaśniającą swoje działanie praktyczne energetyczną koncepcję życia i człowieka. Jest to pewien model myślenia charakterystyczny zarówno dla starej medycyny, jak i medycyny energetycznej i bioenergoterapii. Koncepcja ta co prawda nie spełnia wymogów obowiązującej ogólnej metodologii nauk, ale jest nader logiczna i spójna wewnętrznie. Opiera się jednak na innym niż naukowy obrazie świata postrzega świat w kategoriach energii.
Matryca energetyczna
Człowiek według pewnych założeń medycyny naturalnej, energetycznej i bioenergoterapii (energetyczny model życia i człowieka) jest nie tylko indywidualnym polem życia, ale posiada również wszystkie (dostępne mu) składniki całego Pola Życia. W myśl tych założeń uważa się, że ciało fizyczne, zbudowane z gęstej materii, otoczone jest subtelną, niewidoczną dla oka warstwą energii, którą nazwano ciałem eterycznym lub matrycą energetyczną. To pierwsza warstwa tzw. biopola przenikająca cały organizm człowieka. Ciało eteryczne dokładnie odwzorowuje jego kształt oraz wszystkie wewnętrzne organy, tkanki, a nawet pojedyncze komórki ludzkiego ciała. Tworzy także wewnętrznie spójny system energetyczny w postaci pól i podpól energetyczno-informacyjnych.
Zaburzenia pola energii człowieka choroba
Uważa się, że ta unikalna matryca energetyczna jest najważniejsza. To właśnie ona ożywia ciało i w myśl założeń medycyny naturalnej, energetycznej i bioenergoterapii steruje wszystkimi procesami biochemicznymi. Stąd prosty wniosek: zanim choroba zamanifestuje się w ciele fizycznym, najpierw muszą powstać zaburzenia w polu energetycznym człowieka (tzw. przedkliniczna faza rozwoju choroby). Usunięcie tych zaburzeń na ogół oznacza wyzdrowienie organizmu. Można więc postawić tezę, że przyczyny wielu chorób tkwią między innymi w zmienionym (zaburzonym) ciele eterycznym. Na ogół uważa się, że działanie na planie fizycznym i energetycznym (eterycznym) jest znacznie łatwiejsze niż porządkowanie energii na wyższych poziomach wibracji. Praca na tych wyższych poziomach wymaga odpowiednich, specyficznych umiejętności, wiedzy i doświadczenia. Często określane są one jako wyższe umiejętności paranormalne, takie jak jasnoczucie złożone, widzenie energetyczne, jasnowidzenie proste czy jasnowidzenie.
Profesjonalnie działający bioenergoterapeuci i uzdrowiciele mają świadomość, że zaburzenie energii, nie jest jednoprzyczynowe lecz na ogół wieloprzyczynowe. Uważa się, że najczęstsze powody zaburzeń energetycznego systemu człowieka to:
Z tego zestawienia widać wyraźnie, że zarówno diagnoza, jak i terapia energetyczna są działaniem złożonym i dość trudnym. Jednak wprawny bioenergoterapeuta lub uzdrowiciel, zgodnie ze swoją wiedzą i uprzednio poczynioną diagnozą energetyczną, może przekazywanej energii nadać również określony charakter oczyszczający, regenerujący, wzmacniający lub przywracający prawidłowe funkcje zaburzonym strukturom energetycznym, oraz fizycznym organom lub częściom ciała. Takie właśnie podejście odróżnia profesjonalną bioenergoterapię od amatorskiej.
Medycyna zintegrowana
Medycyna akademicka nie uznaje tego typu rozumowania. Trzyma się sztywno modelu biochemicznego zredukowanego do poziomu materii. Niemniej coraz częściej, szczególnie na Zachodzie, lansuje się (zgodnie z zaleceniami Światowej Organizacji Zdrowia) nowy model tak zwanej medycyny zintegrowanej. W jego ramach powstają specjalistyczne ośrodki umożliwiające współpracę różnych terapeutów o różnych podejściach, nawet do metody leczenia. To daje pacjentowi większą wszechstronność świadczonych usług, możliwość wyboru sposobu leczenia, czyli szersze prawo decydowania o własnym życiu i zdrowiu.
Nie ma wątpliwości, że współczesna nauka dość dobrze i wyczerpująco opisała społeczne życie człowieka, również w aspekcie psychologicznym. Brakuje jej jednak zrozumienia, że nasze życie i funkcjonowanie w świecie fizycznym jest także sterowane właściwościami obiektywnie istniejących, subtelnych, energetycznych pól emocjonalnych i mentalnych. Są one w stałej interakcji z polami niższymi, czyli biologicznymi, i polami najwyższymi (wyższe poziomy wibracji), zwanymi też duchowymi. Można powiedzieć, że nauce ewidentnie brakuje łącznika pomiędzy psyche a somą w postaci pól energetycznych. Czy nauka weźmie owe koncepcje pod uwagę? trudno wyrokować.
Warto jednak pamiętać, że tak zwany naukowy obraz świata przechodził w przeszłości wiele faz rozwojowych i nikt ze zdrowo myślących ludzi nie uważa, że jest to już obraz kompletny i niezmienny.
Jerzy Strączyński. „Czwarty Wymiar” 01.2015
W Polsce już od dłuższego czasu bioenergoterapia i radiestezja stały się bardzo popularne. Obie te dziedziny doczekały się nie tylko społecznego uznania, ale wyodrębniono je jako zawody rzemieślnicze. Z pewnością nadszedł też czas, by spokojnie i bez uprzedzeń przyjrzeć się bliżej tzw. niekonwencjonalnym metodom leczenia, które poświęcają więcej uwagi energii ludzkiego ciała, niż jego fizycznej strukturze.
Fenomen bioenergoterapii i uzdrawiania
Fenomen uzdrawiania i bioenergoterapii polega między innymi na tym, że człowiek, oprócz znanych i opisanych w podręcznikach naukowej psychologii pięciu zmysłów podstawowych, posiada również możliwość wyczuwania subtelnych wibracji i odbierania informacji o szerszym spektrum, tak jakby posiadał dodatkowy zmysł.
W bioenergoterapii te umiejętności określa się jako właściwości psychobiodetekcyjne i psychobioemisyjne organizmu.
Bioenergoterapeuci i uzdrowiciele pracujący głównie w systemie energetycznym człowieka, zwanym „biopolem”, przeważnie dłońmi lub opuszkami palców wyczuwają albo „widzą” wibracje dysharmoniczne, czyli obszary będące poza równowagą energetyczną.
Odbiór informacji pozazmysłowych
Co tak naprawdę wyczuwa lub odbiera bioenergoterapeuta za pomocą swych niefizycznych zmysłów? Najogólniej można powiedzieć – wibracje lub, jak mówią radiesteci – promieniowanie.
Poszczególnene poziomy wibracji maja dwa podstawowe aspekty: energetyczny i informacyjny (treściowy).
Doświadczony uzdrowiciel lub bioenergoterapeuta umie nie tylko odebrać wibracje, ale także różnicować je. Potrafi również określić, czy wibracje danego organu, zespoły tkanek lub obszaru ciała są prawidłowe, czy nie.
Zwykle wystarczająca jest podstawowa wiedza z zakresu anatomii i fizjologii, aby określić na przykład, jakie narządy, układy funkcjonalne lub obszary ciała nie działają prawidłowo. W tym rozumieniu za główną przyczynę wielu chorób lub dolegliwości, nawet tych emocjonalno-psychicznych, uznaje się zaburzenia w przepływie energii witalnej lub jej nadmierny ubytek.
Jednak w profesjonalnym podejściu proces dekodowania odebranych drogą nadzmysłową informacji jest procesem typowo mentalnym, wymagającym posiadania odpowiedniej wiedzy, uporządkowanej zwykle w jakieś modele, by proces myślenia przełożyć na właściwe pojęcia i słowa.
Energia życiowa
W przypadku spadku poziomu energii witalnej (osłabienie energetyczne, ubytki, bloki, zastoje itp.) obniża się też poziom wibracji całego organizmu (komórek, tkanek, narządów). Na ogół człowiek wtedy słabnie. Staje się bardziej podatny na różne choroby lub wyczerpanie psychiczne. Kiedy tak się dzieje, proces terapii energetycznej sprowadza się często do transferu energii witalnej z wyższych poziomów wibracji do potrzebującego miejsca lub całego organizmu. Jest to działanie najprostsze, stosowane w bioterapii klasycznej, pomocne w pobudzeniu zdolności samoobronnych i naprawczych, w które wyposażony jest każdy organizm. Kiedy z kolei poziom wibracji podnosi się, nasze siły witalne wzrastają, utrzymując ciało w dobrym zdrowiu i samopoczuciu.
Terapia energetyczna
Sama terapia energetyczna często bywa działaniem bardzo prostym i zarazem skutecznym. Czasami wystarczy kilka odpowiednich ruchów rąk, bez dotykania ciała klienta, by pobudzić system odpornościowy i uruchomić cały łańcuch pozytywnych zmian w organizmie i psychice chorego. Inna forma to oddziaływanie poprzez nakładanie rąk lub przybliżenie ich w określone miejsce z odpowiednią koncentracją i intencją (bioterapia klasyczna).
Wyższych kwalifikacji wymaga technika polegająca na precyzyjnym transferze energii, o określonym charakterze, z zastosowaniem wizualizacji. Bioenergoterapeuta lub uzdrowiciel wytwarza w swoim umyśle energetyczny obraz pożądanego stanu rzeczy (fantom) i transferuje go w określone miejsce w ciele fizycznym lub eterycznym pacjenta.
W tym dość skomplikowanym procesie bioenergoterapeuci dodatkowo wykorzystują swoją energię psychiki, jak to ma zazwyczaj miejsce w tzw. chirurgii fantomowej, falowej i kwantowej.
W tych zaawansowanych technikach sama energia, jej siła, nie ma już decydującego znaczenia. Traktuje się ją raczej jako falę nośną, przenoszącą określonego typu energie uzdrawiające, mające dodatkowo wykonać określoną pracę.
Działanie na odległość
Jeszcze bardziej intrygujący, co potwierdza praktyka, jest fakt, że tego typu działania są równie skuteczne, kiedy oddziałujemy na pacjenta bezpośrednio, jak i wtedy, kiedy jest oddalony od nas o setki, a nawet tysiące kilometrów.
Dzieje się tak, ponieważ skoncentrowana energia podąża za myślą oraz uwagą i nie zna ograniczeń czasowych ani przestrzennych.
Tę zasadę wykorzystuje się w radiestezji, diagnozie i terapii energetycznej oraz, jak wspomniałem, w działaniach na odległość. Ja sam, już od wielu lat, z powodzeniem stosuję różne metody działania na odległość, a niektórych nauczam na prowadzonych przeze mnie kursach bioenergoterapii praktycznej.
Tak przeważnie określa swoje działanie i myślenie (by pomóc sobie lub innym ludziom) większość pracujących z tzw. inteligentnymi energiami bioenergoterapeutów i uzdrowicieli.
Nowe paradygmaty
Niestety, tego typu rozumowanie ciężko jest zaakceptować osobom z wykształceniem akademickim, lekarzom czy psychologom i nie ma się co dziwić, że większość szanujących się ludzi nauki uzna te wyjaśnienia za brednie, gdyż nie mieszczą się one w ramach obowiązującego paradygmatu naukowego. Jednak widać już pozytywne zmiany, wzrasta zainteresowanie tradycyjnymi formami leczenia i zauważa się chęć powrotu do wielu dawnych metod leczniczych. To nowe i nowoczesne zarazem spojrzenie jest ważne, pozwala bowiem lepiej zrozumieć, czym są wszechświat i człowiek, zdrowie i choroba w układzie typu: człowiek – przyroda – społeczeństwo.
Jerzy Strączyński. „Czwarty Wymiar” 02.2015
Z pewnością nadszedł też czas, by spokojnie i bez uprzedzeń przyjrzeć się bliżej tzw. niekonwencjonalnym metodom leczenia, które poświęcają więcej uwagi energii ludzkiego ciała, niż jego fizycznej strukturze.
Świat i życie w kategoriach energii i wibracji
Od pewnego czasu w naszym życiu społecznym można zaobserwować powrót do naturalnych metod leczniczych. Wzrosło poważne zainteresowanie medycyną naturalną, energetyczną czy bioenergoterapią. Nieśmiało podejmowane są też badania naukowe, które stopniowo potwierdzają założenia medycyny niekonwencjonalnej. Wiąże się to z innym podejściem – holistycznym. Wnosi ono w nasze myślenie daleko idące zmiany. Przede wszystkim w sposobie rozumienia, czym jest Wszechświat i jego ewolucja, życie i człowiek oraz zdrowie i choroba. Człowiek, w tym podejściu, rozpatrywany jest jako bardzo złożony, wielopoziomowy system informacyjno-energetyczny. Ten nieuznawany przez naukę akademicką i zignorowany przez oficjalną medycynę, energetyczny system budowy człowieka nie istnieje na tzw. materialnym poziomie. Istnieje jednak bezsprzecznie na poziomie energii subtelnych, ponieważ praktyki związane z tym systemem dają określone, sprawdzalne wyniki.
Energetyczna koncepcja życia
Być może określenia, jakimi posługują się bioenergoterapeuci i uzdrowiciele, dalekie są od doskonałości, jednak trzeba pamiętać, że bioenergoterapia jako nowa dziedzina działalności praktycznej dopiero szuka swojego języka, odpowiednich pojęć, a przede wszystkim modelu, gdyż nie mieści się w formach już istniejących, stworzonych przez naukę akademicką. Warto zauważyć tworzenie się modelu bardzo ogólnego, pewnej koncepcji teoretycznej czy wręcz filozoficznej, wspartej myśleniem holistycznym, leżącym u podstaw medycyny naturalnej oraz bioenergoterapii. Wyraźnie też widać charakterystyczny dla tej grupy sposób myślenia. Ludzie ci mają jakby inny światopogląd, którego ważnym elementem jest zasada jedności organizmu i środowiska, w jakim żyje człowiek, oraz postrzeganie świata w kategoriach energii, których rozumienie wykracza daleko poza jej naukowe definicje.
Bioenergoterapia i jej tożsamość
Wielu ludzi zastanawia się, czym ona jest i jakie jest jej miejsce we współczesnej medycynie. Nie ulega wątpliwości, że bioenergoterapia wchodzi już do obiegu społecznego jako jedna z metod terapii i choć kontrowersyjna i przez naukę ignorowana, niemniej jest nad wyraz skuteczna. Poza tym jej innowacyjność wynika z faktu, że niesie z sobą zupełnie inny model człowieka i inną filozofię życia i świata niż ta, do której jesteśmy przyzwyczajeni.
To, co najbardziej różni środowisko bioenergoterapeutów i uzdrowicieli od tzw. naukowego światopoglądu, to nie biochemiczna, lecz energetyczna koncepcja życia, ze wszelkimi jej konsekwencjami. Ten odmienny sposób myślenia, trochę inne podejście do zdrowia i choroby często spotyka się z nieufnością ze strony medycyny akademickiej. A warto pamiętać, że koncepcja poszukiwania istoty życia nie w zjawiskach materialnych, a bardziej „energetycznych ”, również w nauce zachodniej ma swoją tradycję i zwolenników.
Każda nowość, odmienność, spotyka się na początku z odrzuceniem, a nawet potępieniem części środowiska naukowego i Kościoła. Ludzie profesjonalnie zajmujący się medycyną naturalną, bioenergoterapią i radiestezją mają świadomość, że sposób wykonywania usług w tym zakresie może być dla niektórych niezrozumiały i budzić obawy lub opór pewnej grupy środowisk medycznych i naukowych. Ale tak naprawdę brak jest realnych podstaw do konfliktu, a mamy raczej do czynienia z brakiem informacji i zrozumienia istoty sprawy, wynikających jak zwykle z niewiedzy.
To, co wyróżnia bioenergoterapię spośród innych zawodów, to posiadanie bardzo specyficznych predyspozycji, czyli tak zwanych „zdolności paranormalnych” oraz umiejętności kontrolowanego operowania energiami witalnymi.
Te na ogół dobrze już znane zdolności są dwojakiego rodzaju:
– paranormalny odbiór informacji o zaburzeniach energii człowieka, będący podstawą diagnozy energetycznej, czyli dostęp do informacji niedostępnych „normalnymi” kanałami informacyjnymi i metodami uznanymi przez naukę i medycynę.
– umiejętność odpowiedzialnego i właściwego posługiwania się subtelnymi energiami życiowymi, czyli terapia energetyczna.
Warto w tym miejscu wszystkim profesjonalistom przypomnieć, że wszelkie celowe działania muszą być poprzedzone trafną diagnozą, a efekt zabiegu czy terapii energetycznej powinien być kontrolowany i sprawdzany poprzez tzw. diagnozy częściowe, kontrolno-korygujące, do czego znowu potrzebne są pewne umiejętności diagnostyczne.
Środowisko uzdrowicieli i bioenergoterapeutów od dawna uważa, że ich usługi mają charakter niemedyczny i niewkraczający w kompetencje zastrzeżone dla lekarzy. Dotyczą one działań w tzw. sferze niematerialnej człowieka i zmierzają głównie do przywrócenia równowagi energetycznej organizmu.
Poprzez tego typu działania bioenergoterapeuta pośrednio wpływa na regulację fizjologii i pobudza do działania naturalne, obronne siły organizmu, czyli układ odpornościowy.
Bioenergoterapia powinna być włączona do szeroko rozumianej opieki zdrowotnej.
Zabieg bioterapeutyczny wspomaga prawidłowe funkcjonowanie wszystkich organów i układów fizjologicznych, a także korzystnie wpływa na umysł i psychikę człowieka.
Jerzy Strączyński. „Czwarty Wymiar” 03.2015
Żyjemy w wielowymiarowym świecie
Żyjemy w wielowymiarowym świecie nie zdając sobie często sprawy, że nasze życie jest ściśle związane z naturą i wszechświatem, z którym jesteśmy połączeni. Kiedy uświadomimy sobie istnienie tych współzależności, łatwiej zrozumiemy konieczność życia w harmonii ze światem przyrody, samym sobą i innymi ludźmi. Światło, barwa, dźwięk, rytm i muzyka posiadają niezwykłe, wręcz tajemnicze, właściwości, o których wiedzieli już starożytni. Wielu z nas podczas słuchania muzyki doznaje różnorodnych przeżyć natury duchowej lub emocjonalnej, ale niewielu ma świadomość uzdrawiającej natury muzyki.
Już w starożytności pitagorejczycy uważali ją za środek przywracający zdrowie i równowagę między ciałem a umysłem. Uważano, że wyzwala ona impuls do transportu energii życiowej, wzmacnia ją i harmonizuje. Istnieje też naturalny związek pomiędzy żywiołami świata, systemem energetycznym człowieka, dźwiękiem i muzyką.
Dźwięk, światło i promienie są emanacją energii czystego światła, światła, które oświetla wszystko co się pojawia w przestrzeni, dlatego uważa się, że wszystkie przejawienia mają naturę przestrzeni. Wszelkie zjawiska są również aspektem energii, ponieważ wszystko co się pojawia i czego doświadczamy w życiu zasadniczo składa się z energii.
Światło życia
W starożytnych systemach filozoficzno-religijnych koncepcje światła zawsze były związane z religią. Kojarzone było z życiem , było symbolem dobra, uporządkowania. Chrześcijanie podobnie jak w innych religiach podkreślają znaczenie światła jako znaku od Stwórcy. Niektórzy filozofowie uważają, że światło jest zasadą rzeczywistości inni zaś, że każdy byt ma naturę światła i jest czynnikiem pośredniczącym pomiędzy duszą a materią . Współczesna nauka również nie wyklucza powiązania pomiędzy światłem, energią, polem kwantowym a życiem w ogóle. Nieżyjący już profesor Włodzimierz Sedlak jako jeden z pierwszych fizyków wysunął tezę, że światło leży u podstaw teorii elektromagnetycznej życia.
W duchowej tradycji Wschodu światło rodzi się z czystej przestrzeni, oświetla ją i jest z nią nierozdzielne. Nie jest jednak rozumiane jako fizyczne zjawisko światła, ale bardziej jako samoświadomość.
Z czasem odkryto, że pewne barwy, tonacje i dźwięki odnoszą się do konkretnych żywiołów i odpowiadających im czakr.
Zauważono też, że w naszym ciele i umyśle, a szczególnie czakrach i aurze istnieje wiele zaburzeń i blokad energetycznych.
Świetlisty kokon
Właściwości oczyszczające światła, czystych barw i kolorów są już od dawna wykorzystywane w różnych technikach medytacyjnych, oczyszczających i koloroterapii. Również wiele osób zajmujących się energiami, bioterapią i samouzdrawianiem wykorzystuje te właściwości w swojej pracy, budując różnorodne zabezpieczenia i osłony energetyczne przed różnymi prowokacjami tak ze świata ludzi, jak i ze świata istot niematerialnych.
Bardzo dobrym zabezpieczeniem energetycznym osłaniającym aurę i ciało przed negatywnymi energiami jest tzw. „świetlisty kokon auryczny”.
W praktyce budowania takiej struktury należy wykorzystać wyobraźnię, umiejętność stabilnej koncentracji oraz siłę woli.
Oczywiście najlepiej jest zbudować sobie takie zabezpieczenie znacznie wcześniej, zanim będzie ono rzeczywiście nam potrzebne.
Ćwiczenie
Wybierz ciche i spokojne miejsce, pod dachem lub na powietrzu. Usiądź wygodnie w pozycji wyprostowanej, lub pół lotosu nie napinając mięśni, tak by ciało nie absorbowało cię zbytnio. Zrób trzy głębsze oddechy by pozbyć się nieświeżego powietrza i energii. Następnie wyobraź sobie w odległej przestrzeni nieba, „źródło mocy”, które możesz wyobrazić sobie jako jasną, lśniącą kulę światła, będącą na przykład czystą esencją wszechświata, ucieleśniającą wszelkie lecznicze i ochronne energie oraz mądrość.
Już od dawna uważa się, że czyste światło z pośród wszystkich żywiołów jest najbardziej witalnym środkiem, posiadającym ogromną moc uzdrawiania i niesienia niezliczonych błogosławieństw.
Kiedy łączysz się ze swoim się źródłem mocy powinieneś odczuwać spokój i energię jakiej ono udziela.
Jeżeli źródło mocy, które wizualizujesz, sprowadza spokój, ciepło i siłę, oznacza to, że możesz używać jego mocy do oczyszczania, budowania zabezpieczeń energetycznych, a także do uzdrawiania i rozwijania siły umysłu.
Następnie wyobraź sobie, że z tego źródła mocy przybywa uzdrawiające i ochronne światło w kolorze biało-błękitnym. Kiedy robisz wdech, wnika poprzez czakrę korony i gardła albo przez nos i usta, wypełnia całe ciało, umysł i aurę. Robiąc wydech pomyśl, że wydychasz wszystkie negatywne energie, które wraz z wydechem wychodzą z ciebie i trwale rozpuszczają się w przestrzeni. W ten sposób wyrzucasz z siebie także pomieszanie, ociężałość umysłu i karmiczne uwarunkowania. Oddychaj tą świetlistą energią jeszcze przez kilka minut aż odczujesz lekkość w ciele i umyśle.
Następnie wyobrazić sobie że twoje ciało przemienia się w ciało świetliste, a energia tego światła rozprzestrzenia się na ciała subtelne, tworząc świetlistą i wielobarwną oczyszczoną aurę.
Aura ta tworzy świetlisty kokon twardy i gładki jak oszlifowany diament. Jego lustrzana, nieprzenikająca powłoka chroni cię i odbija wszelkie chorobowe, wrogie i szkodliwe energie oraz nie dopuszcza, by przylgnęły do ciebie różnego rodzaju byty lub inne szkodliwe istoty.
Dodatkową zaletą tego świetlistego kokonu jest to, że przepuszcza wszelkie ochronne i pozytywne energie oraz siły życiowe wspierające ciebie i twoje życie. Jeżeli chcesz wzmocnić pozytywny efekt praktyki możesz wyobrazić sobie, że ty sam wypromieniowujesz na zewnątrz czystą świetlistą energię, która uzdrawia twoje zewnętrzne relacje z rodziną, ludźmi i otoczeniem, przez co świat staje się lepszy i piękniejszy.
Na zakończenie jeszcze przez chwilę pobądź w tym oczyszczonym i pełnym mocy stanie, by go utrwalić w ciele i umyśle. Pamiętaj, że budując tego rodzaju pole pozytywnej energii, tworzysz indywidualne pole mocy i schronienia zarówno dla siebie, jak i dla swojej rodziny.
Nie zapomnij też wyrazić wdzięczność duchowym istotom za wsparcie dla ciebie i twojej rodziny. Warto też zdać sobie sprawę z tego, że ludzie wierzący w oczywisty sposób otrzymują ochronę, wsparcie i opiekę poprzez praktykę religijna i codzienną modlitwę.
Jerzy Strączyński. „Czwarty Wymiar” 06.2014
Świadomość i oddech
Ciało, energia i umysł są ze sobą połączone, dlatego wszystkie zewnętrzne zdarzenia, których doświadczamy każdego dnia, wpływają na to co dzieje się w naszym wnętrzu i odwrotnie. Zrozumienie tego związku może w znaczący sposób przyczynić się do postępu na drodze rozwoju własnego, o ile w sposób praktyczny to wykorzystamy.
Wielu ludzi, by poprawić jakość swojego życia, rozładować stres i inne napięcia emocjonalne, wykorzystuje z powodzeniem pewne techniki medytacyjno-relaksacyjne i oddechowe. By przyniosły oczekiwany, pozytywny rezultat, ważne jest, byśmy je stosowali w odpowiednim miejscu i we właściwy sposób.
Otoczenie
Właściwe otoczenie zdecydowanie sprzyja medytacji, tworzy pewien energetyczny wymiar, który nadaje miejscu odpowiednią atmosferę, w której znacznie lepiej postrzegamy również samego siebie.
Kiedy poczujemy potrzebę praktyki medytacyjnej, znajdźmy schludne, ciche i spokojne miejsce w domy lub na świeżym powietrzu. Warto też zrobić porządek w mieszkaniu, przystroić je np. kwiatami, zainstalować łagodne oświetlenie, a w miejscu, w którym medytujemy, powiesić wizerunki kultu religijnego lub inne pomocne rekwizyty. Można też zapalić kadzidło lub woskową świecę, o ile nie mamy uczulenia.
Pozycja ciała
Pozycja ciała ma znaczący wpływ na jakość praktyki medytacyjnej. Pięciopunktowa pozycja medytacyjna (wyprostowany kręgosłup, nogi skrzyżowane, lewa dłoń na prawej wnętrzami ku górze w tzw. pozycji równowagi, broda lekko ściągnięta ku dołowi, klatka piersiowa otwarta) pomaga odblokować i ułatwić przepływ energii witalnej w ciele, lepiej ją wykorzystać lub nią pokierować. Wyprostowany kręgosłup oraz otwarta i rozszerzona klatka piersiowa sprawiają, że główne kanały energetyczne są wyprostowane i nie blokują przepływu energii, ułatwiają praniczne oddychanie, pomagają w otwarciu i oczyszczeniu czakry serca.
Czakra serca jest centralnym punktem energetycznym w ciele. W niej głównie jednoczą się i równoważą energie subtelne i niesubtelne, fizyczne, psychiczne i duchowe.
Pięciopunktowa pozycja medytacyjna ogranicza dodatkowo natłok rozpraszających myśl i obrazów mentalnych, buduje uważność, harmonizuje ciało, pranę i umysł w otwartej czystej świadomości.
Praca z oddechem
Ćwiczenia oddechowe mają nie tylko oczyszczający charakter, ale wzmacniają i uzupełniają energetyczne potrzeby organizmu oraz sprzyjają powrotowi do stanu równowagi energetycznej, zapewniając optymalne warunki dla zdrowia, medytacji i osobistego rozwoju.
Niewydolne lub złe funkcjonowanie energii w wielopoziomowym systemie energetycznym człowieka, spowodowane na przykład blokami mięśniowymi lub napięciami umysłowymi, może prowadzić do jej przedwczesnego wyczerpania a nawet choroby. Energia stanowi podstawę prawidłowego funkcjonowania umysłu. Na ogół nasze umysły są bardzo skomplikowane i chaotyczne w działaniu. Jeżeli staramy się je uspokoić lub wewnętrznie wyciszyć, nie możemy tego szybko uczynić, ponieważ przeszkadza temu nasza niespokojna i nadmiernie pobudzona energia. Ponieważ umysł i prana (energia) są ze sobą związane, dlatego poprzez kontrolowany sposób oddychania można umysł oczyścić i doprowadzić do równowagi.
Każde ćwiczenie powinniśmy rozpoczynać od uspokojenia ciała, oddechu i umysłu. Chodzi o to, by odnaleźć spokój w ciele, ciszę w mowie i czystą, świetlistą przestrzeń umysłu. Uważa się, że już samo równomierne i łagodne oddychanie przez nos i usta, tak by faza wdechu i wydechu była prawie niezauważalna, pozwala wejść w kontakt z pozytywną, uzdrawiającą energią wypływającą z ośrodka gardła.
Wiadomo od dawna, że kiedy oddech jest spokojny i zrównoważony, w umyśle powstaje mniej rozpraszających myśli i wyobrażeń mentalnych. Zrównoważony oddech pozwala też odczuć wibrującą wewnątrz nas energię. Jest to taki bardzo subtelny, energetyczny wewnętrzny masaż, korzystny dla zdrowia i psychiki, pozwalający zharmonizować wszystkie aspekty naszej istoty. Kiedy tak się dzieje, automatycznie pojawia się radość, którą następnie trzeba rozwijać i kultywować.
Ćwiczenie
Kiedy poczujesz się przytłoczony negatywnymi doświadczeniami, jak już wcześniej pisałem, znajdź ciche i spokojne miejsce do ćwiczeń lub medytacji. Usiądź w pozycji medytacyjnej i rozluźnij ciało. Jeżeli sprawia ci to trudność, usiądź na krześle, wyprostuj kręgosłup, ale nie dotykaj oparcia . Nie myśl o przeszłości, nie planuj przyszłości, zostaw wszystko takie, jakie jest. Zrób trzy głębsze oddechy, by pozbyć się nieświeżego powietrza, a następnie oddychaj równo, głęboko i spokojnie. Poczekaj, aż oddech wyreguluje się sam.
Pomyśl o przeszkodach lub o tym, co chciałbyś usunąć.
Postaraj się poczuć energię związaną z negatywnym doświadczeniem, emocją lub problemem, którego chcesz się pozbyć. Zrób głębszy wdech i zatrzymaj powietrze w czakrze serca. Poczuj, jak świeża witalna energia rozprzestrzenia się w obszarze klatki piersiowej. Podczas wydechu bądź świadom, że wraz z nim wydychasz energetyczną strukturę twojego problemu lub innych przeszkadzających emocji. Powtórz ten proces wielokrotnie np. siedem razy, aż poczujesz, że coś się uwolniło, a w twoim umyśle powstało więcej czystej przestrzeni, która, jak mówią nauki, jest źródłem wszystkich pozytywnych właściwości. Następnie jeszcze przez kilka minut oddychaj swobodnie i równomiernie, skupiając się na czekrze gardła.
Energia oddechu
Energia oddechu jest w szczególny sposób połączona z czakrą gardła, która ją koordynuje i rozprowadza po całym ciele.
Czakra gardła jest bezpośrednio połączona z ośrodkiem serca i głowy. Kiedy ośrodek gardła dzięki zrównoważonemu oddechowi pracuje harmonijnie, energie płyną w ciele i kanałach energetycznych w uporządkowany sposób. Przeważnie „żyjemy w głowie”, nieustannie odczuwając brak satysfakcji, który jest formą niepokoju związanym z naszym ego, odczuwanym głównie w ośrodku gardła jako pewnego rodzaju napięcie.
Kiedy tak się dzieje, ośrodek gardła jest niespokojny, energia w nim jest blokowana, powodując niekiedy jej błędną cyrkulację. Wtedy przeważnie przepływ energii do ośrodka głowy jest coraz większy, natomiast do ośrodka serca niebezpiecznie maleje. Równie często i inne czakry są częściowo zablokowane, dlatego tak trudno jest nam osiągnąć wewnętrzną równowagę i zdrowie.
Oddychając powoli przez nos i usta, można uspokoić pracę czakry gardła i wywołać przez to jej prawidłowe funkcjonowanie. Kiedy energia zacznie równomiernie płynąć i promieniować do ośrodków głowy i serca, można odczuć odprężenie. Oddech i świadomość staną się jednością, twoja energia wzrośnie i będziesz miał do niej zawsze ułatwiony dostęp. Kierując w ten sposób energetycznym oddechem, oczyszczasz ciało i umysł, podnosisz własną wibrację, ożywiasz cały organizm. Ważne jest, by systematycznie pracować nad oddechem, Jeżeli tego nie zrobimy, ciało, umysł i zmysły powrócą do niezrównoważonego rytmu.
Jerzy Strączyński. „Czwarty Wymiar” 05.2014
Świadomość i oddech
Na Wschodzie, w Indiach i Tybecie, od dawna uważa się, że człowiek żyje i funkcjonuje na trzech podstawowych poziomach fizycznym, energetycznym i psychicznym, którym odpowiadają ciało, mowa, czyli energia, i umysł. Ten dobrze znany i opisany w jodze system energetyczny jest pobudzany i podtrzymywany przez energię praniczną, pobieraną wraz z oddechem, jak również poprzez medytacje, kontakt z naturą czy właściwy sposób odżywiania. Poziom energetyczny, jego prawidłowe i niezakłócone funkcjonowanie, ma zasadniczy wpływ na zdrowie i dobre samopoczucie. Musimy też pamiętać, że ogromną rolę w koordynacji tych trzech poziomów odgrywa świadomość.
Pokonać niepokój, lęki i stresujące sytuacje
W życiu codziennym czasem zbyt często doświadczamy niepokoju, lęku i stresujących sytuacji, które wpływają negatywnie na nasz system nerwowy i psychiczny, wywołują szkodliwe napięcia emocjonalne i zakłócają pracę umysłu. A to, w jaki sposób doświadczamy wewnętrznych emocji, jest zazwyczaj rezultatem sposobu krążenia energii (prany) i od niej zależy, czy umysł będzie spokojny i subtelny, czy też przeciwnie, niespokojny i zaciemniony. Jeżeli więc czujemy zamęt w umyśle i doświadczamy negatywnych emocji, starajmy się nie czekać, aż same miną. Jest wiele prostych i bardzo pomocnych ćwiczeń pozwalających wyjść poza lęki, uprzedzenia oraz stare nawykowe wzorce działania i myślenia, które umożliwiają wprowadzenie w życie pozytywnych zmian. Siła tych ćwiczeń polega na skupieniu oraz doświadczeniu ciała i oddechu w określony sposób.
Bycie świadomym
W jodze oraz w większości duchowych nauk podkreśla się konieczność bycia świadomym i zrozumienia celu praktyki, czyli właściwego podejścia do ćwiczeń. Starajmy się więc być uważni i obserwujmy siebie.
Przyglądajmy się, czy zachodzą w nas jakieś zmiany, ponieważ sami dla siebie jesteśmy najlepszym przykładem. Ważne jest więc pozostawanie w bliskim kontakcie ze sobą i uważne wsłuchiwanie się w siebie.
Ćwiczenie
Ćwiczenie to ma charakter oczyszczający, uspokaja ciało i umysł. Polecam je ludziom pracującym w stresie, znerwicowanym lub cierpiącym na bezsenność.
I część ćwiczenia pozwala odnaleźć spokój w fizycznym ciele.
Usiądź wygodnie na krześle lub fotelu, w cichym i spokojnym miejscu. Możesz również wykonać to ćwiczenie, leżąc w łóżku lub na macie.
Nie analizuj myśli, niech sobie płyną.
Oddychaj równo, głęboko i spokojnie.
Poczekaj aż oddech się uspokoi i wyrówna
oraz wejdzie w swój naturalny rytm.
Następnie zastosuj afirmację lub autosugestię,
mówiąc w myślach i odczuwając:
Rozluźniam mięśnie twarzy, szyi i ramion,
mięśnie twarzy, szyi i ramion są rozluźnione.
Rozluźniam mięśnie klatki piersiowej,
mięśnie klatki piersiowej są rozluźnione.
Rozluźniam mięśnie brzucha,
mięśnie brzucha są rozluźnione.
Rozluźniam mięśnie nóg,
mięśnie nóg są rozluźnione.
Całe moje ciało jest rozluźnione.
Pozostań przez chwilę w rozluźnieniu, a następnie przenieś uwagę na oddech.
II część – dotyczy oddechu, czyli poziomu energii, jej oczyszczenia, wzmocnienia i harmonizacji.
Oddychając powtarzaj w myślach i odczuwaj:
Oddycham równo, głęboko i spokojnie, relaksuję się, odprężam.
Z każdym wdechem wciągam czystą, zdrową energię, która mnie wycisza, uspokaja, uzdrawia.
Z każdym wydechem wychodzą ze mnie wszystkie niepokoje, lęki i stresy,
wszystkie one wychodzą ze mnie wraz z wydechem i rozpuszczają się w przestrzeni.
Po kilkunastu oddechach oczyszczających skup się na odczuwanym spokoju i wprowadź go w całą swoją istotę.
III – część dotyczy przeprogramowania umysłu i utrwalenia w nim pozytywnych zmian związanych z ćwiczeniem.
Powtarzaj w myślach i odczuwaj:
Czuję, jak spokój wypełnia moją głowę, spokój spływa do szyi i ramion,
spokój powoli wypełnia moją klatkę piersiową, serce, spływa do brzucha i nóg.
Całe ciało i umysł są wyciszone, uspokojone, zrelaksowane,
zdrowie, siła i spokój jest we mnie, spokój, spokój, spokój.
Utrwalić ten stan spokoju
Postaraj się stan spokoju utrzymać przez kilka minut i zapamiętać go. Można też wielokrotnie powtarzać np. spokój i siła jest we mnie albo zdrowieję, zdrowieję, zdrowieję.
Ważne jest, by ten stan został utrwalony, zakodowany w twoim ciele, psychice i umyśle.
Ćwiczenie należy wykonywać wielokrotnie, profilaktycznie najlepiej wieczorem przed zaśnięciem.
Kiedy chcemy uwolnić się od bezsenności, powtarzamy: zasypiam, zasypiam, zasypiam. Oczywiście ta jedna formułka jest niewystarczająca, szczególnie przy bezsenności. Trzeba ją powtarzać parokrotnie i czasem przez kilka dni, przed zaśnięciem, a nawet w nocy, kiedy się obudzimy i nie możemy powtórnie zasnąć.
Jerzy Strączyński. „Czwarty Wymiar” 04.2014
Żyjemy w świecie pełnym pośpiechu, codziennych napięć i problemów. Brak nam spokoju, usiłujemy często bez powodzenia znaleźć w naszym życiu coś stałego, stabilnego, a gdy to znajdziemy, boimy się by tego nie stracić. Zapominamy o radości istnienia.
Wszystko się zmienia
Kiedy przyjrzymy się swojemu życiu, łatwo zauważymy, że wszystko co robimy, myślimy i czujemy ma głęboki związek z poczuciem własnej tożsamości. Możemy też uświadomić sobie, że nasze poczucie „ja” zmienia się wraz z upływem czasu. Kiedy przypominamy sobie siebie sprzed kilkunastu lat – zastanawiamy się, kim wtedy byliśmy, co myśleliśmy o sobie. Jakie mieliśmy marzenia, plany, zainteresowania ale i słabości. Nasze życie toczyło się wtedy wokół nich. A dzisiaj, najczęściej to wszystko już nas nie obchodzi. Teraźniejszość jest zupełnie inna, a za 10 lat będzie jeszcze całkiem inaczej.
Wszystko się zmienia i nasze poczucie „ja” też. Wszyscy mamy poczucie własnego „ja”, które stanowi siłę napędową tego, co nam się przydarza. Nasze „ja” określa również to, kim jesteśmy. Pomiędzy naszym „ja” i jego stanem emocjonalnym a ciałem fizycznym istnieje połączenie. Można przypuszczać, że łącznikiem jest tzw. „ciało eteryczne”..
Na Wschodzie uważa się, że konwencjonalne „ja” nie jest naszą prawdziwą naturą i nie powinniśmy pozwolić, aby nas kształtowało przez całe życie, ponieważ istnieje duże wyższe ”ja”, które nie podlega zmianom, i z nim należy się identyfikować.
Bądźmy świadomi
Kiedy odczuwamy, niepokój lub jakikolwiek dyskomfort, który może spowodować np. wzrost ciśnienia krwi, to na subtelnym, niematerialnym poziomie prawdopodobnie jest to zaburzenie przepływu energii w kanałach energetycznych (blok energetyczny) lub czakrach. Czy można coś z tym zrobić, i w jakiś sposób sobie pomóc? – takie pytania zadaje sobie wielu ludzi.
Świadomość tego stanu, to dobry sygnał. Kontakt ze swoimi emocjami i uświadomienie ich sobie są sposobem na ich uwolnienie, ponieważ właśnie wtedy jesteśmy w rzeczywistym i bezpośrednim kontakcie z karmiczną energią, która ukrywa się w ciele gdzieś głęboko, przenika nasze czakry.
Oddech i prana są ze sobą bezpośrednio powiązane. Pracując w odpowiedni sposób oddechem, oczyszczamy energię związaną z emocjami lub innymi zaburzeniami.
Proponuję proste ćwiczenie oddechowe.
Ćwiczenie
Postaraj się znaleźć ciche i spokojne miejsce w domu lub na powietrzu. Rozluźnijmy ciało, uspokój oddech i umysł, aż odczujesz spokój. Następnie poczuj w naszym wnętrzu i wokół siebie rozległą przestrzeń, jako czyste i przejrzyste niebo, i połączmy się z nią. Skup się na oddechu. Kiedy robisz wdech, pobierasz wraz z nim czystą. świeżą energię, kiedy z kolei wydychasz powietrze, czujesz uwalnianie blokad energetycznych. To ważne, ponieważ oddech związany jest z energią i umysłem. Oddychamy równo, głęboko i spokojnie. W ten prosty sposób wprowadzasz więcej czystej przestrzeni i spokoju do swojego ciała, kanałów energetycznych, czakr i umysłu. Bądź tego świadom przez cały czas ćwiczenia. Staraj się, żeby zaangażowana była twoja świadomość, wtedy ćwiczenia przyniosą pozytywny rezultat. Jeżeli chcesz dodatkowo oczyścić czakry, rób energetyczne wdechy i wydechy, skup się bardziej na nich i związanych z nimi obszarach ciała.
Wielopoziomowe oczyszczenie
Kiedy odczuwamy rozluźnienie, spokój i jesteśmy tego świadomi, stajemy się „bardziej żywi”, pozwalamy, by energia życiowa rozprzestrzeniła się w naszym ciele i umyśle. W ten sposób rozpoczynamy proces samouzdrawiania.
Poprzez ćwiczenia oddechowe, co bardzo istotne, oczyszczamy na poziomie energetycznym również ciało przyczynowe (karmiczne). Możemy tę zaburzoną energię związaną z naszymi stresami, napięciami, bólem lub lękiem wyobrażać sobie jako zaciemnioną i wraz z silnym wydechem wyrzucać ją do góry np. poprzez czakrę korony. Kiedy jesteśmy świadomi tego, co chcemy usunąć (wydychając), wtedy rzeczywiście łączymy z tą karmiczną energią, która krąży gdzieś w ciele, kanałach lub czakrach. Jest to doskonały sposób na jej uwolnienie.
Przeważnie już po kilkunastu oddechach można poczuć ulgę, większe otwarcie i przejrzystość na szczycie głowy. Bardzo ważne, by być świadomym tego odczucia, ponieważ udało nam się coś zmienić, przeprogramować na lepsze. Usunęliśmy wiele blokad i negatywnej energii, a nasz umysł stał się bardziej tego świadomy.
Nauczyciele medytacji podkreślają, że świadomość potrafi przezwyciężyć ignorancję, może też być oczyszczającym wiatrem mądrości, odpędzającym całe nieszczęście i mentalny zamęt.
Jerzy Strączyński. „Czwarty Wymiar” 03.2014
Neurobiolodzy podejrzewają, że układ limbiczny i ciało migdałowate w mózgu są rodzajem pamięci, gdzie magazynują się wspomnienia emocjonalne. Układ ten, niezależnie od naszej świadomości, gromadzi i przechowuje różnego rodzaju doświadczenia (przyjemne, nieprzyjemne), silne przeżycia i uniesienia oraz nadzieje i lęki. Ten rodzaj doświadczeń emocjonalnych kształtuje człowieka przez całe jego życie.
Siła emocji
Emocje stanowią bardzo silne podłoże wielu zachowań i działań. Są znaczącą częścią naszego świadomego życia. Siła emocji potrafi też zdominować świadomość do tego stopnia, że rozum i zdrowy rozsądek nie są w stanie im się przeciwstawić.
Niektórzy neurobiolodzy dopatrują się ośrodka wolnej woli w mózgu. Rodzi się ona gdzieś w fałdach kory ciemieniowej. Według nich tam między innymi powstają i działają mechanizmy związane z wolną wolą i tam prawdopodobnie rodzą się wszelkie nasze działania oraz intencje im towarzyszące.
Wolna wola jest atrybutem człowieczeństwa, co do tego wszyscy są zgodni. Dzięki niej możemy podejmować określone decyzje i dokonywać wyborów – także moralnych. To nas między innymi odróżnia od świata zwierząt, których zachowanie jest bardziej odruchowe i instynktowne. Ale czy naprawdę jest ona wolna, jak twierdzą niektórzy? To wcale nie jest takie pewne. Nie jest też pewne, kiedy sobie naszą wolę uświadamiamy.
Ludzki mózg tworzy strukturę niezwykle skomplikowaną i nauka jest jeszcze daleko od zrozumienia tego fenomenu. Niektórzy naukowcy wysuwają przypuszczenie, że wyboru wcześniej dokonuje sam mózg, za nim jeszcze o nim świadomie zdecydujemy. Z kolei niektórzy filozofowie uważają, że jesteśmy wolni w swoich wyborach, ale przeważnie dokonuje je nasza podświadomość. Inni zaś sugerują, że znaczący udział w podejmowaniu i inicjowaniu decyzji spełnia nasza jaźń. Przypisują jej rolę cenzora mającego prawo weta w stosunku do podejmowanych przez podświadomość decyzji.
Jak rodzi się i działa w nas wolna wola, to odwieczna zagadka, którą próbują rozwiązać filozofowie jak i neurobiolodzy.
Konieczność karmiczna
Na Wschodzie panuje przekonanie, że wiele decyzji i działań podejmujemy nie z wolnego wyboru, ale pod wpływem tzw. „konieczności karmicznej”. Wyjaśnia się ją na różne sposoby, używając przy tym takich ogólnie znanych terminów, jak ciało przyczynowe lub samsaryczne albo karmiczne ciało bólu, mowa bólu, umysł bólu, które są przeciwieństwem pięciu oświeconych jakości, czyli oświeconego ciała, oświeconej mowy, oświeconego umysłu, oświeconych właściwości i oświeconego działania.
Karmiczne ciało bólu
Kiedy mówimy ciało, mamy na ogół na myśli nasze ciało fizyczne, jednak w tym przypadku (ciało bólu) oprócz ciała materialnego odnosimy się do ciała w znacznie głębszym, niematerialnym sensie (ciało eteryczne, emocjonalne, mentalne), czyli miejsca z którym się utożsamiamy, a także z poczuciem własnego „ja”, które wszyscy posiadają. To właśnie z punktu widzenia „ja” nawiązujemy relacje z ludźmi i otoczeniem, czujemy się dobrze lub źle, cierpimy, martwimy się, doświadczamy przeróżnych problemów i bólu.
Ego podstawą doświadczenia
Można śmiało powiedzieć, że „ja” stanowi podstawę naszego doświadczenia, wszystkiego co się nam przydarza, radości i szczęścia, a także cierpienia i bólu. Przeważnie utożsamiamy się z tymi odczuwanymi właściwościami, często doświadczając negatywnych emocji, takich jak lęk, smutek, ból, złość, gniew, poczucie krzywdy. Uważamy, że jesteśmy swoim bólem, lękiem, gniewam, cierpieniem itp. Nauki Wschodu w tej materii pouczają, że tak nie jest. Żeby zrozumieć, kim tak naprawdę jesteśmy, trzeba uprzednio zrozumieć, że: nie jesteśmy tym, kim myślimy, że jesteśmy.
Nie jesteśmy swoim bólem, bez względu jakiego rodzaju on jest. To nie my. To cierpi nasze ego.
Nasza prawdziwa natura jest znacznie głębiej ukryta, wolna od tego rodzaju odczuć.
Uwolnić się od destrukcyjnych emocji i uczuć
Kiedy przestaniemy identyfikować się z naszymi emocjami, negatywnymi myślami czy negatywną mową, kiedy będziemy rzeczywiście tego świadomi, łatwiej będziemy mogli uwolnić się od tych destruktywnych odczuć.
Kiedy zdamy sobie z tego sprawę, będzie to naprawdę bardzo wyzwalające doświadczenie. W jodze często określa się to jako – samowyzwolenie. Warto też czasami przyjrzeć się swoim bardzo silnym emocjom, szczególnie o negatywnym charakterze i nie chodzi tu o ich przyczynę czy o to, kto je spowodował.
Spójrzmy na to z pozycji przestrzenności, stabilności i spokoju w ciele i umyśle.
Poczujmy to z wewnętrznym uczuciem spokoju w sobie, bez szukania „kto”.
Nauczyciele medytacji mówią, że właśnie wtedy, w sposób rzeczywisty kontaktujesz się ze swoim karmicznym bólem w ciele.
Czym więc jest to karmiczne ciało bólu, które mamy zamiast ciała oświeconego? Czy naprawdę jesteśmy tym bólem? Oczywiście nie, ale żyjemy przeważnie tak, jakbyśmy nim byli, jak byśmy byli jego karmicznym więźniem.
Przyjrzyjmy się wiec temu uważnie i ze spokojem, a uświadomimy sobie, że jest to odczucie energii, zawierające w sobie pewne ślady karmiczne lub wzorce zachowań i reakcji.
Zdecydowanie łatwiej oczyścić lub wyrzucić tę energię poprzez odpowiednie praktyki (oddechy oczyszczające, praktyka tsa-lung) gdy jesteśmy w stanie odczuć:
– spokój w odniesieniu ciała
– ciszę w odniesieniu do mowy
– przestrzenność w odniesieniu do umysłu
Można też powiedzie, że tzw. „karmiczne ciało bólu” jest w istocie zaburzoną energią, która może zostać oczyszczona, ale najpierw trzeba ją odczuć i być jej świadomym.
Już sama świadomość ma moc oczyszczającą.
Kiedy tylko o tym myślimy, analizujemy, szukamy przyczyny, wtedy to (karmiczne ciało bólu) bezwiednie wzmacniamy, natomiast bez konceptualnego umysłu jest to tylko energia, którą zdecydowanie łatwiej oczyścić.
Dlatego nie skupiajmy się zbyt mocno na problemach. Myślmy pozytywnie i projektujmy w ten sposób pozytywne okoliczności naszego życia.
Jerzy Strączyński. „Czwarty Wymiar” 02.2014
Od pewnego czasu można zaobserwować wzmożone zainteresowanie medycyną Dalekiego Wschodu i próby powrotu do dawnych tradycji. Medycyna ta traktuje człowieka całościowo, uwzględnia ekologiczne czynniki środowiska i zjawiska energetyczne występujące w organizmie ludzkim. Przywiązuje ona też wielką wagę do różnych metod oczyszczania ciała, energii i umysłu.
Te samorodne systemy dalekowschodnie są dość skomplikowane i oparte na całkowicie innej filozofii i diagnostyce, dlatego są tak trudne do oceny i zaakceptowania przez zachodnią medycynę alopatyczną.
Orientalne systemy medyczne, bioenergoterapia i samouzdrawianie opierają się na zjawiskach energetycznych w organizmie człowieka, czyli systemie opartym na energiach i wibracji.
Jest wiele instytucji na świecie zajmujących się medycyną naturalną, bioenergoterapią i samouzdrawianiem oraz wiele wydawnictw zajmujących się tą problematyką.
Uważam, że nawet ta najprostsza forma wiedzy i ćwiczenia jakie one propagują, mogą być pomocne by radzić sobie z wieloma dolegliwościami.
Energia rodowa
Oba te korzenie energii mają pewien związek z prawym i lewym kanałem energetycznym oraz lewą i prawą połową ciała oraz zaburzeniami jakie w nich występują.
Panuje pogląd, że energia rodowa jest nieodnawialna i wraz z wiekiem ubywa jej, chociaż w pewnych warunkach wydaje się możliwe jej uzupełnianie. Przedwczesny i znaczący jej ubytek na przykład związany z nadmiernymi emocjami lub stresem osłabia energię rodową zgromadzoną w nerkach i je same. Dlaczego tak się dzieje? /span>
Mocne nerki
Otóż wszelkiego rodzaju napięcia psychiczne i stresy, negatywne emocje spowodowane codziennymi trudami życia, konfliktami, zmartwieniami itp. powodują gwałtowny i niebezpieczny ubytek energii mentalnej, której źródłem są również nerki.
Nasze często nieuzasadnione i nadmierne zamartwianie się powoduje niedobór energii potrzebnych dla prawidłowej pracy mózgu co pośrednio może doprowadzić do udaru lub wylewu. W takich niebezpiecznych sytuacjach energia rodowa umiejscowiona w nerkach uzupełnia braki energii psychicznej (pustkę energii mentalnej), niestety swoim kosztem, przekształcając się z energii fizycznej w psychiczną, częściowo tracąc w ten sposób swój naturalny charakter.
Wiele dolegliwości ma swoje energetyczne korzenie w osłabionych energetycznie nerkach.
Wprawny bioenergoterapeuta potrafi i na pewno zlokalizuje taki niedobór, oczyści nerki i uzupełni ich braki energetyczne.
Dlatego tak ważne dla naszego zdrowia fizycznego i psychicznego jest „mieć mocne nerki”.
Dobry sen
Z kolei swoiste „ładowanie akumulatorów,” lub tak zwanych „depozytów energetycznych” odbywa głównie podczas dobrego snu.
Jeśli człowiek chodzi spać bardzo późno, lub o bardzo różnych porach, powoduje to zaburzenia energetyczne w jego organizmie. Psychika, system emocjonalny oraz organy wewnętrzne nie są prawidłowo zaopatrzone w energię i w następnych dniach mogą źle funkcjonować. Jeżeli taka sytuacja się powtarza, organizm może ulec większemu osłabieniu i popaść w chorobę.
Zanim dojdzie do trwałej nierównowagi w organizmie człowieka i pracy jego narządów, organizm najpierw sam uruchamia swoje mechanizmy obronne i samoregulacyjne, które starają się przywrócić równowagę energetyczną.
Dbajmy więc o nerki i nie osłabiajmy ich niepotrzebnie, szczególnie teraz, podczas nadchodzącej zimy starajmy się je zbytnio nie wychładzać.
Jerzy Strączyński. „Czwarty Wymiar” 01.2014
Znajomość dalekowschodnich systemów medycznych, koncepcji filozoficznych oraz praw energetycznych rządzących wszechświatem i mających wpływ na życie i zdrowie człowieka, jest bardzo ważna w terapii energetycznej. W medycynie energetycznej i bioenergoterapii świat i człowiek postrzegany jest w kategoriach energii, jak mikrokosmos, w którym działają te same prawa, siły i energie co w makrokosmosie. Według tej koncepcji człowiek to indywidualne pole życia, inaczej mówiąc lokalne zagęszczenie Pola Energii Uniwersalnej. Można też powiedzieć, ze jest systemem zbioru pól energetycznych, które wibrują z różnymi prędkościami. System energetyczny człowieka jest strukturą złożoną i wielofunkcyjną. Już w jodze indyjskiej uważano, że organizm potrafi gromadzić energię, a kiedy jej brakuje, używać jej w odpowiedni sposób. Na tej zasadzie oparta jest koncepcja celowej kumulacji rezerw energetycznych, czyli tzw. – depozytów energetycznych.
Koncepcja ta ma związek ze znanymi od czasów starożytnych kosmicznymi cyklami czasu. System energetyczny człowieka jest tak zaprogramowany, że potrafi bez naszej woli sam się regenerować, naprawiać, tworzyć relacje ze środowiskiem naturalnym, różnicować i rezonować energie harmoniczne itp. Umie też sam się ochraniać, poprzez specjalną sieć powierzchniowych kanałów energetycznych zabezpieczających główne systemy przed przegrzaniem. Kiedy występują niespodziewane braki energetyczne, uzupełnia je, by nie została zakłócona praca organów fizycznych korzystając z tzw. depozytów energetycznych, czyli energii rezerwowych. Nie mam wątpliwości, że owe depozytu energetyczne istnieją i spełniają bardzo ważną funkcję w utrzymaniu zdrowia i dobrego samopoczucia.
Na ogół wyróżnia się cztery podstawowe kategorie depozytów energetycznych:
Te Te naturalne rezerwy energetyczne można przyrównać do akumulatorów, które w razie potrzeby uzupełniają w organizmie człowieka braki energii. Gdyby takich mechanizmów zabezpieczających nie było, odczuwalibyśmy silne osłabienie, a nawet chorowalibyśmy. Skąd zatem bierze się energia na ładowanie owych depozytów i w jaki sposób ją uzupełniamy? Pranę, czyli energię życiową pobieramy codziennie z wielu źródeł (oddech, pożywienie , woda, światło, przyroda, kosmos itp.) Istotne jest jednak, kiedy i w jakich warunkach odbywa się doładowanie depozytów energetycznych, gdyż może ono nastąpić jedynie w pewnych określonych warunkach
Depozyty dzienne
Depozyty dzienne spełniają ważną funkcję w ciągu dnia, szczególnie w jego drugiej części. Już po południu, przeważnie w trakcie pracy, czujemy lekkie zmęczenie. Dotychczasowy pobór energii stał się niewystarczający, a do końca dnia jeszcze daleko. Wtedy organizm szuka rezerw w depozycie dziennym i otrzymuje potrzebne wsparcie. Tak się dzieje bez przerwy, przez całe życie. Uzupełnienie depozytu następuje w nocy, podczas snu, pomiędzy godziną 22 a 5 rano, o ile wtedy śpimy. Ci, którzy „zarywają” noce, mają problem. Ich depozyt dzienny się nie doładowuje, a następnego dnia znowu po południu znowu może brakować im potrzebnej energii. I co wtedy?. Organizm jednak przewidział taką sytuację i stworzył tak zwane depozyty tygodniowe.
Depozyty tygodniowe
Depozyty tygodniowe są równie ważną formą obrony organizmu przed osłabieniem wynikającym z braków energetycznych człowieka jak i depozyty dzienne. Podstawowym czasem ich doładowania jest dzień wolny od pracy – niedziela – kiedy wyjeżdżamy za miasto, na łono natury. To nie przypadek, że ten siódmy dzień jest czasem odpoczynku oraz regeneracji fizycznej i duchowej. Wówczas zbieramy siły na następny tydzień i właśnie wtedy ładuje się depozyt tygodniowy. Niedobrze jest, kiedy dodatkowo i ciągle pracujemy w niedzielą, ponieważ nigdy nie uzupełnimy nie tylko rezerw tygodniowych , ale i, co gorsza, miesięcznych.
Depozyty miesięczne
Depozyt miesięczny jest gromadzony bardzo przemyślnie i powoli. W podobny sposób jak dobra gospodyni odkłada drobne sumy na koniec miesiąca. Rezerwa miesięczna składa się z odkładanych i kumulowanych resztówek energii jakie zostają w depozytach dziennych i tygodniowych. To taka prosta i skuteczna forma oszczędzania i kapitalizacji energii, czyli obowiązkowa składka. System energetyczny człowieka jest wysoce energooszczędny i żadna energia nie może się zmarnować. Niestety, ludzie gospodarują nią bardzo rozrzutnie i nieodpowiedzialnie, dlatego ich system energetyczny jest często zachwiany, niewydolny i rozregulowany. Interwencja bioenergoterapeuty w tym przypadku jest uzasadniona, a czasami wręcz konieczna.
Depozyt roczny
Depozyt roczny uzupełniany jest inaczej niż poprzednie rezerwy energetyczne. Jego ładowanie odbywa się w czasie corocznych wakacji.
Okres jego akumulacji i możliwość korzystania z tej tak potrzebnej rezerwy ogranicza się do około dziewięciu miesięcy, a nie całego roku.
Widać to wyraźnie pod koniec zimy, kiedy zaczyna nam brakować energii. Dlaczego? Ponieważ depozyt roczny uległ prawie całkowitemu wyczerpaniu. Dlatego już od wiosny czekamy na upragnione wakacje i dłuższy odpoczynek. Nie ma wątpliwości, że jest to jedyny i odpowiedni czas, by na nowo solidnie doładować nasze baterie, czyli roczny depozyt energetyczny.
Koordynacja działań depozytów
Działanie poszczególnych depozytów jest skorelowane i wspiera się nawzajem. Co się dzieje, kiedy brakuje energii w środku lub pod koniec dnia, kiedy depozyt dzienny wyczerpał się przedwcześnie, lub nie był dostatecznie naładowany (spaliśmy zbyt krótko)? Wtedy organizm czerpie dodatkową energię z depozytu tygodniowego. Zdarza się i tak, że depozyty tygodniowe również wyczerpały się przedwcześnie, wówczas sytuację ratuje depozyt miesięczny. A co się dzieje, kiedy i on nie wystarcza? Niestety, wtedy widać wyraźnie, że coś z nami nie tak, że źle się czujemy i przeważnie wówczas zaczyna się choroba. Uważajmy więc, by nie przeciążać organizmu. Dbajmy o właściwy poziom energii i uzupełniajmy jej braki ładując swoje akumulatory. .
Jerzy Strączyński. „Czwarty Wymiar” 01.2012
W świecie zachodniej, nowoczesnej cywilizacji wnętrze ludzkiego ciała oraz zanieczyszczenia, jakim ono podlega, nie budzą specjalnego zainteresowania. Nasza kultura większą uwagę przywiązuje do zewnętrznego wyglądu, ignorując całą sferę doznań płynących z wnętrza. Panuje też powszechnie przekonanie, że poczucie własnej wartości w znacznym stopniu zależne jest od aparycji.
Wewnętrzny ekosystem
W kulturze dalekowschodniej w różnych systemach jogi uważa się, że organizm może zostać zabrudzony między innymi przez toksyny, pozostałości przemiany materii, substancje chemiczne itp. Na subtelnym, niematerialnym poziomie przyczyną wielu dysfunkcji mogą być zaburzenia i bloki w przepływie energii życiowej spowodowane różnymi czynnikami, np. pochodzącymi ze sfery emocjonalno-mentalnej, a nawet karmicznej. Wpływają one na stan zdrowia i jasność umysłu człowieka.
Joga wypracowała wiele technik oddechowo-relaksacyjnych pozwalających oczyścić nie tylko ciało, ale również umysł praktykującego. Bazują one na przeświadczeniu, że człowiek podlega ciągłemu i naturalnemu procesowi samooczyszczania i regeneracji. Wyposażony jest również w pewnego rodzaju wewnętrzny ekosystem, w ramach którego współpracują ze sobą i wspierają się wszystkie narządy i układy. Kiedy jest on zakłócony, przeważnie występują różnego rodzaju dolegliwości, a nawet choroby, co może negatywnie wpływać na umysł i emocje.
W procesie oczyszczenia szczególnie przydatne są techniki oddechowe połączone z pracą mentalną, bazującą na pewnych elementach autosugestii. Nauczam ich od dłuższego czasu na kursach bioterapii, oraz samouzdrawiania.
W jodze od dawna uważa się, że sposób oddychania (oddech ma wartość energetyczną) nie tylko wpływa na ciało i umysł, ale również prowadzi do wyższych stanów świadomości i stanowi podstawowe źródło wymiany energii.
Przemienność faz oddychania
Oddech cechuje się zmiennością przepływu powietrza i przepływu energii między jednym nozdrzem a drugim i powiązanymi z nimi kanałami energetycznymi prawym i lewym.
Zaobserwowano również, że każdy człowiek przez około trzy godziny oddycha bardziej jednym nozdrzem, a następnie drugim. Mniej więcej w połowie tego cyklu otwarte są obydwa nozdrza. Kiedy otwarte jest prawe, bardziej aktywną stroną ciała jest prawa strona i prawy boczny kanał energetyczny, i odwrotnie. Kiedy z kolei oddychamy przez pewien czas oboma nozdrzami, następuje faza zrównoważenia i harmonizacji oraz aktywizacja energii związanej z kanałem centralnym.
Zauważono, że kiedy zbyt długo, np. przez kilkanaście godzin, oddychamy tylko jednym nozdrzem, może to świadczyć o zaburzeniu, a nawet być symptomem przyszłej choroby. Ta przemienność oddechu samoczynnie przejawia się podczas snu. Leżenie na prawym boku automatycznie sprawia, że otwiera się lewe nozdrze i aktywizuje się lewa połowa ciała. Kiedy w nocy przewracamy się na lewy bok, otwiera się prawe nozdrze i aktywizuje prawa połowa ciała. Te fazy wpływają również na większe ukrwienie raz prawej, raz lewej połowy ciała.
Zaawansowani praktykujący potrafią kontrolować przemienność przepływu powietrza i energii za pomocą samej koncentracji umysłu.
Ćwiczenie
Proponuję położyć się, gdyż nie tylko przyspiesza to relaksację, ale również pozwala na swobodniejszy przepływ energii życiowej (prany) w kanałach energetycznych. Ćwiczenie to doskonale nadaje się do praktykowania wieczorem przed snem, a nawet w nocy, kiedy przebudzimy się i nie możemy zasnąć. Ułóż się wygodnie na plecach z głową na poduszce. Stopy mogą być lekko skrzyżowane. Oddychaj równo, głęboko i spokojnie, aż wejdziesz w swój naturalny rytm, który ułatwi ci odprężenie całego ciała.
Pamiętaj też, że od tej pory oddech twój nie jest już zwykłym oddechem, tylko oddechem pranicznym.
Zacznij od koniuszków palców stóp. Koncentruj się stopniowo na każdej grupie mięśni i poszczególnych partiach ciała i wolno rozluźniaj je, idąc od dołu ku górze. Kiedy to zrobisz, weź głęboki wdech i wypuść powietrze z całych płuc. Następnie połóż się na dowolnie wybranym boku. Jeżeli jest to prawy bok, staraj się go delikatnie i równomiernie docisnąć do materaca. Dla większej wygody i stabilności pozycji nogi mogą być lekko podkurczone. W ten sposób blokujemy prawy boczny kanał energetyczny.
Następnie, leżąc spokojnie na prawym boku, skoncentruj się na lewym nozdrzu i lewym bocznym kanale energetycznym oraz lewej połowie ciała, która jest wolna od nacisku. Po chwili zauważysz, jak samoczynnie aktywizuje się lewe nozdrze. Skup się na nim i zastosuj sekwencję 21 oddechów oczyszczająco-energetyzujących, ale nie licz ich, bo cię to rozproszy.
Możesz leżeć i ćwiczyć na prawym lub lewym boku tak długo, aż poczujesz potrzebę zmiany pozycji.
Pierwszych siedem oddechów niech będzie trochę silniejszych i głębszych, jak przy westchnięciu. Szczególną uwagę zwróć na końcówkę wydechu, by płuca uwolniły się z resztek zastałego powietrza i zastałej energii w lewym bocznym kanale energetycznym. Właśnie tych pierwszych siedem wydechów ma charakter oczyszczająco-uwalniający z bloków i różnego rodzaju negatywnych, a nawet chorobowych energii. Pozostałe oddechy niech będą spokojne i delikatne.
Mentalnie skup się na tych organach lub częściach ciała, które potrzebują doenergetyzowania.
Pamiętaj również, że kiedy robisz wydech, wydychasz wszystkie swoje negatywne emocje i ich przyczyny, a podczas wdechu, wypełniasz się czystą, witalną energią, która ma moc uzdrawiającą i aktywizującą wszystkie pozytywne właściwości. Abyś w tym ćwiczeniu się nie pogubił, zastosuj znane w bioenergoterapii procedury. Jeżeli najpierw chcesz oczyścić system energetyczny związany z lewym kanałem energetycznym i lewą połową ciała, skoncentruj się na nim i mentalnie wydaj polecenie:
„Mój praniczny oddech
1. oczyszcza
2. rozblokowuje
3. udrażnia przepływy energii w kanałach energetycznych. „
Utrzymuj ten stan świadomości przez kilka lub kilkanaście minut, a zauważysz niebawem, jak ciało staje się lżejsze, jakby coś z niego wyszło.
Następnie skup się na ciele fizycznym i jego wnętrzu. Pomyśl, że kiedy robisz wydech, oczyszczasz go z toksyn, nieusuniętych szkodliwych resztek przemiany materii i innych czynników chorobotwórczych. Możesz pomyśleć o poszczególnych organach lub systemach fizjologicznych, takich jak: krążeniowy, wydalniczy, kostno-stawowy, mięśniowy itp.
Bądź kreatywny i dostosuj ćwiczenie do indywidualnych potrzeb.
Możesz też skoncentrować się na swojej konkretnej dolegliwości. W tym przypadku zastosuj trochę inną procedurę niż tą, z jaką pracowałeś, oczyszczając swój system energetyczny. Uruchom wyobraźnię i siłę woli oraz wszystkie samoobronne siły swojego organizmu. Skoncentruj się jeszcze bardziej i tak jak to robiłeś uprzednio, wyobraź sobie, że wraz z wdechem uzdrawiająca energia praniczna wnika w twoje ciało, jego narządy, tkanki, a nawet pojedyncze komórki.
1. Oczyszcza i uwalnia je ze wszystkich chorób;
2. Regeneruje, odżywia i wzmacnia;
3. Przywraca prawidłowe funkcje fizjologiczne.
Kiedy oczyściłeś i wzmocniłeś lewą połowę ciała, wolno przewróć się na lewy bok. W ten sposób automatycznie aktywizujesz prawe nozdrze, prawy kanał energetyczny i prawą połowę ciała. Powtórz sekwencje oczyszczających oddechów.
Na końcu połóż się z powrotem na plecach i zrównoważonym oddechem, wspartym na otwartych nozdrzach i kanale centralnym, zharmonizuj powtórnie swoje ciało i umysł. Utrwal też w umyśle wyobrażenie swojego organizmu wolnego od schorzeń i dolegliwości fizycznych oraz wszelkich emocjonalnych napięć dnia codziennego.
Jeżeli masz kłopoty z zasypianiem lub cierpisz na bezsenność, wprowadź na końcu ćwiczenia autosugestię, powtarzając wielokrotnie w myślach: zasypiam, zasypiam, zasypiam.
Jak już wcześniej wspominałem, ćwiczenie to można dostosować do swoich indywidualnych możliwości, potrzeb i warunków, na przykład skupiając się bardziej na pracy albo z ciałem, energią, albo z umysłem.
Również sekwencja 21 oddechów jest sprawą czysto umowną, może ich być znacznie więcej.
I jeszcze jedna ważna uwaga: żadne, nawet najlepsze ćwiczenia nie zastąpią diagnozy i terapii medycznej. Stosuj się do zaleceń lekarza, ale nie zapominaj też o naturalnych metodach samouzdrawiania.
Jerzy Strączyński. „Czwarty Wymiar” 01.2012
W naszej europejskiej kulturze panuje wątpliwe przeświadczenie, że większość chorób wywoływana jest przez czynniki zewnętrzne. Stąd między innymi bierze się mylne przekonanie, że środek zaradczy również musi pochodzić z zewnątrz. Ludzie wierzą, że lekarstwo zaaplikowane do wewnątrz musi sprawić, że wszystko powróci do normy. Niestety, jednak szybko się okazuje, że tak nie jest.
Ponieważ medycyna akademicka nie zawsze jest skuteczna, stąd też bierze się renesans metod naturalnych i duże zainteresowanie medycyną energetyczną, bioenergoterapią lub samouzdrawianiem.
Samouzdrawianie praniczne jest pewnego rodzaju kompleksowym, zintegrowanym systemem autoterapii energetycznej.
Metoda ta obejmuje pracę z ciałem, energią i umysłem, dając niepowtarzalną możliwość takiej modyfikacji samoświadomości człowieka, by mógł dłużej zachować dobre zdrowie oraz lepiej ułożyć swoje relacje ze światem zewnętrznym.
Dla początkującego adepta pierwszym krokiem w samouzdrawianiu pranicznym jest badanie i doświadczanie ruchu oraz zmian przepływu energii życiowej (pranicznej) w polu własnej świadomości. Z czasem ruch tej subtelnej energii, który do tej pory był nieświadomy, staje się świadomym subtelnym odczuciem.
Celem samouzdrawiania pranicznego jest dokonanie takich zmian w systemie energetycznym i umyśle człowieka, by mógł on:
a. wyzwolić wszystkie możliwe czynniki decydujące o zdrowiu fizycznym i psychicznym,
b. lepiej przystosować się do życia w społeczeństwie.
Masaż energetyczny
Masaż energetyczny stosowany w samouzdrawianiu pranicznym jest również jedną z metod terapii stosowanej w bioenergetyce. Zwraca się w nim szczególną uwagę na chroniczne napięcia mięśniowe i napięcia występujące w tkance łącznej oraz związane z nimi bloki energetyczne. Terapia polega na rozluźnieniu i odblokowaniu ich. Dzięki tej metodzie można uświadomić sobie subtelną więź pomiędzy stanem emocjonalnym a licznymi szkodliwymi napięciami w ciele fizycznym, blokującymi przepływy zdrowej energii życiowej.
Co więcej, w trakcie takiego masażu energetycznego, który w pewnym zakresie możemy wykonać samodzielnie, obserwuje się, jak uwalniają się wyparte wcześniej w głąb podświadomości wspomnienia i negatywne uczucia.
Nauczam tej techniki już od pewnego czasu na kursach bioterapii.
Masaż energetyczny zaczynamy od koniuszków palców nóg, idąc dalej ku górze. Pacjent leży wygodnie na plecach z głową ułożoną na miękkiej jedwabnej poduszce. Terapeuta z wolna koncentruje się na każdej grupie mięśni, poszczególnych fragmentach ciała oraz ważniejszych organach i energetycznie rozluźnia je, odblokowując przepływy witalnej energii pranicznej. W ten sposób całe ciało, system energetyczny i psychika zostają odblokowane i wprowadzone w spokojny, wyciszony i zrównoważony stan.
Od tej chwili energia krąży bez przeszkód, a harmonia pomiędzy ciałem, energią a umysłem została powtórnie przywrócona.
Spróbujmy tę technikę zastosować wobec samego siebie. Wielu ludzi z powodzeniem ją stosuje.
Ćwiczenie
Wybierz ciche, spokojne miejsce w domu lub na zewnątrz. Połóż się wygodnie na łóżku lub macie i zrelaksuj się. Skup się na oddechu. Oddychaj równo, łagodnie i płynnie, aż poczujesz zmniejszający się natłok myśli. To znak, że osiągnąłeś podwyższony poziom koncentracji. Pomyśl o tkankach, ścięgnach, mięśniach stóp, palcach i rozluźnij je.
Następnie skoncentruj się na stopach i energii pranicznej, która przemieszcza się systemem kanałów energetycznych, i na zasadzie autosugestii zastosuj następującą procedurę.
Informacja, którą przekażesz, musi mieć moc sprawczą, to warunek konieczny. Brak zdecydowania, wątpliwości czy rozproszenie sprawią, że twoja praca nie przyniesie spodziewanych efektów.
Skoncentruj się jeszcze bardziej i wydaj mentalne polecenie:
Energia, którą wprowadzam dzięki koncentracji i sile woli:
– rozluźnia mięśnie,
– odblokowuje mój system energetyczny,
– oczyszcza go,
– udrażnia przepływy,
– harmonizuje.
Następnie rozluźnij obie nogi, oczyść i usprawnij w nich przepływy energii. Idąc ku górze ciała w podobny sposób postępuj z jego dalszymi częściami, aż dojdziesz do brzucha, klatki piersiowej, szyi i głowy. Na końcu pomyśl o sobie jako całości i zharmonizuj wszystkie znane ci typy energii. Jeżeli nie wiesz, jak to zrobić, pomyśl, że stanowisz zrównoważoną, zdrową jedność psychofizyczną zharmonizowaną z siłami natury.
Praniczny oddech
Inną ważną umiejętnością stosowaną z powodzeniem w samouzdrawianiu jest praniczny oddech, stosowany od dawna w jodze. Oddech jest tą czynnością fizjologiczną, która odbywa się zarówno świadomie jak i bezwiednie. Możemy go kontrolować, lub pozwolić by odbywał się, tak jak wiele innych procesów wewnętrznych – automatycznie. Można więc przyjąć założenie, że techniki oddechowo- energetyczne stanowią doskonałą uzupełniającą metodę pozwalającą opanować nie tylko ciało ale również emocje i umysł.
W jodze funkcja oddychania pełni strategiczną rolę w przepływie energii i informacji pomiędzy ciałem a umysłem. Można też zauważyć, że oddech nie jest całkowicie kontrolowany ani przez umysł, ani też ciało, lecz podlega w różnym stopniu wpływom ich obu. Kiedy sytuację odwrócimy staje się jasne, że np. poprzez tak zwany oddech praniczny możemy wpływać zarówno na ciało, jak i umysł.
Energia i oddech jest jakby tajemnym kluczem dającym możliwość do opanowania interakcji zachodzących pomiędzy ciałem a umysłem.
Po odpowiednim przeszkoleniu możemy za pomocą tzw. wewnętrznego oddechu i koncentracji umysłu penetrować energią własne ciało, oczyszczać je mentalnie, uzupełniać niedobory, pozytywnie wpływać na stan zdrowia.
Kiedy uświadomimy sobie, że oddech ma również wartość energetyczną, możemy w sposób bardziej bezpośredni doświadczyć przepływu energii w ciele oraz zintegrować się z wszechogarniającym przepływem energii życiowej (prany) występującej w naszym ekosystemie.
Praniczny oddech ma jeszcze inną ważną funkcję wykorzystywaną w samouzdrawianiu. Jest nią zmienność przepływu powietrza i witalnej prany (energii życiowej) między jednym nozdrzem a drugim.
Ta zmienność uwidacznia się w przepływie energii w prawym kanale energetycznym (pingala) reprezentującym aspekt męski, w tradycji jogi kojarzony ze słońcem, oraz lewym (ida) reprezentujący aspekt żeński i kojarzony z księżycem. Te dwa boczne kanały w energetyce ciała uważane są za najważniejsze, gdyż dzięki nim i ich połączeniom z dwoma nozdrzami następuje wymiana energii w ciele. Kiedy powietrze i energia praniczna przechodzą przez bardziej prawe nozdrze, aktywowane są systemy związane z tą stroną. Kiedy otwarte jest bardziej lewe nozdrze, aktywowany jest system lewostronny. Zauważono, że przemienność cyklu oddechu występuje najczęściej w sekwencjach trzygodzinnych. Mniej więcej w połowie tego cyklu na krótki czas otwarte są oba nozdrza. Niektórzy uważają, że przemienność oddechu i większa aktywizacja raz prawej połowy ciała, raz lewej jest także czynnikiem składowym ludzkiej fizjologii.
Ćwiczenie
Doskonałym i łatwym ćwiczeniem oczyszczającym dwa boczne kanały energetyczne jest oddychanie naprzemienne raz lewym, raz prawym nozdrzem. Te oddechy oczyszczająco-energetyzujące wykonuje się w pozycji siedzącej. Usiądź więc wygodnie w cichym spokojnym miejscu, najlepiej na świeżym powietrzu, w pozycji medytacyjnej, ze skrzyżowanymi nogami. Jeżeli ta pozycja sprawia ci trudność, usiądź na krześle w pokoju.
Oddychaj równo, głęboko i spokojnie. Skup umysł na systemie energetycznym swojego ciała, a w szczególności na dwóch bocznych kanałach energetycznych.
Pomyśl, że twój oddech jest już oddechem pranicznym. Blokując dwoma palcami jedno nozdrze, np. prawe, lewym wciągnij powoli wraz powietrzem życiodajną pranę. Wydychaj powietrze nozdrzem przeciwnym (prawym), blokując palcami nozdrze lewe. Ćwicząc w ten sposób przez kilka minut wyobrażaj sobie, że wraz z wdechem witalna energia rozchodzi się po całym ciele, a przy wydechu, że wydychasz ciężką, zużytą energię wraz z fizycznymi dolegliwościami. Kiedy dojdziesz do większej biegłości, będziesz potrafił mentalnie, naprzemiennie blokować nozdrza i w ten sposób ćwiczyć oddechy oczyszczające.
Praktykując to proste ćwiczenie wkrótce odczujemy też ruch przepływu energii wzdłuż prawej i lewej połowy ciała. Codzienne powtarzanie ćwiczenia jest również doskonałą profilaktyką zdrowotną, gdyż:
– oczyszcza nasz umysł i cały system energetyczny z negatywnych energii,
– powiela prawidłowy wzorzec przepływu energii,
– stabilizuje jednolity jej przepływ,
– eliminuje bloki i uzupełnia niedobory energetyczne.
Kiedy wzorzec przepływu energii zostanie zrozumiany i utrwalony w świadomości, wtedy skutecznie możemy kontrolować jej przepływ, zwiększać jej poziom lub kierować jej strumień w dowolne miejsce w ciele, nadając określoną leczniczą właściwość.
Jerzy Strączyński. „Czwarty Wymiar” 09.2011
Coraz śmielej i nie tylko wśród naukowców pojawiają się głosy kwestionujące naukowy obraz świata, a zwłaszcza obowiązującą biochemiczną koncepcję życia. Podejrzewa się, że pomylono jedną z możliwych form w jakich przejawia się życie (czyli istnienie procesów biochemicznych odróżniających materię ożywioną od nieożywionej) z ukrytą istotą życia, która ma zupełnie inny charakter. Polski wybitny uczony, twórca bioelektroniki Włodzimierz Sedlak jedną z książek zatytułował „Życie jest Światłem”. Gdyby to było prawdą mielibyśmy do czynienia z rewolucją w świadomości zbiorowej większą od kopernikańskiej i rewolucyjnymi zmianami w naukach stosowanych, np. w medycynie. Już teraz pojawiają się głosy, że medycyna XX wieku była medycyną biochemiczną, co przyniosło niebywały jej rozwój ale też i szereg problemów nie do rozwiązania przez najbogatsze państwa. Ale też mówi się jednocześnie, że medycyna XXI wieku będzie medycyną „energetyczną” zwaną też „wibracyjną”, opartą na nowym paradygmacie zwanym holistycznym w odróżnieniu od klasycznego podejścia mechanicystycznego obarczonego błędem redukcjonizmu. Kluczowymi pojęciami dla tego nowego sposobu myślenia są : 1. pojęcie systemu w ujęciu holistycznym (najlepsza książka dostępna na naszym rynku to książka Kena Wilbera „Krótka historia wszystkiego”, wydawnictwo Jacka Santorskiego) oraz 2. pojęcie wibracji.
Tak się szczęśliwie składa, że tego typu myślenie nie jest obce polskiemu środowisku bioenergoterapeutów.
Na I Polsce „Bioterapia, Naturoterapia, Radiestezja -perspektywy rozwojowe” (Warszawa, 26-27 kwietnia 2005) nasz kolega, znany bioterapeuta, doc. Marek Pilkiewicz wygłosił referat, opublikowany w Materiałach z Kongresu (strony 179-196) pt.:”Teoretyczne podstawy radiestezji i bioenergoterapii. Energetyczna koncepcja życia i człowieka”. Przedstawił w nim Energetyczny model życia i człowieka jako propozycję znalezienia tożsamości dla naszego środowiska. Za zgodą Autora przedstawimy sam model i streszczenie najważniejszych fragmentów.
Zaczniemy od krótkiej definicji Całości Kena Wilbera.
Według koncepcji Kena Wilbera Całość jest holarchią czyli systemem holonów ułożonych hierarchicznie. Każdy holon jest częścio-całością (i tylko od badacza zależy jak zostanie potraktowany – czy jako część większej całości, czy jako całość złożoną z mniejszych części). Opisał on też szereg praw, którym podlegają wszystkie holony, np. że każdy z nich musi zachować swoją odrębność, indywidualność, ale zarazem musi respektować interesy większej całości, której jest elementem. Albo że każdy poziom wyższy zawiera wszystkie właściwości poziomów niższych, ale sam wnosi coś nowego, czego nie było na poziomach niższych. I to coś nowego jest istotą sprawy (słynna reguła zawierania i przekraczania). Kryterium hierarchizacji jest tutaj stopień złożoności. Niższy poziom zawiera więcej elementów ale mniej złożonych, wyższy zaś mniej elementów ale o wyższym poziomie złożoności.
Model ten nie jest sprzeczny z koncepcją Wilbera, tyle że za podstawę hierarchizacji przyjmuje poziom wibracji a więc kryterium radiestezyjne, które nie może być traktowane jako naukowe, gdyż jak dotąd nauka nie opracowała narzędzi do pomiaru wibracji przekraczających prędkość światła.
Jednak jest faktem empirycznym że radiesteci i bioenergoterapeuci potrafią odbierać i różnicować wibracje z kilku poziomów. W każdym bądź razie ulokowana w centrum modelu skala wibracji jest cechą specyficzną, gdyż jak pamiętamy z fizyki, istnieć to znaczy wibrować w pewien dla siebie charakterystyczny sposób. Skala wibracji jest wpisana w okrąg (od dawien dawna koło zawsze było symbolem całości), a całość różnie nazywana w różnych kulturach (np. Kosmos, Wszechświat itp.) tu została nazwana Polem Życia lub Polem Świadomości (patrz chociażby W. Sedlak).
Zgodnie z podstawowym twierdzeniem ogólnej teorii systemów że „każda całość jest organizacją wielopoziomową” czyli holarchią, w tym uproszczonym modelu wyodrębniono jedynie pięć takich warstw (chociaż istnieją w literaturze modele dużo bardziej rozbudowane). Jednocześnie każda warstwa może być traktowana jako zupełnie odmienny poziom egzystencji lub przejawiania się inteligencji, świadomości czyli życia.
Przed omówieniem poszczególnych poziomów warto zapoznać się z ideą zawartą w prostokącie narysowanym po lewej stronie modelu. Symbolizuje on całe Pole Świadomości, które jest tożsame z Polem Życia. To co jest tu najważniejsze, to zdanie sobie sprawy, że świadomość ma zawsze dwa aspekty: energetyczny i bezenergetyczny czyli informacyjny (treściowy).
Świadomość „niższa” różni się od ”wyższej” proporcjami tych dwóch składników, a więc w istocie poziomem wibracyjnym. Możemy poprzecznie ciąć ten prostokąt rysując linie na dowolnych wysokościach i w sposób systematyczny będą zmieniały się te proporcje.
W Rosji istnieje grupa wybitnych uczonych rozwijających nową dziedzinę wiedzy charakteryzującą się podejściem energoinformacyjnym do studiów nad różnymi systemami. Definiują oni świadomość jako zdolność systemu do celowego działania lub współdziałania z innymi systemami…… .Prezentowany model jest zgodny z tym założeniem. Co ciekawe, badacze ci przyjmują iż świadomość jakiegokolwiek systemu musi być proporcjonalna w stosunku do innej jego cechy którą nazywają ”witalnością”, ale chodzi im raczej o miejsce danego systemu w ewolucji życia.
Zgodnie ze wzorem W. Wołczenki stopień świadomości danego systemu (tożsamy z osiągniętym poziomem ewolucji życia) można wyrazić jako stosunek informacyjności do jego energetyczności. Badania porównawcze nad różnymi systemami wykazały że dla systemów nieożywionych są charakterystyczne duże wartości energetyczne i małe informacyjne.
Cząstka elementarna ma stosunkowo wysoką energetyczność i względnie małą informacyjność (bo jest mało złożona), dlatego też jej świadomość nie jest duża, a miejsce w ewolucji życia niskie. Podobnie jak miejsce całej materii nieożywionej choć np. minerały charakteryzują się nieco większym stopniem złożoności.
Rośliny posiadają małą, w porównaniu z minerałami energetyczność, ale dzięki wysokiemu stopniu informacyjności zajmują wyższą pozycje na skali ewolucji życia a więc i świadomości.
Rozumienie tej zasady jest ważne, gdyż podstawowe zmysły człowieka odbierają informacje tylko wtedy, gdy fala nośna cechuje się odpowiednio silną energetycznością. Jednocześnie te same zmysły są bezużyteczne dla odbioru informacji z wyższych poziomów wibracyjnych. W zasadzie człowiek nie jest w stanie zobaczyć bezpośrednio ani myśli ani emocji, choć te istnieją obiektywnie w postaci określonych pól energetyczno-informacyjnych. Odbiera je jednak nasz organizm, tyle że bez udziału naszej świadomości. Po wyjaśnieniu podstawowych założeń tego modelu możemy przejść do opisywania poszczególnych poziomów egzystencji tworzących jedno wielkie Pole Życia.
Poziom najniższy obejmuje tzw. geosferę czyli spektrum wibracji charakterystycznych dla materii nieożywionej zdaniem nauki. Jak już wiemy w świetle najnowszych koncepcji, nie może istnieć nic nieożywionego w Polu Życia, tak jak nie może być coś, co nie istnieje.
Jest to po prostu najniższy poziom ewolucji życia i poziom egzystencji o stosunkowo najniższym poziomie świadomości.
Znaczne szersze spektrum wibracji (o podwyższonym poziomie w stosunku do poprzedniego) to wibracje materii ożywionej czyli biosfera.
Najwyżej wibrującą materią na tej planecie jest mózg ludzki i nie bez powodu ewolucja poświęciła tak dużo czasu na ewolucje centralnego układu nerwowego. Ale korzenie życia biosfery tkwią w geosferze także inteligentnej na swój sposób.
W kolejnej jakby oktawie mamy do czynienia z jeszcze wyższymi wibracjami charakterystycznymi dla pól energetycznych emocji. Nad nimi istnieje strefa jeszcze wyższych wibracji związanych z istnieniem pól mentalnych, a więc związanych z pracą naszego umysłu. Pola mentalne charakteryzują się zdecydowaną przewagą informacyjności (treści) nad energetycznością i dlatego nie mogą być postrzegane przez nasze zmysły zewnętrzne wyspecjalizowane w kontaktach ze światem fizycznym o wysokiej energetyczności. Mogą być jednak postrzegane przez osoby o „poszerzonym oknie percepcji”, czyli przez osoby, które rozwinęły tzw. „zmysły wewnętrzne” jak np. opisane w literaturze jasnowidzenie proste.
Najwyższe wreszcie piętro w tym modelu, jak opisuje je M. Pilkiewicz, to wielce zróżnicowane pasmo wibracji świadomości. Pola te mają zdecydowanie charakter pól informacyjnych i bezenergetycznych. Kończą się one nieosiągalnym dla człowieka i nieprzekraczalnym poziomem reprezentowanym w koncepcji G. Szipowa przez Absolut, ale równie dobrze możemy podłożyć pod nie ideę Boga Stworzyciela.
Gdzieś w połowie tego okręgu przebiega narysowana linia pozioma, oznaczająca przekroczenie granicy prędkości światła i oddzielająca (w starej terminologii) Kosmos Fizyczny którym interesuje się nauka zachodnia, od Kosmosu Duchowego, który bada Wschód. Nie ulega wątpliwości, że „góra zarządza dołem”, czyli że to pola informacyjne tworzą energię, a ta tworzy materię. I tylko nasz wyuczony i uwarunkowany kulturowo redukcjonizm naukowy, narzuca nam badanie skutków a nie przyczyn, badanie przejawów działania inteligencji zamiast badania źródła.
Człowiek z tego punktu widzenia jest indywidualnym polem życia, musi więc posiadać wszystkie podstawowe właściwości całego Pola Życia. Jak mówią fizycy, nie ma różnicy pomiędzy kwantem energii a polem energii, a na wschodzie że nie ma różnicy pomiędzy falą i morzem. Dlatego też każda jednostka ludzka musi posiadać wszystkie składniki całego Pola Życia.
Najprostszy model człowieka musi zawierać trzy poziomy różniące się jakościowo pomiędzy sobą. Można też powiedzieć różniące się poziomem wibracyjnym, a więc i poziomem świadomości. Określony poziom świadomości pracuje na właściwym sobie poziomie wibracji, i określa zarazem miejsce zajmowane w procesie ewolucji całego życia.
Najniższy człon z tej triady obejmuje ożywione ciało fizyczne zbudowane z gęstej materii czyli połączenie geosfery z biosferą. oraz niewidoczną dla oka otoczką pola energetycznego zwaną ciałem eterycznym lub matrycą energetyczną.
Jest to pierwsza warstwa tzw. biopola, przenikająca cały organizm. Ciało eteryczne odwzorowuje kształt ciała fizycznego i tworzy warstwę zewnętrzną na odległość 2-3 cm. Medycyna nie uwzględnia tego faktu, pomimo istnienia aparatury naukowej fotografującej to pole. Za jedynie realne uznaje tylko fakt istnienia ciała fizycznego. Ignoruje się też wyniki badań świadczących o tym, że to właśnie ta matryca energetyczna „ożywia ciało”, sterując wszystkimi procesami biochemicznymi.
Powstanie choroby przeważnie poprzedzają zaburzenia w polu energetycznym człowieka. Usunięcie tych zaburzeń oznacza wyzdrowienie organizmu. Ogólnie biorąc ten segment odpowiada za przetrwanie biologiczne człowieka i w tym sensie człowiek jest częścią natury.
Środkowy człon triady odpowiada za przystosowanie społeczne człowieka. W tym sensie jesteśmy produktem nie natury lecz kultury. Jest to więc psychologiczny poziom człowieka.
Nasze funkcjonowanie w społeczeństwie jest także sterowane właściwościami obiektywnie istniejących pól emocjonalnych i mentalnych. Te pola są w stałej interakcji z niższymi polami – polami biologicznymi i polami najwyższymi czyli duchowymi.
Istotną rzeczą brakującą nauce w badaniach psychosomatycznych to właśnie łącznika pomiędzy somą a psyche, które wyrażają się w postaci pól energetycznych.
Trzecia najważniejsza część modelu jednostki ludzkiej jest trudna do opisania z powodu braku odpowiedniej terminologii naukowej w naszej kulturze.
W modelu tym zastosowano nazwę pola duchowe bez pokazywania struktury wewnętrznej, i wprowadzając pomocniczo dwa ogólnie znane, lecz niedefiniowalne pojęcia duch i dusza. Można jednak je zrozumieć intuicyjnie posługując się naszym modelem i dotyczy to części człowieka i jego funkcjonowania na najwyższych piętrach wibracyjnych.
Można je też określić jako wyższe poziomy świadomości, gdzie jednostka z jednej strony ma świadomość swojej odrębności a wtedy jest tylko częścią całości, z drugiej zaś strony jednocześnie czuje się Całością i reprezentuje interes Całości. Najogólniej można powiedzieć, że jest to poziom, na którym odbywa się proces stwarzania i kreowania rzeczywistości na niższych poziomach egzystencji.
Cechą charakterystyczną kultury zachodniej jest „oderwanie się” człowieka od swojej duszy, i utrata kontaktu z wyższymi piętrami rzeczywistości. Na modelu M. Pilkiewicza widać to w postaci bariery między duszą a częścią psychologiczną człowieka. Uważa on że bariera ta jest wytwarzana przez samego człowieka, a dokładnie przez jego Ego.
W filozofii Wschodu nazywamy go „fałszywe Ego”. „Fałszywe Ego” jest uważane za największego wroga rozwoju człowieka. W kulturze zachodniej człowiek jest definiowany jako ciało posiadające duszę. W kulturze wschodniej człowiek to dusza, która ma ciało. Bowiem, to duch stwarza materię a nie odwrotnie. Dlatego naukowe zredukowanie wszechświata do fizycznego kosmosu z pominięciem tak zwanego kosmosu duchowego nie może przynieść dobrych rezultatów w życiu społecznym.
Tak najogólniej można opisać przedstawiony powyżej”Energetyczny model życia i człowieka”.
W książce Od szamanizmu do bioterapii Jerzy Strączyński dzieli się własnymi doświadczeniami, prezentuje metody uzdrawiania, a równocześnie uświadamia Czytelnikom zainteresowanym problematyką zdrowia, bioterapii, rozwoju osobistego, jak często współczesna medycyna niekonwencjonalna sięga do wschodnich koncepcji duchowych i medycznych, jak wiele zawdzięcza starożytnym tradycjom szamańskim. Ta książka powinna znaleźć się w podręcznej biblioteczce zarówno tych, którzy stawiają pierwsze kroki na ścieżce uzdrawiania, jak i doświadczonych praktyków, którzy pochyleni nad chorymi, zapominają o sobie, o tym jak się chronić i oczyszczać. To również doskonały przewodnik dla wszystkich, którzy interesują się bioterapią, pracą z energiami oraz zachowaniem zdrowia i utrzymaniem dobrej kondycji fizycznej i psychicznej.
Poniżej drukujemy jeden z rozdziałów książki, która ukazała się w ramach
Biblioteczki „Czwartego Wymiaru”
RYTUAŁY SZAMAŃSKIE STOSOWANE WSPÓŁCZEŚNIE
W tradycji szamańskiej pozytywne relacje ze światem natury są szczególnie cenione i ważne, gdyż pomagają w życiu, zdrowiu i szczęściu. Wszystkie starożytne społeczeństwa pragnęły mieć dobre, harmonijne związki z duchami natury. W obecnych czasach tradycje budujące pozytywne związki i relacje z przyrodą, naturą, a nawet z duchami natury są na nowo odkrywane, a nawet stają się przedmiotem badań i dociekań poważnych naukowców świata zachodniego.
Poprzez rytuały nawiązujemy kontakt ze światem lokalnych bóstw, strażników miejsc i duchów natury, a poprzez medytacje i modlitwy z oświeconymi istotami. Słowo to także forma energii, dlatego jako modlitwa lub mantra stanowi swoisty język komunikacji tak ze światami wyższymi, jak i niższymi. W tybetańskiej tradycji szamańskiej jedną z przyczyn kontaktów z duchami natury jest nawiązanie pozytywnych relacji z tym światem. Drugą przyczyną jest potrzeba uzyskania właściwego brakującego elementu lub energii, po to, by uzdrowić chorą osobę.
By pozyskać przychylność i wsparcie, obłaskawiano potężne duchy natury poprzez specjalne ofiary, takie jak gesty i symbole, określone zapachy, kolory, kwiaty czy liście. Spalano w ogniu np. specjalne igliwie, by zrobić ofiarę dymną. Uważano, że wiele duchów żywi się dymem. Współcześni ludzie zupełnie nie rozumieją znaczenia tych rytuałów, nie rozumieją mocy tych prostych, symbolicznych ofiar.
Ofiarowanie ryżu
Jedną z takich praktyk jest ofiara z ryżu. Stosowana jest również w Europie. Jej celem jest pozyskanie przychylności duchów przyrody, strażników miejsc, lokalnych bóstw. Bardzo pomocna jest wówczas, kiedy w naszym domu czy biznesie źle się wiedzie, nic się nie udaje. Mamy takie wrażenie, jakby wszystko obróciło się przeciwko nam i naszej rodzinie. Do tej pory było jak najlepiej, teraz wszystko idzie „jak z kamienia”. Jeżeli to zakłócenie jest wynikiem jakichś niekorzystnych relacji ze światem duchów natury lub braku energii, która dotychczas zapewniała nam powodzenie w życiu i biznesie, to taka prosta ofiara z ryżu może tę niekorzystną sytuację odmienić. Lokalne duchy, które być może zabrały tę pozytywną energię (lub sami bezmyślnie ją roztrwoniliśmy), mogą ją nam zwrócić lub pomóc odzyskać. Należy najpierw oczyścić główne pomieszczenie domu, mieszkania lub firmy ogniem świecy i kadzidłem. Następnie należy przygotować cztery czyste małe pojemniczki, talerzyki lub szklane podstawki na świece i napełnić je po brzegi świeżym, czystym ryżem. To ważne, by ofiara była czysta i składana bez wątpliwości. Jeżeli jest inaczej, duchy jej nie przyjmą. Cztery wypełnione po brzegi ryżem naczynia trzeba ustawić w czterech rogach pomieszczenia, z silną intencją ofiarowania ryżu duchom natury, prosząc, by odmieniły nasz los tak, aby pomyślność i szczęście powróciły do nas. Ponieważ dym jest nośnikiem naszych życzeń, dobrze jest wetknąć cztery zapalone kadzidełka w pojemniki z ryżem. Po około siedmiu dniach należy rytuał powtórzyć. Niektórzy ludzie taki rytuał odprawiają systematycznie, nie czekając aż szczęście ich opuści. (Nasi słowiańscy przodkowie stawiali duchom domowym mleko i kaszę z uprawianych przez siebie zbóż w drewnianych lub glinianych pojemnikach – od red.).
Ofiarowanie mąki
Podobny rytuał można wykonać na wolnym powietrzu, np. w obejściu przed domem, rozpalając ognisko z gałęzi drzew iglastych w taki sposób, by na początku pojawiło się dużo dymu. Następnie, kiedy ogień stanie się silny, wrzuca się weń parę garści białej mąki, mówiąc odpowiednią mantrę, z czystą intencją ofiarowania dla duchów przyrody, strażników i lokalnych bóstw. Wówczas możemy liczyć na ich przychylność, wdzięczność i pomoc oraz ochronę przed wszelkiego rodzaju negatywnymi energiami i zdarzeniami. Wiele ludowych obrzędów i zwyczajów w tradycji słowiańskiej, germańskiej i celtyckiej również w taki bezpośredni sposób odnosi się do duchów, duchów natury i lokalnych bóstw.
W Europie w czasach przedchrześcijańskich ludzie doskonale wiedzieli, jak należy pracować z duchami natury, które w tym czasie były bardzo aktywne . Niektóre takie rytuały przetrwały i w naszej europejskiej tradycji i są na nowo odtwarzane i kultywowane. Nie należy się z nich naśmiewać i naigrywać, gdyż ich wielowiekowa tradycja nieodparcie nasuwa nam skojarzenie, że być może nasi przodkowie wiedzieli więcej na temat świata duchów przyrody i potrafili tę wiedzę z pożytkiem dla siebie wykorzystać.
Wielu ludzi zajmujących się ezoteryką, energiami, bioterapią stosuje różnorodne zabezpieczenia i osłony energetyczne. Literatura fachowa przynosi wiele praktycznych informacji na ten temat. Chciałbym zwrócić uwagę na trzy podstawowe metody takich zabezpieczeń.
PIERWSZA
Pierwsza to osłony i zabezpieczenia indywidualne przed różnymi prowokacjami energetycznymi tak ze świata ludzi, jak i ze świata istot niematerialnych:
DRUGA
Druga to zabezpieczenia nazwane polami schronienia.
TRZECIA
Trzecia metoda to wszelkiego rodzaju remedia, amulety oraz to wszystko, co oferuje nam wiedza z zakresu feng shui, dająca możliwość poprawy własnego losu lub jakości życia.
DIAMENTOWY KOKON ENERGETYCZNY
Bardzo dobrym, uniwersalnym zabezpieczeniem energetycznym, które osłania aurę i ciało przed negatywnymi energiami, jest tzw. diamentowy kokon. W praktyce budowania takiej struktury należy wykorzystać wyobraźnię, umiejętność stabilnej koncentracji oraz siłę woli.
Oczywiście najlepiej jest zbudować takie zabezpieczenie znacznie wcześniej, zanim będzie ono rzeczywiście nam potrzebne.
W pierwszej kolejności dobrze jest zrobić jakąś praktykę oczyszczającą i wzmacniającą własną energetykę (patrz ćwiczenie poniżej).
ĆWICZENIE
Usiądź wygodnie, nie napinając mięśni, tak by ciało nie absorbowało cię zbytnio. Wyobraź sobie w odległej przestrzeni nieba „źródło mocy”, które możesz zwizualizować jako jasną, lśniącą kulę światła, będącą na przykład czystą esencją wszechświata, ucieleśniającą wszelkie lecznicze i ochronne energie. Światło spośród wszystkich żywiołów jest najbardziej witalnym środkiem, posiadającym ogromną moc uzdrawiania i niesienia niezliczonych błogosławieństw.
Kiedy kontaktujesz się ze źródłem mocy, powinieneś odczuwać spokój i energię, jakiej ono udziela.
Jeżeli źródło mocy, które wizualizujesz, sprowadza spokój, ciepło i siłę, oznacza to, że możesz używać jego mocy do budowania zabezpieczeń energetycznych, a także do uzdrawiania i rozwijania siły umysłu.
Następnie wyobraź sobie, że z tego źródła mocy przybywa światło w formie tęczowych promieni. Wnika poprzez czakrę korony, albo po prostu w twoje ciało, wypełnia je, wypełnia umysł i aurę.
Możesz sobie wyobrazić, że ciało przemienia się w ciało świetliste, a energia tego światła rozprzestrzenia się na ciała subtelne, które również przemieniają się w świetlistą wielobarwną aurę. Możesz sobie wyobrazić, że aura zbudowana jest z tęczowego światła i otacza cię ochronną warstwą podobną do skorupy jaja.
Ta ochronna warstwa tęczowej aury jest twarda jak diament i nie przepuszcza żadnych negatywnych energii, które mogłyby ci zaszkodzić.
Zaletą jej jest natomiast to, że przepuszcza wszelkie pozytywne energie i wspierające cię siły życiowe.
Możesz też wyobrażać sobie, że budujesz wokół siebie energetyczny kokon ze splecionego tęczowego sznura. Ten świetlisty tęczowy sznur od góry jest połączony ze źródłem mocy znajdującym się w przestrzeni nieba lub kosmosie.
Dzięki temu połączeniu jego cudowna, niezniszczalna energia spływa na ciebie i twój kokon, zasilając go nieustannie swoją potężną uzdrawiającą mocą.
Jednocześnie na zewnątrz tego kokonu budujesz lustrzaną diamentową nieprzenikalną powłokę. Powłoka ta chroni cię i odbija zarazem wszelkie wrogie i szkodliwe energie oraz nie dopuszcza, by przylgnęły do ciebie różnego rodzaju byty astralne lub inne szkodliwe istoty.
Wszelkie techniki dotyczące zabezpieczeń i osłon, budowanie kokonów i tarcz oparte są na przeświadczeniu, że myśl lub wyobrażenie zyskuje moc tylko wtedy, kiedy przyjmuje konkretny, stabilny kształt w umyśle. Sama wizualizacja sprawia, że rzeczy i twory naszej wyobraźni docierają do nas bezpośrednio i możemy je odczuwać.
Kiedy z kolei nadajemy czemuś konkretną nazwę, udzielamy temu mocy i poprzez siłę myśli ustanawiamy z tym więź lub budujemy określone relacje.
Wynika z tego prosta zasada, że kiedy wierzymy w moc i skuteczność czegoś, to staje się to rzeczywistością. Na tej właśnie zasadzie jest oparta tajemna moc umysłu.
Fragment książki Jerzego Strączyńskiego
„Magia uzdrawiających rąk. Od szamanizmu do bioterapii”,
Jego Świątobliwość
Trizin Lungtok Tenpa Nyima
w Polsce
W tym roku zainteresowani tybetańskimi tradycjami duchowymi będą mieli niepowtarzalną możliwość bezpośredniego spotkania z najważniejszym przedstawicielem tradycji bon
– Jego Świątobliwością Lungtokiem Tenpa Nyimą.
Będzie u nas gościł od 7 do 13 czerwca 2006 r. na zaproszenie Związku Garuda w Polsce.
Jego Świątobliwość będzie uczestniczył w wielu spotkaniach m.in. na Uniwersytecie Warszawskim, a następnie w Wildze pod Warszawą w Ośrodku Cziamma Ling. W tych dniach wygłosi wykłady i poprowadzi treningi medytacyjne. W spotkaniach z Jego Świątobliwością będzie uczestniczył Tenzin Wangyal Rinpocze oraz Cziongtul Rinpocze.
Jego Świątobliwość bardzo rzadko opuszcza swój klasztor Menri znajdujący się obecnie w Indiach i będzie to jedyna wizyta w naszym kraju. Spodziewany jest przyjazd wielu osób z Zachodu zainteresowanych tą duchową tradycją.
Jego Świątobliwość jest duchowym liderem tradycji bon. Urodził się we wschodnim Tybecie w 1927 roku. Wstąpił do klasztoru w wieku 8 lat. W 16 roku życia rozpoczął naukę w Szkole Dialektycznej, gdzie po 8 latach uzyskał tytuł gesze (odpowiednik doktoratu), specjalizując się w medycynie, astronomii i astrologii.
Po chińskiej inwazji na Tybet w 1956 roku został zmuszony do ucieczki, znajdując schronienie w sąsiednim Nepalu. Tam spotkał prof. Davida Snellgrove’a badacza Zakładu Orientalistyki i Afrykanistyki Uniwersytetu w Londynie, który zaprosił go do przyjazdu do Wielkiej Brytanii. Kolejne 3 lata spędził na stypendium Fundacji Rockefellera, wykładając na Uniwersytecie w Londynie kulturę i religie Tybetu.
W tym czasie miał okazję zetknąć się bliżej z kulturą Zachodu, żyjąc i studiując wraz z benedyktynami i cystersami. Jego Świątobliwość odbył nawet podróż do Rzymu, aby spotkać się z papieżem Pawłem VI.
1964 roku przybył do Indii, gdzie na prośbę Jego Świątobliwości Dalaj Lamy, wspomagany przez nauczycieli z Zachodu, założył i prowadził szkołę w Massori. Po 3 latach powrócił na Zachód na Uniwersytet w Oslo, gdzie na zaproszenie prof. Pera Kvaernego wykładał historie i religię Tybetu.
W 1968 roku został wybrany na duchowego przywódcę tradycji buddyzmu bon i ogłoszony 33 opatem klasztoru Menri. Od tego czasu na jego barkach spoczęły losy całej społeczności bon, której tradycję stara się zachować na uchodźstwie w Indiach. Dziś klasztor Menri to około 100 mnichów, Szkoła Dialektyczna, która wykształciła już 37 gesze oraz sierociniec dla setki dzieci.
Bon jest najstarszą, oryginalną i rdzenną tradycją duchową Tybetu. Wielu uczonych jest zdania, że jest to najstarsza duchowa tradycja na świecie. Dała ona podwaliny dla powstania buddyzmu tybetańskiego. Linia przekazu pochodzi od Buddy Tonpy Szenraba, który zapoczątkował tę tradycję na terenach Azji Centralnej jeszcze przed historycznym Buddą Śakjamunim żyjącym w V wieku p.n.e. Tradycja ta jest żywa do dziś i wyznawana przez prawie jedną trzecią ludności Tybetu. Jest ona w wielu elementach podobna do innych szkół buddyzmu tybetańskiego. W Tybecie istnieje kilkaset klasztorów tej tradycji. Posiada ona również bogaty księgozbiór dochodzący do kilkuset tomów zawartych w Kandżurze i Tendżurze. Tak jak w innych szkołach buddyjskich nauki są przekazywane w systemach: sutr, tantr oraz dzogczen. Szczególnie ciekawe i unikatowe są nauki tej tradycji nazywane dzogczen, co w tłumaczeniu znaczy Wielka Doskonałość.
Szkoła ta jest znana z niespotykanych praktyk „szamanistycznych”, nauk medycznych, astrologii aż po wysublimowaną filozofię. Między innymi w ramach tych praktyk unikatowe są nauki bardo – przeprowadzania duszy zmarłych przez kolejne etapy śmierci, by pomóc im uzyskać dostęp do wyższych duchowych wymiarów egzystencji lub uzyskać lepsze odrodzenie.
Innymi praktykami są rytuały nakierowane na zapewnienie dobrych relacji ze światem przyrody, które mają zapewnić szczęście, zdrowie i pozmyślność w życiu doczesnym. Do dziś są one kultywowane z powodzeniem w Tybecie i przekazywane przez lamów w świecie zachodnim. Tradycja bon zawiera również ciekawe obrzędy stanowiące część starożytnej kulktury Tybetu.
Więcej informacji na temat wizyty Jego Świątobliwości znajdziecie Państwo na stronie internetowej https://ligmincha.pl/ Ośrodka Cziamma Liang
Jerzy Strączyński. „Czwarty Wymiar” 05.2006
Energetyczny model budowy człowieka zazwyczaj dzielimy na dwa podsystemy, wewnętrzny i zewnętrzny.
Wewnętrzny system energetyczny składa się z centralnego kanału, dwóch bocznych oraz sieci drobnych kanałów. Przypomina układ nerwowy człowieka. Czysta, zdrowa energia życiowa jest rozprowadzana tymi kanałami po całym ciele, do wszystkich narządów, tkanek i komórek oraz związanych z nimi pól energetycznych. Człowiek postrzegany jako system energetyczno-informacyjny składa się z poszczególnych podsystemów o różnym polu i natężeniu wibracji oraz stopniu nasycenia energią życiową chi. Każdy organ, komórka czy tkanka ma swoistą energię. Pola energii tworzą systemy i podsystemy energetyczno-informacyjne naszego ciała. Również różne aspekty umysłu i świadomości oraz jej funkcje, związane np. z odczuciami zmysłowymi czy emocjami, tworzą subtelne pola energetyczno-informacyjne. W psychologii buddyjskiej określa się je jako agregaty. Rozróżnia się pięć podstawowych agregatów, skhand (zbiorów, systemów): forma, odczuwanie, percepcja, wola i świadomość.
POZIOMY WIBRACJI
Poziom wibracji pól ma charakter informacyjno-treściowy. Przyjmujemy tutaj założenie, że kiedy wibracje są niższe i tworzą gęstą energię lub wręcz materię, zdecydowanie wzrasta ich aspekt energetyczny. Kiedy zaś tworzą ciała subtelne, pola energii subtelnej, świadomości i pamięci, wtedy dominującym aspektem jest informacja. Poszczególne pola energii, tworzące systemy i podsystemy energetyczno-informacyjne, mają bardzo ważną zdolność komunikacji oraz pamięć magazynującą. Potrafią sobie przekazywać informacje, wspierać się energetycznie, wyrównywać braki energii, porządkować swój system, naprawiać się, regulować. Wszystko po to, by zachować równowagę energetyczną w ciele fizycznym, eterycznym, emocjonalnym, umyśle i duszy człowieka. Dzięki temu człowiek może żyć, doskonalić się i rozwijać duchowo. Jeżeli takiej równowagi brakuje, możemy zachorować, odczuwać zanik sił życiowych, rozchwianie emocjonalne, a nawet osłabienie pracy umysłu.
By lepiej zrozumieć ten skomplikowany mechanizm, przyjrzyjmy się np. wątrobie. Energia z nią związana – wewnątrz i na zewnątrz niej – tworzy pole energii wątroby. Myśląc o tym polu jako magazynie energii, zbiorniku sił życiowych, określamy jego wartość energetyczną – aspekt energetyczny. Jeżeli energia życiowa w danym organie się obniża, stan ten nazywamy niedoborem, jeżeli jest jej za dużo – nadmiarem. Trzecie zaburzenie to brak ruchu energii w organie, tkance, komórce. Powstają wtedy zastoje energii, tak zwane martwe pola.
Patrząc na wątrobę pod kątem jej skomplikowanej funkcji, jaką spełnia w ciele człowieka, oraz fizjologii, najważniejszy będzie aspekt informacyjny. Ma on również poziom subtelniejszy. Ogólnie wiadomo, że takie uczucia, jak gniew, nienawiść czy złość, negatywnie wpływają na pracę wątroby. Można zatem postawić tezę, że organy naszego ciała mają swoje odpowiedniki ciał subtelnych, czyli ciało eteryczne, emocjonalne oraz pewnego rodzaju mentalną świadomość i pamięć. Zdolność komunikowania się między komórkami, narządami czy polami energetycznymi oraz energetyczną pamięć magazynującą określa się jako pole morfogenne. Poprzez kanały energetyczne, czakry i aurę następuje wymiana energii i informacji. Pobierana jest czysta, zdrowa energia, a odprowadzana energia zużyta, niepotrzebna, niezdrowa.
System kanałów energetycznych jest różnorodny i dość skomplikowany, przypomina układ nerwowy człowieka. Na ogół przyjmuje się, że kanał centralny jest grubości ołówka, dwa boczne kanały mają średnicę słomki. Kanały energetyczne nie są jednak rurkami, którymi płynie energia, jak np. krew żyłami. Są to raczej ścieżki, którymi przemieszcza się energia życiowa. Przyjmuje się, że jest około 72 tysięcy kanałów energetycznych, mają one różne grubości i długości oraz funkcje do spełnienia. W medycynie chińskiej określa się je jako system meridianowy.
FUNKCJE CZAKR
Czakry spełniają wiele ważnych funkcji w ciele fizycznym i w ciałach subtelnych. Są to jakby małe centrale energetyczne, które energetyzują poszczególne obszary ciała, służą wymianie energii, stanowią podstawę energetyczną dla różnych funkcji świadomości i umysłu. Na osi centralnego kanału energetycznego znajduje się siedem czakr głównych (według ajurwedy). Wpływa do nich energia przemieszczająca się kanałami, tworząc skupiska, zwane na Wschodzie kołami życia. Ruch energii w czakrach jest przemienny i wielokierunkowy. Strumienie energii życiowej (prany), pobieranej wraz z oddechem, powiązane są z siłami życiowymi pięciu elementów. Tworzą one pięć rodzajów energii życiowych działających w ciele człowieka: energię idącą do góry, pranę siły życiowej, pranę wszechprzenikającą, pranę podobną do ognia i pranę idącą do dołu.
Energia chi, towarzysząca promieniowaniu słońca, dostaje się do naszego organizmu głównie przez czakry, zaopatrując go w niezbędne siły życiowe. Za tę przemianę odpowiada czakra śledziony. Są różne teorie na temat sposobu wnikania energii w nasze ciało materialne i niematerialne (ciała subtelne, aurę). Najbliższe moim odczuciom i własnym obserwacjom jest założenie, że kiedy poziom wibracji tych energii zbliża się do poziomu wibracji materii (ciała ludzkiego), przybierają one właściwości energii jin lub jang, tworząc polaryzację dodatnią lub ujemną (element żeński i element męski).
Energia jang wnika poprzez czakrę korony i ciemię, energia jin zaś poprzez podeszwy stóp i czakrę podstawy, przeważnie ruchem wirowym. Inne strumienie energii życiowej wnikają głównie poprzez czakrę śledziony i splotu słonecznego, a niewielkie ilości poprzez pory skóry. Kiedy te dwie energie spotkają się w naszym ciele, powodują ruch wirowy czakr oraz przepływ energii w kanałach. Ruch ten spowodowany jest m.in. różnicą potencjałów energii jin i jang. Siłą swojego ruchu energia życiowa przemieszcza się do czakr, które są jak ronda, i rozprowadzana jest po całym ciele fizycznym, energetycznym, emocjonalnym, mentalnym, przyczynowym itp. Przeprowadzając poziome linie między poszczególnymi czakrami, wyodrębnimy poszczególne strefy ciała związane z określonymi czakrami.
Przyjmuje się, że jest siedem czakr głównych:
Czakra podstawy
Czakra podstawy, tzw. korzenna, znajduje się u podstawy kręgosłupa, skierowana jest ku dołowi. Kolor – czerwony. Koresponduje z żywiołem ziemi. Odpowiada m. in. za zmysł powonienia. Symbolicznie przedstawiana jest jako czteropłatkowy lotos. Energetyzuje takie części organizmu, jak: kości, mięśnie, skóra itp., odpowiada za wzrost. Silna czakra podstawy u dzieci to prawidłowy rozwój fizyczny. Podaje energię do góry i zasila wyższe czakry. Energia ziemi jest pobierana poprzez czakrę podstawy i stopy.
Czakra sekretna
Czakra sekretna (seksu) znajduje się cztery palce poniżej pępka. Kolor – pomarańczowy. Koresponduje z żywiołem wody. Odpowiada m.in. za zmysł smaku. Symbolicznie przedstawiana jest jako sześciopłatkowy lotos. Energetyzuje obszar miednicy małej, nerki, pęcherz moczowy, żeńskie i męskie organy płciowe, płyny ustrojowe, odpowiada za funkcje wydalnicze.
Czakra splotu słonecznego
Czakra splotu słonecznego znajduje się niewiele powyżej pępka. Kolor – żółty lub złoty. Koresponduje z żywiołem ognia. Odpowiada za zmysł wzroku. Symbolicznie przedstawiana jest jako dziesięciopłatkowy lotos. Energetyzuje dół pleców, jamę brzuszną, system trawienny, żołądek, śledzionę, pęcherzyk żółciowy, wątrobę, wegetatywny system nerwowy oraz gruczoł trzustki, który m.in. wydziela hormon insuliny i enzymy. Poprzez tę czakrę przenika energia życiowa towarzysząca promieniowaniu słońca.
Czakra serca
Czakra serca znajduje się w środku klatki piersiowej, w sercu. Kolor – soczysta zieleń, wiosenna. Koresponduje z żywiołem powietrza. Odpowiada za zmysł dotyku. Symbolicznie przedstawiana jest jako dwunastopłatkowy lotos. Silna czakra serca to oddanie, poświęcenie, wyższe uczucia. Na subtelnym poziomie siedlisko siły życiowej i duszy. Odpowiada za obszar serca, klatkę piersiową, dolną część płuc, krew, krążenie, funkcje grasicy i układ limfatyczny. Wzmacnia układ immunologiczny.
Czakra gardła
Czakra gardła lub jasnosłyszenia znajduje się w gardle, w okolicy krtani. Kolor – jasnoniebieski, błękit paryski. Koresponduje z żywiołem przestrzeni. Odpowiada za zmysł słuchu. Symbolicznie przedstawiana jest jako szesnastopłatkowy lotos. Odpowiada za obszar gardła i funkcje tarczycy, oskrzela, górną część płuc, ramiona. Silna czakra gardła to umiejętność komunikowania się i porozumiewania. Dobrze rozwiniętą mają ją aktorzy, śpiewacy i mówcy.
Czakra trzeciego oka
Czakra trzeciego oka lub jasnowidzenia znajduje się na środku czoła, między brwiami. Otwiera się ku przodowi. Kolor – indygo. Odpowiada za funkcje zmysłów i postrzeganie pozazmysłowe. Symbolicznie przedstawia się ją jako dziewięćdziesięciosześciopłatkowy lotos. Odpowiada za poznanie różnorodnych form bytu, móżdżek, centralny system nerwowy, funkcje przysadki mózgowej i innych gruczołów.
Czakra korony
Czakra korony lub jasnowiedzenia znajduje się na czubku głowy w okolicach ciemiączka, skierowana ku górze. Kolor – biały lub fiolet. Symbolicznie jest przedstawiana jako tysiącpłatkowy lotos. Odpowiada za pracę mózgu i szyszynki. Symbolizuje rozwój duchowy człowieka.
Oprócz czakr głównych jest wiele pomniejszych czakr, np. na dłoniach, opuszkach palców, stopach, kolanach i na wysokości głównych narządów. Wszędzie tam, gdzie krzyżują (spotykają) się co najmniej dwa kanały energetyczne, znajduje się maleńka czakra.
Czakry są w ciągłym ruchu, kontrolują przepływ energii. Ich ruch jest prawo- lub lewoskrętny.
Przyjmuje się, że u mężczyzn dominującym ruchem pierwszej czakry (podstawy) jest ruch w prawo, a następnych – na przemian. U kobiet jest odwrotnie, czakra podstawy obraca się w lewo, a następne przemiennie.
Poprzez czakry możemy wpływać pozytywnie na ciało i energię człowieka, na jego zdrowie i siły życiowe. Ta zależność została wykorzystana w czakroterapii.
W Europie i na świecie wzrasta zainteresowanie naturoterapią i jej pozytywnym działaniem na nasze życie, zdrowie i dobre samopoczucie. Coraz lepiej rozumiemy też wpływ środowiska naturalnego na jakość i długość życia.
ENERGETYCZNE WSPÓŁZALEŻNOŚCI
Przestajemy traktować naturę tylko jako źródło potrzebnych surowców i minerałów do życia, lecz zaczynamy sobie zdawać sprawę, często niestety boleśnie, że zakłócenie równowagi ekologicznej niekorzystnie odbija się na naszym zdrowiu i psychice. W wymiarze pola energii Ziemi relacje energetyczne między światem przyrody a ludźmi zostały poważnie naruszone.
DUCHY NATURY
W tradycji duchowej Wschodu i innych starożytnych kultur powszechna jest wiara w istnienie świata duchów przyrody. Nie chodzi o duchy osób zmarłych, lecz o istoty obdarzone świadomością o bardzo zróżnicowanym stopniu rozwoju i organizacji. Nie mają one ciała fizycznego, tylko ciało energetyczne utkane z subtelnej energii, którą mogą w różnym stopniu zagęszczać, przybierając dowolną formę lub kształt, np. ukazując się człowiekowi. Niektóre z nich mają tzw. ciało snu, zamieszkują nasz świat przyrody istniejący również na poziomie energii, choć my, ludzie, postrzegamy go wyłącznie na poziomie fizycznym i uważamy za jedyny realnie istniejący.
PIĘĆ ELEMENTÓW
W kosmogonii Dalekiego Wschodu świat istniejący na poziomie materii zbudowany jest z pięciu podstawowych elementów: ziemi, wody, ognia, powietrza i przestrzeni. Tworzą one fizyczny wymiar egzystencji dla świata materii nieożywionej i ożywionej, czyli świat przyrody, zwierząt oraz ludzi. Pewne rośliny czy zwierzęta, np. ryby i płazy, są związane bardziej z elementem wody, ptaki zaś z elementem powietrza, natomiast człowiekowi i niektórym zwierzętom bliższy jest element ziemi. Możemy przyjąć, że różne rodzaje istot żywych mających ciała fizyczne są szczególnie związane z jednym żywiołem, który stanowi dla nich naturalne środowisko, a pozostałe elementy są tylko niezbędnym uzupełnieniem.
Życie rozwijało się w różnych specyficznych ekosystemach. Dla Indian z Ameryki Południowej, Tybetańczyków czy ludów kaukaskich naturalnym miejscem życia i rozwoju były wyżyny i obszary górskie, dla innych tereny nizinne i leśne (ludy słowiańskie), dla jeszcze innych wybrzeża morskie, okolice jezior lub wielkich rzek, a nawet piaski pustyni.
ISTOTY ENERGETYCZNE
Każde z tych naturalnych środowisk świata przyrody ma specyficzną energię lub inaczej wibrację, tworząc niewidzialny wymiar egzystencji na poziomie niematerialnym. Dlatego w starożytnych tradycjach szamańskich, kulturze i tradycji duchowej Wschodu, ale także starogermańskiej, celtyckiej czy słowiańskiej, występuje wiele klas duchów przyrody. Wprawdzie zamieszkują one w wymiarze energii Ziemi, ale nie mają, jak ludzie czy zwierzęta, ciała fizycznego, tylko energetyczne.
Nazwano je duchami przyrody, ponieważ ich środowisko naturalne na poziomie energii ma bezpośredni związek, np. z ziemią, wodą lub powietrzem: lasami, górami, jeziorami, rzekami. W rozwiniętym i zróżnicowanym świecie istot energetycznych, tak samo jak w naszym świecie, energie i siły życiowe pięciu elementów mają decydujące znaczenie.
PIĘĆ CZYSTYCH ŚWIATEŁ
Energie pięciu elementów na najczystszym uniwersalnym preatomowym poziomie wibracji stają się pięcioma barwami czystego światła, tworząc czyste wymiary duchowej egzystencji, tzw. światy wyższe, czyste krainy, nieba.
Czystą jakość elementu nazywamy esencją, ma ona również swój oświecony aspekt – mądrość.
Pięcioma działaniami mądrości są:
SYLABY NASIENNE
Wszystkie elementy mają swoją sylabę nasienną, czyli wzorcową unikatową wibrację, mantrę. Przejawia się ona także jako energia życiowa we wszechświecie (prana). Kiedy mówimy o sile życiowej, powinniśmy raczej brać pod uwagę jakość elementu lub relacje jakości elementów i ich wpływ na ciało i zdrowie człowieka, na jego emocje, umysł i świadomość, emocjonalno-psychologiczne uwarunkowania oraz duchowe aspekty życia lub ich brak.
WŁAŚCIWOŚCI ELEMENTÓW
W aspekcie emocjonalno-psychologicznym na niższym poziomie wibracji energie pięciu elementów współtworzą pięć negatywnych emocji, tzw. trucizn umysłu (nienawiść, gniew, ignorancja, przywiązanie, duma), oraz światy niższe.
Wzorcowe unikatowe wibracje elementów, czyli sylaby nasienne, mantry, z jednej strony stanowią klucz wibracyjny, który otwiera nam dostęp do źródła esencji elementów, do czystych właściwości i jakości, jak również w aspekcie zdrowia – funkcji anatomiczno-fizjologicznych i energetycznych. Z drugiej zaś, harmonizują energie w świecie przyrody i kosmosie, przywracając równowagę ekologiczną. W ciele człowieka pełnią podobną rolę, nadając wzorcowe wibracje zdrowia poszczególnym organom, komórkom czy funkcjom. Ich aspekt mądrości przejawia się poprzez prawa naturalne.
PIĘĆ PRAN
Energia siły życiowej ma swoje odzwierciedlenie w działaniu pięciu podstawowych pran. W systemie energetycznym człowieka koncentruje się ona w czakrach oraz aurze.
Według medycyny chińskiej choroba to zakłócenie równowagi energetycznej jakiegoś organu, części ciała i funkcji życiowych, również emocjonalno-psychologicznych. Jeżeli energie sił życiowych i ich relacje z zewnętrznymi siłami elementów są dobre i prawidłowe, organizm powinien sobie poradzić z chorobą. Jeżeli występuje przewaga siły jin lub jang, choroba się rozwija. Leczenie polega głównie na przywróceniu równowagi energetycznej. Najważniejsze zadanie spełniają energie pięciu elementów krążących w czakrach i aurze człowieka, harmonizując plan fizyczny, energetyczny, emocjonalno-mentalny i duchowy.
FUNKCJE ELEMENTÓW
Reasumując, podstawowe funkcje życiowe energii pięciu elementów to funkcja odżywcza, porządkująca i korygująca. Czwarta funkcja niszcząca występuje w procesie umierania. Wtedy siły życiowe elementów rozpuszczają się jedne w drugich. Gdy element wiatru rozpuści się w element przestrzeni, życie traci swą podstawę energetyczną, oddech zanika, następuje śmierć fizyczna.
Wszystkie religie zakładają dalsze istnienie duszy uwolnionej od ciała. Nasze duchowe przeistoczenie, albo następne wcielenie zgodnie z koncepcją reinkarnacji, będzie odpowiednie do działań i wyborów, jakich dokonywaliśmy za życia.
Praca i ruchy dłoni uzdrowiciela to zjawisko wręcz fascynujące, nie tylko zwykłych ludzi, chorych potrzebujących pomocy, ale również ludzi nauki, badaczy tego fenomenu.
FAŁSZYWE WIBRACJE
Jeżeli nasze wibracje nie są zharmonizowane z wibracjami przyrody, energia w ciele człowieka jest zakłócona, a podstawowe wibracje życiowe hamują, znoszą się, a czasami wręcz niszczą, zamiast się wspierać czy uzupełniać, to znaczy, że siły witalne słabną, choroba jest blisko, że trzeba bardzo uważać. Warto wtedy pomyśleć, że może to właśnie najlepszy moment na profilaktyczne działania lub właściwą terapię energetyczną. Trzeba bowiem pamiętać, że to właśnie uzdrowiciele lub bioterapeuci potrafią często rozpoznać chorobę jeszcze w jej przedklinicznej fazie rozwoju i zastosować właściwą terapię energetyczną lub włączyć inne skuteczne metody medycyny naturalnej. Nie czekają jak ten znany z opowieści lekarz, który po zbadaniu małego dziecka odpowiedział zaniepokojonej matce – na razie nie mogę nic stwierdzić, ale poczekajmy parę dni, aż się choroba rozwinie. Dla naturoterapeuty byłby to czas bezpowrotnie stracony, on nigdy by się w ten sposób nie odezwał.
INTELIGENTNE WIBRACJE
Na jeszcze wyższym poziomie „wibracja” przejawia się jako informacja (wibracja = materia = energia = informacja = świadomość = dusza). Wibracja-informacja nie jest już tym superszybkim komputerem, jakim jest mózg ludzki. Wibracja lub jej moduł czy też kwantowy odpowiednik staje się czymś tak wielkim, potężnym i nieograniczonym w swym poznaniu jaką jest świadomość ludzka. Ta inteligentna wibracja, która może być świadomością i mądrością, wyraża się również poprzez rozum i intelekt. Przejawia się także w relacji podmiot-przedmiot, tworząc odczucia, uczucie, pragnienia i emocje dzięki naszym zmysłom oraz różnorodne relacje i związki z ludźmi, przedmiotami, zdarzeniami. Tak tworzy się subiektywna względna rzeczywistość naszego świata i istnienia.
DUCHOWE WIBRACJE
Być może świadomość na jeszcze subtelniejszym poziomie istnienia duchowego (np. w tradycjach duchowych Wschodu) uwalnia się od ograniczeń ciała, umysłu i ego, stając się samoświadomością – czyli świadomością świadomą samej siebie. To mistyczne zjednoczenie nazywa się wejściem w Nirwanę lub osiągnięciem Oświecenia.
Na poziomie ostatecznym często uważa, się że pierwotna wibracja-dźwięk stanowiła jedność zawierającą w sobie potencjał, z którego może zamanifestować się wszystko, czyli tzw. światy wyższe i niższe oraz wszelkie rodzaje form życia i bytu.
ODCZUWANIE I POSTRZEGANIE
Ludzie profesjonalnie zajmujący się medycyną wibracyjną i energetyczną mają tę unikalną wrażliwość, umiejętność postrzegania lub odczuwania niezharmonizowanych wibracji dochodzących z wnętrza ciała i jego organów, z jego chorych miejsc lub poszczególnych warstw widmowych aury ludzkiej (biopola).
To postrzeganie energetyczne ma wymiar zupełnie inny od normalnego postrzegania ciała człowieka. W zasadzie widzimy tylko jego zarys oraz jakby świecącą poświatę ciała eterycznego lub całej aury. W początkowej fazie budowania wizualizacji ta poświata przypomina fizyczno-optyczne zjawisko „powidoku”, ale nim zdecydowanie nie jest.
Ta jakby biała poświata lub świecąca otoczka szerokości kilku centymetrów, dla biegłego w widzeniu aury terapeuty zaczyna z wolna mienić się, rozszerzać, świecić barwami, jakby pulsować życiem lub w niektórych miejscach zanikać, ciemnieć, tworząc zastoje chorej energii blokującej funkcje organów czy określonych części ciała, umysłu, psychiki.
Energetyczny obraz ludzkiej istoty mieni się też barwami różnych kolorów i ich odcieni. Wirujące czakry koordynują proces ruchu i przemiany energii w kanałach energetycznych, meridianach, same anatomiczne narządy i ich fizjologiczne funkcje zaś mają już widmowo-fantomową strukturę istnienia i tak są na ogół postrzegane.
Obraz ten jest dynamiczny i zmienny, żyje, pulsuje, świeci wibrującą energią.
AURA ŻYCIA
W taki sposób możemy postrzegać lub odczuwać człowieka na jego drugim energetycznym poziomie istnienia. Jest to poziom subtelny i delikatny, gdzie wibracje nie są już zagęszczone do poziomu ciała fizycznego (materii). Jego życie jest podniesiona na wyższy poziom wibracji, tzw. plan energetyczno-informacyjno – porządkujący, którego istotą jest z jednej strony porządkowanie, czyli utrzymywanie w równowadze zdrowotnej ciała fizycznego, jego funkcji anatomiczno – fizjologicznych, z drugiej zaś ciągłe porządkowanie, wzmacnianie i oczyszczanie struktury energetycznej naszego istnienia. Ten aspekt naszego życia i zdrowia możemy określić jako homeostazę energetyczną. Zrównoważony przepływ energii oraz sił życiowych w ciele fizycznym i energetycznym pozwala nam zachować zdrowie i długie życie oraz w zasadniczy sposób wpływa na możliwość podniesienia na jeszcze wyższy poziom wibracji naszych subtelnych ciał zwanych ciałem emocjonalnym, mentalnym, przyczynowym. Duchowy poziom istnienia to najwyższy poziom tych wibracji, którymi np. żyje i emanuje nasza dusza. Ich źródłem jest, co podkreślają wszystkie tradycje duchowe – stwórca i istoty boskie.
WIBRACJE CZAKR
Te różne poziomy wibracji związane są z polem energii życia każdej istoty obdarzonej świadomością, którą my nazywamy aurą lub biopolem. Aura jest nierozerwalnie połączona z istnieniem i funkcjonowaniem tzw. kół życia, czyli czakr, będących wielofunkcyjnymi ośrodkami energii, informacji, skupienia i mocy. Czakry i odpowiednie specyficzne energie, jakie w nich funkcjonują, stanowią też podstawę energetyczną dla manifestacji różnorodnych funkcji naszej świadomości, subtelnych uczuć i odczuć, jak również przejawów paranormalnych właściwości i zdolności człowieka.
Nasze duchowe doświadczenia jak i sam rozwój emocjonalno-duchowy nie byłyby możliwe, gdyby nie było podstawy energetycznej i miejsca w naszym ciele oraz właściwej czakry, dzięki której mogłoby być odczute, uświadomione, utrwalone w ten sposób, by z czasem stać się świadomym centrum duchowej wrażliwości i manifestacji jej na zewnątrz nas.
Ten poziom wibracji duchowych mamy przeważnie przyblokowany na poziomie czakr, dlatego też utraciliśmy możliwość żywego bezpośredniego doświadczenia duchowego oraz możliwości wyrażania uczuć. Jest to poważny problem dotykający całej populacji ludzkiej współczesnego świata. Uświadomiliśmy go sobie dopiero teraz, kiedy odchodził od nas człowiek święty, wielki współczesny mistyk wiary chrześcijańskiej.
To właśnie nasz papież Jan Paweł II poprzez misterium umierania do wiecznego życia w cudowny sposób odblokował ludziom czakry serca, dając nam powtórną możliwość otwarcia się na duchowość, wiarę i Boga, na wszelkie jego duchowe dobra.
Można powiedzieć, że stał się cud, Ojciec Święty podniósł wibracje powszechnego pola wymiaru energii Ziemi, odnawiając jej duchowe oblicze, a ponieważ jesteśmy częścią tego pola, odnowił i nas. Mamy więc powtórną możliwość uświadomienia sobie, kim tak naprawdę jesteśmy, że nie jesteśmy jakimś tam bytem, ale zostaliśmy w szczególny i wyjątkowy sposób powołani do życia.
Praca i ruchy dłoni uzdrowiciela to zjawisko wręcz fascynujące, nie tylko zwykłych ludzi, chorych potrzebujących pomocy, ale również ludzi nauki, badaczy tego fenomenu.
Od dawna samo środowisko bioterapeutów i uzdrowicieli szuka podstaw naukowych, by określić, czym jest przekaz energetyczny, jedyny i wyjątkowy w swoim rodzaju przekaz zdrowia, siły życiowej, niewiarygodnej witalności przywracającej zdrowie choremu, któremu świat medyczny nie potrafił nie tyko pomóc, ale często nie dawał nadziei nawet na poprawę zdrowia. Luminarze współczesnej nauki, ortodoksyjny świat medyczny, a nawet niektórzy hierarchowie kościoła krzyczą – to oszustwo, znachorstwo, tylko sugestia, archaiczny zabobon, a może nawet podstępna sztuczka diabła.
A ludzie spokojnie korzystają z naszych usług już od paru tysięcy lat, znajdują pomoc i ulgę w chorobie, ich stan zdrowia poprawia się, a nawet całkowicie ustępują dolegliwości. I, o zgrozo, pozytywne efekty naszego działania są potwierdzone wynikami badań medycznych.
MEDYCYNA NATURALNA
Praktyka społeczna potwierdza, udowadnia wręcz – to działa, bioterapia jest w bardzo wielu przypadkach skuteczna, przyjazna choremu i nie ma negatywnych skutków ubocznych – ta wiedza stała się już faktem społecznym. Ale niestety nie dla wszystkich.
Na świecie i w Polsce medycyna naturalna przeżywa swój rozkwit. I tego zjawiska już nikt nie odwróci i nie zmieni. Medycyna naturalna ma swoje korzenie w starożytności, ma jeszcze nie do końca zbadany dorobek i wielkie możliwości oraz potencjał do wykorzystania.
Natura, przyrodolecznictwo dają ogromne możliwości w różnego rodzaju terapiach naturalnych, a ich zaletą jest to, że nie tylko pomagają, ale również nie szkodzą. Mamy bogatą i dobrą literaturę na ten temat, organizowane są kursy, seminaria i wykłady, świat nauki zaczyna już mówić o medycynie komplementarnej lub zintegrowanej.
CZY JESTEŚMY SKUTECZNI
Dlaczego zatem uzdrowiciele, bioterapeuci budzą największe kontrowersje w środowisku medycznym? Dlaczego lekarze tak nas nie lubią, zwalczają? Odpowiedź wydaje się prosta, wręcz banalna – dlatego, że jesteśmy wyjątkowo skuteczni i tani, bo pozytywne efekty zdrowotne pojawiają się bardzo szybko, wręcz za szybko, by mogły być przyjęte przez niektóre skostniałe, scholastyczne umysły ludzi nauki czy medycyny.
cd. przeczytasz w numerze 4 (kwietniowym) z 2005roku…
Wizualizacja fałszywa
Wielu ludzi ciągle interesuje się sprawami wizualizacji, powstających i zanikających wizji, rolą wyobraźni, jaką zajmuje ona w tym procesie. Parapsychologowie i inni poważni badacze tych zjawisk ostrzegają przed wieloma niebezpieczeństwami mogącymi zakłócić zdrową, normalną psychikę człowieka. Trzeba zachować więc szczególną ostrożność, kiedy sami próbujemy doświadczać tych paranormalnych zjawisk za pomocą naszej podświadomości, używając różnych technik przeważnie nam nieznanych, bez odpowiedniego wstępnego treningu, za nauczyciela mając jedynie często wątpliwej jakości książkę.
Kiedy otwieramy sobie ten tzw. kanał pozwalający nam odbierać pewne informacje z tzw. innych wymiarów rzeczywistości, może to czasami w bardzo niekorzystny sposób wpłynąć na naszą wrażliwość emocjonalną, może zachwiać nasze poczucie realnej rzeczywistości, osłabić dobrze do tej pory funkcjonujący zdrowy rozsądek, zakłócić pracę naszych zmysłów pomieszać umysł lub świadomość.
O ile zakłócenia te wywołują w nas tylko niekontrolowaną nadpobudliwość, ciągłe rozdrażnienie oraz rozchwianie emocjonalne, to można sobie z tym jakoś poradzić o ile ten niezdrowy stan uchwycimy dość szybko lub zwrócą nam na niego uwagę nasi najbliżsi.
Czasami może zdarzyć się też u takiego nieobliczalnego „eksperymentatora” to, co w psychologii określa się mianem „dezintegracja osobowości” lub jakieś inne psychiczne zaburzenie, to może warto się zastanowić czy nie należy jak najszybciej przerwać te pseudonaukowe szkodliwe eksperymenty i czym prędzej skorzystać z porady odpowiedniego lekarza.
Dlatego też na pierwszym miejscu stawiamy rozwagę, a nie bezmyślną odwagę i ciekawość.
Istnieje również znaczny obszar często trudno wytłumaczalnych ciekawych zjawisk określanych jako paranormalne, które tak naprawdę nimi nie są. Zdarza się też często tak, że wielu ludzi pasjonujących się tymi zjawiskami tak mocno pragnie ich doświadczyć, że w końcu ich własny umysł stwarza upragnioną wizję lub doświadczenie. Doświadczający jej naiwnie postrzega ją jako prawdziwą i dalej z ufnością brnie w ślepy zaułek mrocznej otchłani podświadomości.
Nauka potwierdziła już dawno, że umysł ludzki jest „plastyczny” i może pozytywnie odpowiedzieć na nasze pragnienie, stwarzając upragnione doświadczenie lub wizję nawet taką, która dotyczyć poprzednich wcieleń. Tego typu doświadczenie, wizualizacje czy wizje, możemy określić mianem – wizualizacje, wizje fałszywe (złudne). Ich najbardziej skrajnie niebezpieczna forma może przybrać postać natręctw, obsesji czy paranoi.
Wizje najwyższe, najwznioślejsze – to takie, których doświadczają święci ojcowie kościoła, mistycy, mistrzowie medytacji, urzeczywistnieni jogini różnych wyznań i kultur. To właśnie ich nazywamy duchowymi nauczycielami ludzkości.
Jeszcze inne wizje to – wizje twórcze. Wizje twórcze artystów, ludzi nauki i sztuki a także państwowo twórcze wizje wielkich monarchów czy polityków. To dzięki ich wizjom na świecie obserwujemy postęp cywilizacji ludzkiej.
Etapy wizualizacji
Ważne jest by doskonaląc naszą wizualizację nie zapominać o roli, jaką w niej odgrywa nasza subtelna świadomość, szczególnie ta jej część zwana świadomością nadzmysłową, która przejawia się jako postrzeganie pozazmysłowe. Ten strumień naszej świadomości działa jak skoncentrowana wiązka światła (podobnie jak w projektorze filmowym czy rzutniku) i kiedy nakierujemy go na energetyczny obraz naszego pacjenta pojawia się na naszym energetycznym ekranie stworzonym przez nasz subtelny umysł-obraz. Obraz ten może przedstawiać zaburzenia energetyczne chorego człowieka w ciele fizycznym lub w aurze, może też występować jako wizja.
W początkowym stadium wizualizacji obraz taki może być jeszcze zamglony, czarno–biały, nieczytelny i płaski. Kiedy z czasem wysubtelnimy dostatecznie naszą świadomość, wrażliwość, uczucia i odczucia itp., oraz staną się w nas trwałą wartością, mającą swe odbicie w czakrze trzeciego oka próbujemy wywołać określony potrzebny nam rodzaj wizji trwałej. Gdy opanujemy i tą umiejętność staramy się postrzegać jakby w głąb człowieka w głąb jego np.- ciała. Jest zapewne wiele metod prowadzących do tego celu. Bliżej zapoznaję z nimi na prowadzonych przeze mnie kursach bioterapii. Najogólniej mówiąc, dzięki specyficznej koncentracji umysłu wyostrzamy interesujący nas fragment ciała lub chory organ, miejsce. Możemy też zajrzeć jakby w głąb niego, tworząc np. wizualizację trójwymiarową. Utrzymanie takiej ciągłej wizualizacji jest szalenie trudne i wyczerpujące i dla niewielu osób możliwe do spełnienia. Jeżeli jednak w trakcie prowadzonych kursów bioterapii słuchacze osiągną podstawowy poziom wizualizacji aury dla nauczyciela jak i kursantów jest to ogromne przeżycie.
Sam w swojej pracy szkoleniowej przeżyłem wiele takich momentów.
Czy dłonie są przedłużeniem umysłu?
Często zastanawiamy się, dlaczego proces uwrażliwienia dłoni przyszłych bioterapeutów czy też uzdrowicieli wymaga wysiłku, mozolnej pracy a przede wszystkim dłuższego czasu i odpowiedniej praktyki, skoro każdy posiada podstawową ludzką wrażliwość i potencjał do uzdrawiania.
Dlaczego jednym przychodzi to szybciej i łatwiej osiągają znaczące sukcesy, są bardziej skuteczni niż inni. Oczywiście dar, talent, odpowiednie ku temu predyspozycje, pracowitość itp. są bardzo ku temu pomocne. Można też postawić sobie pytanie, gdzie tkwi ta tajemnicza moc?- w dłoniach, rękach, czy może jeszcze gdzie indziej?
Logiczne wydaje się założyć następującą hipotezę. Ręce, szczególnie dłonie uzdrowiciela, są przedłużeniem jego umysłu, emocji, uczuć i odczuć. Kanały energetyczne, czakry szczególnie te znajdujące się na końcach opuszków palców są przedłużeniem naszej subtelnej świadomości. W tych subtelnych czakrach gromadzi się nasza wrażliwość, tworząc zagęszczone wirujące pole energii mające tą unikalną zdolność wychwytywania najdrobniejszych niezharmonizowanych wibracji i drgań płynących z ciała pacjenta.
Fenomen tego zjawiska pozwala nam odczuć nie tylko te jakby fałszywe „dzwięki-wibracje” fizycznego ciała, które często jak w lekarskiej słuchawce dochodzą z jego głębi, z fizycznych organów, komórek lub określonych części ciała. Pozwalają nam także uchwycić zakłócenia, które jeszcze nie spowodowały właściwej choroby, te zaburzenia, które w medycynie akademickiej nazywamy przedkliniczną fazą rozwoju choroby. Oczywiście nie wszystkie one objawiają się jako choroba właściwa, lecz dzięki naszej immunologii i odporności organizmu zwalczane są automatycznie. Doświadczony bioterapeuta, kiedy takie zaburzenie uchwyci może również wzmocnić organizm, wesprzeć siły obronne człowieka i spowodować, że choroba również się nie rozwinie. Taki zabieg określamy jako działanie oczyszczające i wzmacniające – jest to czysta profilaktyka.
Myślę, że tego typu zabiegom profilaktycznym może poddawać się każdy zdrowy człowiek np. dwa, trzy razy w roku. Na pewno mu to nie zaszkodzi a wzmocni jego organizm, wesprze osłabione siły witalne, układ nerwowy, limfatyczny i itp.
Właściwa interpretacja
Kurs bioterapii na ogół zaczyna się od praktyki różnorodnego uwrażliwienia dłoni i opuszków palców oraz uświadomienia sobie przez kursantów odczuć, jakie towarzyszą temu zjawisku. Następnym bardzo ważnym krokiem powinna być ich właściwa interpretacja. Jest to warunek konieczny w procesie nauki diagnozy i terapii energetycznej. By poprawnie wykonać diagnozę energetyczną, trzeba najpierw uczyć się jej na ludziach uprzednio zdiagnozowanych medycznie. Pacjenci ci powinni najpierw wskazać, na jakie cierpią dolegliwości, choroby i wskazać ich miejsce w ciele fizycznym. Nie starajmy się na początku sami szukać tych miejsc, gdyż można w ten sposób utrwalić w sobie błędne odczucia i błędne ich interpretacje. Raczej starajmy się odczuć te miejsca chorobowe, jakie wskazał nam pacjent lub te, które są potwierdzone wynikami badań medycznych. Jest to metoda lepsza i mniej stresująca początkującego bioterapeutę a z czasem pozwalająca zapamiętać jak wibrują typowe powtarzające się choroby.. Dzięki tej metodzie nabieramy doświadczenia w trafnej diagnozie, i skutecznej terapii, którą jeśli zajdzie taka potrzeba potrafimy również zweryfikować.
Jerzy Strączyński. „Czwarty Wymiar” 03.2005
Już od czasów starożytnych uzdrowiciele cieszyli się wielkim szacunkiem i uznaniem społecznym. Dla biednej ludności, trapionej różnymi chorobami, często stanowili jedyny ratunek. Nazywano ich też magami. Im więcej cudownych uzdrowień czynili, tym większą sławą się okrywali. Przypisywano im nadludzką moc, przyrównywaną do mocy bogów.
Niezwykłe uzdrowienia obrastały w legendy i mity, przekazywane z pokolenia na pokolenie. Było to zjawisko społeczne na tyle znaczące, że odnotowali je historiografowie różnych epok: od czasów imperium rzymskiego do nowożytnych.
Uzdrowień dokonuje się głównie przez nakładanie rąk. Współczesna nauka próbuje wyjaśnić, jakie procesy zachodzą lub zostają uruchomione w organizmie człowieka dzięki działaniu uzdrowicieli, naturoterapeutów, bioterapeutów.
ROZWIJANIE WRAŻLIWOŚCI DŁONI
Od kilkunastu lat zawodowo zajmuję się bioterapią i kształceniem przyszłych bioterapeutów. Fascynującym zjawiskiem jest wrażliwość dłoni uzdrowiciela. A nie różnią się one od dłoni innych ludzi. W czym tkwi ich tajemnicza moc?
Po latach praktyki i doświadczeń możliwości diagnostyczne i terapeutyczne moich dłoni bardzo się rozwinęły. W procesie kształcenia przyszłych bioterapeutów szczególną wagę przykłada się do stopniowego uwrażliwienia dłoni, szczególnie opuszków palców.
Właściwe uwrażliwienie osiąga się poprzez trening albo inicjację energetyczną, która się odbywa na poziomie fizycznym, energetycznym i mentalnym. W swojej pracy szkoleniowej z powodzeniem ją stosuję. Kursanci otrzymują przekaz doświadczenia, czyli subtelnej wrażliwości na zewnętrzne bodźce energetyczne w takim zakresie, jaki jest udziałem nauczyciela.
PREDYSPOZYCJE MISTRZA BIOTERAPII
Jakimi cechami musi się wyróżniać nauczyciel uczący przyszłych bioterapeutów? Po pierwsze, powinien być biegłym i doświadczonym bioterapeutą. Jest to warunek konieczny, lecz jeszcze niewystarczający. Wielu doświadczonych bioterapeutów ma bowiem doskonałe predyspozycje, ale tylko do leczenia, natomiast nie zawsze umieją szkolić i przekazać swoje umiejętności innym.
Drugim kryterium dobrego nauczyciela jest więc umiejętność przekazu własnego doświadczenia. Trzeba się też odznaczać otwartością w stosunku do ludzi, których się kształci, odsłonić przed nimi swoje metody pracy z pacjentem, cały tzw. warsztat z jego blaskami, ale i ograniczeniami, niemożnościami.
Konieczne jest pewne przygotowanie pedagogiczne i odpowiednia metodyka nauczania oraz elementarna uczciwość wobec słuchaczy. Czyli nie nauczać czegoś, czego się samemu nie umie, skrywając brak kompetencji pod płaszczykiem „swojej tajemnicy”.
Dlaczego przekaz doświadczenia jest ważny? Otóż diametralnie skraca on czas osiągnięcia podstawowej wrażliwości terapeutycznej. Oczywiście praca własna kursantów jest nieodzownym czynnikiem procesu kształcenia bioterapeutów, ale właściwie przeprowadzona wielopoziomowa inicjacja energetyczna i przekaz doświadczenia nie tylko przyspieszają ten proces, ale znacznie go ułatwiają.
DAR UZDRAWIANIA
Można też postawić pytanie: czy każdy człowiek może uczestniczyć w takim szkoleniu. Z mojego doświadczenia wynika, że są pewne przeciwwskazania. Natomiast każdy ma w sobie potencjał uzdrowicielski i swoją indywidualną wrażliwość energetyczną.
Te dwa aspekty wykorzystuje się w procesie właściwej inicjacji energetycznej ukierunkowanej na uwrażliwienie dłoni i uświadomienie odczuć, jakie towarzyszą temu zjawisku. Umiejętność interpretacji odczuć swoich dłoni przesądza o dobrej diagnozie energetycznej.
Podobną metodykę postępowania można stosować, wprowadzając słuchaczy w skomplikowany proces wizualizacji zjawisk energetycznych (postrzeganie aury, postrzeganie zaburzeń energetycznych, chorobowych itp.).
Jest to trudne wyzwanie dla nauczyciela, wymaga dużego doświadczenia, koncentracji i szczególnych predyspozycji. Najogólniej sprowadza się ono do możliwości pracy na wyższych poziomach energetycznych i podniesienia wibracji u kursantów.
Nie wszyscy kursanci mają właściwie uaktywniony potencjał własny do postrzegania pozazmysłowego. Jeżeli przeszkodę stanowią bloki mentalne, emocjonalne lub inne, prowadzący powinien pomóc je odblokować lub zwrócić uwagę na czynniki zewnętrzne lub wewnętrzne, które mają na nie wpływ.
Usunięcie wszystkich blokad wewnętrznych jest niezbędne szczególnie w czasie nauki postrzegania zjawisk i doznań oraz w czasie pracy na poziomie fantomowym (chirurgie fantomowe), co z wielkim powodzeniem wprowadza pani Nora Nix.
LECZENIE MIŁOŚCIĄ
Podstawowy poziom wizualizacji, czyli postrzeganie energii wokół ciała człowieka (aury), powinni osiągnąć wszyscy adepci profesjonalnie prowadzonego kursu bioterapii.
Najsubtelniejszy poziom wizji, odpowiadający wyjątkowo subtelnym i niezwykłym strukturom energii, życia i ducha – to poziom światła. Tego poziomu dotykają ludzie wykazujący się darem jasnowidzenia. Jeżeli ma się rzeczywiście taki dar, trzeba go szczególnie chronić, utrwalać, rozwijać.
Najpierw jednak starajmy się uaktywnić i rozwinąć nasze uczucia, dzięki czemu pobudzimy subtelne energie życiowe, które mają cudowny potencjał – pozwalają ożywić, oczyścić lub zregenerować wszystkie aspekty ciała i umysłu.
Jeżeli już doświadczamy tych energii jako czystego potencjału zdrowej uzdrawiającej energii życia, staramy się tę energię przekazać w procesie terapii potrzebującym jej ludziom. W języku potocznym określa się to jako leczenie miłością. A miłość, dobroć, szlachetność i współczucie leży u podstaw natury ludzkiej, o czym powinien pamiętać każdy człowiek zajmujący się leczeniem.
Jerzy Strączyński. „Czwarty Wymiar” 01.2005
Ludzkie ręce, szczególnie dłonie i palce to chyba najcenniejszy dar dający możliwość najgłębszego wyrażania siebie, swoich emocji, uczuć i pragnień, jakimi dysponuje człowiek.
Dzięki nim może on wyrażać swój potencjał twórczy, komunikować się, pracować, czy też budować coraz nowocześniejszą cywilizację. Zdarzało się też, że ręce te raniły, sięgały po broń, niszczyły ludzki dorobek i środowisko naturalne.
Ludzkie dłonie w terapii, medycynie naturalnej i akademickiej są wręcz niezastąpione. Można pokusić się o stwierdzenie, że są przedłużeniem naszego umysłu, jego kreatywności i różnorodnych form aktywności ludzkiej.
To dzięki nim człowiek czynił magiczne rytuały komunikując się z innymi wymiarami istnienia, poprzez nie przekazywał dar uzdrawiania, dzięki nim modlitwa stawała się bardziej wzniosła i kompletna.
Ludzkie dłonie bardzo wiele mówią nam o człowieku, utarły się takie określenia jak np. „matczyne ręce”, „złote ręce”, „karząca ręka sprawiedliwości”, „cudowne dłonie artysty” itp.
Dawniej za kradzież obcinano właśnie rękę, ale też to one stanowiły relikwie św. mężów kościoła.
W tradycji Wschodu, szczególnie w Tybecie wielcy jogini, mistycy i medytujący na znak potwierdzenia swojej realizacji duchowej czynili tzw. cuda pozostawiając na skale, czy kamieniach odciski swych stóp i dłoni.
W czasach współczesnych wybitni artyści, aktorzy również pozostawiają odciski swoich dłoni w masie cementowej zaprawy np. wokół pałacu w Cannes we Francji, gdzie odbywają się sławne festiwale sztuki filmowej.
Czasami przyglądając się dłoniom warto zadać sobie proste pytanie: czym są moje ręce?, czym są one dla mnie a czym dla innych?, a może jakie chciałbym żeby były? czy dzięki nim mogę wyrazić samego siebie, czy też są jakieś bloki pomiędzy nimi a umysłem, uczuciami, emocjami.
Czy ręce te wspierają realizację moich celów życiowych, właściwie wyrażają moją kreatywność, siłę przekonań, uczuć i emocji, czy też wyrażają tylko moją słabość, ciągłe wątpliwości, lęk i brak konsekwencji.
W medycynie holistycznej postrzega się człowieka jako istotę złożoną z ciała umysłu i ducha, których wspólnym mianownikiem jest energia (prana).
Energia, która wypełnia cały wszechświat, raz przejawia się jako materia, innym razem jest informacją, kiedy indziej zaś świadomością,
Kiedy uważniej przejrzymy się naszym dłoniom one również mają swój „wymiar” swoją stronę wewnętrzną, zewnętrzną oraz tajemną.
Wymiar zewnętrzny – to zewnętrzna strona dłoni, forma – kształt. Dzięki niej poprzez ruch i odpowiedni gest manifestujemy siebie na zewnątrz, to mowa naszego ciała i umysłu. Jest to szczególnie ważna część, poprzez którą wyrażamy swoją osobowość, uczucia i emocje, ale także możemy pokazać siebie jak najlepiej i najpełniej. Na duchowym subtelnym poziomie buddowie i botisattwowie poprzez święte gesty (znaki mocy), tzw. mudry, przekazywali ludziom mądrość, miłość, prawdę i współczucie. To wreszcie ludzka ręka prowadzona przez umysł w procesie ewolucji zapisała niezliczoną ilość ksiąg, w których nie tylko zawarty jest dorobek ludzkiej cywilizacji, ale też wiele przemyśleń dotyczących przyszłości.
Wreszcie od wieków to właśnie ręce a szczególnie dłonie kobiece przyozdabiały drogocenne bransolety, pierścienie, klejnoty i inne ozdoby.
Dbano o nie szczególnie, ponieważ ich sprawność była nieoceniona. Dłonie delikatne u kobiet, wysmukłe i aksamitnie w dotyku świadczyły nie tylko o dobrym pochodzeniu, ale też fascynującej inteligencji i zmysłowości.
Drugi, poziom wewnętrzny – to wewnętrzna część dłoni, której nie wystawiamy zbytnio na zewnątrz. Wewnętrzna część dłoni wyraża bardziej ukryty, może wręcz intymny wymiar naszych uczuć, emocji i pragnień.
To poprzez nie wyraża się zmysł dotyku i wszelkie funkcje z nim związane, głównie nasza wrażliwość i czułość.
Wrażliwe dłonie – to dłonie gorących uczuć, pełne miłości pocieszające strapionych, niosące ulgę chorym i potrzebującym, takie jak np. ręce „błogosławionej Matki Teresy z Kalkuty”.
Na poziomie fizycznym wewnętrzna część dłoni z jej palcami i przeciwstawnym kciukiem, daje wspaniałe możliwości chwytania, trzymania, obracania, wszechstronnego poruszania przedmiotami, narzędziami itp.
Umożliwia wykonywania różnorodnych zawodów, specjalizacji, aktywności twórczych, itp.
Istnieje też trzeci – tajemny wymiar ludzkich dłoni. Fizyczny ich aspekt to unikalność linii papilarnych opuszków palców. Ich wymiar tajemny czy też wręcz magiczny wyryty jest w liniach prawej i lewej dłoni człowieka. Wprawny chiromanta może odczytać z nich przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. W nich zawarty jest los człowieka. Pokaż mi swoje ręce a powiem ci kim jesteś – to stara jak świat maksyma, którą posługiwali się magowie, wróżki i wróżbici.
Na subtelniejszym tajemnym poziomie ludzka ręka a szczególnie jej dłoń jawi nam się w formie struktury energetycznej, emanującej energią szczególnie z opuszków palców o różnym natężeniu i potencjale wibracji.
To już nie tylko ciało, kości, mięśnie, żyły i nerwy, ale ich energetyczny niewidzialny dla zwykłego ludzkiego oka odpowiednik – energetyczny wymiar istnienia, wyrażonego poprzez kanały energetyczne (nadis), zawieszone jakby w subtelnym polu energii (prany) z miejscami jej transformacji zwanymi czakrami. Czakry te znajdują się min. w opuszkach palców, mają wyjątkową wrażliwość i tajemną moc.
Moc ta we właściwy sposób uruchomiona i odpowiednio ukierunkowana może mieć właściwości lecznicze. Wykorzystują ją w swojej pracy uzdrowiciele i bioterapeuci.
Jerzy Strączyński. „Czwarty Wymiar” 08.20004
Fenomen ludzkiej psyche
Na przełomie czerwca i lipca zbulwersowała opinię publiczną informacja, powtórzona I opisana w „Gazecie Wyborczej” (2 i 5 lipiec „Nawiedzony Szpital”) o zjawiskach paranormalnych w jednym z warszawskich szpitali.
Na szpitalnym oddziale przemieszczały się w powietrzu łyżeczki, fiolki, fruwały plastry, ampułki i kieliszki. Pojawiały się one niespodziewanie, materializując się, by następnie z hukiem rozbić w powietrzu lub o podłogę. Czasami rozbite dematerializowały się na powrót. Włączały się alarmy pomp infuzyjnych, migotało światło, przedmioty przemieszczały się, nawet te osobiste, personelu medycznego. Torby i torebki nawet zamknięte przestawiane były w inne miejsce i pozostawiane otwarte, jakby je ktoś przeglądał. Personel szpitalnego oddziału był mocno poirytowany tymi nadzwyczajnymi zjawiskami, tym bardziej, że z powątpiewaniem przyjmowano do wiadomości realność tych zjawisk.
Miały też miejsce sytuacje bardzo śmieszne, kiedy np. wątpiącemu lekarzowi z innego oddziału nagle rozpryskiwała się przed oczami ampułka lub materializowała łyżeczka. Taka właśnie łyżeczka jest w posiadaniu jednego z wątpiących chirurgów.
Te niewytłumaczalne na pozór zjawiska, pojawiły się na szpitalnym oddzialę w piątek 18.06.1993 r. Dziennikarze „Gazety Wyborczej” nie wyjaśnili przyczyn ani charakteru opisanych zjawisk. Z podtekstu można było domniemywać, że może tu chodzić o jakiś najazd duchów. Poniekąd potwierdzała to jakby wypowiedź księdza wyświecającego nawiedzony oddział (acz bezskutecznie), o „duszy domagającej się modlitwy”.
Ponieważ obserwowałem i w niektórych zdarzeniach uczestniczyłem osobiście oraz w tych późniejszych nie opisanych w „Wyborczej”, a wraz ze mną p. Rena Marciniak i p. Wanda Ejsmond – Ślusarczyk, postaram się wyjaśnić cel naszego tam pobytu i sposoby działania.
Informację o tych niepokojących zjawiskach otrzymałem przed doniesieniami „Gazety Wyborczej”. Zadzwoniła do mnie, do domu ze szpitala pielęgniarka oddziałowa z prośbą o przyjazd i pomoc, gdyż zjawiska te dezorganizowały w pewnym stopniu pracę oddziału.
Szybko ustaliliśmy, że występują one regularnie w piątki od godz. 23 do rana. Dlatego zaproponowałem swój przyjazd właśnie w piątek, mając nadzieję, że cykliczność tych zjawisk zostanie utrzymana. Kiedy przypadkowo spotkałem się z p. Reną Marciniak, pisarką i dziennikarką, profesjonalnie badającą również tego typu zjawiska, zaproponowałem Jej, by udała się razem ze mną do szpitala.
Zasugerowała, żeby pojechała jeszcze z nami p. W, Ejsmond – Ślusarczyk zajmująca się również tą dziedziną.
Zjawiliśmy się tam wcześniej by rozpoznać teren: zbadać różnice poziomów energetycznych wewnątrz pomieszczeń i zapamiętać wibracje poszczególnych osób oddziału szpitalnego. Te wstępne czynności rozpoznania energetycznego są bardzo ważne, by ustalić, kto lub, co generuje zjawiska paranormalne.
Oczywiście przy tego typu ustaleniach nie używa się żadnych różdżek, wahadełek, czy innych magicznych przedmiotów. Jedynym, najlepszym instrumentem pomiarowym jest ludzki odpowiednio wyszkolony i czuły na wibracje umysł, tak by potrafił odebrać najsubtelniejsze energie, a kiedy trzeba zwizualizować je czy też nawiązać z nimi kontakt. W profesjonalnym podejściu do tych zjawisk konieczna jest. metodyka postępowania i wręcz żelazna konsekwencja. Jednym z jej elementów Jest świadomość, by uczestniczyć w tego typu zjawiskach tylko wtedy, kiedy wiemy, że potrafimy mieć realny, pozytywny wpływ na nie. Nie można natomiast dopuścić do tego, aby stać się elementem tych zdarzeń, gdyż można dostać się wtedy pod wpływ potężnych sił, zwanych na Dalekim Wschodzie siłami karmicznymi. Trzeba być w tej materii bardzo konsekwentnym. Rozwaga ma tutaj pierwszeństwo przed odwagą.
Kiedy do szpitala dotarliśmy po 21, oznajmiono nam, że miało już miejsce pewne dziwne zjawisko. Ustaliliśmy, że te niepokojące zdarzenia po raz pierwszy wystąpiły w pokoju lekarskim na końcu korytarza. Kiedy weszliśmy tam rozpoznaliśmy zjawisko związane z tzw. wędrującą świadomą energią.
„Energia” ta reagowała na celowo projektowany przeze mnie model myślenia, w sposób w jaki reaguje tylko ludzki umysł, błądzący jakby to określono w buddyźmie tybetańskim w „bar-do”, w sanskrycie antarabhawa, czyli „przestrzeń pośrednia”, „sytuacja graniczna” czy też „międzybyt”.
Ten stan umysłu wędrującego „w przestrzeni pośredniej” dokładnie rozpoznali i opisali m. in. myśliciele buddyjscy ze szkół Jogaczara i Madhjamika, wypracowując nadto teorię „pustki ontologicznej” opartej o genialną koncepcję Buddy „uzależnionego powstawania”. Przyjęliśmy więc hipotezę, że ta wędrująca energia może emanować od pacjenta.
Po wyjściu na korytarz, razem z asystującą nam lekarką, odnieśliśmy wrażenie, że coś nas obserwuje, że z tym „czymś” się mijamy, że to „coś” ma cechy umysłu ludzkiego czy też świadomości. W pewnym momencie ta obserwująca nas uważnie „świadomość” zorientowała się, że została przez nas dostrzeżona i wycofała się natychmiast. Poprosiliśmy o możliwość spokojnego zastanowienia się w osobnym pomieszczeniu, by nie dzielić się uwagami z pogranicza zjawisk ezoterycznych i nie wywoływać niepotrzebnych emocji. Tam ustaliliśmy dalszy sposób postępowania. Ponieważ każde z nas zapamiętało tę „energię”, przeto uznaliśmy, że jak po nitce do kłębka powinna ona doprowadzić nas do właściwej osoby.
Religie czy też nauki ezoteryczne określają taką wędrującą energię duchem. W naszym rozumieniu była to energia psychiczna związana z umysłem człowieka. Jest ona równie rzeczywista jak ciało ludzkie. Wprawdzie nie można jej dotknąć czy zmierzyć, ale można ją jednak obserwować lub bezpośrednio doświadczać. Nasze „Ja” przynależy do sfery świadomości i nieświadomości i w nich obu potrafi się poruszać.
Nieświadomość jest tą starszą, można powiedzieć archaiczną strukturą ludzkiej psyche. W niej mieszczą się treści wyparte ze świadomości, zapomniane, nieprzyjemne oraz archetypy, symbole i Idee wierzeń religijnych. W nieświadomości mieszczą się nasze determinanty, czy też „osady karmiczne” oraz „zalążki” przyszłych zdarzeń, np. świat marzeń sennych czy też świat fantazji to doznania dochodzące do nas ze sfery psychicznej zwanej nieświadomością.
Można postawić hipotezę, że człowiek żyje i realizuje się w przynajmniej dwu planach, czy też rzeczywistościach czasoprzestrzennych. Pierwszy plan to świat realny, fizyczny, postrzegany i doświadczany przez nasze zmysły, umysł i świadomość, którego plan kończy się wraz ze śmiercią.
Drugi plan to świat zjawisk psychicznych związanych z naszym obszarem nieświadomości, do którego nasze ego ma dostęp, to obszar naszej jaźni w której wg religii realizuje się byt duchowy człowieka. To plan, który istnieje także po śmierci. Niewątpliwie oba te plany stanowią jedność i wzajemnie na siebie oddziaływają.
Poprosiliśmy o zgodę na dyskretne przyjrzenie się pacjentom, W jedne] z sal zaobserwowaliśmy generowanie przedziwnych fal energetycznych przez chorego leżącego pod oknem. Kiedy podeszliśmy bliżej, nie mieliśmy już żadnych wątpliwości. Co prawda w tym czasie chory akurat leżał bez przytomności, lecz byliśmy przekonani, że to on generuje te zjawiska. Obserwując jego aurę, dostrzegliśmy jej ubytki w miejscu związanym z nieświadomością oraz ze świadomym ja.
Lekarze potwierdzili, że chory znajduje się w takim stanie od dłuższego czasu, ponieważ w wyniku ciężkiego zatrucia nastąpiło zapalenie opon mózgowych i wylew podpajęczynowy.
Do podobnych wniosków, ale przy pomocy zupełnie innych metod doszedł p. Marek Rymuszko, który wespół z p. Anią Ostrzycką i. „Nieznanego Świata”, obserwował te zjawiska.
Skoro już zlokalizowaliśmy naszego „ducha”, który okazał się nie być duchem, należało zrobić coś, co zespoliłoby z ciałem te rozsypane sfery psyche chorego oraz włączyło w ten proces jego świadome ja.
Nie widzę potrzeby opisywania tutaj technik mentalnych, przy pomocy których udaje się czasami osiągnąć pożądany rezultat. W każdym razie końcowym efektem bywa gwałtowne przywrócenie świadomości i skierowanie „ja” chorego ku światu fizycznemu, o ile oczywiście mózg nie jest zbytnio uszkodzony
Tak też stało się i w tym przypadku. Kiedy udało mi się „zespolić” jego psyche, oraz „ja „, koleżanki zaobserwowały nagły powrót jego aury, zintensyfikowanie jej kolorów oraz silne wibracje. Chory otworzył wolno oczy i normalnym głosem zapytał: „Co się stało? Gdzie je jestem?” Taką reakcją była zaskoczona asystująca nam pielęgniarka, po chwili chory zmęczony rozmową usnął. Jeszcze dwa razy przelatywały kieliszki i ampułki, tłukąc się w powietrzu, stwierdzono poodkręcane kurki w kuchence gazowej i zapanował spokój. O godzinie 2 rano opuściliśmy szpital.
Okazało się, że o godzinie 5 rano zjawiska się powtórzyły. Pacjent znajdując się jakby w dwóch rzeczywistościach, przepowiadał z dużym wyprzedzeniem czasowym przebieg mających nastąpić zjawisk paranormalnych. Opisał tę drugą rzeczywistość, w której przebywało jego drugie „ciało umysłowe”, czy też jak wolą inni – jego dusza. Opowiadał o reinkarnacji, o swych poprzednich wcieleniach, rozpoznał niektóre osoby z personelu jako te, z którymi miał związek w poprzednim wcieleniu. Na koniec zapowiedział, że tym razem zjawiska te powtórzą się ze zdwojoną siłą nie w piątek jak zwykle, ale już w środę 7 lipca. Miałem jednak wrażenie, że im szybciej będzie wracał do zdrowia, tym mniejsze będzie prawdopodobieństwo nawrotu tych zjawisk, zwłaszcza, kiedy lekarze stwierdzili w poniedziałek, że zadziwiająco szybko zregenerowała się jego trzustka i wątroba. Moje przypuszczenia potwierdziły się.
Jeszcze bardziej uspokoiło sytuację przeniesienie chorego w poniedziałek po południu na inny oddział. Jednak nie odbyło się to całkiem spokojnie. Pękło parę ampułek, tym razem nad głową pielęgniarki oddziałowej rozprysnęła się ampułka z glukozą, a przez korytarz przemknął samotnie, acz majestatycznie plaster opatrunkowy.
Kiedy w środę wieczorem 7 lipca przyjechałem do szpitala, było cicho i spokojnie. Szybko wróciłem do domu, gdyż sytuacja w szpitalu wróciła do normy. Muszę przyznać, że jestem pełen podziwu i szacunku do lekarzy i personelu szpitalnego, który pracując w tak napiętej atmosferze psychicznej, radził sobie znakomicie, zachowując trzeźwość oceny sytuacji, zgodnie z paradygmatem współczesnej wiedzy medycznej. Życzliwie i ze zrozumieniem współpracował także z nami.
Spróbujmy Jeszcze pokusić się o wyjaśnienie niektórych zjawisk. Otóż skąd np. brały się ( materializowały) łyżeczki, kieliszki, nie należące do wyposażenia szpitalnego ani chorych. Trzeba założyć, że chory egzystował jakby równocześnie w dwóch dla niego realnych światach, w naszym świecie realnym i w tym drugim (duchowym) międzybycie (przestrzeni pośredniej).
W tej drugiej rzeczywistości, zdarzenia, osoby, przedmioty, mają swoją realność tylko psychiczną (duchową). Tą „drugą rzeczywistość” można poniekąd przyrównać do rzeczywistości marzeń sennych. Funkcjonują tam wszystkie przedmioty z naszego życia realnego oraz my sami w podobny sposób. Z tamtej więc, drugiej czasoprzestrzeni psychicznej naszego chorego, pochodzą te łyżeczki i kieliszki.
Nagły silny impuls energetyczny, czy też bodziec psychiczny (silna wola życia) lub stan zagrożenia (strach), powodował gwałtowny powrót do rzeczywistości pierwszej, tej realnej, zaś przedmioty, które np. nasz chory trzymał w ręku tylko na płaszczyźnie mentalnej, materializowały się w naszej rzeczywistości Jako konkretne przedmioty.
W innym zaś przypadku wędrująca po szpitalu świadomość chorego, przy pomocy swej energii psychicznej poruszała przedmioty, plastry opatrunkowe, fiolki itd., manifestując w ten sposób swoją obecność, czy też chęć powrotu do zdrowia i ciała. Być może prowokowała w ten sposób do innego pozanaukowego działania i być może otrzymała takie wsparcie także od nas ludzi, którzy wiedzą może nieco więcej o tych zjawiskach, o ich istocie i prawach, które nimi rządzą.
Nie ukrywam, że było nam przyjemnie, kiedy na adres Polskiego Stowarzyszenia Bioterapeutów „BIOPOL” w Warszawie otrzymaliśmy telefoniczne podziękowanie ze szpitala za naszą pracę.
Już na zakończenie chciałbym podziękować Pani W. Ejsmond – Ślusarczyk oraz Pani Renie Marciniak; obie Panie były niezastąpione, a nasza praca i współpraca przebiegała sprawnie, a przede wszystkim skutecznie.
Jerzy Strączyński. „Materiały z konferencji Parapsychologów ’94” Polskie Towarzystwo Psychotroniczne Kielce 1994
Zakład Doskonalenia Zawodowego nie przypadkowo znalazł sobie siedzibę w sąsiedztwie uroczego Starego Miasta w Warszawie. Właśnie tam, w atmosferze zadumy nad przemijaniem znajduje się gabinet bioterapii, gdzie przyjmuje chorych i kształci przyszłe kadry medycyny niekonwencjonalnej wyjątkowy uzdrowiciel i pedagog, Jerzy Strączyński.
Legendarny terapeuta – zgodnie z opinią lekarzy i pacjentów – jest nie tylko bardzo skuteczny, ale również ciepły, życzliwy i uczynny. Wielokrotnie pomaga ludziom bez żadnych opłat. Czasami dojeżdża do szpitala lub domu chorego, a osoby z zagranicy lub przybywające z daleka przyjmuje u siebie w domu. Dla wszystkich ma zawsze dużo czasu. Porozmawia, wesprze, doradzi. Spotkanie trwa często nawet pół godziny, dzięki czemu nikt nie odnosi wrażenia, że znalazł się na taśmie produkcyjnej. Pogodne usposobienie mistrza, spokojny rytm pracy i płynność ruchów jego rąk, jakby muskających z daleka ciało pacjenta świadczą o wielkiej biegłości i doświadczeniu w tym zawodzie.
– To zastanawiające – mówi lekarz medycyny Sławomir Kościuk, który prawie dwa lata asystował przy jego zabiegach.
– Chorzy ludzie zawsze wychodzili z jego gabinetu mniej udręczeni chorobą, bardziej radośni i podniesieni na duchu. Teoretycznie, miałem go wspierać -wspomina lekarz – ale w praktyce często przecierałem ze zdumienia oczy, będąc świadkiem niezwykłych uzdrowień. Nie, nikomu nie odrastały kończyny, ale widziałem pacjentkę, która strasznie cierpiała od 20 lat. Od dziecka nie potrafiła kaszleć, na skutek czego każda infekcja stanowiła poważny problem. Medycyna akademicka, którą i ja reprezentuję, była bezradna. A tu, po minutowym zabiegu, zaczęła kaszleć. Naturalne prawa fizjologii zostały przywrócone. Inny przykład. Wobec zaburzeń błędnika medycyna akademicka jest przeważnie bezsilna, a jednorazowy zabieg pana Strączyńskiego przywrócił jego prawidłowe funkcjonowanie. Opóźnienia w rozwoju mowy u dzieci, zaburzenia miesiączki, mięśniaki, torbiele, typowe dolegliwości bólowe (stawy, reumatyzm, migreny), nerwice i stany lękowe ustępowały bez śladu. Takie są fakty, a z faktami trudno dyskutować, chociaż wiedza, jaką wyniosłem ze studiów, nie daje racjonalnego wytłumaczenia tego zjawiska. Szkoda.
– Wykształcony bioterapeuta doskonale rozumie, czym jest komplementarność w medycynie – on zawsze traktuje swoje zabiegi jako metody wspomagające medycynę akademicką. Dba, aby jego pacjenci nic rezygnowali z tradycyjnych metod diagnozy i terapii, które ja przecież reprezentowałem. Jego umiejętność współpracy z lekarzem oraz znajomość medycyny akademickiej i medycyny naturalnej Dalekiego Wschodu mile mnie zaskoczyła. Wszystko stało się jasne, kiedy dowiedziałem się, że jest wykładowcą „medycyny naturalnej” w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Bydgoszczy – wspomina okres swojej współpracy doktor Sławomir Kościuk. – I jeszcze jedna bardzo istotna rzecz: posiada dobrze udokumentowane wyniki badań i potwierdzony medycznie opis przypadków swoich uzdrowień.
Jerzy Strączyński w pracy posługuje się wieloma technikami z zakresu energetyki, healingu duchowego, psychoterapii i niektórych technik manualnych. – Właściwie kojarząc metody osiąga się lepszy rezultat – cierpliwie tłumaczy pacjentom. Chce w ten sposób jeszcze bardziej uaktywniać system samoobrony chorego.
Potrafi sam zlokalizować zaburzenia energetyczne chorego i wybrać skuteczną terapię. Dzieli ja na dwie fazy: wstępna obejmuje diagnozę energetyczną, uśmierzenie dolegliwości i zablokowanie dalszego rozwoju choroby. Faza terapii zasadniczej to dotarcie do źródła choroby i jej usunięcie. Trzeba wówczas pracować na subtelnych planach energii aury lub planach duchowych bytu człowieka. Ma to miejsce wówczas, gdy mówimy o podłożu „karmicznym”. – Często – mówi Strączyński – przyczyna wielu dolegliwości tkwi w naszej psychice, w naszych uwarunkowaniach, emocjach, najogólniej – psychosomatyce. W czasie wizualizacji widać, w jakich stresach lub długotrwałych emocjach przebywał człowiek.
Zabiegi Jerzego Strączyńskiego zasadniczo różnią się od znanych standardów bioterapii. Rzadko dotyka chorego miejsca. Przeważnie oddziaływuje z pewnej odległości, a jednak pacjenci dokładnie odczuwają przepływ energii z jego rąk, która bez przeszkód penetruje ich ciała, dochodząc do miejsc wymagających energetycznego wsparcia.
Często wystarcza spojrzenie – w czasie „leczenia wzrokiem”. Pozornie, przypomina to klasyczne rzucanie uroków – na podobne skojarzenie uśmiechnął się pogodnie i odparł, że od pewnego czasu oddziaływuje wyłącznie na poziomie mentalnym, w obszarze tzw. fantomowym, gdzie organy, narządy i fizjologia właśnie taki mają wymiar. Czasami jest to jedyna skuteczna metoda, a ponadto można ją stosować na odległość.
W rejestrze spisów jego wdzięcznych pacjentów znalazłem wiele potwierdzeń udanych oddziaływań na odległość.
– Wielu moich pacjentów mieszka w odległych miejscowościach, inni za granicą, dlatego nie zawsze mogą przyjechać. Dzwonią, a ja im pomagam – mówi uśmiechając się.
Jeszcze raz sięgam do rejestru uzdrowień, aby wybrać ciekawsze przypadki. Dwa bardzo podobne: 17-letnia dziewczyna i 32-Ietni mężczyzna. Szpital w Łukowie i w Siedlacach. Oboje po wypadku samochodowym. Nieprzytomni z podejrzeniem stłuczenia pnia mózgu. Lekarze dawali minimalne szanse przeżycia. Po paru wizytach pana Strączyńskiego w szpitalu odzyskali świadomość, mowę i pamięć.
Pani Anna S. z Legnicy cierpiąca od 2 lat na nieustanny bardzo silny ból głowy. Lekarze byli bezradni, drobiazgowe badania niczego nie wskazywały. Jak sama pisze, wyszła z gabinetu z uczuciem, „jakby czegoś mi brakowało”, bez najmniejszego bólu.
Pani Ewa S. z Warszawy zgłosiła się z 4-miesięczną córeczką, która od 2. miesiąca życia nie mogła się wypróżnić. Leczenie farmakologiczne i pobyt w szpitalu nie dał efektu. Groziła natychmiastowa operacja. Po trzech wizytach dolegliwości minęły.
Starsza pani, której zniknęły torbielaki, a planowana operacja kręgosłupa nie odbyła się, gdyż niedowład nogi ustąpił.
Popularna piosenkarka, gwiazda polskiej estrady strasznie cierpiała, na skutek wstawienia w Szwecji porcelanowych implantów. Łykane garściami proszki przeciwbólowe doprowadziły ją do ciężkiej nerwicy i kuracji w Klinice Nerwic. Tam dowiedziała się o uzdrowicielu, który wyprowadził na prostą wielu nieszczęśników, a był nim pan Strączyński. Przyszła na wizytę bez większych nadziei. Po kilku zabiegach dolegliwości ustąpiły, nerwica także. W tym przypadku stosowana była łagodna hipnoterapia.
Podobnych, spektakularnych przypadków jest wiele w dorobku Jerzego Strączyńskiego. Nie sposób ich nawet wymienić.
Jak sam mówi, lubi pracować z dziećmi i młodzieżą, i to z wzajemnością. Nerwice i nadpobudliwość dzieci i dorosłych, to jego specjalność. Wówczas posługuje się psychoterapią, często wprowadzając pacjentów w stan odprężenia i głębokiego relaksu. Bardzo dobrze radzi sobie z bólami migrenowymi, reumatycznymi, kręgosłupa, stanami zapalnymi, pomaga przy wszelkiego typu schorzeniach. Ma przy tym świadomość i mówi to swoim pacjentom, że bioterapia nie jest w stanie zawsze i wszystkim pomóc.
Wieloletnie rozmyślania, medytacje i obserwacje umożliwiły mu stworzenie własnej filozofii zdrowia i choroby, jak również uzdrawiania. To, co robi, stara się określić mianem medycyny energetycznej i jest propagatorem wprowadzenia tego pojęcia w obieg naukowy.
Kiedy pytam o początki jego działania, uśmiecha się i mówi: – Miałem wiele szczęścia spotykając na swej drodze, w połowie lat 80-tych, Andrzeja Lisiaka, doskonałego uzdrowiciela i jogina. To on przez wiele lat wprowadzał mnie w tajniki bioterapii, energii i subtelny świat duchowy. Moje dwukrotne pobyty w hinduskich aśramach bez jego pomocy nie byłyby możliwe. Udzielił mi nieocenionego wsparcia. Wiele się od niego nauczyłem.
– W tym czasie robiłem doktorat z historii sztuki u prof. Świechowskiego na Wydziale Architektury Politechniki Wrocławskiej. Po namyśle wybrałem jednak „wiedzę tajemną” skłaniając się bardziej w kierunku zagłębiania zagadnień ezoterycznych, filozofii Dalekiego Wschodu, medycyny naturalnej i energetycznej. Później współtworzyłem PSB „BIOPOL” w Warszawie i przez wiele lal pełniłem funkcję V-ce Prezesa Zarządu. Poznałem tam wielu wybitnych bioterapeutów, uczyłem się dalej, ale też prowadziłem kursy bioterapii.
W „Biopolu” wyróżniono mnie tytułem „Bioterapeuty Dyplomowanego”. Poddałem się z pomyślnym skutkiem weryfikacji w zakresie bioterapii w Izbie Rzemieślniczej w Krakowie. Obecnie działam w „Polskim Zrzeszeniu Bioterapeutów Dyplomowanych”, pełniąc funkcję V-ce Przewodniczącego Zarządu.
Od wielu lat Jerzy Strączyński prowadzi kursy bioterapii w Warszawie i Krakowie. Cieszą się bardzo dobrą renomą i wielką popularnością. Jak twierdzą jego słuchacze, program zajęć obejmuje nie tylko bioterapię, ale również wiadomości z zakresu psychologii, starożytnych systemów filozoficzno-religijnych, technik medytacyjnych, relaksację oraz wiele godzin zajęć praktycznych. Gościem jego kursu w Krakowie był sam Jose Segundo.
Jego przygotowanie zawodowe wyniesione z pracy ze studentami na uczelni, daje wyjątkowe możliwości kształcenia w tym trudnym zawodzie. Swoją wiedzę i zdobyte umiejętności przekazuje prowadząc zajęcia z technik medytacyjno-jogistycznych.
Jest autorem wielu artykułów z zakresu bioterapii, propagując filozofię Dalekiego Wschodu, szczególnie buddyzmu tybetańskiego. Sam praktykuje jeden z jego nurtów, a za swojego nauczyciela uważa tybetańskiego mistrza Dzogczen – Tenzina Wangyala Rimpocze.
Kiedy zapytałem, skąd taka fascynacja Tybetem, odparł krótko: – To nie fascynacja. Fascynacja skończyła się w 1993 roku, kiedy przez parę dni uczestniczyłem w obsłudze wizyty Jego Świątobliwości XIV Dalaj Lamy. Moje wahania i wątpliwości rozpłynęły się. Ta wiedza prowadzi do urzeczywistnienia i pełnej realizacji. Jednak – dodaje po namyśle – niewłaściwe jej rozumienie przez wielu młodych ludzi może doprowadzić do niepotrzebnej straty dorobku kultury, nauki, i myśli cywilizacji zachodnio-europejskiej. Dla mnie ten dorobek stanowi trwałą wartość. Ja go szanuję i w pełni korzystam z jego doświadczeń. Tak samo odnoszę się do dorobku myśli i religii chrześcijańskiej, jako dobra wspólnego całej ludzkości. Po przeciwnej stronie stoi fanatyzm, wyobcowanie, sekciarstwo i brak tolerancji.
Jerzy Strączyński jest zapraszany z odczytami na wszystkie ważniejsze festiwale ezoteryczne w Polsce. Jego prelekcje i pokazy zdobyły mu grono wiernych słuchaczy i przyjaciół. Występuje w audycjach radiowych i telewizyjnych, umiejętnie propagując zalety bioterapii. Wprowadza słuchaczy w arkana medycyny naturalnej czy też założenia medycyny holistycznej.
Od wielu lat dużą popularnością cieszą się jego wystąpienia na festiwalu „Czwartego Wymiaru” w Krakowie. Największa sala estradowa zawsze jest pełna w czasie jego pokazów i prelekcji.
Październikowy numer „Uzdrawiacza” docenił jego dorobek, zamieszczając duży artykuł na pierwszej stronie o jego wystąpieniu na temat wyższych poziomów energetycznych i uzdrawianiu duchowym. Został zaliczony do jednego z ważniejszych gości festiwalu.
„Uzdrawiacz” umieścił go również w ścisłej czołówce swojej listy rankingowej najlepszych uzdrowicieli.
Edward Ozga-Michalski – redaktor naczelny „Mojego Zdrowia”, z którym pan Strączyński przez pewien czas współpracował, wyraził opinie:
– Nasze pismo jest wydawane na przełomie wieków, co niejako predestynuje je do wkroczenia w III Tysiąclecie. Sięgnięcie do niekonwencjonalnych metod leczniczych jest, naszym zdaniem, ze wszech miar uzasadnione, gdyż medycyna akademicka ogranicza się wyłącznie do choroby, sprowadzając człowieka do roli przedmiotu. Konsekwencją, zapewne niezamierzoną, jest dehumanizacja medycyny. Pan Jerzy Strączyński jest jednym z najwyżej cenionych autorytetów, bazującym na wielowiekowych doświadczeniach medycyny Wschodu, gdzie człowiek jest postrzegany jako całość, a nie wyłącznie jednostka chorobowa. Nie jesteśmy odkrywczy. Na Zachodzie od lat bioterapeuci nie tylko współpracują z lekarzami, ale wymieniając doświadczenia wzbogacają wachlarz medycyny akademickiej o wiedze orientalnych mistrzów, stymulując się zarazem do wprowadzenia nowatorskich rozwiązań.
Zapytałem go na koniec, jak widzi przyszłość bioterapii w Polsce?
– Nasze środowisko czeka jeszcze sporo pracy, i to zespołowej. Wybujałe ambicje jednostek, nawet tych najbardziej zasłużonych, mogą być przeszkodą w konsolidacji środowiska, Pilną potrzebą jest wypracowanie modelu roli zawodowej, jak i próba określenia, czym jest samo zjawisko bioterapii. Inną sprawą jest niekontrolowany, żywiołowy rozwój tzw. paramedycyny i pewnej odpowiedzialności związanej z prawidłowym wykonywaniem zawodu bioterapeuty, etyka zawodowa, stosunek do środowiska świata nauki i medycyny, czy wreszcie, sprawa rozwinięcia pewnych form umożliwiających nasze dokształcenie, uzupełnienie wiedzy – po prostu, ciągłe podnoszenie kwalifikacji. To są problemy, którym trzeba sprostać i część naszego środowiska to już rozumie. Myślę, że jeśli pojawią się trudności, to będą przejściowe. Bioterapia jest faktem społecznym, a jej skuteczność już nie budzi takich emocji nawet w środowisku lekarskim. Bardzo obiecująco widzę przyszłość bioterapii, nie tylko w Polsce, ale i na świecie.
Rozmawiat: Krzysztof Pietraszkiewicz. „Czwarty Wymiar” 04.1998r.
„Przyjechałam do Warszawy, aby zrobić badania tarczycy. Po wykonaniu tomografii okazało się, że mam raka płuc z przerzutami. Nie można było już przeprowadzić operacji, chemioterapii czy naświetlań. Czułam się źle, byłam osłabiona, miałam duszności. Kilka dni później poznałam pana Strączyńskiego. Dzień ten zapamiętam do końca życia. Już pierwszy przeprowadzony przez niego zabieg przyniósł mi wielką ulgę. Kolejne pomogły mi tak, że obecnie mijają trzy miesiące od postawienia diagnozy, a ja żyję, nie chudnę, nic mnie nie boli, oddycham lżej. Jestem mu za to ogromnie wdzięczna. To wspaniały, serdeczny człowiek.”
Liliana Myca
„Mój syn Jakub ma nieprawidłową gęstość kości,
wynikiem czego jest m.in. narośl kostna na nodze. Na przełomie 1995 i 1996 roku wiele razy spotykaliśmy się z panem Strączyńskim. Na jesieni 1996 roku po dwukrotnym prześwietleniu stwierdzono, że narośl się zmniejszyła, poprawie uległa też gęstość układu kostnego. Dziecko po spotkaniach z panem Strączyńskim wyraźnie się wyciszyło (przedtem było znerwicowane, nadpobudliwe) i zaczęto się lepiej uczyć.”
Grażyna
To wybrane na chybił trafił wpisy do książki podziękowań w warszawskim Zakładzie Doskonalenia Zawodowego, gdzie Jerzy Strączyński prowadzi kursy bioterapii oraz przyjmuje chorych. Przez dłuższy czas towarzyszył mu sceptyczny lekarz medycyny, Sławomir Kościuk.
– Dlaczego zainteresował się pan bioterapią? -spytałam młodego lekarza.
– Chciałem udowodnić, że to oszustwo, Moi rodzice, którzy przychodzili do Jerzego Strączyńskiego, przekonywali mnie, świeżo upieczonego lekarza, że tam, gdzie nie pomogły leki, zadziałała skutecznie bioenergia. Pukałem się w czoło, ale ponieważ mam rozszczep kręgosłupa i ból dokuczał mi bez przerwy, dałem się matce zaprowadzić do uzdrowiciela. Po pierwszym seansie poczułem ogromną ulgę, a potem… przez wiele miesięcy pomagałem Strączyńskiemu jako lekarz towarzyszący.
Teraz wysyłam do niego moich pacjentów z pogotowia, zwłaszcza tych z bólami reumatycznymi, ze zwyrodnieniami kręgosłupa. Sam też skończyłem kurs bioterapii, co zupełnie zmieniło moje życie. Zawsze zdumiewało mnie tzw., zdejmowanie bólu, zwłaszcza w przypadku starszych osób, które właściwie wszystko już boli. Bioterapia w wykonaniu osób o rzeczywistych predyspozycjach i dobrym przygotowaniu może doskonale wspierać medycynę, Najbardziej zaskoczył mnie przypadek kobiety chorej na astmę. Przez 25 lat nie miała odruchu kaszlowego, i a po 5 minutach oddziaływania Jerzego Strączyńskiego zaczęła normalnie kaszleć.
Obserwowałem, analizowałem badania, które dowodziły, że po oddziaływaniu bioterapeutycznym znikały mięśniaki, guzki w piersiach, cysty, mijało moczenie nocne, kłopoty z koncentracją, nerwice. Po raz pierwszy też zetknąłem się z czymś, co można w dużym uproszczeniu nazwać egzorcyzmami, Do Jerzego Strączyńskiego przyszła kobieta, która twierdziła, że od dwóch lat ma kamień w brzuchu. Na ręku miała skórzany rzemyk, który podarował jej osobisty guru. Kiedy Jerzy Strączyński zaczął z nią pracować, rzucała się, wykrzywiała twarz, wrzeszczała. Po kilku minutach ucichła, uspokoiła się, a na pożegnanie rozstała się z owym rzemykiem i oznajmiła, że nie czuje już żadnego kamienia w brzuchu,
Takich przypadków Jerzy Strączyński miał sporo. Wiele razy uwalniał dorosłych i dzieci od obcych bytów. Sama miałam okazję obserwować jego działania uwalniające w czasie głośnego incydentu w szpitalu czerniakowskim parę lat temu.
Bioenergoterapeuta widzi rozmaite sytuacje i obrazy przy osobie, która się do niego zgłasza po pomoc, nieraz zaskakuje ludzi informacjami o stanie zdrowia ich bliskich czy o kłopotach rodzinnych.
Na przykład przychodzi do niego kobieta zupełnie wyczerpana, u schyłku życia. Ciągle boli ją serce, nie ma na nic siły, a bioterapeuta widzi, że to mąż „karmi się” jej energią. Uzdrowiciel bardzo delikatnie proponuje, aby przyprowadziła do niego swojego męża, podpowiada, jak mu pomóc, a siebie chronić. Bywa tez, że energią żywych posilają się umarli. Pewna pani po śmierci męża marniała z dnia na dzień, robiła się coraz słabsza, chociaż obiektywnej przyczyny takiego stanu rzeczy nie było. Potem okazało się, że zmarły maż „bywa w domu”. Żona czasem go słyszy, czasem widzi, i w tym przypadku udało się pomóc.
Jerzy Strączyński każdy przypadek traktuje z jednakową uwagą. Czy to będzie dziecko, które się zacina, moczy lub cierpi na silną nerwicę, czy staruszka, której „ból chodzi po kościach”, czy narkoman, który oznajmia od progu, że „jest linią prostą” i nie powie więcej ani słowa, czy dziewczyna cierpiąca na anoreksję, która po 4 wizytach zaczęła jeść.
Pan Jurek lubi pracować z dziećmi.
Według mnie największym sukcesem bioenergoterapeuty było uzdrowienie siedemnastoletniej Kasi, która po wypadku samochodowym miała stłuczenie mózgu i pnia mózgu. Dziewczynka nie widziała, nie słyszała, nie mówiła. Po dwóch miesiącach żmudnej pracy Strączyńskiego (raz w tygodniu jeździł pod Siedlce), po użyciu technik duchowych i bioterapeutycznych dziewczyna zaczęta wypowiadać pierwsze słowa. Dzisiaj, chociaż korzysta z wózka inwalidzkiego, Katarzyna potrafi się śmiać, pisać. Słucha radia. Myśli o dokończeniu zaocznie szkoły średniej i jest bardzo dumna z tego, że potrafi się poruszać bez pomocy innych, a nawet opracowała własną technikę przemieszczania się po domu. Kiedy złożyłam jej wizytę, trudno mi było uwierzyć, że to ta sama osoba, której dokumentację szpitalną miałam kiedyś w rękach. Lekarze nie dawali jej szans na przeżycie.
ANNA GŁOGOWSKA. „Gwiazdy Mówią” 05.1998r.
Kiedy przesłuchiwałam taśmę z wywiadem przeprowadzonym z Jerzym Strączyńskim, przyjaciółka, która akurat wpadła na parę dni, pitrasiła coś w kuchni. Raja Joga, Światowy Uniwersytet Duchowy Brahma Kumaris, medytacje, murli, dadi… — płynęły słowa… Z kuchni dobiegały smakowite zapachy. Codzienność mieszała się z egzotyką, wzniosłością, wyższymi stanami świadomości. W momencie, kiedy mój rozmówca sprowokowany przewrotnym pytaniem zaczął mówić o uwalnianiu się od myślowej i fizycznej negatywności, od lęków, niepokojów i strachów, jakie trapią współczesnego homo sapiens, zarejestrowałam, że w kuchni przestało bulgotać, pyrczeć. Zamilkło jakby wszystko, łącznie z podśpiewywaniem mojej przyjaciółki.
– Zrób to głośniej. Możesz? – dobiegł mnie proszący głos.
Toteż nie zdziwiłam się, gdy powiedziała wprost, kiedy szłam autoryzować wywiad: Zabierz mnie. Wiem, czuję to.
TEN CZŁOWIEK Ml POMOŻE
Na pewno mi pomoże! – Od dłuższego czasu cierpiała na silną nerwicę, nie mogła się uporać z lękami…
Nawet nie zauważyłam, jak to się stało, że jogin i bioterapeuta zarazem, przestał śledzić wraz ze mną linijki tekstu, a zaczął rozmawiać z Wandą. Po jej twarzy płynęły strużki łez. Wycierała je serwetką i słuchała z uwagą spokojnego, wyciszającego głosu:
– Proszę sobie wyobrazić zieleń. Las. Jodły, sosny, świerki. Widzi pani szyszki? Wciąga pani to aromatyczne powietrze. – Zauważyłam jak mojej przyjaciółce drgają nozdrza, podnosi i opuszcza się klatka piersiowa, leciutko drżą przymknięte powieki. – A teraz proszę sobie wyobrazić czyste, górskie strumyczki. Krystaliczna woda ześlizguje się po kamieniach… Obmywa panią Ta energia płynie. Wlewa się w panią… A teraz powolutku proszę otworzyć oczy. Wracamy do rzeczywistości. Proszę rozejrzeć się-po tej kawiarni. Ci ludzie dookoła nie potrafią tego co pani. Nie mają takiej wyobraźni. A pani ma umie-jątność bardzo cenną. Natychmiast potrafi wejść w to, o czym pomyśli. Ta wrażliwość, a raczej nadwrażliwość, która wpływała na panią tak negatywnie, od tej chwili będzie pani atutem.
ZE SŁABOŚCI ROBIMY SIŁĘ
To jest szalenie proste i naturalne. Korzystajmy z tego, co mamy w sobie.
Jesteśmy częścią przyrody. Czerpiemy z tego, z czym mamy bezpośredni kontakt. To jest najprostsza i najbardziej skuteczna metoda. Kiedy przychodzi moment słabości, proszę sobie wyobrazić silne drzewo, albo góry. Przenieść się tam myślami. Naładować siłą mocnych skał czy drzewa, Podziękować i wrócić do rzeczywistości. Wiedza i umiejętność korzystania z niej prowadzi do przezwyciężenia negatywności. l koniecznie trzeba polubić siebie. Zaakceptować. Wyciągnąć na wierzch jak nitka po nitce pozytywne cechy, talenty, l z tego budować nową jakość. Proszę spojrzeć na swoje nogi! Mogłyby śmiało konkurować z nogami Marteny Dietrich. Dziewczyno! Takie nogi i taka wyobraźnia!
Wanda rozpromieniła się. Otrzepała jak z kropel deszczu. Uniosła wysoko głowę i z figlarnym uśmiechem potoczyła wzrokiem po sali, a my wróciliśmy do autoryzacji.
Udało mi się namówić Jerzego Strączyńskiego na kolejną rozmowę. Wprosiłam się w dniu jego przyjęć w „Biopolu”, by „podpatrzeć” jak pracuje ze swymi pacjentami. Przejrzałam jego teczkę udokumentowanych uzdrowień.
Od paru lat działa jako profesjonalny bioterapeuta. Przyjmuje raz na dwa tygodnie
TYLKO W „BIOPOLU”
Nie chce praktykować częściej, mimo próśb i nalegań. Uprawia jeszcze jeden zawód, ale przede wszystkim chce mieć jak najwięcej czasu na rozwój własny. Od początku wychodził z założenia, że najpierw trzeba pracować nad sobą dość dokładnie, a później dopiero pomagać innym.’- Gdybym zamknął się tylko w leczeniu, to przestałbym się rozwijać duchowo. A tego nikt inny za mnie nie zrobi – mówi, jakby się usprawiedliwiając.
Nie specjalizuje się w leczeniu wybranych schorzeń. Uważa bowiem, iż każda specjalizacja w jednym kierunku rozwija, a w innych ogranicza. To normalne, że człowiek podświadomie unika czegoś, w czym czuje się słabszy. Ale to wynika tylko ze swego rodzaju niewiedzy. Bioterapeuci — w tym on również – nie potrafią się znaleźć w pewnych strukturach energetycznych, jeśli chodzi o niektóre jednostki chorobowe, stąd może mniejsze efekty. Ale przecież nie zdarza się tak, że zawsze osiąga się pozytywne rezultaty. Jeżeli bioterapia bywa skuteczna w 50%, jeżeli pomaga w jakimkolwiek procencie, kiedy medycyna konwencjonalna zawodzi, to i tak bardzo dużo.
Bioterapeuta uruchamia pewne procesy. Przede wszystkim samoregenerujące czy też samoregulujące. Wspomaga je energetycznie. Jeżeli jednak to uzupełnienie energii nie zostanie przetworzone przez pacjenta, jeżeli nie zajdzie proces współdziałania, to efekty będą krótkotrwałe. Wiadomo, że w organizmie ludzkim są kanały energetyczne. Medycyna chińska nazwała je przed wiekami meridianami albo południkami i dokładnie rozrysowała. Wtedy nie wgłębiano się w struktury fizjologiczne, nawet nie wiedziano, gdzie jakie organy się znajdują. Stosowano natomiast działanie na poszczególne meridiany, aby uporządkować zakłócony przepływ energii. Jeżeli organizm to przyjął, to się wyregulował…
– No dobrze, nie daję za wygraną. – A nerwice? Jak choćby moja przyjaciółka, która rzeczywiście doszła do siebie po tym jednym spotkaniu i odstawiła leki psychotropowe? Zresztą przyznała mi się, że kiedy pracowaliśmy nad tekstem o Rają Jodze, ona intensywnie myślała: musisz mi pomóc, musisz mi pomóc!
Rzeczywiście, to było niezwykle intensywne.
WOŁANIE O RATUNEK
Musiałem na nie odpowiedzieć.
Nie pytam w jaki sposób usłyszał, dostrzegł to S.O.S. mojej przyjaciółki, gdyż z poprzedniej rozmowy na temat jogi, rozwoju duchowego i wyższych stanów świadomości, wynikało, że odbiera takie sygnały czy też odczytuje ludzkie myśli tak, jak przeciętny człowiek odbiera np. obraz telewizyjny.
Tłumaczy mi cierpliwie, że tak jak istnieje model fizyczny człowieka, tak istnieje również jego odpowiednik, nazwijmy to duchowy, jak jest kod genetyczny, tak samo jest kod mentalny. Współczesny człowiek z trudem dostosowuje się do szaleńczego tempa życia. Zostają rozchwiane jego struktury duchowe… Stąd nerwice, kołatanie serca. Rozmaite bóle i dolegliwości mają przeważnie swoje podłoże w sferze psychosomatycznej… Jeżeli do tego dojdzie rozchwianie psychiczne, to nie pomoże tylko działanie na centralny układ nerwowy. Trzeba wejść jakby na drugi poziom. W takich przypadkach Jerzy Strączyński stosuje sposoby zbliżone do uzdrawiania duchowego.
Często, oprócz symptomów choroby bioterapeuta może odczuć energetycznie jakby fantom czy ducha choroby. Wyraźnie bywa wyczuwalna energetyczna struktura lęku wewnątrz człowieka. Czasami przybiera postać negatywnych obrazów. Powstają wówczas myślokształty lękowe.
Zwłaszcza strach, lęk… mają swoje wyraźne myślokształty.. Trzeba je jakby wyciągnąć lub wypchnąć z psychiki chorego i na to miejsce
WPROWADZIĆ POZYTYWNĄ ENERGIĘ
Jeżeli jest w czymś silny, to należy to wykorzystać, wypełnić tym, to oczyszczone miejsce.
Tu istotną rolę odgrywa rozmowa. Strączyński często stosuje elementy hipnozy, z tym, że pacjent przez cały czas jest świadomy, nie wpada w tak zwany sen hipnotyczny. Następuje w tym czasie oczyszczanie, wyrzucanie negatywności i porządkowanie energii na wyższych poziomach; w sferze astralno-mentalnej. Chory dostaje sygnał do podświadomości i nawet jeśli tego nie rozumie czy nie dostrzega jego świadomość, to i tak następuje pewne wyprostowanie energetyczne. To przynosi lepsze efekty niż działanie na chory organ. Poza tym w czasie rozmowy, pracując równocześnie na wyższych poziomach duchowych Jerzy Strączyński wyjaśnia pacjentowi jak powinien żyć, i jak podchodzić do stresujących go sytuacji czy ludzi.
Od roku terapeuta obserwuje, że wśród schorzeń dominują nerwice bądź dolegliwości spowodowane stresogennymi sytuacjami. Ludzie nie radzą sobie z naporem zdarzeń życiowych i następuje rozchwianie ich ośrodków psychofizycznych. Większość niedomagań ma swoje podłoże w niedostosowaniu się do sytuacji…
Pytam o choroby psychiczne. Idę dalej. Podejmuję temat tzw. „opętań”. Rozmowa na chwilę utyka. Wreszcie słyszę:
– Spotkałem się we Francji, konkretnie w Bretanii z człowiekiem, który jest egzorcystą i zajmuje się tym, z cichym przyzwoleniem Kościoła. Robi rzeczy podobne do egzorcyzmów. Widziałem, że w widu przypadkach miał dobre efekty. Czy to nie wróci jednak po roku, dwóch czy nawet pięciu, tego nie wiem. Ale byłem świadkiem udanych działań i trudno je negować…
We Francji nasz bioterapeuta ma grono przyjaciół, którzy organizują mu spotkania z ludźmi pragnącymi poznać, co to jest bioterapia – w sensie teoretycznym i praktycznym. Pokazuje im techniki bioterapeutyczne i energetyzujące. Uczy i leczy. Od paru lat wyjeżdża tam kilka razy do roku.
W kraju prowadzi wespół z Andrzejem Lisiakiem warszataty dla zaawansowanych bioterapeutów i pomaga chorym wracać do zdrowia Lęki, nerwice, porażenia dziecięce i wiele, wiele ludzkich nieszczęść i bied… Z niektórych wyzwolił swoich podopiecznych zupełnie, z innych częściowo.
W dokumentacji są przypadki ocierające się o cud. Ot, choćby siedmioletnia Małgosia z porażeniem dziecięcym. W czasie akcji charytatywnej spojrzał po sali i zobaczył, że jej może pomóc, a innym mimo najlepszych chęci, wiedzy i umiejętności – niewiele. W czasie pierwszego zabiegu powiedział dziewczynce:
ZOSTAW KULE l PRZEJDŹ!
Dziewczynka po raz pierwszy w życiu przeszła kilka metrów bez kuł.. Po trzech kolejnych seansach nastąpiła wyraźna poprawa w zakresie utrzymywania pionizacji i równowagi.
Największym jednak zaskoczeniem była dla mnie bogata dokumentacja szpitalna i poszpitalna 17 letniej dziewczyny, która po wypadku samochodowym miała stłuczenie mózgu i pnia mózgu. Lekarze nie dawali żadnych szans. Chora nie mówiła, nie widziała, nie słyszała. Czasami wydawała dzikie, nie składne okrzyki. Ręce i nogi miała przywiązane, bo gryzła je do krwi. Gorączka ponad 40°C. Czynności nerwowe zanikły…
Wówczas wujek chorej pracujący w tym samym budynku, gdzie mieściła się siedziba i gabinety „Biobola” zwrócił się o pomoc do Jerzego Strączyńskiego.
Terapeuta tym razem przede wszystkim wykorzystał znajomość technik uzdrawiania duchowego. Po pierwszym zabiegu temperatura spadła do 38°C Co tydzień jeździł do szpitala poza Warszawę. Po żmudnej, systematycznej pracy technikami duchowymi i bioterapeutycznymi po dwóch miesiącach chora zaczęła wypowiadać pierwsze słowa…
— Jeśli chory nie ma świadomości – mówi ten niezwykle skromny człowiek, z wykształcenia historyk – to ciało duchowe znajduje się jakby nad nim. Uzdrawianie polega wówczas na tym, aby doprowadzić do zespolenia powiązania duszy z ciałem. Nie można jednak tego robić wbrew woli tej duszy. Trzeba przebić się w wyższe stany świadomości i zapytać duszę czy ona chce wrócić… Ta akurat chciała.
W dokumentacji znajduje się prócz opisów lekarskich oświadczenie ojca dziewczyny… „po pięciu wizytach u córki (…) nastąpiła duża poprawa. Ustąpił całkowity paraliż. (…) Córka wykonuje proste polecenia. Nadmieniam, że lekarze w szpitalu nie dawali żadnych nadziei na przeżycie córki. Jesteśmy serdecznie wdzięczni za bezinteresowną opiekę panu .Strączyńskiemu.”
Takich podziękowań jest wiele. Ogromna praca włożona w rozwój duchowy pozwala Jerzemu Strączyńskiemu – zgodnie z praktyką Rają Yogi pomagać innym. Czasem jest to uwolnienie od uporczywego nerwobólu, kamieni żółciowych bądź lęków i koszmarów, a niekiedy dosłownie wyrwanie ze szponów śmierci.
BERENIKA OPALIŃSKA. „Moje Zdrowie” 10.1992r.
W drugiej połowie października (18-21 X) odwiedził Polskę jeden z trzech najsłynniejszych filipińskich logurów – JOSE SEGUNDO. Wraz z Mauro Ambatem i Davidem Oligane należy on do czołówki filipińskich uzdrawiaczy przeprowadzających tzw. bezkrwawe operacje.
Wytropił go wszędobylski krakowski fotoreporter Zbigniew Latała. Poznał Jose Segundo parę lat temu na Światowym Kongresie Healingu w Bazylei i zaprosił do Centrum Kultury w Nowej Hucie. Słynny Filipińczyk był w sobotę gościem na kursie bioterapii prowadzonym przez Jerzego Strączyńskiego, a w niedzielę przyjął 20 pacjentów i udzielił wywiadu krakowskiej telewizji.
Trzeba przyznać, że Jose Segundo, o którego pomoc zabiegają chorzy z całego świata, jest osobą bardzo skromną i ciepłą. Cierpliwie i rzeczowo tłumaczył krakowskim adeptom bioterapii, że siłę, moc i dar uzdrawiania czerpie od Chrystusa oraz z wiary w potęgę Boga. Dzielił się z nimi tajnikami swojej wiedzy. Zapytany, czy każdemu może pomóc, odpowiedział: „nie”.
Najpierw patrzy w aurę, którą narysował na tablicy (widać ją na zamieszczonym zdjęciu), potem zadaje jej mentalne pytanie, czy może pomóc, i gdy dostanie pozytywną odpowiedź od aury chorego, wie, że może przez nią przejść i zrobić operację.
Z kolei na pytanie, czy może pomóc sobie samemu, odpowiedział, że to jest najtrudniejsze i dlatego, jeśli zdarzają mu się jakieś problemy ze zdrowiem – a jest przecież tylko człowiekiem – zwraca się o pomoc do kolegi.
Chociaż na co dzień wykonuje swoje operacje bez świadków, dla przyszłych polskich uzdrowicieli zrobił wyjątek i zgodził się dokonać zabiegu przy 20 osobach. Wybrano osobę zdiagnozowaną medycznie (badanie USG stwierdziło mięśniaki).
Uzdrowiciel położył kobietę na wcześniej przygotowanym stole. Poprosił, by odsłoniła pępek i dół brzucha. Obserwatorów odsunął na odległość około półtora metra i odmówił ze wszystkimi krótką modlitwę.
W czasie tej chwili skupienia co wrażliwsi obserwatorzy odczuli obecność nie znanych sobie, silnych Energii. Wbrew oczekiwaniom, Filipińczyk nie wpadł w trans. Zdjął tylko marynarkę (na ręku miał zegarek, na palcu duży sygnet) i zdecydowanym krokiem podszedł do leżącej na stole kobiety. Poprosił o przygotowaną wcześniej miskę z ciepłą wodą i waciki. Kilka z nich zmoczył i, skoncentrowawszy się mocno, z lekkim namaszczeniem przemył tę część brzucha na której miała nastąpić „bezkrwawa operacja”. Było to, jak wyjaśnił zebranym, symboliczne oczyszczenie karmiczne.
Niemal niezauważalnie wszedł w trans il zaczął wykonywać rytualne gesty. Jego ruchy stały się płynne, pewne, szybkie. Obserwatorzy przestali dla niego istnieć. Była tylko pacjentka, wspomagające go Energie i On.
Poniżej pępka ułożył koło ze zmoczonych wacików. Jedną ręką lekko ścisnął brzuch, tak że skóra się odrobinę wypiętrzyła, a drugą, ze sztywno wyprostowanymi palcami, zataczał spiralne ruchy, raz w prawo, raz w lewo. W pewnym momencie ci, którzy postrzegają aurę, zobaczyli, że dłoń Filipińczyka przeszła przez aurę chorej i wtedy powłoki brzuszne jakby się rozstąpiły (co do tego wszyscy byli zgodni), a ręka Jose „weszła” w głąb ciała. Ruchy healera były szybkie. Wtem dał się słyszeć lekki trzask, jakby pękającej powłoki, i nastąpił jednorazowy, mocny wytrysk krwi na stoły, biurka…
Jose Segundo wykonał jeszcze dwa szybkie ruchy i podniósł rękę do góry. W palcach trzymał malutki strzępek przypominający kawałek tkanki. Pokazał go wszystkim i wrzucił do miski z wodą. Tworzącymi koło wacikami przetarł brzuch pacjentki. Wata zabarwiła się na czerwono. Następnie wziął kilka kawałków waty i w ciągu paru sekund pościerał krew ze sprzętów i podłogi.
Kobieta nadal leżała nieruchomo. Segundo jedną ręką dotknął jej ciemienia, drugą położył na czole i wymawiając wyraźnie imię Jezusa, uderzył ją lekko środkiem dłoni w czoło i uniósł do pozycji siedzącej. Na nagim brzuchu pacjentki widać było zaczerwienienie i grubą pręgę.
– Teraz wstaniesz – powiedział uzdrowiciel i lekko oszołomiona kobieta zeszła ze stołu. Jak potem opowiadała, dopiero w chwili, kiedy poczuła dłoń Filipińczyka na swoim czole, wróciła jej świadomość. Pamiętała tylko modlitwę przed zabiegiem, nic więcej.
Jose Segundo podkreśla, że jego uzdrawianie jest natury duchowej, że to nie on, tylko energia Jezusa działa – niezależnie od tego, czy dokonuje „operacji chirurgicznej”, czy uzdrawia bezoperacyjnle.
W niedzielę przeprowadzał inne zabiegi – mające wpływ na serce, kręgosłup, na stawy biodrowe, oczy. Nie zawsze lała się krew i nie; zawsze towarzyszył temu trzask. Można było natomiast na własne oczy zobaczyć, że usunął kobiecie narośl na kręgosłupie. Po jego zabiegu zniknęło także z piersi jednej z pacjentek wyraźne zgrubienie mastopatyczne.
Wszyscy pacjenci twierdzili, że czują się lepiej, a czy mięśniaki i guzy zniknęły – potwierdzą wyniki badań USG, o których poinformujemy naszych Czytelników.
Wśród uczestników kursu bioterapii – a kilku z nich ma wykształcenie medyczne – kontrowersje wzbudził ów trzask i wytrysk krwi podczas pierwszej operacji oraz, wyjęty z brzucha pacjentki „strzępek”.
Jose Segundo wytłumaczył, że czasem jest to rzeczywiście chora tkanka, a czasem zmaterializowany atrybut choroby. To nie oszustwo, lecz stosowana od dawna przez Filipińczyków technika operacji z atrybutem, która pomaga pacjentom uwierzyć w uzdrowienie i tym samym zapobiega nawrotom choroby. Jose Segundo przyjedzie do Polski po raz kolejny w maju 1997 roku na majowy Krakowski Festiwal Ezoteryczny organizowany przez Centrum Kultury w Nowej Hucie.
ADAM FILIPOWICZ. „Gwiazdy Mówią” 11.1996r.
Mógł zostać doktorem historii sztuki. Wybrał bioenergoterapię.
Udział w obsłudze wizyty w Polsce Dalajlamy zaowocował w przypadku Jerzego Strączyńskiego trwającą do dziś fascynacją buddyzmem oraz bon.
Lekarz medycyny Sławomir Kościuk, który przepracował z Jerzym Strączyńskim w jednym gabinecie dwa lata, postrzega całą sprawę tak:
– Podobnie jak większość lekarzy – mówi – w sprawach bioterapii byłem skrajnym sceptykiem. Ponieważ Jurka poznałem w kręgach zupełnie z bioterapią nie związanych, powstrzymywałem się od wygłaszania swoich opinii o metodzie tylko dlatego, by mu nie robić przykrości.
W tym czasie bardzo dokuczały mi bóle chorego kręgosłupa, na które – w obrębie medycyny jaką reprezentuję – nie mogłem znaleźć szybkiej i skutecznej rady. Wiedziałem, że powodem tych boli jest wada genetyczna (rozszczep), od dziecka znałem też opinię lekarzy, że w wieku 30 lat będę chodził w gorsecie, podświadomie więc na ten gorset czekałem.
Stuknęła mi 30-tka, zaczął się ból. Jurek wielokrotnie proponował biozabieg, aż w końcu – nie chcąc być dla niego niemiłym – kiedyś dla świętego spokoju zgodziłem się. No i stał się „cud”, bo to, co od paru miesięcy bez przerwy bolało, dosłownie po jednej wizycie u bioterapeuty przestało! Dlaczego? – nie wiem.
Po chwili dodaje:
– Ponieważ na poziomie medycyny akademickiej nie ma pojęcia „biozabieg”, nie istnieje możliwość naukowego wytłumaczenia tego, co stało się w moim organizmie, co spowodowało, że bóle ustały. Mógłbym to oczywiście próbować wyjaśnić posługując się terminologią medyczną Dalekiego Wschodu, nie będzie to jednak według medycyny klasycznej wytłumaczenie lekarskie. Obserwując praktykę Jurka nie raz zresztą widziałem takie spektakularne przypadki uzdrowień – chociażby porażenia nerwu trójdzielnego twarzy – schorzenia, którego leczenie konwencjonalne jest bardzo trudne i czasochłonne. Nerw regeneruje się bowiem szalenie wolno, a proces ten może ciągnąć się i do 2 lat. Tymczasem po serii zabiegów bioobjawy porażenia nerwu niespodziewanie ustąpiły!
To samo dotyczy zlikwidowania bioenergią tak popularnego schorzenia jak szum w uszach i zawroty głowy o nie ustalonej etiologii, których w tej grupie dolegliwości jest ok. 95%, a których leczenie środkami medycyny akademickiej jest dla organizmu dosyć obciążające, efekty zaś krótkotrwałe, bo po odstawieniu leków dolegliwości wracają. Doświadczyła tego zresztą na własnej skórze moja mama, która walczyła z tą przypadłością lekami przez całe lata. W końcu namówiłem ją na zabieg u Jurka. Działanie bioterapeuty trwało 5 minut, mama została uzdrowiona, a zawroty głowy już nigdy nie powtórzyły się.
Równie dla mnie nieprawdopodobnym z medycznego punktu widzenia był przypadek uzdrowienia 6-letniego dziecka, które nigdy nie mówiło, zaś medycyna klasyczna była wobec tego bezradna. Strączyński wszedł wówczas bioenergią w ośrodek mowy malca, zadziałał nań i po tygodniu dziecko zaczęło nie tylko wymawiać pojedyncze wyrazy, ale i budować proste zdania.
W bioterapii – kończy doktor Kościuk – jest zresztą wiele sytuacji, których z medycznego punktu widzenia po prostu zinterpretować nie sposób, gdyż medycyna akademicka nie ma bowiem ku temu ani odpowiednich metod, ani narzędzi badawczych.
– Bo nie dopuszcza – mówi Jerzy Strączyński – istnienia bioenergii, a biouzdrawianie to w szerokim rozumieniu nic innego, jak umiejętność przekazu energii do organizmu drugiego człowieka, albo poprzez umysł terapeuty, albo jego pracę na poziomie energii. W moim przypadku w grę wchodzi przede wszystkim przekaz energetyczny, skutkujący energetycznym oczyszczeniem chorego miejsca, usprawnieniem w nim przepływu energii i zrównoważeniem energii ludzkiego dala z energetyką ogólnie rozumianego środowiska zewnętrznego. Wprawdzie działanie to może być mocniejsze lub słabsze, nie wierze jednak, że są ludzie, na których w ten sposób oddziaływać się nie da. Człowiek nie jest pojedynczym polem energii, poziom jego indywidualnych sił w mniejszym lub większym stopniu współzależy od potencjału wszystkich pól energetycznych, w których przebywa, zaś procesy wzajemnej biostymulacji w sporej części przebiegają poza naszą świadomością.
Przygoda życia
Cofnijmy się jednak na chwilę w przeszłość. Zapalony kolekcjoner sztuki sposobił się właśnie do pracy doktorskiej u profesora Świechowskiego. Dwa lata pracował nad monografią Kazimierza Podsadeckiego – awangardowego malarza okresu międzywojennego z kręgów grupy Presens i A.R.
– Od razu muszę zaznaczyć, że seminarium tego jednak nie ukończyłem – mówi Jerzy Strączyński – dziś dyplomowany bioenergoterapeuta ze Złotą Odznaką PSB „Biopol”, wiceprezes Zrzeszenia Bioterapeutów Dyplomowanych w Warszawie, starszy wykładowca medycyny naturalnej w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Bydgoszczy i Wyższej Szkole Humanistycznej w Pułtusku. Po czym wyjaśnia, że stało się tak dlatego, że porwały go psychotronika, a później Daleki Wschód.
Jego zainteresowania parapsychologią pojawiły się niby przypadkowo, ale przecież przypadków nie ma! Oto los zdarzył, że zachorował jego znajomy, który trafił do bioenergoterapeuty Andrzeja Lisiaka. Była połowa lat 80-tych.
– Z ciekawości – opowiada J. Strączyński – zacząłem mu towarzyszyć przy zabiegach, bo metoda, a właściwie jej skuteczność, zafrapowały mnie. Wcześniej, studiując historię sztuki, poznałem historię medycyny greckiej, rzymskiej, w których przecież bardzo wyraźnie obecny był irracjonalny, duchowy aspekt leczenia. Dzięki swoim kolegom psychiatrom, którzy zajmowali się teorią snów, zetknąłem się też z hipnozą, ciekawiła mnie filozofia medycyny niekonwencjonalnej.
Gdy więc mój przyjaciel, który cierpiał na zakrzepowe zapalenie żył, i któremu lekarze nie bardzo byli w stanie pomóc, został uzdrowiony, a ja dowiedziałem się od jego bioterapeuty, że sam również dysponuję dużym potencjałem energetycznym, musiałem wybierać: czy skończyć podjęte studia doktoranckie i bronić pracy o Podsadeckim, czy poważnie zająć się psychotroniką? I jedno i drugie wymagało dużych nakładów pracy. Właśnie wtedy uznałem, że niekoniecznie muszę mieć „dr” przed nazwiskiem i… postawiłem na psychotronikę. Zacząłem bywać w Polskim Towarzystwie Psychotronicznym, uprawiałem radżajogę, medytowałem. Jakieś dwa lata później – z Andrzejem Lisiakiem i naszym wspólnym przyjacielem Piotrem – pojechaliśmy do Indii, by poznać tamtejsze aśramy.
W trakcie tej podróży zaliczyłem dwa miesięczne pobyty w indyjskich aśramach. Co mi one dały? Przede wszystkim wiedzę na temat tego, czego warto się wystrzegać w indywidualnym rozwoju życiowym. Jeszcze raz bowiem utwierdziłem się w przekonaniu, że chcąc się duchowo rozwijać, nie należy tworzyć sobie indywidualnych, czy grupowych gett, a ucieczka od fizyczności, rodziny, znajomych, własnego środowiska jest w tej sytuacji złym wyjściem. Prawdziwy rozwój powinien polegać na integracji, a nie dezintegracji osobowości! To właśnie w Indiach zobaczyłem bardzo wielu ludzi z różnych krajów Europy, którzy w aśramie szukali swoistego „narkotyku” gwarantującego im totalny „odlot” od własnych problemów życiowych i fizyczno-psychicznych niemożności. Dlatego też w krótkim czasie zupełnie nie wiedzieli już kim są oraz po co tam przyjechali. I zamiast poszerzać swoją świadomość, uzyskując jakiś wgląd w rzeczywistość duchową, dosłownie i w przenośni „fruwali” – coraz bardziej oddalając się od spraw, które skłoniły ich do przyjazdu.
Przypatrując się temu wszystkiemu starałem się utrzymywać więź z samym sobą, zachowywać świadomość swojego poziomu duchowego, fizycznego i emocjonalnego. Myślę, że mi się to w sporej części udało. Byłbym jednak nieszczery, gdybym próbował przemilczeć wszystkie, zdecydowanie dobre strony swojego pobytu w Indiach. Aśram sprawił bowiem, że nabrałem dużego dystansu zarówno do siebie, jak i do wielu spraw, które wydawały mi się w życiu niereformowalne. Jako człowiek poczułem się w nim bardzo dobrze – znalazłem tam wyciszenie, ukojenie, dużo ciepła i miłości, przede wszystkim zaś miejsce, w którym mogłem długo i spokojnie medytować.
Dzięki pobytowi w aśramie poszerzyła się moja skala doznań, zacząłem jakby więcej widzieć, więcej słyszeć, moje zmysły wyostrzyły się – co potem dało mi bardzo dużo jako historykowi sztuki!
Nastąpiło też jak gdyby rozluźnienie mojego umysłu, zwiększyła się jego przejrzystość, uzyskałem większe możliwości wizualizacji. Ze zdziwieniem odkryłem również, że mało kto w Europie potrafi tak odczuć sercem drugiego człowieka, jak Hindus. Znamienne, że nigdzie przedtem i potem nie spotkałem też tylu radosnych ludzi – często przecież biednych, na skraju nędzy czy skraju życia, od których można było uczyć się wielkiej, bezinteresownej, spontanicznej radości, sztuki cieszenia się każdą chwilą. Zresztą nic dziwnego, bo przecież Indie to kraj ludzi o wysoko rozwiniętej duchowości, dla których te właśnie sprawy zdają się być najważniejsze. Problemy związane ze światem materialnym mogą układać się raz dobrze, raz źle, ale jeżeli ma się tak stabilną perspektywę duchową (a tam wynika ona z wiary w reinkarnację) człowiek nie martwi się aż tak bardzo własnymi brakami natury materialnej, biedą, chorobą.
Cywilizacja zachodnioeuropejska – tak sądzi Strączyński – nakierowuje ludzką uwagę na poznanie i opanowanie świata zewnętrznego. W Indiach uwaga ta skoncentrowana jest na rozeznaniu praw i wartości wewnętrznych. Dzieje się tak dlatego, gdyż życie w zgodzie z naturą, z normami religijnymi i w harmonii ze Wszechświatem uzasadnia prawo karmy – czyli prawo przyczyny i skutku.
Generalnie Indie otworzyły więc przede mną nowe, dotąd nawet nie przeczuwane, rejony duchowego rozwoju, co nie znaczy, że kiedy wróciłem do domu rzuciłem pracę, rodzinę, przestałem jeść mięso i pogrążyłem się w permanentnej medytacji. Nie! Nie zdjąłem garnituru dla białej szaty. Zmiany dokonały się wewnątrz mnie: zyskałem większe możliwości skupienia, nauczyłem się bardziej kontrolować własne emocje. Nieprawdopodobnie poszerzyły się też moje możliwości percepcji…
W stronę Tybetu
A potem był udział Jerzego Strączyńskiego w obsłudze wizyty Jego Świątobliwości XIV Dalajlamy, co zaowocowało, trwającą do dziś, fascynacją buddyzmem i przedbuddyjską religią bon.
– Jak blisko Dalajlamy udało się Panu znaleźć i czym był ten kontakt w Pana życiu osobistym i zawodowym? – pytam
– Z pozoru wszystko mogłoby się wydać ciągiem przypadków. W dalszym ciągu jednak twierdzę, że przypadków po prostu nie ma!
Na początku lat dziewięćdziesiątych pracował jako bioterapeuta w jednej ze spółdzielni medycznych. Właśnie tam jedna z lekarek, gdy tylko zorientowała się, że healer zna trochę dalekowschodni punkt widzenia, poprosiła, by porozmawiał z jej siostrzeńcem. – Jest pan taki racjonalny, a on ma jakieś zwichnięcia buddyjskie i nie pasuje do tego świata, więc może bym go światopoglądowo wyprostował? – poprosiła.
Tym siostrzeńcem okazał się obecny przyjaciel Strączyńskiego Magura Maciej Góralski, adiunkt z Muzeum Azji i Pacyfiku.
– Otworzyło to przede mną możliwości lepszego zgłębienia wiedzy buddyjskiej – opowiada mój rozmówca. – Dzięki niemu m.in. znalazłem się przez tydzień w bezpośredniej obsłudze wizyty Jego Świątobliwości XIV Dalajlamy. Był wówczas rok 1993 i jeżeli do tamtego czasu miałem jeszcze jakieś wątpliwości co do własnych wyborów życiowych, to wizyta Dalajlamy położyła im kres. Inna rzecz, że dzięki Magurze i jego przyjaciołom byłem już w jakiś sposób przygotowany do tego, by znaleźć się w kręgu kultury duchowej Dalajlamy.
Czym to w jego życiu zaowocowało?
– Dalajlamę otaczało tak ogromne pole energetyczne związane z wibracjami miłości i współczucia, że, mówiąc językiem europejskim, nie miałem wątpliwości, iż… spotkałem świętego! Właśnie w jego bezpośredniej bliskości zrozumiałem, że droga, którą zacząłem podążać, jest moją drogą i że nie potrzebuję już szukać innej. Wizyta Dalajlamy utwierdziła mnie w życiowych wyborach. Wprawdzie, gdy byłem w Indiach, czułem się tam „jak u siebie” , ale dopiero gdy zetknąłem się z umysłowością buddyjską, z jej mistykami, lamami, gdy w bezpośrednim kontakcie z Dalajlamą zobaczyłem osiągnięcie jakich poziomów duchowych jest możliwe, poczułem szczególnie bliski związek z tą duchowością i zrozumiałem, że to w niej tkwią moje duchowe korzenie. Oczywiście czuję się „swojo” i w środowisku europejskim, ale myślę, że jeżeli istnieje reinkarnacja, to w którymś z poprzednich wcieleń musiałem tam żyć. Czy próbowałem to jakoś sprawdzać? Nie, ponieważ w myśl filozofii buddyjskiej o naszych wszystkich wcieleniach mogą wiedzieć tylko – znający przeszłość, teraźniejszość i przyszłość – buddowie. Stara maksyma buddyjska mówi zaś: Jeżeli chcesz wiedzieć kim byłeś kiedyś, popatrz kim jesteś dzisiaj. Jeżeli chcesz wiedzieć kim będziesz jutro, przypatrz się temu, co czynisz dziś. Wynika z tego, iż zbytnie zamykanie się w przeszłości, nie rozwija nas i blokuje to, co dziś moglibyśmy zrobić dla przyszłości.
Kiedy byłem w Indiach, mimo że w zasadzie akceptowałem nauki tamtejszych guru, mój umysł, świadomość, duchowość cały czas domagały się czegoś więcej. Byłem wychowany w kulturze europejskiej, studiowałem, wysoko ceniłem walory intelektu i w hinduizmie brakowało mi jakiegoś głębszego rozumienia. Odnalazłem je w dającym możliwość pracy z umysłem, świadomością – buddyzmie.
Mogę więc śmiało powiedzieć, że buddyzm stworzył mi lepsze możliwości otwarcia własnego umysłu, bo nawet jeżeli wiedza, którą proponował, była na poziomie dogmatu, zawsze mówił sprawdź ją swoim umysłem. A dlaczego wybrałem buddyzm tybetański? Może właśnie dlatego, że na jego gruncie spotkałem nauczycieli, którzy reprezentowali bardzo wysoki poziom wykształcenia ogólnego i europejskiego? Byli buddyjskimi doktorami (gesze), a jednocześnie wykładali na uniwersytetach Włoch, Anglii, Stanów Zjednoczonych. Dzięki swojemu duchowemu nauczycielowi Tenzinowi Wangyalowi Rinpocze zostałem wprowadzony w Dzogczen i tybetański system przedbuddyjskiej religii bon. Dzogczen, który tłumaczy niejako „Wielka Doskonałość”, opiera się głównie na wiedzy o naturze umysłu, emocji, uczuć. Może też funkcjonować poza religią i poza kulturą, stanowi bowiem czysty przekaz wiedzy. Tak jak chrześcijaństwo jawi się mi jako bardziej rozwinięta forma judaizmu, tak buddyzm jest wyższą formą rozwoju tradycyjnej wiedzy hinduistycznej.
Kultura europejska oddziela fizyczność od doznań duchowych, które uznaje za irracjonalne, buddyzm proponuje zintegrowane rozumienie życia. Człowiek w tym systemie jest częścią natury, trwa z nią w żywym, nierozerwalnym i bezpośrednim związku, byt indywidualny i ogólny są tym samym bytem. I z tych właśnie powodów buddyzm tybetański, pełniący w moim życiu początkowo funkcję dopełniającą, w tej chwili odgrywa w nim rolę zdecydowanie wiodącą.
Na zdrowie!
Wróćmy jednak do healingu. Zdaniem Strączyńskiego w bioterapii kluczową sprawą jest przede wszystkim umiejętne energetyczne dostrojenie się terapeuty do drugiego człowieka.
– Czy to znaczy, że chcę energetycznie oddziaływać na wszystkich? Zupełnie tak tego nie traktuję!!! Jestem bioterapeutą, pacjenci zapisują się na moje zabiegi i muszę przyjąć każdego. Nie wyobrażam sobie, bym komuś, kto przychodzi po pomoc, mógł powiedzieć: Pana przyjmę, a pana to już nie, bo to jest choroba karmiczna… Pewnie, że jeżeli zjawi się u mnie ktoś z bólem zęba, czy złamaną ręką, w pierwszej kolejności odeślę go do dentysty czy ortopedy, niemniej w sytuacjach typowych staram się pomóc. Przyjmując pacjentów blisko współpracuję z lekarzem medycyny, chociażby dlatego, że nie będąc lekarzem mam kontakt z osobą chorą. Przekonałem się wreszcie o tym, że pacjent wchodzący do gabinetu, w którym obok bioterapeuty jest lekarz, czuje się traktowany bardziej kompleksowo, zyskując możliwość medycznej konsultacji badań, czy wskazówek, do jakiego specjalisty powinien się jeszcze udać.
Jest też niemała grupa pacjentów – nie usatysfakcjonowanych wizytami u swojego lekarza, którzy, korzystając z pomocy bioterapeuty, wstydzą się do tego przyznać. Kiedy wiec w gabinecie bioterapeutycznym spotykają właśnie lekarza, siłą rzeczy bardziej otwierają się na bioterapię jako metodę.
– Z kolei mnie, jako bioterapeucie – wyjaśnia Jerzy Strączyński – obecność lekarza w gabinecie stwarza szansę uzyskania szybkiej medycznej informacji o stanie zdrowia pacjenta, dzięki której wiem jak lepiej i precyzyjniej zadziałać energetycznie. Zresztą, jeżeli chodzi o działania medycyny akademickiej na poziomie fizycznej struktury człowieka, trzeba mieć świadomość, że jej metody są bardzo precyzyjne i skuteczne. Model kartezjański, według którego medycyna tradycyjna funkcjonuje już 200 lat, zaowocował tym, że operuje ona doskonałymi przyrządami badawczymi, rozeznała całą anatomię i fizjologię.
Bazując na najnowszych zdobyczach nauki i techniki z czasem zapomniała jednak o wielowiekowych osiągnięciach tradycyjnej medycyny naturalnej, też potrafiącej skutecznie radzić sobie z chorobami! Szukając optymalnych sposobów leczenia warto więc stosować metody obu tych typów medycyny, traktując je komplementarnie – dopełniająco, w kategoriach wiedzy całościowej i zintegrowanej.
Byłoby dobrze, gdyby proces medycznego kształcenia zmierzał właśnie w tym kierunku. Niestety ciągle do tego daleko, choć pierwsze jaskółki zmian już są. Świadczy o tym taki choćby fakt, że J. Strączyński jest wykładowcą medycyny naturalnej w Wyższej Szkole Humanistycznej w Pułtusku, a od 6 lat, również starszym wykładowcą w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Bydgoszczy, gdzie w ramach przedmiotu profilaktyka prozdrowotna wprowadza słuchaczy w ogólne zagadnienia medycyny naturalnej. I jeżeli dodatkowo, w wyniku studiów podyplomowych na naszym rynku medycznym zacznie przybywać lekarzy naturoterapeutów, pacjent będzie człowiekiem wygranym. Oby tak się stało.
Barbara Witkowska. „Nieznany Świat” 10 1999r
– Widziałam jasnożółtą otoczkę, prawie kremową, pulsującą, w kształcie odwróconej gruszki. W okolicy barku i szyi kolor żółty przechodził w czystą zieleń…
– Ja widziałam niebieskawą poświatę … w okolicy pana głowy jej kolor jaśniał, stawał się prawie biały…
– Mnie się wydaje, że dostrzegłem taką otulinę, rozszerzającą się miejscami, zwłaszcza koło głowy… miała kolory tęczowe… jakoś tak się zmieniała, promieniowała…
– To była biała poświata wokół pana ciała, która chwilami mieniła się różnymi kolorami, jakby pulsowała…
– Coś było, ale takie zamglone, czarno-białe…
Kilkanaście osób – maksymalnie skoncentrowanych, z przymrużonymi oczami, wpatrywało się w postać wykładowcy przez kilka minut, a potem, po kolei, każdy opisywał co widział lub też co wydawało mu się, że widzi. Było to wizualizacyjne ćwiczenie postrzegania aury na zajęciach kursu bioterapii, prowadzonego w kwietniu w Krakowie przez Jerzego Strączyńskiego. Po odpowiednim przygotowaniu, kursanci starali się zobaczyć aurę swojego wykładowcy. Jeżeli nawet wtedy niektórzy ulegali sugestii lub fantazjowali, nie chcąc być gorszymi od innych, to wiele z tych osób, po dalszych treningach i pracy nad sobą, rozwinie zdolności postrzegania pozazmysłowego. Będą widzieć aurę różnych ludzi, i potrafią z jej wyglądu wyciągać odpowiednie wnioski. A ci, którym nie będzie dane widzieć aury, wyczują swoimi dłońmi jej kształt, wibracje, wybrzuszenia, ubytki.
Jerzy Strączyński, znakomity warszawki bio i naturoterapeuta, psychotronik, znawca medycyny Dalekiego Wschodu, po latach praktyki przekazuje teraz swą wiedzę i doświadczenie adeptom bioterapii. Prowadzi według własnego, autorskiego programu kursy, szkolenia, warsztaty bioterapii i medycyny energetycznej (wibracyjnej), wykłada na uczelniach, pisze książki. W kwietniu prowadził taki tygodniowy kurs w Krakowie. Zaprosił mnie: „Proszę wpaść, posłuchać, zobaczyć”. Wieczorem, po skończeniu zajęć udało mi się z nim porozmawiać. Zadziwiające! Po tylu godzinach wykładów i pracy z kursantami nie był wcale zmęczony, chętnie odpowiadał na moje pytania.
– Jak to się stało, że Pan, z wykształceniem uniwersyteckim, historyk sztuki, zajął się naturoterapią, psychotroniką, dalekowschodnią medycyną?
Moje poważne zainteresowanie się uzdrawianiem, bioterapią, tradycyjną medycyną tybetańską, chińską, ajurwedyjską sięga połowy lat 80. W tym czasie byłem już człowiekiem wykształconym, moja firma dobrze prosperowała, nie musiałem goić za pieniędzmi. Miałem czas i silną motywację, by zająć się tym, co mnie od dawna interesowało. Wtedy właśnie w Polsce zaczęły w tej dziedzinie dziać się ciekawe rzeczy. Z wypiekami na twarzy uczestniczyłem w 1987 roku w Kongresie Polskiego Towarzystwa Psychotronicznego w Warszawie. Przewodził mu znany reżyser, psychotronik i parapsycholog Lech Emfazy Stefański. Wykłady i pokazy prowadzili, oprócz Stefańskiego, wybitni fachowcy w tej i pokrewnych dziedzinach, m.in. Michał Urbański, Ryszard Tomaszewski, Jerzy Rejmer, Jan Szymański, Tadeusz Doktór, Stefan Abramowski, Jacek Santorski. Potem miałem wyjątkową możliwość przyglądania się jak pracują najlepsi wówczas uzdrowiciele: Paweł Połonecki, Ryszard Ulman, Andrzej Lisiak, Lech Borc, Marek Kalwoda, dr Stefania Szantyr-Powolny, czy też Jan Putkowski, który swą wiedzę czerpał z dorobku medycyny ludowej. Tym co mnie najbardziej zafascynowało, były ich ręce. Niezwyczajne, można rzec magiczne. Obserwowałem jak zręcznie muskały ciało chorego z pewnej odległości, by po chwili, jakby w gęstwinie niewidzialnych sieci coś rozplątywać, wyciągać czy też tkać na nowo jakiś kokon, uzupełniać go, wzmacniać.
– A potem były Indie, fascynacja tybetańską duchowością, medycyną i praktykami szamańskimi, tradycyjną medycyną chińską, odkrycie medytacji…
Pod koniec lat 80. byłem w Indiach. Tam zetknąłem się ze wschodnim systemem medyczno-filozoficznym. Uczestniczyłem w wielonarodowym spotkaniu ludzi zajmujących się jogą. Potem odkryłem szamanizm i tradycyjną medycynę tybetańską. Moim mistrzem był lama Tenzin Wangyal Rinpocze, który odwiedza Polskę, udzielając nauk duchowych. Urodził się na uchodźctwie w Indiach. Dorastał w tradycji bon, jak i buddyjskiej. Będąc dziesięcioletnim chłopcem został mnichem. W zachodnim Tybecie i północnych Indiach jest uważany za wielkiego uczonego, uzdrowiciela o magicznych mocach i egzorcystę, potrafiącego poskramiać złe duchy. Poznałem też systemy medytacyjno-relaksacyjne, zgodne z założeniami naturalnej medycyny ajurwedyjskiej i tybetańskiej. Często medytuję i zalecam to wszystkim. Nawet krótka seria ćwiczeń medytacyjno-relaksacyjnych przynosi znakomite efekty. Pozwalają one osiągnąć tak potrzebną równowagę emocjonalną, dobre zdrowie, radość życia, wzmocnić energię życiową, psychikę i umysł.
– Na swojej stronie internetowej, i informacjach o kursach, pisze Pan: „Chciałbym przypomnieć i uświadomić, że każdy normalny, zdrowy człowiek ma potencjał do uzdrawiania i po odpowiednim przeszkoleniu może go wykorzystać”. Czy rzeczywiście każdy człowiek może zostać bioterapeutą po ukończeniu kursu?
Każdy człowiek ma w sobie potencjał uzdrowicielski i swoją indywidualną wrażliwość energetyczną. Każdy po moim kursie amatorskim czy półprofesjonalnym może wspierać drugiego człowieka. Osoby z większymi wrodzonymi predyspozycjami, kończąc jeszcze szkolenia wyższego stopnia, wyrastają często na bardzo dobrych bioterapeutów. Jednak wielu uczestników moich kursów zapisuje się na nie głównie po to, by móc pomagać sobie samemu, rodzinie, przyjaciołom – w chorobach, różnych problemach natury zdrowotnej, psychicznej, duchowej. Nie zamierzają zmieniać swoich zawodów, zostać uzdrowicielami. Pragną jedynie rozwijać się, poznać tajniki i techniki uzdrawiania duchowego, bioterapii czy też medycyny wibracyjnej. Interesują się tym i wierzą, że wiele z tego co się tu nauczą może im się przydać w życiu. Chcą coś zrobić dla siebie, zachować zdrowie, utrzymać dobrą kondycję fizyczną i psychiczną, a przy okazji pomagać innym.
Jednak z samego faktu, że każdy człowiek ma pewien potencjał energetyczny do uzdrawiania nie wynika, że może lub powinien zajmować się bioterapią. Są pewne przeciwwskazania, takie jak złe zdrowie, nadwrażliwość psychiczna i emocjonalna, brak odpwiedzialonści za zdrowie drugiego człowieka, „szpony” nałogów.
– Czym według Pana powienien odznaczać się dobry bioterapeuta?
Fachowością, uczciwością, współczuciem. Nie wolno mu wkraczać w kompetencje zastrzeżone dla lekarzy, podważać diagnozy medycznej ani odwodzić chorego od terapii i leków, jakie zalecił lekarz. Podstawowe umiejętności, które są konieczne by być dobrym i skutecznym bioterapeutą to: siła skupienia czyli umiejętność koncentracji, siła woli (gorące pragnienie pomocy, uzdrowienia), moc wyobraźni, kontrolowana wrażliwość energetyczna.
Siła skupienia pozwala bioterapeucie wprowadzać energię w określony, zaatakowany chorobę organ ciała ludzkiego, w jego wybrane tkanki, a nawet korórki. Pozwala też kontrolować przepływ energii przy przesyłaniu jej na odległość. Siła woli jest konieczna, by nie rozpraszać się, utrzymać koncentrację dłużej oraz nadać właściwy charakter i określoną moc uzdrawiającą przekazywania energii. Dzięki tej sile woli bioterapeuta zawsze podejmuje walkę z chorobą i wierzy, że ją wygra. Energia siły woli uzdrowiciela przekazywana choremu pobudza jego osłabioną wolę życia, przyspieszając proces zdrowienia. Moc wyobraźni pomaga bioterapeucie w wizualizacji, widzeniu aury i innych zjawisk paranormalnych. Dzięki niej potrafi on tworzyć wizje zdrowego organu bez chorobowych komórek lub innych defektów i nadać jej taką siłę, że chory szybciej powraca do zdrowia. Kontrolowana wrażliwość energetyczna pozwala uzdrawiającemu uświadomić sobie różnorodność odczuć i informacji płynących z ciała i aury chorego oraz w sposób świadomy otworzyć się na te odczucia, ale także skutecznie zamknąć się na nie po skończonym zabiegu. W ten sposób zabezpiecza ona uzdrowiciela przed niebezpiecznym odczuwaniem dolegliwości innych osób w jego ciele.
– Panuje powszechne przekonanie, że jasnowidzenie to zdolność wyjątkowa, którą posiadają tylko nieliczni, której nie można się nauczyć. Tymczasem Pan uczy kursantów wizualizacji, widzenia aury. Jak to możliwe? Czy to jakieś czary?
Człowiek nie kończy się na skórze. Jego widzialne fizyczne ciało otulają powłoki energetyczne o odpowiednim kształcie, barwie, zagęszczeniu i funkcjach.
Najbliższa ciała fizycznego jest aura, zwana wewnętrzną lub biopolem, a dalej otaczają nas: ciało emocjonalne (astralne), ciało mentalne, ciało przyczynowe i ciało duchowe. To właśnie aura wewnętrzna wchłania energię życiową (bioenergię). Jej istnienie potwierdzają zdjęcia wykonane przy pomocy fotografii kirlianowskiej. Zdrowego człowieka otacza aura „grubości” około 10-15 cm ale u osób chorych, którym coś dolega, ta energetyczna otoczka jest nieregularna, poszarpana, w chorych miejscach cieńsza, dziurawa. Chorobę może także spowodować nadmiar bioenergii występujący w pewnym miejscu od dłuższego czasu, i wówczas aura w tym miejscu się wybrzusza.
Umiejętność wizualizacji zjawisk energetycznych jest niezwykle ważna w pracy bioterapeuty. Dzięki widzeniu aury można dostrzec chorobę w ciele energetycznym, zanim przejawi się w organizmie człowieka. Zanim pojawi się na przykład katar i kaszel, w aurze, w okolicach gardła i płuc, występują ubytki bioenergii, które jasnowidzący zobaczą jako szare plamy. Jeśli jakiś obszar ciała energetycznego jest osłabiony z powodu ubytku bioenergii, odpowiadająca mu część ciała fizycznego będzie źle funkcjonować albo ulegać infekcjom.
Postrzegania aury uczę już na podstawowym kursie bioterapii. Jak? To pewna moja tajemnica, ale trochę ją zdradzę. Jest to specjalne działanie, polegające na odblokowaniu centrów energetycznych i uwrażliwieniu czakry trzeciego oka, znajdującego się na środku czoła, pomiędzy brwiami. Czakra ta m.in. odpowiada za funkcje zmysłów i postrzeganie pozazmysłowe. Dzięki takiemu działaniu kursant w szybszym tempie może wejść w tzw. kontrolowane widzenie energetyczne, w tym spektrum widzenia, jakie jest ono dla niego możliwe i bezpieczne. Poniewż każdy człowiek ma inną możliwość widzenia, stąd wizje aury nie są jednakowe. Na kursie podstawowym różnie z tym widzeniem aury bywa, zależy to od predyspozycji danej osoby. Ale podstawowy poziom wizualizacji, czyli postrzeganie energii wokół ciała człowieka powinni osiągnąć wszyscy adepci profesjonalnego kursu bioterapii.
– Ci, którzy nie są w stanie zobaczyć aury, mogą nauczyć się ją wyczuwać…
Poza siedmioma czakrami głównymi jest wiele pomniejszych czakr: na wewnętrznej stronie dłoni, na opuszkach palców, stopach kolanach i na wysokości głównych narządów. Przeważnie kurs bioterapii zaczynam od uwrażliwiania dłoni i palców oraz uświadomienia sobie przez słuchaczy, jakie towarzyszą temu zjawiska. W tym celu wprowadziłem weile „inicjacji energetycznych”, umożliwiających szybkie otwarcie czakr dłoni i opuszków palców oraz czakry trzeciego oka. Celem tych inicjacji jest wprowadzenie adeptów w doświadczenie wrażliwości, jaką dysponuje nauczyciel, podniesienie na wyższy poziom ich indywidualnych wibracji oraz poszerzenie tzw. okna percepcji.
– Wykłada Pan na kursach medycynę energetyczną. Co to jest, czym się różni od bioterapii? Czy medycyna energetyczna i wibracyjna to jest to samo?
W dzisiejszym nowoczesnym świecie, w bioterapii nie wystarczy już prosta intuicja i nakładanie rąk na chore miejsca. Czasy tzw. bioterapii dotykowej bezpowrotnie minęły. Techniki bioterapii dotykowej bezpowrotnie minęły,. Techniki bioterapeutyczne bardzo się rozwinęły, czego przykładem jest medycyna energetyczna, zwana wibracyjną. Na czym polega? Jest to obszerny temat i myślę, że zostawimy go na naszą następną rozmowę.
Rozmawiała: Ewa PARVI
Rozmowa z Jerzym Strączyńskim, bioenergoterapeutą, wiceprezesem Polskiego Zrzeszenia Naturoterapeutów Dyplomowanych
„Cuda nie zdarzają się wbrew naturze, lecz tylko wbrew temu, co jest nam znane w naturze”. (św. Augustyn)
– Ilu bioenergoterapeutów zrzesza warszawski związek naturoterapeutów i ilu z nich działa poza organizacją?
– W zrzeszeniu mamy około 50 członków, wysokiej klasy specjalistów, działają w całym kraju. Poza naszą organizacją istnieje wiele innych. Tak naprawdę nie wiadomo, ile osób zajmuje się uzdrawianiem. Jednak szerzej medycyną naturalną w Polsce może zajmować się nawet do 50 tys. osób. Nasza organizacja nie weryfikuje ani nie potwierdza kwalifikacji zawodowych, choć mamy świadomość, że istnieje pewna grupa osób, która psuje nam reputację.
– Na czym polega zjawisko uzdrawiana metodami naturalnymi?
– Chcę podkreślić, że wykwalifikowani bioterapeuci nigdy nie wchodzą w tok diagnozy i terapii medycznej, działają w polu energetycznym człowieka, usprawniają przepływ energii w meridianach, doładowują, harmonizują pole energetyczne na fizycznych i subtelnych poziomach. Nierównowaga energetyczna powoduje bloki i spiętrzenia energii w organizmie, które mogą stać się przyczynami chorób. Opieramy się między innymi na starej, sprawdzonej przez wieki wiedzy: medycynie naturalnej, chińskiej i tybetańskiej, na technikach oczyszczających, relaksacyjnych. Działamy na system immunologiczny, wzmacniamy witalność energetyczną, co również sprawia, że przepisane przez medycynę oficjalną lekarstwa są lepiej przyjmowane przez organizm. Uważam, że komplementarność działań, czyli korzystanie z medycyny naturalnej i bioenergoterapii oraz tej nowoczesnej, akademickiej, może przynieść choremu korzyść, usprawnić dochodzenie do zdrowia.
– Jaką rolę w procesie terapii spełnia pacjent?
– Myślę, że sam chory zawsze odgrywa dużą rolę w procesie zdrowienia. Staramy się, aby stał się świadomym i aktywnym czynnikiem procesu terapeutycznego. W powrocie do zdrowia pomagają nie tylko lekarstwa i nasze działania, ale także żywienie, relaks i ruch, zmiana złych nawyków, głębokie zrozumienie samego siebie, własnej wrażliwości i właściwych relacji z innymi ludźmi.
– Czy każdy może zostać bioenergoterapeutą? Organizuje pan różne kursy, za które chętni płacą, by potem przystępować do „leczenia innych”.
– Od razu prostuję – bioterapeuta nie leczy w sensie medycznym i nie każdy może być bioenergoterapeutą, choć prawie każdy ma potencjał do uzdrawiania. Aby zostać skutecznym naturoterapeutą, trzeba mieć wiedzę, również z zakresu anatomii i fizjologii. Trzeba być też samemu zdrowym, dojrzałym emocjonalnie i psychicznie, wiedzieć, co to znaczy odpowiedzialność w zawodzie i nie rościć sobie prawa do zastępowania lekarza. Zainteresowania muszą być autentyczne, wypływać z głębi człowieka. Dobry bioenergoterapeuta aby pomóc, musi odznaczać się fachowością. Powinien umieć zdystansować się od problemów klienta. Twierdzę, że do takiej pracy trzeba mieć odrobinę daru i predyspozycje. Pragnę też rozwiać mit, że po kursie każdy „leczy” – leczy lekarz, my, poprzez działania energetyczne, pozytywnie wpływamy na zdrowie człowieka. Na szkolenie przychodzą przeważnie ludzie ze średnim i wyższym wykształceniem, którzy chcą pomóc sobie i najbliższej rodzinie. Pragną rozwinąć się w takiej niekonwencjonalnej dziedzinie – i to nie dla pieniędzy, bo mają dobre zawody i bywają majętni. Nasi kursanci po prostu rozumieją, że zharmonizowanie ciała, energii i umysłu zdecydowanie polepsza zdrowie, daje siłę i radość oraz pewien komfort w życiu. Szukają też zrozumienia różnych zjawisk, zasad zdrowia, mądrości. Przecież wokół nas i wewnątrz nas jest pełno tzw. tajemnic. Warto poznać niektóre inne teorie dotyczące zdrowia, makrobiotyki, dalekowschodnie koncepcje medyczne, ciekawe wytłumaczenia, także definicje z różnych poziomów wiedzy ezoterycznej.
– Istnieje pewien ruch w Europie, który chce eliminacji medycyny naturalnej.
– To prawda, nawet w Polsce szykuje się nowa ustawa w tej kwestii, choć opinie środowiska bioenergoterapeutów nie są zbytnio brane pod uwagę. Osobiście sądzę, że najlepiej byłoby połączyć siły medycyny akademickiej z wielowiekowym dorobkiem medycyny naturalnej, dalekowschodniej, a także bioterapii.
Przecież na kursy bioterapii przychodzą także praktykujący lekarze, czasami wysocy specjaliści, wielu z nich z nami współpracuje. Poznanie funkcjonowania człowieka na poziomie energii, różne metody postrzegania pozazmysłowego wykraczają często poza obiektywne eksperymenty naukowe. Jest to wiedza fascynująca, ocierająca się często o tzw. cuda.
– Rozumiem, że w medycynie energetycznej świat postrzega się w kategoriach energii. Stan zdrowia i choroby również rozpatruje się w podobny sposób.
– Człowiek istnieje na 3 podstawowych planach: fizycznym, energetycznym i mentalno-duchowym. Zachodnia nauka współczesna potwierdza, że zbudowani jesteśmy z pól energii, niekiedy określanych jako pola morfogenne. W istocie wybiega się ku sferze, którą dopiero zaczynamy postrzegać i badać – ku koncepcji „energetycznego modelu życia i człowieka”. Trzeba też przyjąć, że we wszechświecie wszystko jest wzajemnie powiązane i współzależne, również eksperymentator ma wpływ na efekty doświadczenia… Korzystanie z fachowej pomocy w dziedzinie medycyny naturalnej stało się zjawiskiem społecznym, coraz bardziej akceptowanym na świecie. Prowadzone są np. badania na temat roli modlitwy i medytacji w procesie zdrowienia. To mówi wiele o tym, jak mało wiemy i jakie światy do zbadania otwierają się przed nami.
– Dziękuję za rozmowę
Rozmawiała Danuta WYSOCKA
Jerzy Strączyński to znany terapeuta warszawski. Jest znakomitym praktykiem, stale wzbogacającym swój warsztat o nową wiedzę. Włącza do uzdrawiania ciągle nowe metody. Przekazuje też swoje doświadczenia innym uzdrowicielom pragnącym posiąść nowe umiejętnoście. Z Jerzym Strączyńskim rozmawia dziennikarz „Uzdrawiacza”.
– Od wielu lat mieści się pan w ścisłej czołówce polskich bioterapeutów. Uważany jest pan także za wybitnego fachowca zajmującego się szkoleniem w kraju i za granicą nie tylko początkujących bioterapeutów, ale również prowadzi pan seminaria doskonalące dla uzdrowicieli i bioterapeutów zaawansowanych. Kilka lat temu na łamach UZDRAWIACZA rozmawialiśmy o wyższych poziomach energetycznych, medycynie energetycznej (wibracyjnej), działaniach fantomowych w obszarze pól energetycznych ciał widmowych człowieka, o Pana profesjonalnych autorskich kursach bioterapii ukierunkowanych szczególnie na przekaz umiejętności praktycznych, które mają tak specyficzny i wyjątkowy charakter, że mówi się już o szkole Strączyńskiego – co pan na to?
– Rzeczywiście słuchacze prowadzonych przeze mnie kursów bioterapii praktycznej dostają to, czego jak sami mówią na innych kursach (wielu z nich ukończyło takie kursy), w satysfakcjonującym ich stopniu nie dostają. Na moich kursach dostają to, co określamy w naszym zawodzie poszerzeniem „oka percepcji”, czyli uaktywnienia zdolności paranormalnych i to w dość krótkim czasie. Następnie słuchacze poprzez właściwe ćwiczenia mentalne i energetyczne dłoni, ciała i umysłu, oraz wielostopniowe inicjacje energetyczne, otrzymują przekaz wrażliwości (czucia) i doświadczenia nauczyciela. Prowadzeni przeze mnie słuchacze podnoszą swój indywidualny poziom wibracji na tyle, że w bezpieczny i kontrolowany sposób potrafią zastosować swoje umiejętności i właściwości lecznicze dla dobra innych ludzi, lub na potrzeby własne.
Nie bagatelną sprawą, która mnie wspiera i pomaga w pracy jest fakt, że szkoleniem i kształceniem bioterapeutów zajmuję się już prawie piętnaście lat i tyleż samo, a może i więcej lat, praktykuję medytację w tradycji wschodniej. Pewne doświadczenia i techniki z tych wielu lat praktyki medytacyjnej wykorzystuję przy wprowadzaniach moich kursantów np. w trudny i wielostopniowy proces wizualizacji aury i innych zjawisk energetycznych.
ZABIEGI OCZYSZCZAJĄCE AURĘ
– Przejdźmy do Pańskiej praktyki zawodowej, co szczególnie interesuje naszych Czytelników. Pacjenci podkreślają bowiem, że Jerzy Strączyński jest wyjątkowo skutecznym bioterapeutą. Czy coś się w niej zmieniło, może wypracował Pan nowe skuteczne metody, jakieś odkrycia, nowości?
– Owszem, jest parę nowych metod. Stosuję je z powodzeniem już od jakiegoś czasu i nauczam ich w pewnym zakresie na swoich kursach bioterapii oraz warsztatach doskonalących, prowadzonych w Zakładzie Doskonalenia Zawodowego w Warszawie. Te nowe metody, to m.in. specjalistyczne, wielopoziomowe zabiegi oczyszczające aurę albo jeszcze szerzej, pole energii życiowej człowieka w aspekcie energetycznym i informacyjnym. Jedna z tych metod nawiązuje do starożytnej sztuki uzdrawiania poprzez oczyszczanie miejsc i negatywnych energii ogniem- czyli palenia agnihotry. W tej metodzie do wypalania negatywnych energii wykorzystuję płomień palącej się świecy, który reprezentuje mówiąc najogólniej oczyszczającą właściwość żywiołu (elementu) ognia. Zabieg jest trudny i dość długi, wymaga dużego skupienia, wysiłku i wyjątkowej uwagi oraz specyficznej wiedzy w tym zakresie.
– Trochę w tym magii?
-Rzeczywiście pacjenci, którzy leżą w tym czasie na leżance opowiadają, że wygląda on trochę jak magiczny rytuał, zaś ich odczucia w ciele na poziomie energetycznym, emocjonalnym i mentalnym są wyjątkowo silne i zróżnicowane. Zabieg prowadzi się w ten sposób, że najpierw oczyszcza się ciało z niesubtelnych negatywnych wibracji a następnie etapami przechodzi do coraz subtelniejszych poziomów ciała emocjonalno-astralnego, mentalnego a nawet przyczynowego. Dzięki temu, proces oczyszczania traktowany jest całościowo, obejmuje wiele sfer naszego życia wewnętrznego a także zewnętrznych relacji i uwarunkowań. Wykorzystuję w tym procesie starą maksymę, która powiada, że przyczyn wielu chorób należy szukać w sferze psychosomatycznej. W trakcie oczyszczania ogniem zauważyłem, że promieniowanie energii zaburzonego miejsca promieniuje o wiele dalej niż ogólnie się przyjmuje. Często sięga ono nawet paru metrów i jest bardzo silnie zakorzenione. Najczęstszym obszarem silnych nagromadzeń negatywnej, wręcz chorobowej energii, są okolice głowy, ramion oraz nóg.
– Czy taki seans jest skuteczny?
– Właśnie to jest najważniejsze, jak mówią moi pacjenci – to działa i jest skuteczne. Po takim zabiegu opowiadają, że czują się tak, jakby zdjęto z nich jakiś niewidzialny ciężar. I jeszcze jedna istotna rzecz – ten zabieg nie jest nastawiony na „dawanie energii”, on przede wszystkim oczyszcza i przywraca zdrowe wzorcowe wibracje organów, części ciała, jego energetycznych pól. Oczyszcza też świadomość umysłu.
W związku z tym nasuwa mi się jeszcze jedna refleksja, bardzo wielu bioterapeutów nastawiona jest wyłącznie na proste dawanie energii. Metoda ta jest mało skuteczna, kiedy porządkujemy energie chorego człowieka na jego wyższym poziomie wibracji. W medycynie wibracyjnej, której jestem zwolennikiem i propagatorem, przyjmuje się, że wibracja ma dwa podstawowe aspekty – aspekt energetyczny i aspekt informacyjny. Na wyższym poziomie organizacji struktur energetycznych człowieka dominuje informacyjny aspekt wibracji i o tym trzeba również pamiętać.
Kiedy pracuję w wewnętrznych strukturach fantomowych np. chorych organów, to moja terapia polega na przywracaniu im, poprzez tzw. operację fantomową, zdrowej, prawidłowej funkcji w subtelnym ciele widmowym. Kiedy indziej wystarczy tylko parę ruchów dłoni z odpowiednią sugestią mentalną i wizualizacją zdrowego obrazu organu lub jego części i proces zdrowienia pacjenta następuje dość szybko.
DIAGNOZA WŁAŚCIWA TERAPIA I POTENCJAŁ DO WYZDROWIENIA
– No dobrze, ale proszę mi wytłumaczyć, dlaczego w tych samych dolegliwościach jednym pomagacie a innym nie? – słyszałem tyle różnych teorii na ten temat.
– Myślę, że wszystkie po części są prawdziwe. Ja wyróżniam trzy podstawowe czynniki i jeżeli one zaistnieją w relacji bioterapeuta – pacjent to pozytywny efekt terapii powinien być widoczny. Pierwszy z nich to właściwa diagnoza oparta na wrażliwości energetycznej z jednej strony i właściwej interpretacji tych odczuć z drugiej. By właściwie zinterpretować odczucia płynące z ciała chorego i jego subtelnych ciał energetycznych, potrzebna jest wiedza oraz odpowiedni model teoretyczny, który wyjaśni nam czym jest to zaburzenie i gdzie jest jego przyczyna.
Drugi podstawowy czynnik to zastosowanie właściwej terapii. Jeżeli nie popełnimy błędu w pierwszej fazie zwanej diagnozą, to wybranie właściwej formy terapii energetycznej i ewentualne wsparcie jej innymi metodami medycyny naturalnej nie powinno nastręczyć, dobrze wyszkolonemu bioterapeucie, większych trudności. Ale zdarzają się tzw. błędy terapii np. zamiast bardziej oczyszczać i zdejmować nadmiar energii, bioterapeuta nadmiernie energetyzuje.
Trzeci ważny czynnik, na który niestety nie mamy większego wpływu, to moim zdaniem brak u pacjenta tzw.- „potencjału do wyzdrowienia”. Jeżeli ten trzeci czynnik jest czynnikiem dominującym, nasze działania mogą okazać się mało skuteczne. Ponieważ na temat tego trzeciego czynnika wiemy na ogół zbyt mało, dlatego powinniśmy nie zaprzestawać zbyt wcześnie naszych zabiegów, gdyż nie wiadomo nigdy, kiedy może on stracić swój charakter dominujący.
Z mojego wieloletniego doświadczenia wynika, że czasami prosty zabieg doenergetyzowujący może w znacznym stopniu ograniczyć lub znieść całkowicie destrukcyjną rolę tego czynnika, – ale może też i nie zadziałać.
W moim przekonaniu ten trzeci czynnik zdecydowanie determinuje naszą pracę.
TRAKTUJĘ PACJENTA JAKO CAŁOŚĆ
– Z jakimi dolegliwościami trafiają do pana pacjenci, czy w czymś się pan specjalizuje?
– Raczej nie, staram się pomagać we wszelkiego rodzaju dolegliwościach takich jak: choroby reumatyczne, stawowe i kostne, gojenie ran i blizn pooperacyjnych, bóle głowy, pleców i kręgosłupa, dolegliwości żołądkowe, wątroby, nerek, i innych organów wewnętrznych, przewodu pokarmowego, zła praca jelit (nadwrażliwość), choroby kobiece. Pomagam w chorobach układu krążeniowego. hormonalnego, nerwowego itp. Dużo też pracuję z dziećmi zajmując się min. takimi dolegliwościami jak: opóźnienie mowy, moczenie nocne, brak koncentracji, nadpobudliwość.
W zasadzie my bioterapeuci głównie leczymy człowieka jako całość, a nie poszczególne choroby. I jeszcze jedna ważna uwaga, ja blisko współpracuję z lekarzami, ze światem nauki i medycyny. Szanuję i cenię ich pracę i nie wkraczam w kompetencje zastrzeżone dla lekarza. Dla mnie osobiście, diagnoza medyczna i terapia zalecona przez lekarza jest bardzo pomocna i w żaden sposób nie ogranicza mojego działania.
Rozmawiał: MARIAN STANISZ
Jerzy K., warszawski lekarz, woził matkę cierpiącą z powodu zaburzeń błędnika od specjalisty do specjalisty. W końcu trafił z nią do bioterapeuty i od początku do końca obserwował zabieg. „Bioterapeuta polecił matce, aby zamknęła oczy – relacjonował później. – Położył jej ręce na głowie, sam też zamknął oczy i oznajmił: za chwilę pokażą się pani linie. Proszę opisać, jak biegną. Widzi je pani? – Nie. – A teraz? – Za moment matka nie otwierając oczu powiedziała, że widzi linie. – Jak przebiegają? – pytał bioterapeuta. – Ukośnie, podnoszą się w lewo – wyjaśniła. – Dobrze, a teraz proszę dać mi znać, gdy przesuną się do poziomu. – Już! – Dziękuję, to wystarczy. Matka otworzyła oczy i podniosła się z krzesła bez mojej pomocy. Po tym jednym zabiegu zaburzenia równowagi skończyły się i do tej pory nie powróciły”.
– Proszę powiedzieć, co Pan robi z błędnikiem? Kiedy się słucha o przypadkach schorzeń, w których Pana pomoc była skuteczna, sprawia to wrażenie jakiejś niewiarygodnej sztuczki.
– Jest to metoda, którą sam wypracowałem. Może ktoś działa podobnie, ale nie słyszałem o tym. Wieloletnie uprawianie medytacji umożliwiło mi po zamknięciu oczu zobaczenie czegoś w rodzaju monitora, ekranu. Na tym moim „ekran/e” mogę śledzić te funkcje mózgu pacjenta, które chce zbadać.
W opisanym przypadku zestroiłem się z mózgiem pacjentki, a następnie narzuciłem jej swój „ekran” nastawiony na diagnozowanie błędnika. l pacjentka, i ja mogliśmy obserwować układ energetycznych linii. Gdyby błędnik działał prawidłowo, linie biegłyby poziomo. Jednak obydwoje wiedzieliśmy, że są odchylone. Zawsze wtedy dodatkowo sprawdzam. Następnie, trzymając dłonie na głowie pacjentki, siłą umysłu – bo inaczej tego nazwać nie mogę – zmieniam położenie linii. Zaraz potem pacjenci otwierają oczy, wstają i stwierdzają, że zaburzenia znikły.
– Czy korzystając z tej same/ zdolności dostrajania się do drugiego człowieka potrafi Pan diagnozować i leczyć inne przypadłości umysłu?
– Umożliwia mi to pracę z psychiką dorosłych i dzieci w dość szerokim zakresie, np. przy braku koncentracji uwagi albo braku logicznego myślenia. Są dzieci, które nie radzą sobie z matematyką, ponieważ ich poziom abstrakcyjnego myślenia jest nie ukształtowany. Zestrajam się z umysłem takiego dziecka, rozwijam mu przestrzeń i prowadzę tak, aby rysowało w myślach np. figury przestrzenne.
– Jak Pan to robi konkretnie?
– Po zestrojeniu się z umysłem dziecka mówię: zamknij oczy i powiedz, co widzisz. – Nic. – To „nic” jest szare, czarne, jasne? – pytam, ale już wiem, co widzi dziecko, l słyszę dobrą odpowiedź: szare, chociaż dziecko nie uświadamia sobie jeszcze, że już widzi. Mówię: teraz postaw kropkę. Teraz narysuj linię, l sprawdzam, jak wygląda ta linia. Prawidłowo, więc mówię: złam dwa boki tej linii i zepnij je w górze. Co powstało? – Trójkąt. -Zaokrąglij kąty, co będzie? – Koło.
– Narysuj 6 i odwróć do góry nogami. Co będzie? – 9. – l tak zadaję dziecku kolejne ćwiczenia, cały czas sprawdzając. Umysł dziecka otwiera się, zaczyna pracować inaczej. A przy okazji najbliższego badania psycholog stwierdza, że nastąpiła znaczna poprawa, o czym natychmiast donoszą mi rodzice.
– A jak Pan pracuje z zaburzeniami mowy?
– Zdarza się, że trafiają do mnie dzieci w wieku 2-5 lat z zablokowanym ośrodkiem mowy, z opóźnieniami w rozwoju mowy. Bioenergoterapia, ale ta na wyższym poziomie pracy z energiami, bywa w takich przypadkach bardzo skuteczna. Jak leczę? „Wchodzę w ośrodek mowy na podobnej zasadzie, jak przy leczeniu błędnika. Zazwyczaj gdy dziecko ma kłopoty z mówieniem, rodzice wywierają nacisk, aby mówiło jak najwięcej. Wtedy dziecko denerwuje się, męczy, mówi coraz gorzej. W mojej terapii nie wolno mówić na głos! Wtedy dziecko nie stresuje się i otwiera się. – A jak mam mówić? -pyta.
– W myślach – odpowiadam. – Ja będę mówić na głos, a ty w myślach i tylko ruszaj ustami. To bardzo prosta terapia. Trzymam rękę na głowie dziecka i mówię jakiś znany wierszyk, wyraźnie, dzieląc go na sylaby. Każda sylaba, każdy dźwięk ma inną wibrację. Ja mówię wibracjami do ośrodka mowy, przypominającego membranę, w którą uderzam energią.
– Ille takich seansów trzeba przejść?
– Trzy, cztery, ale po pierwszym są już efekty.
– A leczenie zaburzeń słuchu?
– Opieram je na tej samej zasadzie.
– Przypadkowo wiem, że leczył Pan autystycznego chłopczyka, który po bodajże dwóch spotkaniach zaczął nawiązywać kontakt z otoczeniem. Wydaje się, że w tak krótkim czasie jest to niemożliwe…
– Doprowadzam do nawiązania kontaktu z dzieckiem. Słownie jest to na ogół niemożliwe. W jodze, którą ćwiczę, pracuje się z emocjami. Każda emocja ma swój aspekt energetyczny, swoją wibrację. Jeżeli dostroję się energetycznie do takiego dziecka – a to nie sprawia mi kłopotu – nie muszę z nim rozmawiać. Po dostrojeniu się przesyłam mu dobrą, miłą wibracje.
Dlaczego dziecko blokuje się na świat zewnętrzny? Bo postrzega go inaczej niż my. Bodźce płynące z zewnątrz nie dają mu przyjemności, przeciwnie, sprawiają przykrość. Nie ma znaczenia, czy ktoś uśmiecha się czy nie, czy coś jest słodkie czy gorzkie. Wszystko jest negatywne. Natomiast świat wewnętrzny jest światem przyjemnym.
Wchodząc w umysł takiego dziecka, reprezentuję dla niego cały zewnętrzny świat. W kontakcie ze mną doznaje ono na poziomie energetycznym przyjemnych odczuć. Teraz, jak po lince, można próbować przeciągnąć je na stronę świata zewnętrznego pierwszym pozytywnym wrażeniem, które stamtąd do niego dotarto.
W warszawskim mieszkaniu pana Jerzego, gdzie rozmawiamy, na stole piętrzy się zbiór wszelakich ludzkich nieszczęść: opisy chorób sporządzone przez pacjentów, diagnozy lekarskie, wypisy ze szpitali. Także listy pełne radości, że zdrowie powróciło, Jest tam sporo opisów mówiących o skutecznym wyleczeniu przypadków związanych z funkcjonowaniem centralnego układu nerwowego, kory mózgowej, ośrodków mowy, pamięci. Niewiarygodne, ale prawdziwe.
ANNA SZPIGANOWICZ
— Kim jestem — zastanawia się Jerzy STRĄCZYŃSKI — bioterapeutą czy uzdrowicielem”? Sądzę, że miano uzdrowiciel bardziej odpowiada temu co robię, gdyż pracuję na wielu płaszczyznach. Idę bardziej w kierunku nazywanym medycyną energetyczną, która łączy klasyczną bioterapię z uzdrawianiem duchowym i stara się dotrzeć do przyczyny choroby w sensie psychosomatycznym. Nie stosuję klasycznej bioterapii, tylko wpływam na energię pacjenta. Wchodzimy tu w system sterowania zdrowiem…
Strączyński, to uzdrowiciel przyjmujący w Warszawie. Ma jednak tak rozległą wiedzę teoretyczną i praktyczną, że zapraszany jest do prowadzenia kursów w różnych innych miastach naszego kraju. Ma grono zagorzałych sympatyków, podczas VII Krakowskiego Festiwalu Ezoterycznego aż trzykrotnie występował na sali estradowej, mogącej pomieścić 800 widzów. Były to medytacje oraz rozważania o uzdrawianiu i psychotronice, a także medycynie energetycznej.
DYSHARMONIA MIĘDZY CZŁOWIEKIEM A PRZYRODĄ
— Rewolucja przemysłowa — utrzymuje Jerzy Strączyński — wniosła dysharmonię między człowiekiem a przyrodą: Nazbyt krytyczny, czasem wręcz negujący stosunek do religii i innych wartości duchowych, niezbędnych w życiu człowieka, pozbawia go dostępu do najsubtelniejszych, wręcz życiodajnych poziomów energii, bez których byt człowieka może być poważnie zagrożony. Przykładem tego jest gwałtowny rozwój chorób o podłożu psychosomatycznym i zaburzeń psychicznych, określanych często jako „choroba duszy”.
DIAGNOZA Z AURY CZŁOWIEKA
Człowieka otacza aura. Uzdrowiciel, który pracuje na wyższych poziomach energetycznych, widzi człowieka wieloplanowo, najczęściej przez jego aurę. Widzi wiele powłok duchowych, z których każda magazynuje wiele informacji o emocjach, pragnieniach, myślach przeszłych i przyszłych. Powłoki te posiadają pewien zasób energii, którą możemy zagospodarować mądrze lub rozrzutnie, zyskując siły i zdrowie lub popadając w kryzys lub chorobę. A że te poziomy są w ciągłym ruchu, dlatego czasem popadamy w osłabienie i stres, a czasem zyskujemy bodziec i motywację do rozwoju. Te stany zdrowotne i emocjonalne —jak wyjaśnia Jerzy Strączyński — odbijają się w wyglądzie aury, wpływając na jej świetlistość, przejrzystość, kolor i wielkość. Aura potrafi informować o naszych możliwościach, kompleksach, stresach, przebytych i aktualnych chorobach, zdolnościach i predyspozycjach. Aura potrafi pokazać choroby, które są w tzw. fazie przed-klinicznej, czyli dopiero się zalęgają. Dowiadując się o nich możemy na czas im przeciwdziałać, niejako im zapobiec. I tu jest ważne, ale też trudne zadanie dla terapeutów. Trzeba zauważyć te zmiany w aurze i umieć je właściwie zinterpretować. Jerzy Strączyński uważa, że diagnoza i terapia w jego metodzie powinny spełniać dwie zasadnicze funkcje:
– rozpoznanie zaburzeń energetycznych w fazie przedklinicznej, przy uwzględnieniu psychosomatyki i duchowych potrzeb człowieka;
– zastosowanie właściwej terapii energetycznej lub psychoterapii, udzielanie pomocy przy wyborze najskuteczniejszej metody w zakresie medycyny naturalnej i uzmysłowienie pacjentowi jego naturalnych potrzeb na drodze indywidualnego rozwoju duchowego.
7 LAT DOŚWIADCZEŃ
Jerzy Strączyński doszedł do swych spostrzeżeń przez 7 lat współdziałania z lekarzami. Okazuje się, że lekarze posługując się wiedzą tylko medyczną nie potrafią wykryć pewnych zakłóceń występujących w organizmie. Do tego potrzebna jest szczególna wrażliwość jaką dysponują psychotronicy. My — mówi uzdrowiciel — potrafimy odbierać informacje wywodzące się z kanałów energetycznych pacjenta i poprawić jego system energetyczny. Po kilku seansach chory zaczyna odkładać leki, ustępuje u niego stres, system emocjonalny wraca do normy. Jednym słowem człowiek zaczyna zdrowieć, choć poprzednio nie pomagały mu zabiegi lekarskie ani lekarstwa chemiczne.
SKUTECZNY W CHOROBACH GENETYCZNYCH
Medycyna energetyczna idzie dalej od tradycyjnej medycyny. Dzięki niej można uniknąć schorzeń genetycznych, np. otyłości lub dolegliwości tarczycy. Rzadko się bowiem zdarza, że można medycznie wyleczyć otyłość dziecka, które odziedziczyło ją po rodzicach. W przypadku medycyny energetycznej to się udaje. Metoda Jerzego Strączyńskiego jest też daleko mniej ingerencyjna w organizm, niż tradycyjne leczenie medyczne nie wpływa ujemnie w przypadku ciąży, jest bezpieczna dla płodu, nie powoduje odrzucenia przeszczepu.
UWALNIA OD NERWIC MATKI I DZIECI
Do Jerzego Strączyńskiego przychodzą matki skarżąc się na zbyt dużą pobudliwość nerwową swoich pociech. Okazuje się najczęściej, że choroba matki powoduje nerwowość dziecka. Kilka seansów wprowadza do domów spokój. Jak uzdrowiciel tego dokonuje?
— Wpływam na system, który porządkuje energię. Ja nie kreuję nowego stanu, ale naprawiam zaburzenia. W chwili gdy system energetyczny funkcjonuje znów prawidłowo, sam sobie radzi z dolegliwościami Uspokaja system nerwowy, a także leczy inne chore organy. Zdarza się np., że po operacji na woreczku żółciowym, po pewnym czasie dolegliwości wracają. Mój zabieg powoduje, że kamienie się rozpuszczają i pacjent już właściwie nie ma więcej kłopotu z dotychczasową dolegliwością.
NADZIEJA DLA CIĘŻKO CHORYCH
Z pomocy Jerzego Strączyńskiego korzystają też chorzy na nowotwory. Jest to kuracja równoległa — lekarska i uzdrowicielska. Terapeuta zauważa, że po jego zabiegach chorzy czują się dużo lepiej, łatwiej znoszą leczenie medyczne, w tym chemio-lub radioterapię. W niektórych przypadkach dochodzi do niespodziewanych wyleczeń i obumarcia raka. Jak to się dzieje?
— Dla procesu leczenia istotne jest czy nowotwór jest zwarty, czy też ma przerzuty. Ja je nazywam mackami. Moje zadanie ma na celu ściągniecie tych macek lub, jak będzie jeszcze jaśniej, pajęczyn w jedno ognisko do zwartości. Gdy to osiągnę, to wówczas łatwo doprowadzić do samounicestwienia komórek rakowych. Odcinam im pożywienie z krwi i wówczas one same umierają. Obecnie wiele autorytetów naukowych zajmuje się taką właśnie taktyką walki z nowotworami. To wielka nadzieja w opanowaniu tej choroby. Przyznam niestety, że nie często udaje mi się doprowadzić nowotwory do zwartości.
MEDYCYNA ENERGETYCZNA — DUŻĄ SZANSĄ
Medycyna energetyczna jest wielką szansą uzdrawiania. Najważniejsze w niej jest to, że terapeuta porządkuje tylko zaburzenia energetyczne i po takiej naprawie chory sam się uzdrawia przez własny układ immunologiczny. Kilkunastu terapeutów w naszym kraju stosuje z powodzeniem tę metodę, osiągając bardzo dobre rezultaty. Uzdrowiciel taki musi mieć rozwinięty dar jasnowidzenia, posiadać dużą wrażliwość.
Jerzy Strączyński blisko współpracuje z uzdrowicielem krakowskim Radkiem Pochą. o którym wielokrotnie pisaliśmy na łamach ,,Uzdrawiacza”. Radek Pocha zobowiązał się przybliżyć naszym Czytelnikom metodę medycyny energetycznej.
STANISŁAW LEŚNY
Ostatnia aktualizacja 01.04.2025